Niektóre komentarze na temat sędziowania meczu Real – Bayern to kompletne pomieszanie mydła i powidła. Błąd sędziego asystenta polegał na zbyt wczesnym podniesieniu chorągiewki, natomiast kwestia oceny samego spalonego jest dyskusyjna. Żadne dowody źródłowe rozstrzygające tę sytuację jednoznacznie dotychczas nie zostały opublikowane.
Faktem bezspornym jest to, że sytuacja, po której Tomasz Listkiewicz podniósł chorągiewkę, była stykowa. Jeśli zawodnik lub zawodnicy Bayernu byli na pozycji spalonej, to była ona tak niewielka, że sędzia asystent mógł mieć wątpliwości co do spalonego. Jeśli nawet ich nie miał, to i tak powinien wstrzymać się z podniesieniem chorągiewki do zakończenia akcji, aby – w przypadku błędu w ocenie spalonego – sędziowie VAR mogli przeanalizować sytuację i ewentualnie umożliwić Szymonowi Marciniakowi uznanie gola.
Czy Szymon Marciniak mógł sam wstrzymać się z odgwizdaniem spalonego po sygnalizacji Tomasza Listkiewicza? Teoretycznie oczywiście mógł, ale praktycznie nie mógł. Na jakiej bowiem podstawie miałby zakwestionować słuszność podniesienia chorągiewki przez sędziego asystenta, który pomagał mu w finale mistrzostw świata w Katarze, finale Ligi Mistrzów w Stambule i finale klubowych mistrzostw świata w Arabii Saudyjskiej?
Marciniak doskonale wie, jakie instrukcje obowiązują sędziów asystentów. Wie, że w sytuacjach, w których sędzia asystent ma wątpliwości co do spalonego, ma obowiązek wstrzymać się z podniesieniem chorągiewki do zakończenia akcji albo przynajmniej do zakończenia potencjalnie bramkowej fazy akcji. Marciniak wie też, że jeśli sędzia asystent podnosi chorągiewkę wcześniej, to robi to dlatego, że spalony był wyraźny, sędzia asystent jest tego pewien, więc nie ma powodu do kontynuowania akcji.
To wszystko oznacza, że Marciniak w tej sytuacji, widząc podniesioną chorągiewkę, naturalnie musiał albo przynajmniej mógł założyć, że spalony był wyraźny. Z pozycji zajmowanej na boisku przez sędziego głównego z reguły nie da się zweryfikować czy zakwestionować decyzji sędziego asystenta dotyczącej spalonego. To dlatego sędziowie asystenci poruszają się wzdłuż linii bocznej „na wysokości” tak zwanej linii spalonego – właśnie z tego miejsca co do zasady można najlepiej ocenić, czy był spalony.
Skoro jest jasne, że akcja została przerwana z powodu zbyt wczesnej sygnalizacji sędziego asystenta, to pytanie główne brzmi: czy w tej akcji był spalony?
Po pierwsze: aby móc rozważać, czy w momencie podania napastnicy Bayernu byli na pozycji spalonej – czy chociaż jeden z nich był bliżej linii bramkowej Realu niż linia spalonego – należałoby ustalić, w którym dokładnie ułamku sekundy nastąpiło podanie piłki i w tym samym ułamku sekundy należałoby zrobić stop-klatkę.
W tej sprawie w „Przepisach gry” jest ważna adnotacja: „Oceniając spalonego należy brać pod uwagę pierwszy moment kontaktu z piłką przy »zagraniu« lub »dotknięciu« piłki”.
Niestety, co najmniej niektóre prezentowane w mediach stop-klatki są „zatrzymane” nieco później, czyli nie wtedy, gdy but zaczynał dotykać piłkę, lecz wtedy, gdy już trwało kopnięcie, but niejako pchał piłkę, nadając jej rozpędu. To są ułamki sekundy, ale to właśnie one często decydują o tym, czy jest spalony, i dlatego w „Przepisach gry” została umieszczona właśnie taka adnotacja.
Ujęcia czy stop-klatki, którymi posługiwałby się VAR, gdyby akcja nie została przerwana zanim piłka wpadła do bramki, nie zostały przez UEFA opublikowane. To oznacza, że nie mamy do dyspozycji oficjalnego materiału źródłowego i musimy polegać na opracowaniach graficznych przygotowanych przez różne środki masowego przekazu.
Jedną z najlepszych grafik przygotował „beIN SPORTS”, który zrobił stop-klatkę (nie mamy pewności, czy w odpowiednim ułamku sekundy) i na tej podstawie zaprezentował „ścianę” postawioną na linii spalonego. Z tego obrazu wynika, że jeden z napastników biegnących do podania był na pozycji spalonej, a drugi na niej nie był.
I w tym momencie zaczynają się kontrowersje nawet w rozmowach samych sędziów, były i czynnych, aktywnych nawet w rozgrywkach profesjonalnych.
