6 września Nikola Grbić kończy 50 lat. W TVPSPORT.PL szkoleniowiec reprezentacji Polski siatkarzy zdradza, czego można mu z tej okazji życzyć, wspomina swoje największe sukcesy oraz najważniejsze osoby w życiu.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – W środę kończy pan 50 lat. Jak mija panu ten dzień?
Nikola Grbić: – Robiłem wszystko, co możliwe, by ograniczyć celebracje (śmiech). Nawet zrezygnowałem z treningu, by uniknąć odśpiewania "Sto lat". Skończyło się jednak jeszcze "gorzej" (śmiech). Zaśpiewano bowiem tę piosenkę przed hotelem po wspólnym spacerze. Mam nadzieję, że uniknę chociaż tortu. Dziś kończymy tę część mistrzostw Europy, więc zabieram sztab na kolację. Nie będziemy całym zespołem, więc mam nadzieję, że uda mi się wykręcić chociaż od urodzinowego ciasta.
– Nie lubi pan tortów?
– Uwielbiam! Sara, skończyłem dziś jednak aż 50 lat! Jestem na to za stary (śmiech).
– Jak się pan czuje?
– W pewnym momencie przestałem liczyć, ile mam lat. Niestety, zawsze znajdzie się ktoś, kto przypomni mi mój wiek (śmiech). Niech się dzieje co chce. Myślę tylko o meczu z Czarnogórą i później z Belgią.
– Czyli nie ma ekscytacji, radości z powodu urodzin?
– Mój poziom emocji związanych z urodzinami jest jak wykres EKG pacjenta, który właśnie odszedł z tego świata (śmiech).
– Czyli prosta linia bez żadnych odchyleń.
– Dokładnie tak. Już dawno temu przestałem być entuzjastycznie nastawiony do moich urodzin. Mam 50 lat. To dużo! Z drugiej strony nigdy w życiu nie będę już ta młody, jak jestem teraz.
– Z jeszcze jednej strony – wielu ludzi zapewne traktowałoby jako przywilej przeżycie do tego wieku i możliwość doświadczenia tego, co było pana udziałem.
– To również prawda. Masz rację. Mam nadzieję, że zdrowie będzie mi dalej dopisywać tak, jak teraz.
– Co określiłby pan mianem swojego największego życiowego osiągnięcia?
– Zdecydowanie moją rodzinę. Zawsze mnie wspiera, jest ze mną – to mój bezpieczny port. Mam wspaniałą żonę, cudowne dzieci. Jestem dumny z tego, co udało nam się z małżonką zbudować i stworzyć.
– Czy trudno przeżywa się uroczystości, rocznice czy urodziny bez nich?
– To zawsze jest wyzwanie i niestety zdarza się często. Wielokrotnie nie byliśmy razem w ważnych momentach, przykładowo byłem nieobecny na niektórych urodzinach dzieci – nawet w tym roku tak było. Świętujemy więc wtedy, kiedy jesteśmy razem. To jest część mojej pracy. Zaadaptowaliśmy się do tego.
– Nieobecność podczas takich momentów to najważniejsza rzecz, którą siatkówka zabiera?
– Nawet o tym nie myślę. Traktujemy to po prostu jako nieodłączną część tego, czym się zajmuję. Siatkówka dała mi wiele. Nie mogę tego nie zauważyć. Zapłatą za to jest to, że czasami mnie nie ma, ale nadrabiamy wszystko, kiedy wracam do domu. Urodziny mojego syna przypadają 10 sierpnia. W tym roku obchodziliśmy je dziesięć dni poźniej, kiedy miałem dwa dni wolnego po zgrupowaniu w Zakopanem i udałem się do rodziny.
– A jakie jest pana największe zawodowe osiągnięcie?
– To proste – jako zawodnik był nim medal igrzysk. Im więcej czasu mija, tym bardziej to osiągnięcie doceniam. Jestem coraz bardziej świadomy, jak ważny był to sukces i jak wielkie miał on nie tylko dla nas znaczenie. Jako trener – złote medale zdobyte z reprezentacją Polski siatkarzy i ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. To najcenniejsze trofea. Oba łączy też wasz kraj.
– Najmądrzejsza osoba i ta, która przekazała panu najwięcej mądrości w ciągu tych 50 lat, to kto?
– Było ich wiele. Nie mogę wymienić jednej konkretnej. Ze względu na prowadzony przeze mnie sportowy styl życia, trudno jest mieć jednego najbliższego przyjaciela. Byłem w kontakcie z wieloma ludźmi i duża część z nich pozostawiła po sobie ślad, pomagając w ukształtowaniu mnie jako człowieka. Byli to moi rodzice, moja żona, mój brat, mój były menedżer Eugenio Gollini czy też Aleksandar Boricić, który zanim był szefem CEV był też prezesem serbskiej federacji. Tych ludzi było wielu – przepraszam, jeśli kogoś pominąłem. W tym gronie są również trenerzy, z którymi współpracowałem. Choć wielu ludzi pomogło mi się stać tym, kim obecnie jestem, najbardziej ukształtowali mnie rodzice. To oni mnie wychowali i wpajali to, że mam być dobrym, odpowiedzialnym i dojrzałym człowiekiem. To, jak radzę sobie w życiu i to jak je układam, w dużej mierze zawdzięczam im.
– Najlepszy prezent, który dostał pan kiedykolwiek?
– Nie była to rzecz, a przyjęcie–niespodzianka zorganizowane przez moją żonę. Zaprosiła wszystkich przyjaciół. Świętowaliśmy wtedy w naszym domu w Belgradzie. Byłem kompletnie zaskoczony. W pośpiechu załatwiałem jakieś sprawy, które nawarstwiły mi się przez różnego rodzaju obowiązki, a wtedy żona do mnie zadzwoniła i powiedziała, żebym jak najszybciej przyjechał. W domu wszyscy na mnie czekali. To był bardzo przyjemny dzień.
– To czego można panu obecnie życzyć?
– Medalu z reprezentacją Polski siatkarzy na igrzyskach. Myślę, że nie tylko ja o tym marzę, ale również wiele innych osób.
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna