PZPN długo szukał terminu rozegrania meczu o Superpuchar Polski 2024. W końcu trafił on do terminarza, ale rywalizację na PGE Narodowym zbojkotowali kibice mistrza Polski. Starcie Jagiellonii Białystok z Wisłą Kraków będzie toczyć się przy zaledwie 10 tysiącach widzów.
Wszystko miało swój początek pod koniec czerwca ubiegłego roku. Wówczas Polski Związek Piłki Nożnej poinformował w oficjalnym komunikacie, że mecz o Superpuchar Polski rozegrany będzie 7 lipca, a nie, jak zabiegała Jagiellonia Białystok 13 lub 14 lipca. PZPN ustalił taką datę ze względu na to, że w proponowanym przez mistrzów Polski terminie rozegrany będzie finał piłkarskich Mistrzostw Europy. Władze PZPN nie wyobrażały sobie, by zabrakło ich podczas tego meczu.
Problem był w tym, że zaproponowana przez PZPN data rozegrania Superpucharu Polski (7 lipca) nie pasowała Jagiellonii, która kilkanaście godzin wcześniej wróciła z obozu przygotowawczego i nie mogłaby wystawić składu na to spotkanie. Ponadto tego dnia na Stadionie Miejskim w Białymstoku trwało zgromadzenie religijne. Zaproponowana przez PZPN data spotkała się z dużą falą krytyki. Wówczas między innymi dyrektor sportowy Jagiellonii Łukasz Masłowski stwierdził, że jest to absurdalny i nielogiczny termin.
Zareagowały na to władze PZPN, które poinformowały, że spotkanie pomiędzy Jagiellonią a Wisłą Kraków odbędzie się w innym, bliżej nieokreślonym terminie. W międzyczasie proponowano termin sierpniowy, a także grudniowy, jednak mistrzowie Polski nie mogli tego spotkania zorganizować przez terminarz. Jaga bowiem grała wówczas na trzech frontach, czyli w lidze, Lidze Konferencji i Pucharze Polski.
Jeszcze późną zimą nie zapowiadało się, że Superpuchar się odbędzie, choć władze PZPN zapewniały, że mecz rozegrany będzie na pewno. W doborze terminu Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej pomogła Legia Warszawa, która w lutym wyeliminowała z rozgrywek Pucharu Polski Jagiellonię. Wówczas zwolnił się termin. Jaga zaproponowała 2 kwietnia, Wisła Kraków to zaakceptowała, a prezes Cezary Kulsza wydał ostateczną decyzję. Ta okazała się jednak nie do końca przemyślana. Bowiem prezesa PZPN i tak zabrakło na trybunach. Bierze on bowiem udział w kongresie UEFA. Stara się o miejsce w Komitecie Wykonawczym UEFA.
To nie koniec wizerunkowych kłopotów PZPN przy organizacji tego meczu. Gdy uzgodniono już termin spotkania, zaczęły pojawiać się kolejne schody. Jagiellonia Białystok bowiem nie wyobrażała sobie, by uczestniczyć w spotkaniu w towarzystwie kibiców Wisły Kraków. Po przeniesieniu meczu na Stadion Narodowy Superpuchar Polski zbojkotowali kibice Jagi. Dlaczego? Głównie przez fakt, że PZPN zagroził Jagiellonii kilkumilionowymi karami. Chodziło o to, że Jagiellonia nie chciała na prośbę swoich kibiców wpuszczać sympatyków Białej Gwiazdy, gdy mecz miał się jeszcze odbywać na Stadionie Miejskim w Białymstoku.
Ponadto władze Wisły Kraków informowały, że nie wezmą udziału w spotkaniu, jeśli na stadion Jagiellonii nie będą wpuszczeni ich kibice. To zdenerwowało Cezarego Kuleszę, który przekazał mistrzom Polski, że w takim przypadku Jaga poniesie koszty organizacji meczu. Ponadto zagroził odebraniem mistrzom Polski licencji na mecze domowe ze względu na planowany w terminie rozegrania Superpucharu remont trybuny gości na stadionie w Białymstoku.
Druga kwestia dotyczy relacji kibicowskich. Chodzi o to, że kibice Białej Gwiazdy jako jedyna grupa kibicowska w Polsce nie podpisała "porozumienia pomiędzy kibica w sprawie zakazu używania sprzętu". Wytłumaczył to dla TVPSPORT.PL wyjaśnił Adam Tołoczko ze Stowarzyszenia Kibiców Jagiellonii.
Klapą jest też frekwencja na stadionie. Przez brak kibiców Jagiellonii Białystok w meczu wzięło udział 10 935 widzów, co jest najgorszą frekwencją na Stadionie Narodowym podczas meczu piłkarskiego. Stadion Narodowy nigdy nie świecił takimi pustkami. W zdecydowanej większości na trybunach zasiedli sympatycy Wisły Kraków, goście zaproszeni przez PZPN i pojedynczy kibice Jagiellonii. Zabrakło zainteresowania tym meczem wśród pozostałych kibiców piłki nożnej.