Sobotni mecz o trzecie miejsce piłkarskich mistrzostw świata w Katarze będzie miał wyjątkową stawkę dla obu drużyn, które zmierzyły się ze sobą już w pierwszej kolejce meczów grupowych. Maroko może stanąć na podium jako pierwszy przedstawiciel Afryki w historii mundiali, z kolei Chorwacja liczy na powtórkę z 1998 roku i kolejne zwycięstwo w meczu o brąz. Spotkanie ma także dodatkowy wymiar – może być pożegnaniem Luki Modricia z grą w narodowych barwach.
– Zdaję sobie sprawę, że jestem piłkarzem w pewnym wieku i że to mój ostatni wielki turniej z Chorwacją – podkreślił 37-letni rozgrywający w rozmowie z platformą FIFA+ przed startem mundialu. Nikt chyba wówczas nie przypuszczał, że finaliści poprzednich mistrzostw znów wystąpią w rolach głównych i do samego końca będą się liczyć w walce o medale. A przecież kadra prowadzona przez Zlatko Dalicia między mistrzostwami świata mocno się zmieniła. Rozstanie z reprezentacją ogłosili choćby Ivan Rakitić, Mario Mandzukić i Danijel Subasić – kluczowi w 2018 roku.
Tymczasem Modrić wciąż ma się znakomicie i jest kluczowym zawodnikiem drużyny, która awansowała z jednej z najtrudniejszych grup. Rozgrywający zagrał od początku do końca we wszystkich trzech spotkaniach pierwszej fazy turnieju. Za postawę z Marokiem (0:0) i Belgią (0:0) został wyróżniony tytułem "Piłkarza Meczu". Tym większą niespodzianką mogło się wydawać zejście pomocnika na początku dogrywki w starciu 1/8 finału z Japonią (1:1).
– Ani przez moment nie myślałem o tym, że to może być mój ostatni mecz w kadrze. Mam wielką wiarę w naszą drużynę. Przed rzutami karnymi mówiłem wszystkim, że Dominik Livaković obroni dwa strzały. Obronił trzy! Cieszę się każdym meczem, każdą minutą tego mundialu. Będzie jeszcze czas o wszystkim pomyśleć. Najważniejsze, że wygraliśmy. W końcówce byłem bardzo zmęczony i cieszę się, że moi koledzy dobrze się spisali – tłumaczył Modrić.
Z klasą na boisku i poza nim
W mediach spekulowano, że Chorwat posłuchał swojego organizmu. Nawet jeśli podjął pewne ryzyko to turniej pokazał, że ta zagrywka się opłaciła. Piłkarze Dalicia pokonali Japonię po serii rzutów karnych, a w ćwierćfinale... znów czekała ich dogrywka – tym razem z Brazylią. Zmiana nie wchodziła w grę – Modrić zaliczył znakomite 120 minut, które spuentował wykorzystanym rzutem karnym. Wykonał 105 podań (najwięcej z wszystkich na boisku), a do tego zaliczył też 7 odbiorów.
37-latek jeszcze mocniej zaimponował po zakończeniu spotkania. Zamiast szalonej radości pocieszał płaczących Brazylijczyków. Szczególnie długo rozmawiał z Rodrygo – klubowym kolegą z Realu Madryt. – Nie martw się. Dzięki temu będziesz tylko lepszy, zobaczysz – powiedział młodszemu o 16 lat zawodnikowi, który zmarnował rzut karny. Mówił z własnego doświadczenia – sam również w młodym wieku nie wykorzystał takiej okazji w ważnym meczu podczas Euro 2008.
Półfinałowa porażka z Argentyną (0:3) to dla Modricia w jakimś sensie symboliczna klamra. W marcu 2006 roku debiutował w pierwszej reprezentacji w towarzyskim starciu z tym samym rywalem. Mało tego – wtedy również jeden z pierwszych popisów na międzynarodowej scenie zaliczył Leo Messi, ale jego gol i asysta nie dały wówczas Albicelestes choćby remisu.
Kilka miesięcy po reprezentacyjnym debiucie Modrić znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata. W 2006 roku zaliczył dwa epizody w meczach grupowych, ale jego rola w drużynie narodowej zmieniła się po przyjściu Slavena Bilicia. – Luka to piłkarz, przy którym inni wyglądają lepiej. Wszyscy zyskują na tym, że on jest w drużynie. Nie jest samolubny, zawsze gra dla zespołu. To kompletny zawodnik – dobry w obronie i ataku. Wygląda na kogoś, kto urodził się z piłką przy nodze – komplementował selekcjoner.
Droga Modricia nie była jednak usłana różami. Długo powątpiewano w to, czy nie jest zbyt lekki i kruchy do gry o największą stawkę. Po raz pierwszy usłyszał to jako nastolatek, kiedy odrzucił go Hajduk Split. Nie poddał się i trafił na radar Dinama Zagrzeb – drugiego z największych chorwackich klubów. Jako 18-latek został wypożyczony do ligi bośniackiej, gdzie zgarnął nagrodę dla najlepszego piłkarza całych rozgrywek.
