Ideą igrzysk olimpijskich jest nie tylko rywalizacja sportowa, ale także tolerancja, pokój i wzajemny szacunek. Tyle w teorii, bo praktyce nie zawsze te zasady były przestrzegane. Bardzo smutnym przykładem są ZIO 1936 w Garmisch-Partenkirchen.
Gdy w 1931 roku MKOl spotkał się w Berlinie, aby wybrać gospodarza letnich i zimowych igrzysk olimpijskich w 1936 roku, nie mógł przypuszczać, że wybór Niemiec okaże się tak kontrowersyjny. Dwie imprezy otrzymał kraj, który stanie się wkrótce zaprzeczeniem wartości olimpijskich i będzie oficjalnie propagował nienawiść do ludności żydowskiej.
Szkoda, że olimpijski los nie potoczył się inaczej. Zimowe igrzyska chciały u siebie gościć także St. Moritz i Montreal, z kolei letnie Barcelona czy Budapeszt.
Henri de Baillet-Latour mógł mieć wrażenie, że wygrał tę batalię z Hitlerem. Może też liczył, że igrzyska będą początkiem łagodzenia polityki antysemickiej w Niemczech? MKOl był na tyle zadowolony z organizacji tych igrzysk, że – po rezygnacji Sapporo (lipiec 1938) i St. Moritz (marzec 1939) – podjęto jednogłośnie decyzję o przyznaniu Niemcom kolejnych zimowych igrzysk w 1940 roku.
Istniała w MKOl cicha nadzieja, że Niemcy zrezygnują z kolejnych ekspansji terytorialnych i planowanych działań wojennych. Jakby nie chciano pamiętać, że zaledwie trzy tygodnie po igrzyskach, w marcu w 1936 roku, wojska wkroczyły do Nadrenii, będącej jeszcze wtedy strefą zdemilitaryzowaną w Trzeciej Rzeszy. Ciąg dalszy miał dopiero nastąpić...
Naziści się podobno ugięli i mieli zawrzeć z Ballem umowę. Hokeista miał pomóc drużynie w turnieju olimpijskim, a w zamian jego rodzina miała otrzymać zgodę na emigrację z Niemiec. I tutaj znowu pojawiają się sprzeczne relacje. Kiedy i z kim spotkał się Rudi Ball przed igrzyskami? Niektóre źródła historyczne informują, że w 1935 roku doszło w Berlinie do jego spotkania z Adolfem Hitlerem; inne, że "tylko" z emisariuszem w Szwajcarii. Faktem jest, że ostateczną decyzję podjął Hitler i bez jego zgody, Ball nie zagrałby w Garmisch-Partenkirchen.
Igrzyska w 1936 roku nie okazały się dla hokejowej reprezentacji Niemiec tak udane jak te w Lake Placid. Drużyna zajęła dopiero piąte miejsce (m.in. przegrała z USA 0:1 i Kanadą 2:6), a Ball zdobył tylko dwie bramki. Na jego obronę trzeba jednak dodać, że w turnieju występował z kontuzją. Po zakończeniu igrzysk nie brakowało wątpliwości, czy umowa zostanie dotrzymana. Na szczęście – dla rodziców Balla – została i mogli wyjechać do Johannesburga (od roku w RPA mieszkał już ich syn Heinz).
A Rudi? Podobnie jak drugi z jego braci – Gerhard, został w Niemczech i robił to, co potrafił najlepiej – grał w hokeja na lodzie. Do 1944 roku był gwiazdą klubu Berliner SC. Do rodziców dołączył dopiero trzy lata po zakończeniu wojny. Z krótką przerwą grał w hokeja prawie do swoich 40. urodzin.
Nawet teraz, po wielu latach, nie brakuje pytań, dlaczego Rudi i jego brat Gerhard, pozostali w Niemczech, a nie zdecydowali się – podobnie jak rodzice i trzeci z braci – na emigrację już w 1936 roku. Przecież z racji pochodzenia, mogli mieć obawy o swoje bezpieczeństwo. Zwłaszcza w momencie wybuchu wojny. Cóż, nie jest wykluczone, że za swoje zasługi dla drużyny narodowej, Rudi mógł liczyć na specjalne traktowanie ze strony nazistowskich władz i na swój sposób był im potrzebny. Nie jest też również wykluczone, że po prostu nie mógł wyjechać, a życie zawdzięcza temu, że był ulubieńcem kibiców. A jeśli kogoś zaciekawił życiorys Rudiego Balla, to warto sięgnąć do książki "How Hockey Saved a Jew from the Holacaust: The Rudi Ball Story".
Sportowcy wyjechali z Garmisch-Partenkirchen, a naziści za pół roku mieli zorganizować kolejną wielką imprezę – letnie igrzyska w Berlinie. Tymczasem świat był nadal głuchy na doniesienia z Niemiec, w których Żydzi byli coraz mocniej spychani na margines życia. Dla władz MKOl znowu ważniejszy był sport. I znowu wystarczyło zapewnienie, że z ulic znikną tablice dyskryminujące Żydów.
Od "igrzysk wstydu" albo "igrzysk Adolfa Hitlera" minęło 85 lat. Czego nauczył się MKOl? Czego nauczyli się politycy? Wreszcie czego nauczyliśmy się my? Niestety niewiele, by nie powiedzieć "nic". Nadal organizację igrzysk otrzymują więc kraje, w których prawa człowieka nie mają żadnej wartości. Wszyscy o tym wiedzą, ale podobnie jak 85 lat temu nie chcą zareagować. Czasami pogrożą palcem, czasami usłyszą obietnicę poprawy i tak to się kręci. Byle do kolejnych igrzysk...
Bibliografia:
Bundesarchiv
Olympic World Library
"Die Welt"
Radio "Bayern 2"
"Jewish Stars in German Sports"