Nieprawdą jest, że pod kątem sportowym Puchar Świata 2024/25 w skokach dałoby się zamknąć w słowie "Austria". A nawet jeśli, to kończąca się zima przyniosła kibicom tej dyscypliny dużo więcej ciekawego. W TVPSPORT.PL wybieramy jej najważniejsze, najciekawsze i najbardziej wyraziste momenty. Nie, nie zapomnieliśmy o "belce Sundala".
To był Puchar Świata, w którym Polakom do branży budowlanej uciekł dyrektor dyscypliny. W którym belkoza, czyli gorączkowe i bez pomyślunku zmienianie długości najazdu, osiągnęła kolejne granice niesmaku. Zwłaszcza że ta belka – a raczej plandeka reklamowa za nią – lubi się odczepić i pacnąć skoczka w plecy. Tej zimy Niemcy znów wierzyli w triumf w Turnieju Czterech Skoczni, ale mieli co najmniej takiego pecha, jak już na tej imprezie spotkał Stefana Krafta.
Ale od początku. To jest nasz top sezonu w skokach, w którym nie do końca skupialiśmy się tylko na sporcie.
Zacznijmy od tego tematu, żeby mieć go z głowy. Pierwszy raz w historii konkurs skoków na Holmenkollen odbył się w dniu innym niż niedziela. Frekwencja w roboczy czwartek zapowiadała się na fatalną, ale gdy w Trondheim wybuchł kombinezonowy skandal dekady, stało się jeszcze gorzej. Widok szarego, surowego betonu współgrał z ogólną posępną atmosferą wokół dyscypliny. Wrażenie spotęgowała kuriozalna konferencja Sandro Pertile – o skandalu – i zawieszenie skoczków, którzy w tym samym czasie brali udział w treningu. Co gorsza, zawody były koszmarnie nudne, a odległości krótkie. Skoczków kilka dni później pomścił chociaż Ilkka Herola. Kombinator pofrunął w Oslo na niesłychane 146 metrów. Też przy pustych trybunach.
Dla Daniela Hubera już cała zima zaczęła się od dramatu. Austriaka, który błyszczał na koniec poprzedniego PŚ, dopadła kontuzja i w trybie last minute do kadry na PŚ w Lillehammer dowołano Maximiliana Ortnera. Młodzian bez żadnego doświadczenia odpłacił się w najlepszy możliwy sposób. W inauguracyjnym konkursie był trzeci. I całą zimę miał fantastyczną.
Drugi weekend zimy, Ruka, Finlandia. Pierwszy konkurs został storpedowany przez wiatr, ale jury FIS jakoś dociągnęło go do końca. Potem na warunki narzekali publicznie Norwegowie, a słysząc to, Sandro Pertile stwierdził: – skoki zawsze były sportem podatnym na pogodę i kto tego nie akceptuje, niech przerzuci się na grę w tenisa stołowego. Halvor Egner Granerud wziął to do siebie. Dzień później dobrze skoczył w kwalifikacjach, a zanim odpiął narty, pokazał do kamery gest. Gest odbijania rakietką piłeczki. Dyplomacja pingpongowa.
Skakał jak nigdy wcześniej. A że nie jest już młodzieniaszkiem, to jego popisy wzbudzały dodatkowe zainteresowanie. Pius Paschke w grudniu w Titisee-Neustadt był najlepszy we wszystkich trzech konkursach. A przed TCS zdążył nazbierać aż siedem podiów, w tym pięć pierwszych miejsc. I co? I stało się to, co zwykle. Paschke za każdym razem w karierze (!) zaliczał spadek formy na tournée. Tym razem ten był wyjątkowo bolesny. Gdy w Zakopanem w ogóle nie wszedł do drugiej serii, stało się jasne, że ten etap zimy – dominacji Piusa – mamy już za sobą. Niełatwo przyszło, za łatwo poszło.