W 2005 roku wrócił do Dinama po kolejnym wypożyczeniu – tym razem został już na dobre. Klub zaoferował mu aż 10-letni kontrakt, a Luka wkrótce został kapitanem pierwszej drużyny. Tuż przed startem Euro 2008 przeniósł się do Tottenhamu, który wygrał rywalizację o jego podpis z Manchesterem City, Newcastle, Arsenalem i Barceloną. Za Chorwata zapłacono 16,5 mln funtów, wyrównując klubowy rekord transferowy Kogutów.
Za lekki na Premier League?
Początki Modricia w nowym środowisku nie były najlepsze. Najpierw jednak błysnął podczas mistrzostw Europy. W pierwszym grupowym meczu z Austrią (1:0) zapewnił wygraną strzałem z rzutu karnego, zostając najmłodszym chorwackim strzelcem w historii rozgrywek. W drugim poprowadził kadrę do niespodziewanej wygranej z Niemcami (2:1) – w nagrodę został wybrany przez UEFA "Piłkarzem Meczu".
Z Polską (1:0) już nie zagrał – pewni awansu Chorwaci wystawili mocno rezerwowy skład, ale i tak wygrali. Ćwierćfinał z Turcją (1:1) przyniósł niesamowitą dogrywkę z dwoma golami w samej końcówce i rzuty karne, których Modrić nie wspomina najlepiej. Strzelał jako pierwszy w swoim zespole i nie trafił w bramkę. Mimo porażki występ młodego rozgrywającego spotkał się z powszechnych uznaniem – trafił do najlepszej jedenastki turnieju. Taki zaszczyt wcześniej spotkał tylko Davora Sukera.
– Jego wszechstronność okazała się wadą i zaletą. Po prostu był tak dobry, że na początku musiał grać na innych pozycjach – tłumaczył po latach przyczyny pierwszych niepowodzeń w Tottenhamie Tom Huddlestone, klubowy kolega również grający w środku pola. Modricia na White Hart Lane sprowadził Juande Ramos, a potem... rzucał go po różnych pozycjach. Chorwat grał jako "dziesiątka", ale też jako lewy pomocnik. Trener długo obawiał się posłania go do walki stricte w środku pola.
Obawy nie były chyba bezpodstawne. Na początku drugiego sezonu w barwach Kogutów drobny i wątły Modrić dość szybko został mocno poturbowany przez Lee Bowyera – z powodu kontuzji pauzował potem ponad trzy miesiące. Po powrocie do zdrowia pomocnik zastał nową drużynę. Miejsce na lewej stronie zajął Gareth Bale, a Chorwat wreszcie zaczął częściej grać w środku pola. Tottenham zakończył rozgrywki 2009/10 na czwartym miejscu, wyprzedzając rzutem na taśmę Manchester City.
Kolejny sezon mógł być dla Modricia ostatnim w barwach Spurs. W 32 meczach Premier League zdobył 3 bramki i zanotował 2 asysty, ale stał się kluczowym zawodnikiem drugiej linii. Jak pokazały statystyki nikt w drużynie częściej nie znajdował się przy piłce. Jego postawę docenili kibice, którzy uznali go najlepszym piłkarzem sezonu. Komplementowali go również trenerzy rywali – między innymi sir Alex Ferguson.
W 2011 roku Chorwat stał się bohaterem jednego z najgłośniejszych niedoszłych transferów. Konkretna oferta pojawiła się... z Londynu. Chelsea stopniowo chciała zapłacić coraz więcej, a Luka w mediach nieco nie w swoim stylu opowiadał o dżentelmeńskiej umowie z prezesem Tottenhamu, który miał pozwolić mu na transfer do wielkiego klubu. Oferty lokalnego rywala były jednak konsekwentnie odrzucane - także ta, która przyszła ostatniego dnia letniego okienka transferowego i wynosiła 40 milionów funtów.
– W pewnej chwili czujesz, że potrzebujesz wykonać krok naprzód, musisz znaleźć się na wyższym poziomie. Czułem, że dla mnie to jest ten moment – tłumaczył po latach Modrić, który źle zareagował na decyzję Tottenhamu. Chcąc wymusić transfer... odmówił występu w meczu z Manchesterem United (0:3). Gdy stało się jasne, że klub go jednak nie sprzeda, sprawę załagodził Harry Redknapp, który nie wyobrażał sobie wyjściowego składu bez kreatywnego rozgrywającego.
„Niewypał”... 10 lat później
Rok później Chorwat dopiął swego, ale nie został sprzedany do bezpośredniego rywala. Trafił do Realu Madryt, który zapłacił nieco ponad 30 milionów funtów. Pierwsze trofeum zdobył... niecałe 2 dni po dołączeniu do klubu. W 83. minucie rewanżowego meczu z Barceloną zmienił Mesuta Oezila, a Królewscy już po chwili okazali się lepsi w dwumeczu o Superpuchar Hiszpanii.
