Nieoficjalne rozmowy o reprezentacji Polski, gra w Lidze Mistrzów z Legią, a obecnie walka o mistrzostwo Turcji z Trabzonsporem. Guilherme był czołowym piłkarzem Ekstraklasy, a obecnie doskonale radzi sobie w Turcji. Brazylijczyk w rozmowie z TVPSPORT.PL wspomina czas spędzony przy Łazienkowskiej, a także opowiada o pandemii koronawirusa i wstrzymanej Super Lidze.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Jak sytuacja z pandemią koronawirusa wygląda wokół ciebie? Ministerstwo Zdrowia w Turcji poinformowało już o ponad dziesięciu tysiącach zakażonych osób.
Guilherme: – Jest podobnie jak we wszystkich innych miejscach. Rozgrywki piłkarskie zostały zatrzymane. Praktycznie wszystko zostało zamknięte. Można tylko zrobić zakupy w sklepach i aptekach. Wszyscy siedzimy w domach.
– Zostają treningi w domach?
– Tak. Trener przygotowania motorycznego Trabzonsporu regularnie przesyła nam plany zajęć, które musimy sami wykonywać w domach. W ten sposób upływają kolejne dni.
– Koronawirus wywołuje u ciebie duże obawy?
– Cała sytuacja z koronawirusem nie jest normalna. Wiele osób cierpi i może się obawiać pandemii. To nie jest zwykły wirus. To coś, co sprawia mnóstwo problemów na całym świecie. Mam nadzieję, że w ciągu kilku miesięcy wszystko wróci do normy. Pozostaje mi wierzyć, że znajdą się odpowiednie leki, które pomogą stłamsić epidemię. Oby nasze organizmy nabyły wkrótce odporność względem koronawirusa. Na to wszystko potrzeba czasu. Wiem, że nie stanie się to za tydzień czy dwa.
– Widzisz szansę na dokończenie Super Ligi? Może jest wręcz przeciwnie i razem z Trabzonsporem powoli możecie czuć się mistrzami Turcji?
– Nic na razie nie wiemy. Wiem, że decyzje mogą wkrótce zapadać. Spodziewane jest spotkanie przedstawicieli ligi z UEFA. Zobaczymy, co wtedy się stanie. Pozostaje nam żałować, bo byliśmy w bardzo dobrej formie. Ale nikt nie był w stanie przewidzieć, ani kontrolować sytuacji, z którą wszyscy się teraz zmagamy.
– Zdążyłeś się zaaklimatyzować w Trabzonsporze? Zimowy transfer z Malatyasporu był szansą na walkę o najwyższe cele w Turcji.
– To niesamowity klub, który ma bardzo zaangażowanych kibiców. Miasto też jest dobrym miejscem do życia, bo leży nad morzem. Wszystko sprawia, że w Trabzonie mieszka się bardzo przyjemnie. Do tego mówimy o drużynie, która osiąga dobre wyniki i ma w składzie wielu doświadczonych zawodników. Jesteśmy liderem rozgrywek, a do tego wygraliśmy w pierwszym meczu półfinału Pucharu Turcji 2:1 z Fenerbahce. Uważam, że jesteśmy najsilniejszym zespołem w lidze, choć wysoki poziom prezentują też Basaksehir oraz Galatasaray. To nasi główni przeciwnicy w walce o tytuł, choć dobry sezon rozgrywa także Sivasspor. Mam nadzieję, że sezon wystartuje ponownie i będziemy mogli rywalizować o mistrzostwo kraju.
– Malatyaspor okazał się świetną furtką do gry w topowych drużynach w Turcji?
– Czułem się tam bardzo ważnym piłkarzem, który miał wpływ na grę. Stworzyliśmy świetny zespół, ale po ostatnim sezonie z klubu odeszło wielu istotnych zawodników. Cieszę się, że pomogłem drużynie i spędziłem tam dobry czas. Czas, który pozwolił mi na transfer do Trabzonsporu.
– Zanim trafiłeś do Trabzonsporu, miałeś poważną ofertę z Besiktasu.
– To prawda. Byliśmy w trakcie rozmów, transfer był bliski realizacji, ale Besiktas miał pewne problemy z turecką federacją. Kłopotem były kwestie finansowe. Na klub nałożono zakaz transferowy, który przeszkodził w finalizacji transakcji. Pod koniec okna transferowego odezwali się jednak przedstawiciele Trabzonsporu. Przyznam, że byłem zaskoczony ofertą od lidera rozgrywek. Byłem bardzo zadowolony, że mogę zostać częścią takiej drużyny.
– To prawda, że swego czasu interesowały się też tobą kluby z Rosji?
– Tak. Rok temu odezwali się działacze CSKA Moskwa. To było przed transferem do Malatyasporu. Do porozumienia z Rosjanami ostatecznie nie doszło.
– Możesz być zadowolony ze swojej drogi po odejściu z Legii? Serie A z Benevento, promocja w Malatyasporze, a teraz gra w Trabzonsporze liderującym w Super Lidze.
