| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Chcę być dla Miedzi asem z rękawa, ale także po sezonie. Naszym planem jest rozpalanie ognia w Legnicy. W kontekście utrzymania zależy mi, by w drużynie była wiara, ale nie w cud, lecz we własne umiejętności. Nie stać nas na wielkie opowieści o tym, że będziemy stosowali model Barcelony czy Manchesteru City, ale nie zamierzamy parkować autobusu we własnym polu karnym – zapowiada Grzegorz Mokry, szkoleniowiec Miedzi Legnica, która zajmuje ostatnie miejsce w PKO Ekstraklasie
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL – Jak smakuje PKO Ekstraklasa z perspektywy szkoleniowca, który dość nieoczekiwanie dostał szansę? Wyglądało to tak, że nikt się pana nie spodziewał, a Miedź nagle wyciągnęła asa z rękawa.
Grzegorz Mokry: – Mam nadzieję, że będę asem z rękawa także po zakończeniu sezonu. Cieszę się z samodzielnej możliwości prowadzenia zespołu w PKO Ekstraklasie, bo to elita naszego kraju. Pracujemy w gronie najlepszych zawodników w Polsce. Przez całe zawodowe życie czekałem na taką szansę, więc zrobię wszystko, by z niej jak najlepiej skorzystać.
– Wiele mówiło się w Polsce o stylu. Jaka jest pana trenerska wizytówka? Kluczowa jest ładna gra czy jednak liczy się wynik za wszelką cenę?
– Nie odpowiem wprost. Będąc na ostatnim miejscu w tabeli, priorytetem są punkty. Zostaje kwestia sposobu ich zdobywania. Miedź na pewno nie będzie parkowała autobusu pod własną bramką i liczyła na złotą akcję czy stały fragment gry. W ten sposób się nie utrzymamy. Jednocześnie nie stać nas na wielkie opowieści o modelu gry zbliżonym do Barcelony czy Manchesteru City.
Nie będę opowiadał niestworzonych rzeczy o złożoności naszego stylu związanego choćby z budowaniem akcji. Na dziś legniczanie nie będą w czołowej trójce w kwestii utrzymania piłki. Chcemy być zespołem, który nie potrzebuje tego, a mimo wszystko wykreuje kilka szans. Będzie za to miał możliwości tworzenia akcji ofensywnych, nie tylko przez atak szybki, a dodatkowo będzie zorganizowany w defensywie.
– Było coś zaskakującego w najwyższej klasie rozgrywkowej?
– Miałem już styczność z Ekstraklasą poprzez pracę asystenta w czterech klubach. Tak było w Miedzi, ale też w Pogoni Szczecin, Widzewie Łódź i Wiśle Kraków. Liga zmienia się w każdym sezonie, a zespoły mocno się rozwijają w zakresie taktyki i przygotowania motorycznego. Przez lata widać też infrastrukturalny postęp.
– W rundzie jesiennej zdążył pan poprowadzić Miedź w czterech spotkaniach. Potem był czas wytchnienia i rozpoczęcie przygotowań do wiosny w trakcie mundialu. Jest pan już w stanie zdiagnozować atuty i bolączki legnickiej drużyny?
– Zdecydowanie tak. Wiele pracujemy nad udoskonaleniem zespołowej obrony. To kwestia taktyki i organizacji gry defensywnej. To był spory problem. Chcemy też ulepszyć postawę zawodników przy stałych fragmentach gry. Zależy nam na tym, by tracić mniej goli po dośrodkowaniach z rzutów rożnych i wolnych. W kontekście kreowania sytuacji duży nacisk stawiamy na atak pozycyjny. Całkiem nieźle było za to w aspekcie ataku szybkiego. Przejście do ofensywy było jedną z lepszych faz w grze Miedzi, co przynosiło okazje i bramki. Notowaliśmy za to zbyt wiele prostych strat i to kolejna rzecz do ulepszenia.
– Najwięcej trzeba było zmienić w kwestii mentalnej czy jednak chodziło stricte o aspekty boiskowe?
