{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Ostatni mecz Vukovicia. "Nie mówię Legii żegnaj, ani do zobaczenia"
Piotr Kamieniecki /
To już czwarte rozstanie Aleksandara Vukovicia z Legią Warszawa. – Nie mówię żegnaj, nie mówię też "do zobaczenia – twierdzi szkoleniowiec. Jak rysuje się jego przyszłość?
PKO Ekstraklasa. Transmisja meczu Raków – Lechia NA ŻYWO w sobotę w TVP
– Legia to Legia, takiej okazji mogę już więcej nie dostać – mówił w 2001 roku pewien defensywny pomocnik, którego chciała stołeczna drużyna. Jego klub chciał milion marek. Wojskowi nie byli w stanie spełnić wymagań i do transferu nie doszło. Chodziło o Radosława Sobolewskiego. – Pozyskamy innego piłkarza, ale o podobnej charakterystyce – stwierdził Dragomir Okuka, który prowadził legionistów.
Okuka miał na myśli Aleksandara Vukovicia, który w 2001 roku po raz pierwszy dołączył do drużyn. Ponad dwadzieścia lat później, Serb ma na koncie 239 meczów i dziewiętnaście bramek. Później prowadził zespół jako trener. Licznik stanie (na razie) na 91 spotkaniach.
Cztery rozstania
2004, 2008, 2020, 2022 – to lata, w których Vuković żegnał się z Legią. Serb przeżył przy Łazienkowskiej wiele. Świętował mistrzostwo Polski jako piłkarz. Odchodził z klubu w lepszych lub gorszych stosunkach. Potem wrócił jako trener, podpatrywał kolejnych szkoleniowców jako członek sztabu, a następnie sam dostał szansę. Tę ostatnią, gdy zobaczył nawet możliwość spadku stołecznej drużyny z PKO Ekstraklasie. Vuković poznał smak zimowania w strefie spadkowej.
– Często odchodziłem i wracałem z Legii, więc nie wypada już tego przeżywać. Nie jestem taką osobą, by zbytnio się przejmować. Taka jest rzeczywistość – twierdzi 42-letni szkoleniowiec. Fakt jest taki, że zbliżające się rozstanie będzie pożegnaniem po przedziwnym sezonie.
Legia ma za sobą rozgrywki, które zaczęły się od awansu do fazy grupowej Ligi Europy. Warszawianie pokonali Spartak Moskwa i Leicester City, a potem było już tylko gorzej. Najpierw Czesława Michniewicza zastąpił Marek Gołębiewski. Gdy on sobie nie poradził, zaczęto snuć plany o przyszłym sezonie. Ale wciąż trzeba było ratować obecne rozgrywki. Widmo spadku pojawiło się przy Łazienkowskiej, więc potrzebny był strażak. – Pali się też mój dom, więc nie mogłem odmówić – stwierdził Vuković.
Gdyby oceniać Legię jedynie za okres, w którym drużynę prowadził Vuković, ta byłaby w górnej połowie tabeli. Ale przeszłości nie dało się skasować. Serb mógł jedynie naprawiać wadliwą konstrukcję i to udało mu się na tyle, że ta była w stanie przetrwać i nie martwić się do końca o ligowy byt. Mogło być nieco lepiej, ale 42-latek zmierzył się z morzem problemów. Vuković mówił, że w Legii nigdy nie jest tak źle, ani tak dobrze, jak się o tym mówi. Tym razem było jeszcze gorzej.
Finalnie Vuković rozstanie się z Legią po wypełnieniu celu. Serb utrzymał drużynę w lidze. Działał pragmatycznie, było w tym nieco doraźności, ale tak trzeba było funkcjonować wiosną przy Łazienkowskiej. Fakt był taki, że warszawianie mieli nawet serię zwycięstw, choć przez jedną rundę nie dało się rozwiązać wszystkich problemów. To będzie jednak zmartwieniem kolejnego szkoleniowca, Kosty Runjaica. Niemiec rozmawiał z Vukoviciem przed meczem Pogoni Szczecin z Legią. Jakie będą wnioski? To okaże się na początku kolejnych rozgrywek.
