Czesław Michniewicz stracił pracę w Arabii Saudyjskiej. Abhę poprowadził w zaledwie ośmiu ligowych meczach. – Kwestia złego wizerunku wśród kibiców pomogła działaczom podjąć taką decyzję – zaopiniował Uri Levy, ekspert z Izraela od piłki bliskowschodniej na łamach sport.pl.
To dlatego Probierz uciekł z Niecieczy. Poszło o piłkarza
Podczas gdy wiele klubów saudyjskich ściągało gwiazdy światowego formatu, Abha postawiła sobie za cel walkę o utrzymanie. Michniewicz przejął drużynę na początku sezonu. Rozpoczął go od porażki 1:3 z Al-Hilal. Później ograł Al-Raed (1:0) i Al-Fayhę (2:1). W ostatnim czasie doznał jednak serii porażek. Te ostatnie, z Al-Wehdą (0:4) i Al-Riyadhem (0:1) zakończyły jego współpracę z klubem.
Polski szkoleniowiec zakończył więc swoją bliskowschodnią przygodę ze średnią 0,75 punktu na mecz i bilansem bramkowym 5:14. Czy można było oczekiwać od niego więcej?
Abha liczyła zapewne na lepszą grę, szczególnie z zespołami z dołu tabeli. Według Levy'ego poza czynnikami sportowymi, do zwolnienia Michniewicza przyczyniła się także krytyka kibiców. – To, co pomogło działaczom podjąć taką decyzję to kwestia bardzo złego wizerunku Michniewicza wśród kibiców. Wypominano mu selfie, które zrobił sobie ze Stevenem Gerardem. W takim stylu bez klasy, występując bardziej w roli kibica niż trenera. W momencie gdy drużyna osiągała złe wyniki, fani Abhy zaczęli nazywać Michniewicza "cheerleaderem". Drwili z niego – stwierdził ekspert.
Sytuacja ta tylko pokazuje, jak ważne dbanie jest o dobry wizerunek. Michniewicz póki co pozostaje bez pracy.
2 - 0
Portoryko
6 - 0
Bonaire
0 - 2
Białoruś
1 - 2
Aruba