Wszystko wyglądało świetnie i działało. Potem przyszły świetne kwalifikacje w Willingen. A następnego dnia cios – nagły zwrot i dyskwalifikacje. Byliśmy kompletnie zdezorientowani – opowiada Ewa Nagaba z firmy, która szyje buty polskim skoczkom. Właśnie trwa walka o model, który tuż przed igrzyskami oprotestował Stefan Horngacher i którego ostatecznie zakazała FIS. Nadal nie ma decyzji, co dalej. I ponoć to dobrze.
Producenci sprzętu do skoków narciarskich walczą z FIS. I to od kilku miesięcy. Po zakończonym, momentami kompromitującym dla federacji sezonie 2021/22, najpierw odbyło się spotkanie w Planicy, gdzie przedstawiciele firm prezentowali tajniki swoich produktów przed komisją. Jej członkiem jest m.in. Łukasz Kruczek. Później w Zurychu odbyła się druga komisja, na której miały zapaść ostateczne decyzje – także dotyczące polskich nowatorskich butów firmy Nagaba. Ale takie nie zapadły, co więcej, władze FIS całkowicie zmieniły korzystną narrację, którą Polacy usłyszeli wcześniej w Słowenii.
Czy słynny już model "Ferrari", który zimą oprotestował Stefan Horngacher, będzie legalny na skoczniach? To ostatecznie miało wyjaśnić się w piątek 14 kwietnia. Nagabowie znów łączyli się online z obradującymi w Zurychu i znów tłumaczyli przed komisją.
MICHAŁ CHMIELEWSKI, TVP SPORT: – Z jakim skutkiem?
EWA NAGABA, WSPÓŁWŁAŚCICIELKA FIRMY PRODUKUJĄCEJ BUTY SKOKOWE POLSKIEJ KADRZE: – Jeszcze nie wiemy. Ani nie wiemy, kiedy się dowiemy.
– Jak wyglądało to piątkowe spotkanie?
– Dostaliśmy dodatkową dawkę emocji. Ale uważam, że potrzebną, bo każda dodatkowa rozmowa to szansa na wytłumaczenie zawiłości naszego projektu. Rozmowę podzielono na dwa etapy – na początek wspólnie z producentami, potem nam podziękowano i działacze zaczęli dyskusję. Szczerze? To wszystko dla nas jest nowe. Ciągle dopytywałam, czy to kiedykolwiek w przeszłości miało miejsce i okazuje się, że do tej pory FIS nie mieszała się aż tak w dyskusję z dostawcami sprzętu. Nasze buty i płaskie Slatnara wymusiły debatę w sporcie, który dotychczas był zamknięty. I dobrze. Bo Nagaba, wchodząc w ten świat, chciała coś zmienić, wpłynąć na rozwój dyscypliny. Współpraca ze sztabem i nowe buty dowiodły, że pole do innowacji jest ogromne. Na tyle, że to wszystko zaskoczyło FIS.
– Zaskoczył ich też nowy kontroler, który przyszedł minionej zimy.
– Na pewno tak. Mika Jukkara i jego nowi ludzie mają spory zgryz, nie ma nawet co kryć.
– Czy FIS w jakikolwiek sposób tłumaczy zwłokę ws. decyzji o tych butach?
– Nie nazwałabym tego zwłoką. To, że spotkaliśmy się jeszcze raz, wyszło dopiero podczas poprzedniego spotkania w Zurychu. Tam urodziło się wtedy tak wiele niejasności w przepisach, że nie dało się niczego ustalić. Były sprzęty – narty i buty – nad którymi należało pochylić się bardziej. Członkowie komisji nie byli w stanie przegłosować, czy są za danymi rozwiązaniami, czy przeciw. Gdyby los naszych butów miał być przesądzony poprzednim razem, byłby koniec. A tak pozostaje nadzieja.
– O co was pytano?
– Co ciekawe, nie do końca wyłącznie o nasz sprzęt. Choć myśleliśmy, że tak właśnie będzie, mimo że myśmy już wszystko opowiedzieli w marcu w Planicy. Okazuje się, że w FIS nie wszyscy się do końca orientują w ogóle w tym, o czym my im opowiadamy. Potrzebowali czasu – także na to, aby jakoś przygotować się merytorycznie do kolejnej rozmowy. Muszą na przykład ustalić, jak mierzyć i sprawdzać te nowinki: czy mierzyć kąt nachylenia tylnej ścianki buta, kąt zakończenia ścianek bocznych na pięcie, czy definiować ogólny kształt buta itd. To są detale, które jednak stały się punktem niezgody. Ta piątkowa rozmowa była de facto o przepisach, jakie ma wprowadzić federacja.
– Czy fiasko porozumienia dotyczy obu modeli "Ferrari" – tych ze szpiczastą piętą oraz nową, zaokrągloną?
– Nie wiemy, choć więcej wątpliwości wzbudzały te szpiczaste. Zresztą, metodą prób i błędów, dziś mamy już kilka wariantów. Skoczkowie po drodze przetestowali wszystkie. Mamy więc wyjście awaryjne i liczymy, że przynajmniej jeden wariant ostatecznie przejdzie. Nie tyle dla nas, co dla skoków ogółem. Przecież my widzieliśmy wyniki testów. Są obiecujące, dają korzyść. Dlaczego więc zamykać się na nowości?