Jedni uważają, że obaj napastnicy biegli do piłki, postępowanie obu miało wpływ na zachowanie obrońców Realu i dlatego decyzja o spalonym była słuszna.
Inni uważają, że napastnik, który był na pozycji spalonej, nie powinien być uznany za spalonego, ponieważ po chwili zatrzymał się, a piłkę przejął napastnik, który nie był na pozycji spalonej.
Ręce i ramiona wszystkich zawodników, włącznie z bramkarzami, nie są brane pod uwagę przy ocenie spalonego.
Kto ma rację w sprawie potencjalnego spalonego? Spójrzmy na treść artykułu 11 "Przepisów gry" pod tytułem "Spalony":
"Zawodnik, który przebywa na pozycji spalonej w momencie, gdy piłka zostaje zagrana lub dotknięta przez współpartnera, może być ukarany jedynie wtedy, gdy jest aktywny w grze poprzez:
• branie udziału w grze poprzez zagranie lub dotknięcie piłki podanej lub dotkniętej przez współpartnera lub
• przeszkadzanie przeciwnikowi poprzez:
- utrudnianie przeciwnikowi zagrania lub możliwości zagrania piłki przez wyraźne zasłonięcie mu pola widzenia, lub
- atakowanie przeciwnika w walce o piłkę, lub
- ewidentną próbę zagrania piłki, która znajduje się blisko, gdy próba ta ma wpływ na przeciwnika, lub
- wykonywanie ewidentnych działań, które jednoznacznie wpływają na możliwość zagrania piłki przez przeciwnika”.
Punkt oznaczony pierwszą bombką można pominąć, ponieważ napastnik, który według grafiki "beIN SPORTS" był na pozycji spalonej, nie zagrał ani nie dotknął piłki po tym kluczowym podaniu. Pozostaje nam opis przy drugiej bombce i cztery podpunkty.
Aby ocenić, czy był spalony, należy więc odpowiedzieć, czy napastnik będący na pozycji spalonej i biegnący w kierunku podania przeszkadzał przeciwnikowi albo przeciwnikom?
Z pewnością nie utrudniał zagrania ani możliwości zagrania przez wyraźne zasłonięcie pola widzenia. Nie atakował też nikogo w walce o piłkę ani o pozycję. Pozostają więc dwa podpunkty, które są sformułowane w taki sposób, że nawet sędziowie mają różne opinie.
Czy napastnik z pozycji spalonej „ewidentnie próbował zagrać piłkę, która znajdowała się blisko, gdy ta próba miała wpływ na przeciwnika”? Odpowiedź na to pytanie zależy od tego, kto jak rozumie i interpretuje zwrot „próbę zagrania piłki”, słowo "blisko" i sformułowanie „miała wpływ na przeciwnika”. Jeśli – uwzględniając powyższe – uznajemy, że postępowanie napastnika z pozycji spalonej choć w minimalnym stopniu przeszkadzało w tej akcji przeciwnikowi albo przeciwnikom, to odpowiedź brzmi: spalony.
Czy napastnik "wykonywał ewidentne działania, które jednoznacznie wpływały na możliwość zagrania piłki przez przeciwnika"? Tutaj też odpowiedź zależy od rozumienia i interpretacji zwrotu "ewidentne działania" oraz sformułowania „jednoznacznie wpływały na możliwość zagrania piłki przez przeciwnika”. Uwzględniając powyższe, jeżeli uznajemy, że postępowanie napastnika z pozycji spalonej choć w minimalnym stopniu przeszkadzało w tej akcji przeciwnikowi albo przeciwnikom, to odpowiedź również brzmi: spalony.
Ze względu na treść powyższych przepisów oraz specyfikę sytuacji poprzedzającej podniesienie chorągiewki i w rezultacie gwizdek przerywający akcję w meczu Real – Bayern, nie da się w oparciu o jakiekolwiek dowody stwierdzić jednoznacznie, że był spalony albo że spalonego nie było. Wobec tego czyjekolwiek kategoryczne i jednoznaczne stwierdzenia o treści „był spalony” albo „nie było spalonego” nie mają odpowiedniego uzasadnienia w postaci wiarygodnych dowodów. W tej sprawie można więc wyrażać opinie, ale nie można nic stwierdzić. Przynajmniej do czasu opublikowania oficjalnego stanowiska UEFA.
Moja opinia jest taka, że to był spalony. Zawodnik z pozycji spalonej, biegnąc do podanej piłki, wykonywał działania, które w moim odczuciu co najmniej przez chwilę wpływały na postępowanie przeciwników, a konkretnie: na ich spontaniczne decyzje co do poruszania się, czyli ustawienia obrony w sytuacji z dwoma biegnącymi do piłki napastnikami. To wpływało na ograniczenie innych możliwości zachowania się obrońców i w efekcie na możliwość zagrania piłki przez obrońców w tej akcji.