– Wszyscy piłkarze od dłuższego czasu mogli się oswoić ze zmianą trenera. W sobotę będzie czas na ostatni mecz drużyny, która wiele w tym sezonie przeżyła. Zmierzymy się z Cracovią i postaramy się o zwycięstwo. Mam nadzieję, że na boisku pojawi się jak największa grupa, która pomogła klubowi i ratowała wyniki w obecnych rozgrywkach – dodał Vuković.
– Legia wchodzi w kolejny etap. Klub musi się rozwijać we właściwą stronę. W mojej sytuacji najważniejsze było działanie doraźne. Teraz pojawiła się też wiedza na temat potrzeb kadrowych. Wiadomo więcej o tym, kto jest potrzebny, jacy gracze powinni tu być. Siłą rzeczy, mam wiedzę i widzę, kto może się tu przydać. Na pewno ludzie pokroju Josue, Wszołka czy Pekharta wciąż powinni tu występować. Mam też sporo innych przemyśleń, ale to inna kwestia – twierdzi serbski trener.
Jaka będzie przyszłość?
Vuković wracając na Łazienkowską jesienią 2021 roku, nie musiał nawet podpisywać nowego kontraktu. Wciąż obowiązywała umowa, którą Serb parafował, zanim został zastąpiony przez Michniewicza. – Fajnie było zrealizować kontrakt, który podpisałem w dalekiej przeszłości. Wyglądało to inaczej, niż sobie wyobrażałem, ale de facto kończę umowę. Czas na nowe wyzwania. I fajnie, że nie jest to koniec smutny. A taki mógłby być, kiedy patrzyło się na sytuację w grudniu – deklaruje Vuković.
Vuković jest trenerem, który budził zainteresowanie innych klubów, kiedy odpoczywał po pracy w Legii. Pojawiały się propozycje, rozmowy. Ale nie tylko z Polski. Serb może być kolejnym szkoleniowcem, który zdobył tytuł, a potem spróbował pracy w innym kraju. Ostatnim takim przypadkiem był Dean Klafurić, który prowadził drużyny na Cyprze oraz w Chorwacji. Jego ówczesny asystent, Ivan Prelec, odpowiada z kolei za wyniki Vejle BK, ekipy z duńskiej ekstraklasy.
Vukoviciem interesowały się kluby z Węgier. Według niektórych plotek chodziło o środek tabeli, choć niektórzy twierdzą, że do Serba zgłosił się nawet Fehervar FC. To klub mający spore pieniądze, a jednocześnie nie mogący odżyć po kiepskim okresie. Jednocześnie plotkuje się o zainteresowanie z Cypru. Ale i w Polsce słychać pogłoski, że znajdą się drużyny, które będą badały chęci Vukovicia.
– Warto było wrócić na ławkę trenerską. Legia wiele dla mnie znaczy. Byłem poproszony o pomoc i nie mogłem inaczej postąpić. Przeżywałem i bardzo chciałem, by wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Niektórzy nie brali pod uwagę spadku, ale… wszystko jest możliwe w sporcie – dodał szkoleniowiec.
A może przyjdzie czas na ponowną przygodę w Legii? Vuković zżył się ze stołecznym klubem i nigdy nie odklei łatki jego kibica. Ale jednocześnie nie musi tego robić, bo Serb nie ukrywał, że Łazienkowska jest dla niego szczególnym miejscem. Miejscem, w którym wiele przeżył. Ale twardych deklaracji dotyczących powrotu nie zamierza składać.
– Nie mówię żegnaj, nie mówię też do zobaczenia. Wiem, że rola trenera jest taka, że dziś jesteś tutaj, a zaraz w innym miejscu. Zobaczymy, jak potoczy się życie. Nie będę też wiecznie szkoleniowcem, ale z chęcią będę wracał na Łazienkowską. Tak robiłem, gdy nie byłem pracownikiem Legii i podobnie będzie w przyszłości. Na pewno nie oczekuję specjalnego pożegnania – twierdzi 42-latek, który poprowadzi Wojskowych w sobotę po raz ostatni w trakcie obecnej kadencji. Rywalem warszawian będzie Cracovia, a spotkanie rozpocznie się o godzinie 17:30, jak wszystkie mecze 34. kolejki PKO Ekstraklasy.