67. TCS: kto zatrzyma Ryoyu Kobayashiego? Najgroźniejsi są... gospodarze

Na pierwszego skoczka, który wygra wszystkie zawody jednej edycji, trzeba było czekać 50 lat. Drugi triumf zdarzył się po kolejnych szesnastu. Gdy Kamil Stoch odbierał w Bischofshofen gratulacje od pierwszego zdobywcy "szlema" Svena Hannawalda, wydawało się, że ich klub nie zostanie szybko powiększony. Już jednak w następnym sezonie mocno puka do niego Kobayashi. Styl, w którym wygrał na Bergisel, sprawia, że przyjedzie na obiekt imienia Paula Ausserleitnera jako zdecydowany faworyt. Tyle tylko, że w podobnej roli stawało wcześniej już wielu. Nie powiodło się aż ośmiu śmiałkom.

O dwóch takich...

Trudno zakładać, że Japończyk, który przed 67. Turniejem Czterech Skoczni wśród faworytów wymieniał Daniela Andre Tandego, studiuje historię swojej dyscypliny. Zapewne słyszał jednak o dwóch rodakach, którzy stanęli przed szansą wywalczenia "karety". Przez lata wspominany był szczególnie Yukio Kasaya. Przybył na Stary Kontynent i wygrał trzy pierwsze konkursy edycji 1971/71, aby przed czwartym... spakować się i wrócić do ojczyzny. Powód? Wolał przygotować się do igrzysk w Sapporo, na których zdobył złoto na skoczni normalnej. W Europie powtarzano, że takiej szansy na "szlema" nie miał nikt aż do czasu... Kazuyoshiego Funakiego.

Słynny japoński stylista skakał wybornie w cyklu 1997/98. Wydawało się, że najgroźniejszy dla niego będzie któryś z rodaków. W Bischofshofen jednak błysnął kto inny. Bezkonkurencyjny okazał się ten, który cztery lata później sam wywalczył szlema – Hannawald. Inna sprawa, że Funaki nie był sobą w trakcie konkursu na czwartym obiekcie turnieju. Ostatnie zawody skończył na ósmej pozycji.

Pogromcy z Austrii

Co ciekawe szansa, na pierwszą turniejową "karetę" pojawiła się już w drugiej edycji. Po trzech wygranych Norwega Olafa B. Bjoernstada zatrzymał jednak legendarny Josef Bradl (zwycięzca pierwszej edycji TCS). Austriacy kończyli też dwie kolejne kampanie ukierunkowane na "szlema". W 1959 roku Helmutha Rekcnagela pokonał Walter Habersatter, a rok później Albin Plank był lepszy od Maxa Bolkarta.

Austriak stanął też na drodze Janne Ahonen. Fin w sezonie 2004/05 dominował nawet bardziej niż Kobayashi w obecnym. W Bischofshofen jednak w pierwszej serii znakomicie skoczył Martin Hoellwarth. "Maska" gonił w drugiej serii i ostatecznie skończył zawody z taką samą sumą odległości. Kluczowe okazały się noty, a sędziowie zdecydowanie wyżej nagrodzili zawodnika gospodarzy.

Dziś na podobne oceny może liczyć Stefan Kraft. Czy to właśnie mieszkający niedaleko Bischofshofen skoczek zatrzyma Ryoyu? Wydaje się, że najwięcej może zależeć od głowy Japończyka. 22-latek zdaje się nie dopuszczać myśli o tym, przed jak wielką szansą stoi...

Skoczkowie z szansą na "szlema" przed ostatnim konkursem TCS