| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W poprzednim sezonie okrzepł, a w czerwcu wpadł w oko Fernando Santosowi. Zaimponował na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji Polski i gdyby nie uraz, zostałby z drużyną na mecze eliminacyjne. – Pokazałem się na tych treningach z dobrej strony i przypadłem trenerowi do gustu – mów lider Cracovii, Michał Rakoczy.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Początek poprzedniego sezonu też był dla was udany. Po trzech kolejkach mieliście komplet punktów, a ty dwa gole na koncie. Teraz masz gola i asystę i w tabeli też jesteście wysoko, więc początek jest podobny. Widzisz jakąś analogię do tego, co było rok temu?
Michał Rakoczy: – Myślę, że nie. Fajnie, że ten start jest dobry, bo można coś na tym budować. W tamtym sezonie, po tych trzech wygranych, wytworzyła się duża presja, bo dawno się nie zdarzyło, żebyśmy wygrali trzy mecze i to na starcie sezonu.
– W tym Legię 3:0.
– Tak, jeszcze Legię mieliśmy po drodze, więc na pewno była duża presja i chyba sami ją sobie nałożyliśmy. Teraz cechuje nas większy spokój, bo wiemy, że przed sezonem nikt nie powiedziałby, że po trzech kolejkach będziemy mieli siedem punktów. Spokojnie pracujemy i koncentrujemy się na kolejnych meczach.
– No właśnie, nikt by nie powiedział, że tak dobrze zaczniecie. Przede wszystkim dlatego, że przystąpiliście do sezonu bez wzmocnień. Lubisz, jak w szatni pojawi się powiew świeżości?
– Fajnie byłoby, gdyby pojawił się nowy zawodnik z jakością. Ale uważam, że już wcześniej mieliśmy tej jakości w szatni całkiem sporo. Co ważne – zgranie może być naszym atutem. Nie będziemy musieli się na nowo poznawać z niektórymi zawodnikami, zamiast tego szlifujemy automatyzmy i dobrze rozumiemy się na boisku.
– W meczu ze Stalą strzeliłeś pięknego gola, w starciu z Radomiakiem miałeś fajną asystę, natomiast przeciwko Zagłębiu bez fajerwerków. Zagrałeś nieco głębiej. Tak to miało wyglądać?
– Tak. Lubię czasem zejść do tyłu i robić przestrzeń kolegom. W meczu z Zagłębiem dobrze to wyglądało. Analizując spotkanie, zauważyłem parę fajnych momentów, w których otwierały się przestrzenie dla innych i z tych sytuacji też strzelaliśmy bramki. Najważniejsza jest drużyna. Jeśli wygrywamy, nie przeszkadza mi, że jestem nieco w cieniu innych.
– Gra defensywna to ten element, który chcesz poprawiać?
– W reprezentacjach U15 czy U17 grałem nieco niżej, więc taka gra nie jest mi obca. Oczywiście, Ekstraklasa to coś innego niż drużyny juniorskie. Ósemka to fajna pozycja. Jestem aktywny z tyłu, z przodu i mogę pomagać drużynie, zarówno zostając z tyłu, jak i idąc do ofensywy.
– W poprzednim sezonie wg Ekstrastats miałeś 28 kluczowych podań. Łukasz Łakomy z Zagłębia, a to podobny wiek i pozycja na boisku, aż 65. Chciałbyś w tym sezonie poprawić te stricte ofensywne liczby czy nie jest to dla ciebie aż tak ważne?
– Przed sezonem zakładałem, że otwartych piłek granych do przodu, stwarzających okazje kolegom, musi być więcej. Wiem, że mogę to dać, a w tamtym sezonie trochę tego brakło, za to nadrabiałem zdobytymi bramkami.
– Chyba nie narzekasz, gdy zamiast asysty masz gola?
– Oczywiście, że nie.
– Po to przed sezonem zmieniłeś numer 11 na 10? By kluczowych podań było więcej?
– Nie, niekoniecznie. Przeważnie grywałem z tym numerem, więc jak "dycha" się zwolniła, to skorzystałem z okazji i po prostu ją wziąłem.
– A skąd ta dziesiątka u Ciebie? To Diego, Messi i te klimaty, czy jeszcze coś innego?
– Myślę, że tak, choć bliżej zawsze było mi do Ronaldo. Przez wiele lat grałem jednak na typowej dziesiątce, w reprezentacjach młodzieżowych z numerem 10. Zawsze ta dziesiątka była mi bliższa niż siódemka.
– W ustawieniu z wahadłowymi grasz bliżej lewej strony. Ciągnie cię do linii czy wolisz jednak tego środka się trzymać tam, gdzie grałeś od zawsze?
– Lubię zejść do boku, ale wolę przebywać w środku, bo źle się czuję, gdy ogranicza mnie linia.
– W zeszłym roku przedłużyłeś kontrakt do 2027, czyli bardzo długo. Długość umowy była przedmiotem negocjacji?