– Musieliśmy pracować wielotorowo. Przyszedłem do klubu po remisie osiągniętym przez trenera Bellę. To był pozytywny bodziec, bo pokazał drużynie, że stać ją na punktowanie i odrabianie strat. Miałem cztery dni na przygotowania przed pierwszym meczem w Łodzi. Trzeba było skupić się na taktyce, stałych fragmentach gry, jak i na analizie przeciwników. Aspektów mentalnych też nie dało się pominąć.
– Wiara w utrzymanie będzie najważniejsza czy jest pan wśród tych trenerów, którzy wolą w pełni skupić się na pracy?
– Wierzyć też trzeba, ale przede wszystkim we własne umiejętności. Nie chodzi o to, by myśleć o potencjalnym cudzie. Swoją coraz lepszą grą musimy udowodnić, że zasługujemy na miejsce w PKO BP Ekstraklasie. Wiarę możemy zbudować tylko pracą, co może przełożyć się na regularne punktowanie. Nie chcemy doprowadzić do serii złych wyników, bo to będzie podkopywało naszą pracę mentalną. Chcę, by w Legnicy wciąż się palił ogień.
– Dwa ostatnie mecze w zeszłym roku rozpaliły ogień?
– Zdecydowanie! Mecz ze Śląskiem Wrocław miał duży ciężar gatunkowy. Początek nie był łatwy: zmienił się trener, mieliśmy niezłe fragmenty w Łodzi, ale ostatecznie przegraliśmy z Widzewem, a potem z Pogonią. Nadszedł czas derbów Dolnego Śląska i wreszcie nie straciliśmy gola. Może nie było to najładniejsze spotkanie dla kibiców, ale nasi rywale wykreowali sobie tylko jedną sytuację. To dało impuls, który pokazał, że możemy wygrywać, a dodatkowo stać nas na solidną defensywę.
Mecz z Górnikiem mógł pójść w każdym kierunku, ale wygraliśmy 3:0. To był wielki krok do przodu. To była najwyższa wygrana Miedzi w krótkiej ekstraklasowej historii. Dodatkowo dostaliśmy wielkie wsparcie od kibiców, którzy licznie wspierali nas na Górnym Śląsku. Nasi zawodnicy mogli świętować z fanami, a dodatkowo dostali mocny impuls przed wyjazdem na urlopy. Wiara w utrzymanie i własne umiejętności na pewno wzrosła.
– Jaki jest potencjał Miedzi? To drużyna, którą stać na więcej niż walka o utrzymanie?
– Trudno jednoznacznie na to odpowiedzieć. Bierze się to z faktu, że nie startuję z czystą kartą od początku sezonu. Na razie jesteśmy ostatnim zespołem w tabeli. Jeśli się utrzymamy, to będzie to oznaczało, że drużyna i sztab wykonali fantastyczną pracę. Musimy mieć średnią punktów na poziomie 1,4-1,5 na mecz. To byłby bardzo dobry wynik dla beniaminka. Nie będzie łatwo, ale jest to możliwe. Gdyby tak było od początku, to moglibyśmy mówić o środku tabeli.
– Jaka jest lista potrzeb w kontekście transferów Miedzi? Na razie do drużyny dołączyli dwaj obrońcy: młody Kacper Józefiak z Siarki Tarnobrzeg, a także Giannis Masouras, którego można pamiętać z Górnika Zabrze. Kontrakt podpisał też Andrzej Niewulis (stało się to po naszej rozmowie).
– Sądzę, że zasili nas jeszcze jeden środkowy obrońca. Prowadzimy w tej dziedzinie zaawansowane rozmowy. Możliwe, że pod kątem tej pozycji sprowadzimy nawet dwóch zawodników. Podobnie jest w kontekście typowej "ósemki", która trzyma odpowiedni balans w kontekście gry defensywnej i ofensywnej. Na razie na prawą obronę lub wahadło dołączył do nas Masouras i wierzymy, że będzie jakościowym wzmocnieniem.
