Fiodor Łapin doprowadził do mistrzowskich tytułów Krzysztofa Głowackiego i Krzysztofa Włodarczyka, ale nie byłoby tych sukcesów bez Pawła Gassera. To on odpowiedzialny jest za przygotowanie fizyczne "Główki" i pozostałych pięściarzy z grupy KnockOut Promotions.
SPORT.TVP.PL, PIOTR JAGIEŁŁO, RAFAŁ MANDES: – Obóz w Zakopanem to były prawdziwe żniwa jeśli chodzi o wykuwanie fizyczności.
PAWEŁ GASSER: – Zgadza się. Fizyczność wykuwaliśmy przede wszystkim wbiegając na Kasprowy. Zaczęliśmy od tego, że śniegu było po pas, a potem jeszcze dosypało i było po szyję. Pogoda pokazała swój charakter.
– Co dają wam takie biegi w śniegu po pas?
– To drugi etap przygotowań naszego teamu głównie przed walką Krzyśka Głowackiego w półfinale turnieju WBSS. Pierwszy to była siła ogólna w Warszawie, bo "Główka" musiał odpocząć po ciężkiej walce z Własowem, a teraz czas na wytrzymałość, którą takimi biegami najlepiej wypracować.
– Głowacki przeżywa drugą młodość, a wygrana z Własowem dała mu dużego kopa.
– Dokładnie. Walka była ciężka fizycznie i psychicznie, bo przecież Krzysiek po słabszych pojedynkach wyszedł do ringu z chłopakiem z czołówki rankingów. Nadrobił charakterem. Krzysiek to wojownik, który wchodzi między liny i nie zastanawia się, czy rywal jest słabszy, czy lepszy.
– Jeśli chodzi o charakter, to w przeszłości byli zawodnicy, którzy przyjeżdżali z wami na takie obozy i po kilku dniach wracali, bo nie dawali rady.
– Tak, były takie przypadki, ale nie chcę wymieniać nazwisk. W górach zawsze jest bardzo ciężko, trzeba być zmotywowanym, mieć jasny cel w głowie i być przygotowanym do takiej pracy. A na tym nie koniec, bo po powrocie do Warszawy wcale nie jest lżej.
– Nad czym dokładnie pracowaliście w Zakopanem?
– Opieraliśmy się na sile maksymalnej z elementami dwuboju siłowego, czyli podnoszeniu ciężarów. Do tego długie ciężkie biegi. Tak naprawdę trochę szkoda, że była taka pogoda, bo przebywaliśmy w górach dwie godziny, a powinniśmy cztery, jednak dzięki takiej ilości śniegu udało się wyrobić odpowiednią wytrzymałość.
– Boks to sport indywidualny, ale na takich obozach potrzebna jest współpraca kilku osób. Jak to wygląda od środka?
– Po takim obozie można by napisać książkę. Wachlarz tematów, który poruszamy przy obiedzie, jest ogromny. Najważniejsze jednak jest to, by nie doprowadzać do konfrontacji. Trzeba rozmawiać, tłumaczyć, zmieniać drobne elementy w treningu, a nie robić rewolucję, bo stając twarzą w twarz z wojownikiem on zawsze będzie walczył.
– W weekend Manny Pacquiao w wieku 40 lat stoczył 70. walkę w karierze i pokonał jedenaście lat młodszego Adriena Bronera. W czym tkwi jego sukces?
– Jest ewenementem w świecie sportu. Poruszamy temat kogoś, kto jest niezwykły. Tak wielcy zawodnicy rodzą się raz na jakiś czas. W pływaniu kimś takim był Michael Phelps, który odbierał medal, robił rozgrzewkę i miał kolejny wyścig przed sobą, płynąc po następny. Sukces bierze się z konsekwencji. Przegrywam, ale nadal robię swoje, to samo w przypadku zwycięstw. To czego nie mają zawodnicy, nawet zawodowi, to higiena okołotreningowa. W przypadku Pacquiao nie ma dojadania, nie ma problemu z alkoholem i niedosypiania, jest tylko praca, praca, praca.
Następne