Tata i mama Prevc muszą mieć dobre życie. Najpierw ikoną skoków został Peter, potem liderem PŚ został Domen (2016/17), a później na szczyt weszli jeszcze Cene i Nika. To jest notoryczne bodźcowanie się sukcesami dzieci. Coś wspaniałego. Jednak MŚ w Trondheim musiały być dla nich szczególne, bo Domen i Nika na dużej skoczni skoczyli na remis. On sięgnął po złoto u panów, a ona – u kobiet. Historia jedna na miliard.
Na polskim podwórku ostatnia zima też była ciekawa. Wątki biało-czerwone zaczynamy od występu Piotra Żyły w Pucharze Kontynentalnym. Dwukrotny mistrz świata, jeszcze jako aktualny czempion, wystartował najpierw w drugiej lidze w Ruce, a następnie jeszcze w Lahti i Zakopanem. Nie było go na tym poziomie od 2016 roku, zresztą wtedy też incydentalnie. Wiślanin radził sobie raczej nieźle, choć teraz sam przyznał: – jaka była ta zima, pokazał COC na Wielkiej Krokwi. Raz 67 m, raz 147. Ale skakać chce mi się dalej, a wnioski z niej wyciągnę.
Wreszcie mamy powody do zadowolenia z tego, co dzieje się w kadrze kobiet. Anna Twardosz jako pierwsza Polka wystąpiła w finałowym konkursie PŚ. W sumie w elicie punktowała dziesięciokrotnie, a raz na znakomitym 15. miejscu. Jest nadzieja, zwłaszcza że Ania ma dopiero 24 lata. Ale pewności siebie najbardziej dodał jej występ na zapleczu. W grudniu w Notodden, w dobrej stawce rywalek, okazała się najlepsza. Był to pierwszy tego typu triumf polskiej skoczkini.
Mimo że to Nika Prevc wyjechała z żeńskich lotów jako rekordzistka świata (236 m), największe zamieszanie w Vikersund zrobiła Abigail Strate. Kanadyjka w jednym ze skoków popisała się wysportowaniem na najwyższym poziomie. Wylądowała dość blisko, bo 172,5 m od progu, ale tylko na jednej narcie. Drugiej przy tej prędkości nie była w stanie dołożyć do śniegu. Udało się dopiero przed 210. metrem. Czapki z głów. Sądziliśmy, że tzw. slide bug jest możliwy tylko w grze Deluxe Ski Jump.
Austria wygra Puchar Narodów w PŚ, Austriak wygrał Kryształową Kulę, Austriak wygrał Turniej Czterech Skoczni i m.in. Puchar Kontynentalny. Zima jednej nacji? Ten obraz burzą nieco wyniki z Trondheim, choć niżej też było ciekawie. A raczej nudno. To niewiarygodne, jak bardzo zawodnicy z tego państwa zdominowali rywalizację w FIS Cup. Pierwszych dziesięć miejsc w tym cyklu zajęli skoczkowie z tego kraju. Thomas Thurnbichler uważa, że to efekt komppleksowego, spójnego i przemyślanego rozwoju całego środowiska. Może mieć facet rację.
Wróćmy na chwilę na żeńskie loty w Vikersund. Jest sobota, trwa konkurs kobiet. Zanim jury odwołało go wobec trudnych warunków, zapewniło kibicom żenujące widowisko. Startując zawody z belki nr 22, zjechało aż do najazdu nr 11. I gdy na skok czekała Nika Prevc, Słowenka miała mieć dodane do noty aż 81,1 punktu. To nie ma nic wspólnego z równą rywalizacją, takie kwiatki jak przyznawanie komukolwiek 67,5 m już przed skokiem nie powinny mieć miejsca. Szczęśliwie tamte zawody przerwano, niemniej FIS ma potężny problem, z którym nie umie sobie poradzić. Różnica w belkach wynika nie tylko ze zmiennych warunków, ale też z gigantycznych różnic w poziomie zawodniczek. To nie Niki wina, że jest znakomita. Ale jeśli większość pozostałych, mając już duże doświadczenie na poziomie PŚ, nie potrafi latać na choćby zbliżonym poziomie, co to mówi o stanie tego sportu? I czy jest jakakolwiek nadzieja na poprawę, skoro technika aż tylu pań jest wciąż tak przeciętna?