– W Cracovii jestem od lat i wiem, jakie mam zaufanie od trenera, od profesora Filipiaka. Nie miałem więc problemu z tym, by podpisać umowę na dłuższy okres.
– Kluby patrzą na takiego piłkarza i widzą fajnego zawodnika. Ale rok 2027 oznacza, że kwota transferu automatycznie musi być wyższa. Ma na nich działać odstraszająco czy po prostu podbijać cenę?
– Myślę, że jeśli będę grał dobrze, robił postępy i będziemy się piąć jako drużyna, to oferty się pojawią. O to jestem spokojny. Na razie jestem tutaj i na tym się skupiam. Żeby dobrze trenować i udanie prezentować się w meczach.
– Ale ten transfer pewnie prędzej czy później stanie się faktem. Jesteś w agencji ProSport Manager. Niedawno głośno było o przypadku Jakuba Kamińskiego, który tuż przed transferem do VfL Wolfsburg opuścił stajnię Marcina Lewickiego. Do ciebie inni agenci też podchodzą?
– Pewne telefony są, ale z Marcinem mamy relacje bardziej przyjacielskie. Myślę więc, że nie będzie czegoś takiego, że nagle od nich odejdę. Wzięli mnie, gdy nikt inny nie był mną zainteresowany. Za to im dziękuję i myślę, że nadal będę z nimi. Są super ludźmi, których darzę dużą sympatią. Przede wszystkim mówią wprost, jak jest, a nie obiecują nie wiadomo czego.
– To, co mówisz tym innym agentom, którzy próbują się do ciebie dobić? Nie odbierasz telefonu?
– Zazwyczaj odbiorę, ale ładnie podziękuję i mówię, że nie jestem zainteresowany.
– W niedawnym wywiadzie dla naszego portalu mówiłeś m.in. o współpracy z psychologiem.
– Tak, pracowałem z psychologiem, ale już nie jestem z nim w stałym kontakcie. Zakończyliśmy tę współpracę, bo uważam, że jestem już wystarczająco silny psychicznie.
– A w czym ci te rozmowy pomagały? To była przede wszystkim walka z nerwami przed meczami?
– Nie, głównym celem było wyciszenie przed snem. Robiliśmy ćwiczenia dzień przed meczem. Podkreślaliśmy, żebym grał swoje, żebym się wyłączał na mecz, potrafił odciąć od tego, co się dzieje na trybunach i dookoła. Skupiał tylko i wyłącznie na tym, co tu i teraz.
– Teraz przed wami mecz z Piastem, a właśnie przeciwko tej drużynie debiutowałeś w podstawowym składzie Cracovii i od razu zdobyłeś bramkę. Wtedy trener Michał Probierz zadbał o to, byś nie denerwował się przed snem, bo o tym, że zagrasz, dowiedziałeś się w dniu meczu.
– Rano dostałem telefon, że mam przyjechać na zgrupowanie, na obiad. Oczywiście nie spodziewałem się, że zacznę od pierwszej minuty. O tym dowiedziałem się około dwóch godzin przed meczem. Nie było więc czasu, żeby się zastanawiać, jak to będzie. Po prostu wyszedłem i zagrałem i myślę, że dużo mi to dało.
– Myślisz, że Michał Probierz zrobił to specjalnie?
– Tak wyszło. Z powodu kontuzji wypadł inny młodzieżowiec, Sylwester Lusiusz. Trener nie chciał zmieniać koncepcji i po prostu wrzucił mnie do środka. Ale myślę też, że musiał wierzyć w moje umiejętności, skoro mnie wziął i wstawił do tego pierwszego składu.
– Chyba przypadłeś mu do gustu. Po wypożyczeniu do Puszczy powiedziałeś od razu, że ty nie chcesz nigdzie iść na kolejne wypożyczenie, tylko walczysz o miejsce w składzie Cracovii. On lubi takich kozaków.
– No tak, miałem możliwość, żeby iść na wypożyczenie, ale stwierdziłem, że czuję się mocny. Byłem przekonany, że prędzej czy później dostanę szansę i ją wykorzystam.
I tak się stało. To było dla mnie mega ważne, że jednak postawiłem na swoim i wywalczyłem miejsce w składzie.
– Z trenerem Probierzem pracujecie przy kadrze młodzieżowej. Tam różnie jest. Raz masz miejsce w składzie, raz nie masz.
– Za nami głównie sparingi, więc trener próbował różnych ustawień, musiał też sprawdzić innych zawodników. Na razie więc bardzo się nad tym nie skupiałem.
We wrześniu rozpoczynamy mecze eliminacyjne. Wtedy okaże się, czy wywalczyłem miejsce w składzie, czy nie.
– W czerwcu byłeś na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji Polski. Nie brak głosów, że gdyby nie kontuzja, zostałbyś w kadrze na mecze z Niemcami i z Mołdawią. Miałeś takie sygnały, że tak by to wyglądało?
