Testy Roberta Kubicy na Hungaroringu z 2017 roku były symboliczne nie tylko ze względu na to, że powrócił do Formuły 1 po sześciu latach przerwy spowodowanej poważnymi urazami, ale także ze względu na miejsce. Węgierski tor był bowiem pierwszym, na którym Polak miał szansę powalczyć o punkty w Grand Prix. Od tamtego wyścigu minęło właśnie 15 lat...
Kierowcy BMW Sauber spisali się przeciętnie, ale szefowie drużyny chwalili Kubicę za wywalczenie dziewiątego miejsca. – Nasze pozycje są całkiem dobre. Robert nie miał żadnych problemów – zapewniał Willy Rampf – dyrektor techniczny zespołu. – Zadebiutował bardzo dobrze. Jego jazda była mieszanką agresywności i zrozumienia tego, co musi wykonać – dodał Mario Theissen. Zły był natomiast Nick Heidfeld, który kwalifikacje ukończył tuż za Polakiem. – Jestem rozczarowany, bo Robert pokazał, że można było pojechać szybciej – stwierdził.
Warunki pogodowe zapowiadały trudny wyścig. Trzeba było przejechać 70 okrążeń podczas opadów deszczu. Start jednak wyglądał obiecująco. Kubica szybko awansował na siódme miejsce dzięki problemom Ralfa Schumachera i Jarno Trulliego. Już na drugim okrążeniu zaatakował go David Coulthard, ale zbyt agresywną jazdę przypłacił utratą części przedniego skrzydła. Na kolejnych zakrętach Polak popełnił błąd. Po wyjeździe z szykany jego bolid wpadł w poślizg, przez co spadł na 16. lokatę.
Po zjeździe samochodu bezpieczeństwa na czele stawki znajdował się Alonso. Kubica był dziesiąty, ale szybko uporał się z Ralfem Schumacherem. Dwa okrążenia później Polak wyprzedził Felipe Massę (Ferrari) i jechał na ósmej pozycji, która gwarantowała zdobycz punktową. Mniej więcej w połowie wyścigu rywalizacja zrobiła się znacznie ciekawsza, ponieważ opady deszczu ustały, a tor zaczął przesychać. Nie doprowadziło to jednak do zmian opon na suche. Zrobił to jedynie Scott Speed, którego ta wymiana kosztowała utratę kilku lokat ze względu na słabą przyczepność.
Większość kierowców w końcowym etapie wyścigu zdecydowało się zmienić opony na rowkowane. Na "przejściówkach" pozostali jedynie Michael Schumacher i Robert Kubica. Na 66. okrążeniu Polak utrzymywał się na ósmej lokacie, ale miał jedynie 13 sekund przewagi na Trullim. Zdołał utrzymać jednak swoją pozycję, a nawet awansować na siódme miejsce, ponieważ "Schumi" w końcówce wyścigu został wyprzedzony przez Nicka Heidfelda. Siedmiokrotny mistrz świata chciał szybko odzyskać pozycję, ale zderzył się z kierowcą BMW Sauber i do mety nie dojechał.
Kubica mógł się cieszyć z dwóch punktów, ale niezbyt długo. Został bowiem zdyskwalifikowany za nieregulaminową wagę bolidu, który okazał się zbyt lekki. Powodem tego była najprawdopodobniej zbyt długa jazda na jednym komplecie opon, które po 50 okrążeniach zużyły się na tyle, że spowodowały drastyczny spadek masy całego samochodu. Szefowie BMW nie mieli jednak żalu. Tym bardziej, że Heidfeld zakończył wyścig na podium, co było pierwszym takim sukcesem w historii zespołu.
– Kiedy Robert musiał zjechać na wymianę nosa, zmianie uległa nasza strategia, ale było jeszcze za wcześnie na opony na suchy tor. Zaryzykowaliśmy, zostawiając go na "przejściówkach", ale zjazd do boksów mógł nas kosztować stratę punktu. Tempo Roberta i jego rezultat są bardzo dobre. U Nicka wszystko przebiegło tak jak zaplanowaliśmy. Jechał bezbłędnie. Wykorzystał każdą szansę, by poprawić swoją pozycję w wyścigu – podsumował Willy Rampf.
Kubica był zadowolony z wyniku, ale miał pewne zastrzeżenia – Miałem bardzo dobry start. Niestety później zmagałem się z warunkami, ponieważ nie mam dużego doświadczenia w używaniu kontroli trakcji i innych ustawień. Na drugim okrążeniu na szykanie popełniłem błąd i wpadłem w poślizg. Później popełniłem kolejny i uderzyłem w bandę, przez co musiałem zjechać wcześniej do boksów. Zmianie uległa nasza strategia i wyścig musiałem kończyć na "przejściówkach" Mój wynik jest dobry, ale jazda taka nie była – stwierdził. Polak do końca sezonu wziął udział we wszystkich wyścigach, stając na podium podczas Grand Prix Włoch, w którym zajął trzecie miejsce.
Następne