– Jak wspomina pani weekend PŚ w Willingen? Ten, gdy kadra Michala Doleżala wyciągnęła wasze buty po raz pierwszy, a zaraz potem oprotestował je Stefan Horngacher?
– W fabryce nic nie latało, ale to były godziny od euforii do wielkiego żalu. Bardzo to przeżywaliśmy. Debiut tego nowego modelu był planowany od dawna. Wszystko wyglądało wcześniej świetnie, działało zgodnie z oczekiwaniami. Potem przyszły świetne kwalifikacje w piątek i podniosło nas to niezwykle na duchu. A potem cios, nagły zwrot. Byliśmy kompletnie zdezorientowani po tamtych wydarzeniach. Ale najgorsze, że finałem tego był zakaz użycia tych butów przez skoczków na igrzyskach. Wiemy ze środka, że wiązali z tymi butami duże nadzieje, to była ich przewaga psychologiczna. Nie ma co ukrywać, że po Willingen morale spadły.
– Jesteście w tej walce zmotywowani czy już zmęczeni tymi przepychankami?
– W Planicy była mobilizacja. Tam mogliśmy się poznać z wieloma osobami, podyskutować, czuliśmy też jako producenci, że stoimy na wspólnym froncie. Wcześniej też, zanim tam się prezentowaliśmy, musieliśmy mieć przygotowane jak najlepsze prezentacje. I większość nas wracała do domów z dużą nadzieją. A potem zaczął się roller coaster. W Zurychu dostaliśmy zimne prysznice: dwie godziny rozmów o przepisach i nie ustaliliśmy nic. I tak pojawiło się coś innego niż to, o czym rozmawialiśmy w Planicy. Wyszło jak zwykle – chciano zakazać wszystkiego i obciąć temat innowacji. Teraz znów zmienia się stanowisko, przynajmniej w kwestii butów. W sprawie nart FIS czeka jeszcze bardziej zażarta dyskusja.
– Slatnar z nartami tkwi w twardym stanowisku: dopuśćcie moje narty albo oddajcie pieniądze. A wy?
– A my czekamy, co powiedzą na koniec. Nawet jeżeli zamieszanie jest kontynuowane tuż przed świętami. Niemniej, cieszy nas, że ta dyskusja jeszcze trwa. I że tym razem, już przy trzecim podejściu, była rzetelnie zorganizowana. Swoją drogą, prowadził ją do spółki z Sandro Pertile nasz Łukasz Kruczek. Ta sprzed paru dni była sklejona naprędce, pomysły wyskakiwały z kapelusza, ad hoc. Byliśmy tym lekko zniesmaczeni. FIS wyciągnął z tego lekcję.
– Ile pieniędzy możecie stracić, jeśli FIS zakaże waszych butów?
– Trudno powiedzieć co do jednego euro. Na pewno nie tyle, o ile walczy Slatnar. Odmowa FIS nie sprawi, że się wycofamy i zbankrutujemy, ale proszę pamiętać, że nasza produkcja nie może być zorganizowana automatycznie. Nie da się tego przeprowadzić inaczej niż ręcznie – od momentu przygotowania form po ostateczne złożenie każdego egzemplarza. Nie zdążyliśmy przygotować ich na tyle dużo, żeby teraz ciężarówką wywieźć je na śmietnik. Jednak jakiś zapas jest, a przede wszystkim w tych butach jest mnóstwo godzin naszej żmudnej pracy. Nie chcemy, żeby to poszło na marne. Dlatego walczymy.
482.1
475.0
455.8
451.6
449.4
438.9
434.0
422.2
420.4
10
419.8
11
419.7
12
413.3
13
412.5
14
403.1
15
400.8
16
400.4
17
399.4
18
397.9
19
397.1
396.0
21
384.2
22
382.3
377.5
24
372.6
371.6
26
364.5
27
357.3
355.7
320.5
314.1
1
1749.3
2
1720.2
3
1707.2
4
1680.6
5
1673.1
6
1484.1
7
1458.0
8
1350.9
9
561.6
10
551.6
459.1
454.8
444.1
443.6
433.5
430.1
418.3
418.2
417.7
10
409.4
11
409.1
12
408.7
13
404.1
14
401.1
398.4
16
397.7
17
397.5
394.5
19
392.7
20
389.6
21
389.4
22
387.7
386.4
24
386.2
381.5
26
377.7
374.0
372.6
29
365.0
30
363.6
231.1
228.9
226.0
225.7
225.5
225.3
225.0
218.2
214.6
212.4
212.0
12
211.6
13
211.0
14
210.0
15
209.1
208.5
205.8
18
205.3
19
202.9
20
202.5
21
202.1
22
201.2
23
197.0
196.7
25
196.4
195.0
27
193.6
193.4
193.2
191.5
1
813.4
2
809.3
3
802.5
4
762.1
5
699.9
6
681.3
7
667.2
8
601.6
9
383.9
10
382.6
11
382.3
12
380.8