Jak już wspomnieliśmy, Prevc odskoczyła obecnie rywalkom o lata świetlne. Skacze kapitalnie, buduje swoją legendę. Na koniec zimy wygrała 10 razy z rzędu, a w tym czasie również sięgnęła po dwa złota MŚ. Przy czym wyjątkowy był styl, w jakim zakończyła okres startowy. W Lahti, tuż przed odebraniem Kryształowej Kuli, zdemolowała konkurentki. Nad drugą Seliną Freitag miała aż 51,4 punktu przewagi. To najwięcej historii Pucharu Świata bez podziału na płeć.
Wracamy do męskiego PŚ. I do dominacji Austriaków. I do TCS, który chociaż rozstrzygnął się między trio z kadry Andreasa Widhoelzla, nie miała prawa rozczarować. Daniel Tschofenig dopiero w ostatniej próbie w Bischofshofen zapewnił sobie Złotego Orła, przy czym wszystko odbyło się w kuriozalnych okolicznościach. Bo tuż przed skokiem Stefana Krafta warunki na skoczni tak się poprawiły, że jury przez blisko dziesięć minut nie zezwalało na jego wieńczącą turniej próbę. Stefan
na górze stał, stygł, było mu niewygodnie w zapiętych butach. A czas mijał. Gdy skoczył, poradził sobie nieźle, ale niewystarczająco. I przegrał. To wywołało wielką dyskusję, m.in. o tzw. korytarzach wietrznych, jakie na każde zawody ustala jury. Wywołał ją sam poszkodowany, choć gdy wszystko przemyślał, wycofał się z zarzutów wobec FIS. To nie zmienia faktu, że temat korytarzy jest nadal trudny. Bo to źle, że naraz można dostać zielone światło i przy podmuchu w plecy, i przy takim pod narty.
My też tej zimy mieliśmy swoje burze. Ale chyba ta, jaka wybuchła w Internecie po ogłoszeniu składu na MŚ, była największa. Sztab kadry nie zabrał na nie Kamila Stocha. Mistrza ominęła ta impreza pierwszy raz od 20 lat. Dziwiły okoliczności takiej decyzji, dziwił brak jasno określonych i ogłoszonych wytycznych. Dziwiło tłumaczenie tego wyboru przez Thomasa Thurnbichlera. Ale krzyk jego obrońców też dziwił, zwłaszcza gdy przeistaczał się w obrzydliwe, hejterskie wpisy kierowane pod jego adresem. Stoch bowiem skakał tej zimy przeciętnie tak samo jak pozostali. Tak samo zasługiwał na te MŚ, jak nie zasługiwał. Sportowo Polacy nie stracili ani nie zyskali. Tylko legendy żal.
Witamy w świecie FIS, gdzie nic nie jest logiczne. Od zawodów w Lake Placid Polacy wiedzą, że rekordowy skok z treningu lub odwołanej serii liczy się jako rekord na skoczni mamuciej, ale nie liczy się na skoczni dużej. To na pewno wie już Pola Bełtowska, która najpierw pofrunęła na 131 m – najdalej w historii Mackenzie Intervale – a potem jury odwołało serię. Co zabawne, FIS już zdążyła wrzucić to wideo do sieci, nazywając skok rekordem, ale potem trzeba było się z tego wycofywać. Pola, następnym razem na wszelki wypadek poleć tyle na mamucie. A absurdami świata FIS się nie przejmuj.