Potem było jednak nieco gorzej. Jose Mourinho w środku pola stawiał na Xabiego Alonso i Samiego Khedirę. Przed nimi grał wspomniany Oezil, a Chorwatowi zostało to samo co na początku w Tottenhamie – łatanie dziur. Pod koniec 2012 roku "Marca" uznała Modricia największym transferowym niewypałem roku. – Nigdy nie myślałem o pojawieniu się w Madrycie w kategoriach błędu – zdradził pomocnik kilkanaście miesięcy później.
Wiosna przyniosła zmianę sytuacji, czym sam pomógł znakomitą postawą w wyjazdowym meczu z Manchesterem United w Lidze Mistrzów. Latem 2013 roku trenerem Królewskich został Carlo Ancelotti, który powierzył Modriciowi kluczową rolę w środku pola. Niespełna rok później obaj cieszyli się z "Decimy" – długo wyczekiwanego dziesiątego triumfu w rozgrywkach o Puchar Europy. Tak rozpoczął się renesans popularności Chorwata, który stopniowo zaczął być bardziej doceniany przez kibiców i ekspertów.
Predrag Mijatović – inna legenda Królewskich – nazwał go nawet najlepszym piłkarzem w historii Bałkanów. Kolejny impuls do jeszcze lepszej gry rozgrywający dostał za kadencji Zinedine'a Zidane'a. W 2017 roku Modrić otrzymał koszulkę z numerem "10", a nieco ponad rok później został nagrodzony Złotą Piłką. To efekt kolejnego triumfu w Lidze Mistrzów z Realem, ale i fantastycznej postawy Chorwatów podczas mistrzostw świata, które zakończyli ze srebrnymi medalami.
W obliczu zdobycia najbardziej prestiżowej indywidualnej nagrody Luka również pokazał klasę. Zadedykował swoją wygraną wszystkim, którzy zasłużyli na nią w poprzednich latach, ale nie jej nie dostali – wymieniając Xaviego, Andresa Iniestę i Wesleya Sneijdera. – Ciężka praca, poświęcenie i wiara sprawiają, że naprawdę wszystko jest możliwe – mówił ze sceny.
W ostatnich latach Modrić starzeje się z godnością. Wciąż jest kluczowym graczem Realu, którego barwy reprezentuje już ponad 10 lat. Jego kontrakt dobiega końca latem 2023 roku, ale nie można wykluczyć, że znów zostanie przedłużony. Jego wielki wpływ na klubową szatnię podkreślają trenerzy i klubowi koledzy. Sergio Ramos zapytany kilka lat temu o człowieka o najlepszym charakterze w świecie futbolu bez wahania wskazał na Chorwata, który autentycznie troszczy się o wszystkich kolegów.
Podobnie jest zresztą w reprezentacji, do której Modrić wprowadza kolejne pokolenie młodych zawodników. Poza jednoznaczną deklaracją o zakończeniu gry w kadrze po mundialu kolejne słowa pomocnika nie były już tak konkretne. Po półfinałowej porażce z Argentyną (0:3) selekcjoner Zlatko Dalić znów oddał kapitanowi hołd. – Luka zrobi, co uważa za stosowne. Jeśli faktycznie zakończy reprezentacyjną karierę to cały świat będzie za nim tęsknił – przyznał. I nie sposób z tą oceną polemizować.
Kiedy mecz: sobota, 17 grudnia o godzinie 16:00
O której i gdzie transmisja: studio od 15:15 w TVP 1, TVP Sport, TVP 4K, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV, HbbTV
Kto skomentuje: Maciej Iwański, Marcin Żewłakow (PL), Daniel Mott i Andy Townsend (EN), Kamil Kania (AD)
Prowadzący studio: Rafał Patyra
Goście/eksperci: Łukasz Gikiewicz, Robert Podoliński, Marek Szkolnikowski oraz Rafał Ulatowski (analiza taktyczna), Michał Listkiewicz (analiza sędziowska)
Kontenery się przydały. Katar pomaga ofiarom trzęsienia ziemi
Meksykanie ukarani przez FIFA za mecz z Polską na MŚ
Rywale ukarani. Muszą zapłacić za zachowanie w trakcie meczu z Polakami
Argentyńczyk ujawnia: przy 0:1 Polak poprosił mnie, by więcej nie strzelać
Ale numer! Messi pozował do zdjęć z... podróbką pucharu
Nagroda nie dla Marciniaka! Na mundialu najlepszy był inny sędzia
Szał na punkcie koszulek Argentyny. Chcesz kupić? Poczekasz długo
"Aż spadłem z łóżka..." Francuski sędzia ocenił pracę Marciniaka
Każdy będzie mógł zobaczyć... łóżko Messiego. Gratka dla kibiców!