Uli Hoeness był w sobotę gościem w studiu telewizji Sky. Poruszył wiele ciekawych kwestii, w tym niedoszłego transferu Roberta Lewandowskiego. – Jego agent z pięć razy próbował umówić się ze mną i Karlem-Heinzem Rummenigge na rozmowę. Powiedziałem mu, że będę miał dla niego czas dopiero 2 września – wyznał ekscentryczny prezydent Bayernu Monachium.
Przedstawiciele "Lewego" przez całe lato próbowali doprowadzić do spotkania z duetem szefów Bayernu i wymóc na nich zgodę na odejście, ale – jak widzimy – ich misja spaliła na panewce. Hoeness i Rummenigge wymyślili nietypowy sposób na zbycie swojego najlepszego napastnika. Dla niezorientowanych – 2 września to dzień po zamknięciu okna transferowego.
W rozmowie z dziennikarzami Sky Hoeness wyznał, że latem miał oferty za Lewandowskiego. – Mogliśmy sprzedać go za 150 milionów euro. Ale poza nim jedynym napastnikiem, jakiego mamy, jest Sandro Wagner, a na rynku nie ma dostępnego nikogo, kto strzeliłby w sezonie ponad 30 goli. Dlatego postanowiliśmy zatrzymać "Lewego" – zdradził.
FC Katar, FC Szanghaj...
Prezydent monachijskiego giganta znany jest z tego, że nie gryzie się w język i nie inaczej było tym razem. W programie poruszył jeszcze wiele innych wątków, m.in. rywalizacji z klubami finansowanymi przez zagranicznych inwestorów. – Od dawna na rynku transferowym nie rywalizujemy klub z klubem tylko z FC Katarem, FC Abu Zabi, FC Szanghajem czy FC Pekinem – stwierdził obrazowo.
Tego lata Bayern był oszczędny. Wydał jedynie 10 mln euro na 18-letniego Kanadyjczyka Alphonso Daviesa. Poza tym, ściągał piłkarzy za darmo albo z wypożyczeń. Pozwolił też odejść Arturo Vidalowi, a był (i nadal jest) gotów sprzedać również Jerome'a Boatenga i Sebastiana Rudego.
– Mogę sobie wyobrazić, że Rudy odchodzi, ale 15 mln euro to niewystarczająca kwota. (...) Boateng poinformował, że chce odejść. Jeśli PSG zapłaci za niego wystarczająco dużo, droga wolna. Ale jeśli zostanie, to też będę zadowolony – zapewnił Hoeness. Co do ściągniecia Daviesa, wyznał: – Ten transfer w pełni pilotował dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić. Ja nigdy wcześniej nie słyszałem o tym piłkarzu.
Oezil jako produkt marketingowy
Oszczędność Bayernu nie jest jednak wymuszona. To świadoma polityka. – Moglibyśmy wyłożyć na piłkarza 200 mln euro, ale żaden nie jest wart takich pieniędzy. Uznaliśmy, że w tym roku wielkie wydatki nie są potrzebne. Odkładamy na duży transfer za rok. Nasz plan na kilka najbliższych sezonów to promocja wielu młodych piłkarzy z naszej akademii plus kilka głośnych wzmocnień od czasu do czasu – zapowiedział.
Wyznał też, że nowy trener – Niko Kovac – nie był dla Bayernu pierwszym wyborem. – Był nim Jupp Heynckes. A drugim – Thomas Tuchel. Nie odrzucił naszej oferty, bo oficjalnej jeszcze nie było. Prowadziliśmy rozmowy. Ale on nie chciał czekać, bał się, że PSG z niego zrezygnuje. Gdy powiedział mi, że idzie do Paryża, w dwie godziny ustaliliśmy kontrakt z Kovacem – wyznał. Dodał też, że na liście życzeń nie było Juliana Nagelsmanna. – Jest dla niego jeszcze za wcześnie na pracę w Bayernie.
Być może najgłośniej w Niemczech będzie jednak o jego słowach dotyczących Mesuta Oezila. Pomocnik Arsenalu po mundialu zakończył karierę w reprezentacji skarżąc się na rasizm w niemieckim związku piłki nożnej. – Oezil to świetny produkt marketingowy. Jego agencja sprawia, że wygląda on na lepszego piłkarza niż faktycznie jest. Gdyby tylko Joachim Loew częściej odwiedzał Londyn, by zobaczyć jego występy, nie powołałby go na mistrzostwa – ocenił ostro.