Timi Zajc, Willingen, ręce w górę i lecimy – na kontrolę sprzętu do Christiana Kathola. Wydarzenia z tamtego konkursu mikstów w Niemczech były pierwszym alarmem, że sprawdzanie sprzętu w PŚ jest fikcją. Słoweniec został zdyskwalifikowany w 1. serii, ale na drugą – jako że jego kadra awansowała – nie mógł zgodnie z nowymi przepisami włożyć nowego stroju. Włożył więc ten sam i tym razem ten okazał się dobry. Wszystko, dlatego że wcześniej – ostentacyjnie, na oczach kamer – wyciągnął go, łamiąc wszelkie zasady. Choć tak naprawdę, to zrobił to samo, co inni, tyle że się nie chował. Tego wszystkiego nie dowiedzieliśmy się z późniejszego oświadczenia FIS, bo tak samo jak się pojawiło, tak szybko zniknęło.
Gdybyśmy w programie 3. Seria nie ciągnęli tak za język prezesa Adama Małysza, to żadnej afery by nie było. I nie podpuszczali. A tak? Małysz powiedział, że spodziewał się więcej po Alexandrze Stoecklu, którego ściągnął do Polski do roli dyrektora dyscypliny, a ten w afekcie zrezygnował ze stanowiska tuż przed MŚ. Wyglądało to PR-owo bardzo brzydko dla PZN, ale tylko dopóki na jaw nie wyszło, że Austriako-Norweg ma na boku inną pracę – w branży budowlanej, o której zapomniał lub nie chciał się pochwalić w Krakowie. Zdaje się, że Stoeckl wykorzystał zamieszanie, żeby skupić się na jednym. Szkoda, bo miała być u nas Ameryka, zachód i wielki rozwój. A jest z grubsza tak, jak było. Czyli znów z vacatem w strukturach.
Jeden vacat został zapewniony szybko. Bo na tej samej konferencji, gdzie pożegnaliśmy Thomasa Thurnbichlera, powitaliśmy w roli nowego trenera kadry Macieja Maciusiaka. Informację, że briefing Adama Małysza jest rano, dostaliśmy dzień wcześniej późnym wieczorem. Szybka akcja. Nawet obrusik pod stolik załatwiano tuż przed. Zresztą stolik na mikrofony także.
Podczas gdy my zimę spędzaliśmy na szukaniu przyczyn złej formy skoczków, Austriakom kręciło się w głowach od świętowania. Pierwsze poważne powody ku temu nastąpiły już w Wiśle. To tam w grudniu Tschofenig napisał historię nie tylko swoją, co całych skoków. Wygrywając pierwsze zawody PŚ w karierze, stał się jednocześnie pierwszym skoczkiem w męskim PŚ, który dokonał tego jako urodzony w XXI wieku. Albo wręcz w trzecim tysiącleciu. Tak, to drugie lepiej brzmi.
Może na Lysgardsbakken nie było kibiców. Może panowała wiosenna aura. Ale emocji w weekend inaugurujący PŚ nie brakowało i już nawet nie chodzi o protestujących pod skocznią Palestyńczyków. Ani o wyniki. Wydarzeniem weekendu – obok procedury czipowania kombinezonów i już wtedy zgłaszanych do FIS wątpliwości z tym związanych – okazał się kwalifikacyjny skok Kristoffera Eriksena Sundala. W sobotę Norwegowi w uzyskaniu 135 metrów i dobrej prędkości na rozbiegu pomogła plandeka z reklamami, która zsuwając się, dosłownie zepchnęła go z belki. A że belka była tam dość wysoka, to cud, że trafił nartami w tory, w zasadzie w nie wskakując. Ale działacze wyciągnęli wnioski. Potem na innych plandekach i innych skoczniach widniało ostrzeżenie: nie ruszać, gdy skoczek siedzi gotów do skoku. Bo inny mógłby w te tory nie trafić.
