Kilkadziesiąt minut wcześniej spadł na bulę Okurayamy. W kapryśnym Sapporo jury postanowiło dać jednak drugą szansę trzem skoczkom, którzy rywalizowali w wyjątkowo trudnych warunkach. Wtedy nastąpił ostatni doniosły błysk w jego karierze. 20 lat temu Kazuyoshi Funaki wygrał ostatnie zawody Pucharu Świata w karierze.
Czasy przedprzelicznikowe generowały większą liczbę sensacyjnych rozstrzygnięć. Rok Urbanc wygrał w końcu w Zakopanem, a reprezentujący Kirgistan Dmitrij Czwykow był drugi w kwalifikacjach w Garmisch-Partenkirchen. Nazwisko Funaki nijak nie przystaje do wspomnianych, ale już okoliczności jego triumfu 5 lutego 2005 nakazują mieścić go wśród najbardziej osobliwych w historii.
Oczywiście, Funaki był już wówczas legendą, jednym z najbardziej znanych zawodników na świecie. Szczególną sławę zdobył w sezonie 1997/98 (choć już wcześniej notował duże sukcesy): wygrał Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwo świata w lotach, a przede wszystkim złoto igrzysk w Nagano. Rok później dołożył jeszcze triumf w mistrzostwach świata w Ramsau i do zgromadzenia wszystkich skalpów dyscypliny zabrakło mu jedynie wygranej w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Było jednak coś jeszcze. Funaki zyskał renomę wybitnego stylisty. Przepięknie frunął, próby kończył wysokiej klasy telemarkiem. Na wspomnianych MŚ w lotach 1998 w czterech skokach dostał osiemnaście(!) "20" na dwadzieścia możliwych. – Moim idolem jest Funaki – mówił kilkunastoletni Piotr Żyła. – Bardzo podoba mi się jego styl – uzasadniał opinię, z którą pod koniec XX wieku zgodziłoby się wielu.
Funaki cieniem samego siebie
Wysokie noty w tej historii również odegrały swoją rolę. Przenieśmy się jednak na początek lutego 2005. Funaki jest wówczas cieniem samego siebie sprzed kilku lat. Ostatni raz na podium staje jeszcze w 2001 roku. Sezon 2004/05 przynosi aż siedem kwalifikacji, których Japończyk nie jest w stanie przebrnąć. Do Sapporo punktuje tylko trzykrotnie, łącznie gromadząc cztery "oczka".
Na Okurayamie jedzie z 19 numerem startowym w stawce 41 zawodników – wyjazd do Azji odpuściło wielu zawodników czołówki, w tym dominator cyklu Janne Ahonen, a także najlepszy w poprzednich dwóch konkursach Adam Małysz. Wydaje się, że o zwycięstwo powinni rozstrzygnąć między sobą Austriacy i Norwegowie.
To były dość typowe dla Sapporo zawody – wiatr zmienia prędkość i kierunek, do tego obiekt nawiedzają opady śniegu. Faworyci jednak nie zawodzą prowadzi Thomas Morgenstern, który wyprzedza Roara Ljoekelsoeya i Martina Hoellwartha. Jury nakazuje jednak powtórkę trzech skoków, oddanych w wyjątkowo złych warunkach. Kazuya Yoshioka ląduje na 101., a Kimmo Yliriesto na 124. Zostaje jeszcze Funaki, który kilkanaście minut wcześniej uzyskał 82 metry. W ponownej próbie leci jednak pięknie i daleko – 135 metrów.
– Oglądamy odrodzenie Funakiego! Jak to w skokach – nie można być niczego pewnym do końca. Miał przecież słabiutki skok dziś, no w fatalnych warunkach wtedy – zauważa Krzysztof Miklas.
– Zaledwie 82 metry w tym anulowanym skoku, który oczywiście nie będzie liczony, a teraz 135 metrów nieoczekiwanie, bo przecież w tym sezonie skakał bardzo słabo – dodaje Stanisław Snopek, również komentujący tamte zawody w Sapporo.
Funaki wylądował pół metra bliżej niż Morgenstern, ale dostał od sędziów wyższe noty – to pozwoliło wyprzedzić nastolatka z Villach o 0,1 punktu. Kilka minut później jury odwołało drugą serię z powodu nasilającej się śnieżycy.
Zmierzch Funakiego
Niespełna 30-letni wówczas Funaki odniósł 15. zwycięstwo w karierze. Od tamtej pory zapunktował w Pucharze Świata jeszcze tylko czterokrotnie, w tym jedynie raz poza Sapporo (był 29. w ikonicznym zawodach w Planicy w marcu 2005).
Japończyk wyjątkowo długo czekał na wspomnianą wygraną, poprzednia miała miejsce w marcu 1999 w Kuopio. Minęło więcej niespełna sześć lat. Krócej na swoje 40. zwycięstwo czeka póki co Stoch (9 stycznia minęły cztery lata). Za wzór cierpliwości w oczekiwaniu na triumf może z kolei uchodzić Noriaki Kasai (przerwa między 2004 a 2014 rokiem).
Funaki, skoczek młodszy od słynnego "Noriego", nie składa broni. Wciąż można go oglądać w krajowych zawodach. Ląduje już znacznie bliżej niż przed laty, ale nadal zachwyca niepodrabialnym stylem.