– Zdecydowanie, bo z roku na rok czynię postępy. Ale to wszystko zaczęło się od Legii. Początki były stracone, bo byłem przez długi czas kontuzjowany, ale potem było tylko lepiej. Byłem w Warszawie ważnym zawodnikiem, który cały czas nabywał doświadczenie. Pamiętam, że odchodząc do Włoch, wiele osób dziwiło się, że zdecydowałem się na ostatnią drużynę w tabeli. Nie zmienia to faktu, że wiele się tam nauczyłem i rywalizowałem z bardzo dobrymi zespołami. To był też czas, który otworzył mi pewne drogi. Tak było z Malatyasporem. Szybko awansowaliśmy do europejskich pucharów, choć było to coś niesamowitego dla klubu, który dopiero co awansował do Super Ligi. Teraz przyszedł czas na Trabzonspor.
– Życie potoczyło się tak, że kiedyś rywalizowałeś z Trabzonsporem w barwach Legii, a teraz zakładasz jego koszulkę. Pamiętasz spotkania z Ligi Europy?
– Oczywiście! W pierwszym meczu nie zagrałem, bo byłem kontuzjowany. W Warszawie znalazłem się już w składzie. Wygraliśmy wtedy 2:0.
– Jak po latach wspominasz Legię? Wciąż masz kontakt z zawodnikami?
– W styczniu odwiedziłem drużynę, która tak samo jak ja, przebywała na zgrupowaniu w Belek. Miło było spotkać kilka znajomych twarzy, z którymi mogłem współpracować. Czasami rozmawiam z pracownikami Legii. Mam dość mocny kontakt z zawodnikami, którzy byli w Legii, a teraz są w Turcji. Myślę tu o Michale Pazdanie, Konradzie Michalaku czy Danielu Łukasiku. Kontaktuję się też z innymi Polakami z Super Ligi: Pawłem Olkowskim, Bartłomiejem Pawłowskim i Radosławem Murawskim.
– Wciąż oglądasz mecze warszawskiej drużyny?
– Naturalnie. Kiedy mam tylko okazję, staram się oglądać mecze.
– Jakie wrażenia wywołuje w tobie gra obecnej Legii?
– Czasy nieco się zmieniły. Grając w Legii, rywalizowaliśmy w europejskich pucharach. Mieliśmy szansę zasmakować Ligi Mistrzów. Teraz klub nie miał szczęścia, by zagrać na arenie międzynarodowej. To wciąż wielki zespół, który ma wielkie aspiracje. Wiem, że Legia ma teraz sporą przewagę w Ekstraklasie. Nie widzę innego rozwiązania jak mistrzostwo, które wróci do Warszawy.
– Są gracze, których gra szczególnie ci się podoba?
– Legia ma wielu dobrych zawodników. Pozytywną niespodzianką jest dla mnie Luquinhas, który szybko odnalazł się w zespole. Trzeba docenić też grę Pawła Wszołka, który wykorzystuje doświadczenie z gry w Anglii. Ważną rolę odgrywają też środkowi pomocnicy: Domagoj Antolić i Andre Martins. Do tego wychodzi solidna defensywa, w której dobrze odnajdują się Artur Jędrzejczyk i Mateusz Wieteska. Trener Aleksandar Vuković wykonał z Legią dobrą pracę.
– Luquinhas wielu osobom kojarzy się ze stylem gry podobnym do twojego.
– Trudno nas porównywać. Mam nadzieję, że Luquinhas osiągnie wiele sukcesów w Legii. Życzę mu, by razem z drużyną przebił czasy, w których byłem w Warszawie.
– Obecnie to pytanie nacechowane nierealnością, ale chciałbyś w przyszłości wrócić do Warszawy?
– W przyszłości? Chciałbym. Często rozmawiamy z żoną o tym, że mamy bardzo dobre wspomnienia z Warszawy. Nie będę mówił, że chciałbym wrócić do klubu na koniec kariery, bo wolałbym się cieszyć grę. Jeśli wracać, to w momencie, gdy wciąż mógłbym pomóc drużynie i pokazać sporą dawkę dobrego futbolu. Można powiedzieć, że to jeden z moich celów, bo Legia zapisała się w moich wspomnieniach. Zawsze będę miło wspominał fanów z Warszawy. Chciałbym, by mój syn zobaczył w przyszłości, jak dobrze potrafią dopingować kibice z "Żylety".
– Gdy grałeś w Legii, pojawił się temat polskiego paszportu, a nawet gry w reprezentacji…
– Cała sytuacja miała miejsce, ale pojawiła się w tle. Nie była to sprawa, która oficjalnie kiedykolwiek ruszyła. Nie rozmawiano na ten temat ze mną. Wiem, że trener Stanisław Czerczesow spotykał się z Adamem Nawałką, który wyrażał się na mój temat bardzo pozytywnie. Zanim odszedłem z Legii, byłem w Polsce naprawdę długo. Zbliżał się czas, w którym mógłbym ubiegać się o obywatelstwo. Gdybym został w Legii podpisując nowy kontrakt, zapewne złożyłbym dokumenty. Ostatecznie odszedłem i tak się nie stało. Nie zmienia to faktu, że mam wielki szacunek do selekcjonera Nawałki, bo dokonywał wielkich rzeczy z kadrą. Szansa gry w polskiej reprezentacji byłaby świetną rzeczą, ale w tej chwili nie muszę się już nad tym zastanawiać. Zostają mi wielkie marzenia o kadrze Brazylii, ale… to wręcz jak sen. Na mojej pozycji występują doskonali zawodnicy.