Kiedy Kamil Stoch w 2019 roku lądował na Okurayamie aż 148,5 m od progu, wydawało się, że dalej tam już się nie da. Stanisławowi Snopkowi po Willingen i Trondheim Adama Małysza trafił się kolejny epokowy skok Polaka do skomentowania. Farciarz! Tyle tylko, że Robin Pedersen tej zimy postanowił jeszcze tę granicę przesunąć. Jego 152 metry, które bez problemu ustał, są bezsprzecznie lotem tej zimy. A emocje towarzyszące wyczekiwaniu na wideo z tego wyczynu kibice zapamiętają na długo. Okurayama tym samym awansowała na liście największych na świecie skoczni już na 10. miejsce – nawet przed słynne słowackie Kraliky i norweską Renę.
Jeden post Jakuba Balcerskiego, jedno popołudnie, dwie dyskwalifikacje z listy wyników. A potem trzy rezygnacje sponsorów, pięciu zawieszonych zawodników oraz trzech trenerów. I miliard pytań.
To, co wydarzyło się po konkursie na dużej skoczni w Trondheim, jest najbardziej paskudną historią minionych lat w skokach narciarskich. Tu nie trzeba nic więcej dodawać. Może jedynie pytanie: czy FIS będzie mieć na tyle siły, żeby wreszcie wypłukać szlam, jakim od lat okryta jest ta dyscyplina? Czy jednak znów zarządzający skokami wybiorą półśrodki? Bo to, że oszustwa sprzętowe są normą od dawna, raczej nie dziwi. To paradoksalnie nie jest wina sztabów, które się na to decydują. To wina federacji, w której przepisy może i są dobre, lecz kontrole sprzętu i stosowania się do tych przepisów pozostają kabaretem i fikcją. Dla skoków pod wieloma względami bije ostatni dzwonek. Nie mamy niestety stuprocentowej pewności, że ekipa Sandro Pertile go słyszy.
Zwycięzca naszego rankingu wyłonił się podczas przedostatniego skoku sezonu. Domen Prevc dał się ponieść i wylądował najdalej w historii na obiekcie w Planicy. Po raz pierwszy od sześciu lat ktoś osiągnął co najmniej ćwierć kilometra. Na moment zapomnieliśmy o decyzjach jury, które regularnie przez ostatnie miesiące – w myśl maksymy "safety first" – odzierało zawody z odrobiny szaleństwa. 254,5 metra to rekord świata według wykładni FIS, na co pewnie Ryoyu Kobayashi uśmiecha się szelmowsko. Lot Prevca może być symbolem i nadzieją na lepsze jutro dyscypliny. Wyczyn sportowy przyćmił na koniec przykry skandal.
482.1
475.0
455.8
451.6
449.4
438.9
434.0
422.2
420.4
10
419.8
11
419.7
12
413.3
13
412.5
14
403.1
15
400.8
16
400.4
17
399.4
18
397.9
19
397.1
396.0
21
384.2
22
382.3
377.5
24
372.6
371.6
26
364.5
27
357.3
355.7
320.5
314.1
1
1749.3
2
1720.2
3
1707.2
4
1680.6
5
1673.1
6
1484.1
7
1458.0
8
1350.9
9
561.6
10
551.6
459.1
454.8
444.1
443.6
433.5
430.1
418.3
418.2
417.7
10
409.4
11
409.1
12
408.7
13
404.1
14
401.1
398.4
16
397.7
17
397.5
394.5
19
392.7
20
389.6
21
389.4
22
387.7
386.4
24
386.2
381.5
26
377.7
374.0
372.6
29
365.0
30
363.6
231.1
228.9
226.0
225.7
225.5
225.3
225.0
218.2
214.6
212.4
212.0
12
211.6
13
211.0
14
210.0
15
209.1
208.5
205.8
18
205.3
19
202.9
20
202.5
21
202.1
22
201.2
23
197.0
196.7
25
196.4
195.0
27
193.6
193.4
193.2
191.5
1
813.4
2
809.3
3
802.5
4
762.1
5
699.9
6
681.3
7
667.2
8
601.6
9
383.9
10
382.6
11
382.3
12
380.8
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (982 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.