– Rozmawiałem z trenerem Zielińskim, który przyznał, że gdyby nie kontuzja, to prawdopodobnie bym został. Stało się jednak inaczej, a na to nie mam niestety wpływu. Pracuję na to, by kiedyś ponownie do nich dołączyć.
– To musi być dla ciebie ważny sygnał, bo okazało się, że dajesz radę nie tylko w lidze. W trakcie treningów z kadrowiczami udowodniłeś Fernando Santosowi, że można brać cię na poważnie pod uwagę.
– Tak, myślę, że pokazałem się na tych treningach z dobrej strony i przypadłem trenerowi do gustu. Mam więc nadzieję, że w dalszym ciągu będzie mieć mnie na uwadze i we właściwym momencie wyśle powołanie.
– Jaki obrazek został ci w głowie z tego zgrupowania?
– Myślę, że ta kontuzja. Fajnie było z chłopakami potrenować, bo to inna jakość niż w Ekstraklasie. Na koniec pozostał jednak niedosyt, że mogło to się inaczej potoczyć, a kontuzja pokrzyżowała te plany.
– To sporo mówi też o twojej ambicji. To nie jest tak, że pojechałeś na kadrę i ale super. Chciałeś wycisnąć z tego maksa.
– No tak, dokładnie. Jechałem z nastawieniem, że pokazuję się z dobrej strony i zostaję z nimi na eliminacje. I mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości tak się stanie.
– Ostatnie lata to u ciebie wręcz modelowy rozwój. W poprzednim sezonie 7 goli, sporo asyst. Jakie nadzieje na te rozgrywki?
– Nie lubię sobie stawiać celów liczbowych i wychodzić na mecz z nastawieniem, że muszę teraz strzelić bramkę, muszę dać asystę, bo skończy się na słabym meczu. Bardziej skupiam się na tym, żeby po tej kontuzji być zdrowym, grać regularnie i pokazywać się z dobrej strony. A liczby przyjdą w następstwie tego.
– Nie lubisz czytać o sobie, teraz pewnie widziałbyś same pochwały.
– Nie lubię. Ani wtedy gdy jest źle, ani wtedy, gdy jest dobrze, bo po prostu nie lubię się nakręcać. Wiadomo, że gdy jest dobrze, trzeba mocno stąpać po ziemi i jeszcze ciężej pracować. A gdy jest źle, to nie można nagle wszystkiego zmieniać, tylko trenować tak samo, a efekty w końcu przyjdą. Dlatego nie czytam o sobie. Nie interesuje mnie, kto ma jaką opinię. Dla mnie liczy się opinia najbliższych, trenerów, prezesów.
– A co mówią najbliżsi?
– Wiadomo, że raczej chwalą. Nawet wtedy, gdy zagram słabiej. Czasem ich strofuję, by nie przesadzali, bo wiem, że to nie był udany mecz. Że stać mnie na więcej. Muszę ich namawiać, by odważnie mówili, jeśli mają uwagi.
– Czasem jednak takie uwagi mogą być krzywdzące, bo osoby z zewnątrz nie znają waszych założeń.
– Tak jest, dlatego nie lubią wchodzić w szczegóły. Częściej proszą o moje zdanie. Czasem jednak są sytuacje boiskowe, które wspólnie przeanalizujemy i zastanowimy się, co można było zrobić lepiej.
– Jeszcze o transfer jedno pytanie. Myślisz, że jeszcze w tym okienku coś się może wydarzyć? Czy ty nie bierzesz takiego rozwiązania pod uwagę i chcesz ten sezon spędzić tutaj?
– Zawsze może się coś wydarzyć. Jakiś czas temu powiedziałem Marcinowi, żeby mówił mi dopiero o konkretach. Nie chcę słyszeć o jakimś zainteresowaniu, bo wolałbym nie wybijać się z rytmu. Jestem w Cracovii i to też by było nie fair, gdybym chodził i wymuszał transfer. Jeśli nadejdzie oferta, która zadowoli wszystkie strony, to siądziemy do rozmów na pewno i się dogadamy. Ale na razie o tym nie myślę.
– Będziesz rozczarowany, jeśli nie dostaniesz powołania do kadry?
– Do U21?
– Nie, do pierwszej. Po tym, jak wypadłeś na zgrupowaniu i co potem usłyszałeś od trenera Zielińskiego.
– Liczę, że jest jakiś procent szansy na to, że pojadę na zgrupowanie. Wiem jednak, że jak nie dostanę powołania to mam robotę do wykonania w młodzieżówce.
– W poprzednim sezonie wasz dobry początek skończył się na porażce z Piastem. Co zrobić, by to się nie powtórzyło?
– Na pewno wygrać. Myślę, że dobrze się przygotujemy do tego spotkania, będziemy grali u siebie, więc na pewno będzie wsparcie po naszej stronie. Jeśli zagramy tak, jak z Zagłębiem, wynik będzie pozytywny.