| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Czas na 92. derby Rzeszowa. Będzie to już 10. taki mecz dla kapitana Stali Rzeszów, Andrei Prokicia. W ostatnim został bohaterem, zdobywając bramkę dającą zwycięstwo. Jego forma jednak nie jest tak dobra, jak jeszcze w poprzednim sezonie. Obrywa mu się za to od kibiców. – Niektórzy mają krótką pamięć, nie są w naszej szatni, nie wiedzą wszystkiego. Wiele jest zmiennych. Nie można jednak za bardzo reagować na takie rzeczy – powiedział w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL: – Obrywa ci się w tym sezonie.
Andreja Prokić, Stal Rzeszów: – Cóż mogę zrobić, takie jest życie piłkarza. Raz cię chwalą, a raz ganią. Ale też dodajmy, że ta krytyka jest tylko w pojedynczych przypadkach. Niektórzy mają krótką pamięć, nie są w naszej szatni, nie wiedzą wszystkiego. Wiele jest zmiennych. Nie można jednak za bardzo reagować na takie rzeczy.
– Krytyka nie jest spowodowana nadmiernymi oczekiwaniami? Miałeś wyśmienity poprzedni sezon, być może nawet ponad stan. W tym gracie zupełnie inaczej i to się też odbija na tobie.
– Dokładnie tak. Od tego czasu wiele się zmieniło w drużynie. Wystarczy zobaczyć, kto zdobywa bramki. Już nie rozkłada się to na skrzydłowych, tylko na napastnika i "10". Mamy dobry jakościowo zespół, ale nie tak zgrany jak ten w poprzednim sezonie. Brakuje nam jeszcze dużo. Stąd też bierze się później gorsza dyspozycja lub słabsze liczby. Wierzę, że jeszcze podkręcę tempo w końcówce rozgrywek.
– A ciebie to dotyka? Wszedłeś raz w dyskusję z kibicem na portalu X i nie wyszło to za dobrze.
– Nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Oznaczył mnie i mu odpowiedziałem. Od tamtego momentu notujemy serię dobrych wyników, więc może miał w tym swój udział (śmiech).
– Rozmawiając z kibicami, można odnieść wrażenie, że jesteś dla nich otwarty i raczej nie uciekasz od odpowiedzi, gdy ktoś podbije do ciebie na ulicy.
– Lubię rozmawiać z kibicami, ale nie o wszystkim mogę mówić, a czasami mam ochotę, żeby to zrobić.
– Zgadzasz się z opiniami, że powoli się starzejesz?
– W dowodzie osobistym jak najbardziej.
– A fizycznie?
– Kończę dziś 35 lat (rozmowa przeprowadzana 9 kwietnia – dop. red.), czuję się świetnie fizycznie. Nie mam poważniejszych problemów zdrowotnych. To, czego mi brakuje, to młodzieńcza fantazja. Patrzę na Szymona Łyczkę i widzę, że on, gdy ma piłkę, to absolutnie nie kalkuje, czy ma przed sobą pięciu czy dwóch przeciwników. Ja z kolei staram się myśleć inaczej, szukać najlepszych rozwiązań. Faktem jest, że też przez to czasami tracę, bo za długo podejmuję decyzje. Żałuję, że to straciłem z biegiem lat.
– Może to też przez opaskę kapitańską.
– Z wiekiem inaczej patrzysz na wszystko, nosząc opaskę kapitana na pewno też.
– Ale takiej biedy znowu nie ma. Gdy popatrzymy na klasyfikację najlepszych asystentów w 1. lidze, to zajmujesz drugie miejsce. Niejeden chciałby mieć taki "słabszy" sezon.
– To prawda, ale chcę jeszcze trochę dołożyć wiosną. Mam takie ambicje, bo chcę jak najlepiej dla tej drużyny.
– Straciłeś na zmianie trenera przez to, że inaczej gracie?
– Gramy zupełnie inaczej i mam też inne obowiązki na boisku. Wcześniej dużo stawialiśmy na atak, teraz się to zmieniło. Żeby też było jasne – nie mam pretensji do trenera Zuba. To normalna kolej rzeczy. Jeden zawodnik u danego szkoleniowca będzie miał dobre liczby, a drugi nie. Może następny sezon będzie lepszy lub jeszcze w tym przyjdzie moment, że zacznie "żreć".
– Byłeś kiedyś w tak młodej szatni, jak teraz w Stali Rzeszów?