– Może pan zdradzić nazwiska? Celujecie w graczy z Polski czy PKO Ekstraklasy?
– Nie chcę jeszcze mówić o konkretnych personaliach. Narodowości? Prowadzimy rozmowy z Polakami, ale też zawodnikami spoza naszego kraju.
– Mówiło się też o bramkarzu. Na początku roku pojawił się temat wypożyczenia Cezarego Miszty z Legii Warszawa. Z naszych informacji wynika za to, że nie było sprawy Dominika Hładuna.
– Faktycznie ten temat był. Miedź się nim interesowała i jestem przekonany, że była to korzystna opcja dla obu stron. Do finalizacji sprawy pozostaje też potrzebna zgoda zawodnika, a Miszta ostatecznie został w Warszawie. Być może będziemy jeszcze szukali bramkarza, ale zobaczymy czy ten pomysł zostanie zrealizowany.
– Wrócił pan do Miedzi po przerwie. Pracował pan w Legnicy za czasów Dominika Nowaka, ale w 2021 roku prowadził pan też rezerwy ekipy z Dolnego Śląska. To klub, który ciągle się zmienia czy jednak rozszerza możliwości? Macie dość niekonwencjonalne podejście do transferów przy swoich możliwościach.
– Wszystko się zmienia. Pamiętam inny skład personalny Miedzi, a obecnie w drużynie nie ma już wielu zawodników z tamtych czasów. Wciąż trwa poszukiwanie nowych rozwiązań. Proszę spojrzeć, że mówimy o beniaminku, a jednak trafili do niego gracze o uznanej marce. Tak jest przecież z Angelo Henriquezem, który jest reprezentantem Chile. Luciano Narsingh także ma bardzo mocny życiorys. To sukcesy transferowe. Nie każdy ruch na rynku się uda, ale takie decyzje pokazują, że mamy pewne sposoby na działanie.
Korzystamy przy transferach z kontaktów właściciela i dyrektora sportowego. Do tego dochodzi dbanie o relacje, które klub i trenerzy tworzą z zawodnikami będącymi już w Legnicy. Często działa to tak, że interesujemy się kimś, a taki gracz dzwoni do znajomych, którzy poznali już Miedź. Możemy liczyć na dobrą opinię z ich strony. Szukamy piłkarzy, ale często liczymy się też z tym, że niektórych trzeba nieco odbudować. Nie jesteśmy klubem, który zawsze pozyska gracza w szczytowej formie, mającego wyśmienite statystyki i grającego od deski do deski.
Musimy celować w graczy, którzy dopiero w Legnicy wskrzeszą swój potencjał lub dopiero w pełni pokażą go w naszym klubie. Tak było przecież z Henriquezem, który w Brazylii grał mniej. Sztab trenera Łobodzińskiego i dyrektor sportowy widzieli jego potencjał, a teraz jest naszym najlepszym strzelcem. Narsingh także potrzebował regularnej gry, ale z każdym kolejnym meczem wraca do bardzo dobrej formy.
– Jak pan postrzega przyszłość? Utrzymanie zagwarantuje dalszą pracę?
– Mam kontrakt do końca sezonu.
– Nie wywiera to dodatkowej presji?
– Patrzę na pracę niczym na zadanie do wykonania. Miałem w karierze kontrakty na sezon, dwa, trzy, a nawet na pięć. Jednocześnie te na dwanaście miesięcy bywały przedłużane na dłuższy czas, a długoterminowe rozwiązywano znacznie szybciej. Jeśli będę dobrze pracował i wykonam cel, to nie będę się musiał martwić o kolejną umowę. Nie ma wyników? Wtedy staje się jasne, jaki los spotyka trenera.
– Ma pan za sobą najbardziej intensywny rok w karierze? Prowadził pan Wigry, a klub upadł. Na chwilę wylądował pan w Podbeskidziu i nagle doszło do zatrudnienia w Ekstraklasie.
