| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Wisła Kraków słabo rozpoczęła rok 2025, bo od porażki ze Zniczem Pruszków (0:1) na własnym stadionie. Równocześnie prezes Jarosław Królewski ujawnił, że klub ma zaległości w wypłatach wobec piłkarzy.
Wisła zaczęła rok 2025 od falstartu. Przed meczem ze Zniczem Pruszków Jarosław Królewski mówił, że chciałby, aby piłkarze każdy kolejny mecz traktowali jakby to był finał baraży. Pierwsza próba nie wypadła pomyślnie. W drugiej połowie meczu ze Zniczem Biała Gwiazda miała wielką przewagę, ale przez trzy kwadranse biła głową w mur i nie zdołała nawet zremisować.
Krakowianie mieli szczęście, bo czołówka ligi też nie punktowała zbyt dobrze. Lider, Bruk-Bet Nieciecza niespodziewanie zremisował z Odrą Opole (2:2), po dwa punkty "straciły" też Arka Gdynia, Miedź Legnica, Wisła Płock i Górnik Łęczna. Z tego grona przegrała jednak tylko Wisła, więc dystans do czołówki uległ niewielkiemu zwiększeniu.
Problemy nie kończą się na boisku. Przed meczem Jarosław Królewski w rozmowie z "Gazetą Krakowską" potwierdził plotki kursujące po Krakowie. Wisła znów ma zaległości finansowe wobec piłkarzy.
– Nie ma tutaj tajemnicy – niespodziewana płatność z 2003 roku, którą musieliśmy uregulować, spowodowała nam perturbacje w budżecie. Mamy teraz trudniejszy okres, szczególnie, że nie gramy meczów. I nie będę krył, że mamy zaległości w wypłatach dla zawodników. Mamy jednak tak zbudowane relacje, że piłkarze wiedzą, kiedy i jak chcemy zarządzić tym problemem. Ogólnie na tle innych klubów Wisła Kraków radzi sobie pod względem finansowym – powiedział Królewski.
Wedle naszych informacji, piłkarze mają już dwie zaległe pensje.
– Owszem ten sezon jest wyzwaniem, ale nie na tyle, żebyśmy sobie z tym nie poradzili. Kibice muszą sobie zdawać sprawę z tego, że wspomniany przeze mnie dług wobec firmy Adama Mandziary czy kary finansowe, jakie musieliśmy zapłacić do UEFA, to dla nas są trzy, cztery miesiące na życie pierwszej drużyny. Musimy to łatać w inny sposób. Żeby jednak nie było, że są tylko złe rzeczy, sporo dzieje się w sprawie sponsorów. Zarówno tych, którzy chcą z nami przedłużać umowy, jak i całkiem nowych – dodał prezes Wisły.
Faktycznie, zeszły rok był dla Wisły bardzo wymagający. Klub musiał choćby spłacić dług sprzed lat wobec Adama Mandziary i tego nie udało się uwzględnić w prognozach finansowych. Ale prawda jest taka, że znacznie wyższe były... niespodziewane zarobki.
W roku 2024 Wisła sięgnęła po Puchar Polski, a potem nadspodziewanie dobrze poradziła sobie w europejskich pucharach, docierając do ostatniej fazy kwalifikacji do Ligi Konferencji. Dzięki triumfowi na Stadionie Narodowym otrzymała premię w wysokości 5 mln złotych. Od UEFA za boiskowe sukcesy otrzymała premie łącznie w wysokości 6,2 mln złotych, choć część została zamrożona na poczet długu Madziary. I tylko dzięki powrotowi na europejskie boiska na nowo pojawił się temat starego zobowiązania wobec byłego prezesa Lechii Gdańsk (ok. 2,5 mln zł). Królewski wspomina też o karach od UEFA za zachowanie kibiców, ale to łącznie około pół miliona złotych (124 tys. euro).
A więc w zeszłym roku Wisła zdecydowanie więcej niespodziewanie zarobiła (11 mln zł) niż niespodziewanie musiała zapłacić (3 mln zł). Choć oczywiście trzeba pamiętać, że gra w Europie wiąże się z dodatkowymi kosztami logistycznymi. Dodatkowo, klub dostał nieplanowane wcześniej wsparcie od kibiców (1,5 mln zł). A wygląd klubowych ksiąg udało się znacznie poprawić, dzięki umorzeniu wewnętrznego długu wobec TS Wisła na łączną kwotę blisko 9 mln zł.
Mimo to, krakowianie znów mają zaległości wobec piłkarzy. Pytanie brzmi, co stałoby się z klubowym budżetem, gdyby Wisła nie wywalczyła Pucharu Polski i nie zanotowała dobrego wyniku w Europie?
Królewski w tym samym wywiadzie zapewnia, że na razie klub… nie musi zaciskać pasa. Będzie musiał to zrobić dopiero wtedy, gdy nie będzie awansu. Trudno zrozumieć więc, skąd wzięły się zaległości, skoro to nie czas na oszczędności.
– Mamy oczywiście pomysły jak finansować ten klub, gdyby trzeci raz z rzędu nie udało się nam wejść do ekstraklasy. Na pewno to będzie oznaczało większe zaciskanie pasa, bo teraz aż tak mocno zaciskać go nie musimy. Miejmy nadzieję, że taki scenariusz, że nie awansujemy, nie nastąpi, ale mogę zapewnić, że na niego też będziemy przygotowani. Od strony praktycznej wyglądać to będzie tak, że solidne przygotowania do wprowadzenia planów A i B, będziemy robić pod koniec marca. To po pierwsze związane będzie z procesem licencyjnym, a po drugie wtedy już będziemy bardziej wiedzieć, w którym miejscu jest drużyna, gdzie ona zmierza – zaznacza prezes Wisły.