– Nigdy. 12 młodzieżowców to bardzo dużo. Przez to też zupełnie inaczej funkcjonuje się w takiej szatni. Jest to zupełne przeciwieństwo tego, co zastałem w GKS-ie Bełchatów. Tam było mnóstwo doświadczonych graczy i młody piłkarz zupełnie inaczej tam funkcjonował. Teraz nie mamy zbyt wielu graczy "wiekowych". Nawet seniorzy to w większości chłopcy po 23-24 lata.
– Jakie są plusy i minusy takiej szatni?
– Do minusów zaliczyłbym organizację pewnych rzeczy. Czasami trzeba przypominać lub zapisywać coś na tablicy. Na pewno takich młodych trzeba wspierać, gdy są kryzysy, bo większość przeżywa je pierwszy raz. Z racji tego, że jest mało zawodników starszych, to w danym momencie może ich zabraknąć do pomocy. Z drugiej strony mamy sporo tej młodzieńczej fantazji, co daje bardzo często taki pozytywny bodziec.
– Młodzi są teraz mało zdyscyplinowani?
– Trochę tak, ale nie wrzucałbym wszystkich do jednego worka. Ale też nie ma się co dziwić, bo do niedawna grali w rezerwach lub akademii, więc nie wyrobili sobie pewnych nawyków. To przyjdzie z czasem.
– Jak odnajdujesz się w roli wychowawcy? To dla ciebie coś nowego.
– Niekoniecznie, bo już pięć lat jestem powyżej 30. Teraz jestem najstarszy w drużynie, a poza tym mam dwójkę dzieci, więc potrafię się odnaleźć. Myślę, że chłopaki nie mogą na mnie narzekać. Nie jestem ostrym wychowawcą (śmiech).
– Wróćmy jeszcze do piłki. Jaki jest potencjał tej drużyny?
– Stać nas na walkę o baraże. Wiele czynników ma jednak wpływ na naszą dyspozycję, która jest bardzo nierówna.
– Nie sądzisz, że został trochę zaburzony balans między młodością a doświadczeniem?
– Sam trener szuka odpowiedzi na to pytanie, dobierając skład na mecz. Nie wiem, czy jest zaburzony balans. Tak jak wspomniałem, wiele czynników ma wpływ na nasze miejsce w tabeli. Choćby kontuzje, które niektórych z nas trapią i baza treningowa, o której mówi się w Rzeszowie. Przez to nie zawsze możemy robić na treningu to, co zakłada trener i sami byśmy chcieli.
– Miałeś w pewnym momencie obawy, że spadniecie?
– Zawsze w takich sytuacjach pojawiają się takie myśli. Pamiętajmy, że nadal jeszcze jest sporo grania. Choć nasza sytuacja jest lepsza, to wciąż musimy wygrywać, by zapewnić sobie utrzymanie. Było nerwowo, szczególnie po meczu w Głogowie. Wtedy usiedliśmy ze sztabem, porozmawialiśmy i wreszcie zrobiliśmy krok do przodu, co widać teraz na boisku. Powiedzieliśmy sobie – przestańmy marzyć, tylko róbmy to, co jest tu i teraz.
– Jak odebraliście w szatni słowa Marka Zuba, że kontrakty z zawodnikami po 30. roku życia nie będą przedłużane?
– W tamtym momencie było to dla nas zaskakujące. Nikt wcześniej nas nie informował, że są takie zamiary. Później jednak zostało nam wytłumaczone, że trener nie wyraził się do końca precyzyjnie. Miało to dotyczyć tylko Krzysztofa Danielewicza, któremu już teraz kończy się kontrakt.
– Masz w głowie myśli, że Stal Rzeszów to twój ostatni klub?
– Jeżeli mój kontrakt nie zostanie przedłużony, to będę grał w innym klubie. Nie jest też pewne, czy zostanę na przyszły sezon. Jestem związany z tym zespołem, mieszkam w Rzeszowie, ale też muszę myśleć o sobie i rodzinie. Czuję, że jestem w stanie grać i będę chciał to robić jak najdłużej.
– W piątek derby Rzeszowa. W tym sezonie strzeliłeś jednego gola, ale chyba najważniejszego ze wszystkich.
– Tak, to był dla mnie szczególny moment. Bramka na wagę zwycięstwa w derbach to świetna sprawa. W piątek zagram w 10. derbach i mam w nich cztery gole. To niezapomniane chwile.
– Masz też coś udowodnienia trenerowi Resovii, Rafałowi Ulatowskiemu, który kiedyś pożegnał cię w Bełchatowie.
– Dawne czasy. Nie jest to dla mnie istotne. Chcę zagrać dobry mecz dla siebie, rodziny, kibiców. Nie interesuję mnie ktoś inny i nie potrzebuję dodatkowej motywacji.