– Chyba tak. Między październikiem a październikiem, przeszedłem drogę z rezerw Miedzi do pierwszego zespołu. Wiązało się to też ze zmianami w prywatnym życiu, bo mieszkam na Górnym Śląsku, a pracowałem w Legnicy. Potem przeprowadziłem się do Suwałk i znów wróciłem do Miedzi. Nie planowałem tego, że Wigry nie przystąpią do rozgrywek na poziomie centralnym. Trochę pojeździłem po Polsce, a po drodze współpracowałem z trenerem Żurawiem, co nie trwało długo, choć było ciekawym projektem. Teraz znów jestem w Legnicy, gdzie w przeszłości spędziłem ponad trzy lata. Znajomość tego miejsca sprawiła, że o decyzję było łatwiej.
– Co miały w sobie Wigry? To klub, który wykreował już kilku trenerów pracujących w Ekstraklasie. Artur Skowronek, Dawid Szulczek, Mirosław Smyła, Dominik Nowak, a teraz pan...
– To miejsce ze swoją specyfiką. Jednocześnie nie jest to recepta na sukces, bo byli trenerzy, którym nie powiodło się w Suwałkach. Ale w Wigrach zawsze byli ludzie, którzy ciężko pracowali i mocno stawiali na skauting trenerów. Szkoleniowcy mieli dużą swobodę, ale i cierpliwość do wprowadzania swojej wizji. O współpracy z Mateuszem Mazurem, ówczesnym dyrektorem sportowym, mogę mówić w samych superlatywach. Potrafiliśmy poczynić dobre transfery. W Suwałkach żyje się spokojnie i ma się dobre warunki do treningu. Poza dwoma bocznymi boiskami dochodzą hale, a także pełna odnowa biologiczna. Wiele klubów może o tym marzyć.
W Wigrach można było liczyć na wspierające środowisko. To pozwalało trenerom i zawodnikom na pokazanie pełnego potencjału. Miało się świadomość, że błąd czy potknięcie nie będą traktowane z ogromną krytyką. Nie było tej wielkiej presji ze strony mediów czy kibiców.
– Jakim środowiskiem jest Miedź? Można tam liczyć na wsparcie?
– Sądzę, że tak. Czuję, ze mogę liczyć na wsparcie właściciela, prezesa i dyrektora sportowego. Da się to też odczuć ze strony kibiców. Drużyna jest na ostatnim miejscu w tabeli, ale od początku widziałem pomoc trybun. Doping był od pierwszej do ostatniej minuty. Fani nie odwracają się od zespołu i nie mieliśmy z nimi żadnych nieprzyjemnych sytuacji.
Grzegorz Mokry – Ma 38 lat i jest trzecim najmłodszym trenerem w PKO Ekstraklasie po Dawidzie Szulczku (32) i Bartoschu Gaulu (35). W swojej karierze samodzielnie prowadził rezerwy Miedzi oraz Wigry Suwałki, a października pracuje z pierwszym zespołem legnickiego klubu. Znacznie dłuższa była droga w roli asystenta. Zaczynał w Ruchu Radzionków u Artura Skowronka, a potem był wraz z nim w Pogoni Szczecin, Polonii Bytom, Widzewie Łódź, GKS-ie Katowice i Wiśle Kraków. Wraz z Dominikiem Nowakiem współpracował za to w Suwałkach oraz Miedzi, a przez krótki czas pomagał Dariuszowi Żurawiowi w Podbeskidziu Bielsko-Biała.
Spotkanie Miedzi zainauguruje rundę wiosenną w PKO Ekstraklasie. Legniczanie zmierzą się wtedy z Radomiakiem Radom. Mecz zostanie rozegrany w piątek (27.01) o godzinie 18:00. Telewizja Polska pokaże w ramach 18. kolejki rywalizację Widzewa Łódź z Pogonią Szczecin. Transmisja 28 stycznia o godzinie 17:00 na TVP Sport, a także na TVPSPORT.PL, w aplikacji mobilnej oraz poprzez Smart TV.
Następne