| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kilkanaście miesięcy temu Bogusław Leśnodorski pomagał w łączeniu nitek, z których stworzono sieć ratującą Wisłę Kraków. Dziś były prezes Legii Warszawa zostaje na bocznym torze i coraz częściej pojawiają się spore rozbieżności w spojrzeniu na działalność klubu.
Na początku 2019 roku wiadomo już było, że przelew od Vanny Ly nigdy nie dotrze. Rafał Wisłocki podjął się misji ratowania klubu. Nawiązał kontakt z kolegą z dzieciństwa, Jarosławem Królewskim, który szybko postanowił się zaangażować. Swój pomysł miał też Jakub Błaszczykowski, a zaraz do tego grona dołączył Tomasz Jażdżyński.
Najfajniejsza szatnia w Ekstraklasie
Propozycję pomocy złożył także Bogusław Leśnodorski. Wisłocki szybko spotkał się z nim w Zakopanem. Dzięki wiedzy, kontaktom i doświadczeniu Leśnodorskiego, nitki szybko zaczęły się łączyć. Leśnodorski wskoczył w to na całego. Pojawił się nawet w szatni Wisły, spotkał z zaskoczonymi piłkarzami. To był fajny sygnał. Człowiek związany z Legią postanowił pomóc jednemu z historycznych rywali. Inna sprawa, że spotkała go za to krytyka ze strony części osób nazywających się kibicami Legii.
– Wisła jako piłkarze i trenerzy to chyba najfajniejsza szatnia w Ekstraklasie, jeśli chodzi o Polaków. Trzymam za nich kciuki, natomiast moja misja w tym klubie dobiega końca. Nie będę się dalej angażował. To nie jest klub, który jest mi bliski – powiedział wtedy w programie "Prawda Futbolu".
Leśnodorski zarzekał się, że w Wiśle nie obejmie żadnego stanowiska, ale przez kolejne miesiące był blisko krakowskiego klubu. Bardzo blisko ośrodka decyzyjnego. Znalazł się w grupie dyskusyjnej osób rządzących klubem, gdzie do niedawna trwała nieprzerwana burza mózgów. Jego profesjonalny zespół zajął się obsługą prawną. Leśnodorski miał wpływ na kolejne decyzje, sugerował, podpowiadał, wytyczał kierunki, choć oczywiście nie miał decydującego zdania. Wisła korzystała z jego wiedzy i jego ludzi. Rolę prezesa powierzono w ręce "jego" człowieka, Piotra Obidzińskiego. W projekt przez chwilę był zaangażowany inny zadeklarowany legionista, Seweryn Dmowski. Przy transferach miał pomagać Dominik Ebebenge. To był gotowy scenariusz Leśnodorskiego. Niejako gotowiec. Obidziński poprosił o pomoc Jakuba Chodorowskiego, który pod koniec roku objął stanowisko pełnomocnika zarządu ds. sportowych.
Jak rozwód rodziców
Dziś tych wszystkich ludzi w Wiśle już nie ma. Chodorowski od początku podpisał kontrakt obowiązujący do końca okienka transferowego. Przygrywką do poważniejszych zmian było przejęcie klubu przez trio – Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski. Natychmiast dokonano zmiany prezesa – Obidzińskiego zastąpił Dawid Błaszczykowski. Taka roszada była planowana od pewnego czasu. W klubie uznano, że misja Obidzińskiego, polegająca na podnoszeniu klubu, dobiegła końca. Leśnodorski musiał czuć się rozczarowany. Inna sprawa, że jego obecność w tym projekcie budziła w Krakowie wiele niezdrowych emocji. Nawet mimo tego, że klub robił wiele, by te połączenia ukryć. W międzyczasie Leśnodorski zaangażował się w sprawy Rakowa Częstochowa.
Ale i rozwód przyniósł sporo emocji. Czy Leśnodorski nie będzie mieć w Wiśle już nic do powiedzenia? – Porównania do związków matrymonialnych są za daleko idące. Różnica zdań na jakiś temat nie jest końcem świata – usłyszeliśmy dzisiaj w klubie. Rozłam można zauważyć choćby w social mediach, które dziś bardziej niż kiedykolwiek są wiernym odbiciem rzeczywistości. "Martwię się, bo kochacie ten klub i chcecie dobrze, ale na razie nawet nie umiecie chodzić, a chcecie biegać. Proponuję coś wygrać, spłacić długi, a potem kozakować… Za to trzymam kciuki" – napisał Leśnodorski na Twitterze. Wzajemne przepychanki między Leśnodorskim, Jażdżyńskim i Królewskim skomentował Piotr Obidziński.
Ostatni raz czułem się tak, jak mi się rodzice rozwodzili. Teraz przynajmniej mogę się napić... ☮️����PS Po latach rodzice sie i tak dogadali i tylko ja swoje przeżyłem... ��
— Piotr Obidziński (@piotr_obi) May 8, 2020