Po Toruniu była awantura i fala zakażeń. "Wiemy, jak uniknąć tego na sztafetach"

Najlepsi lekkoatleci w Europie w marcu wrócili z Torunia nie tylko z medalami. Mimo że od strony organizacyjnej Toruń zebrał od European Athletics wysokie oceny, to kilkanaście dni po zakończeniu imprezy w mediach rozgorzała burza. Kolejne reprezentacje publicznie zaczęły skarżyć się, że wśród uczestników zawodów pojawiły się przypadki zakażenia koronawirusem. Spotkało to kilkadziesiąt osób, w tym również reprezentantów Polski. Z jednej strony spekulowano, że patogen dotarł na HME ze zgrupowania w Spale, z drugiej – że na samych zawodach część akredytowanych zupełnie zlekceważyła profilaktykę i obostrzenia.

W środowisku od razu wszczęto dyskusję: skoro pierwsza duża impreza lekkoatletyczna od wybuchu pandemii przyniosła taki skutek, jak kadry mają chronić się na kolejnych?

Centrum covidowe w Parku Śląskim, testy co 48 godzin – oto realia World Athletics Relays

Odpowiedź na to pytanie – i wnioski po nieprzyjemnościach, które spotkały organizatorów HME – jak najszybciej musieli znaleźć na Śląsku. Przypomnijmy, że w weekend 1-2 maja na Stadionie Śląskim odbędą się World Athletics Relays, nazywane czasami "Światowymi Mistrzostwami Sztafet". PZLA wstępnie spodziewa się akredytowania nawet 1000 osób z 47 państw. Dla części ekip te zawody będą ostatnią szansą na kwalifikację do IO w Tokio. Wstępne zgłoszenie wysłała nawet reprezentacja uchodźców.

– To tylko trochę mniej niż liczba akredytowanych na halowe ME w Toruniu, ale wciąż mówimy o tłumie. Spoczywa na nas gigantyczna odpowiedzialność, aby zapewnić im bezpieczeństwo w dziwnych czasach – mówi Marcin Rosengarten, szef imprezy.

Organizator przyznaje, że wydarzenia po marcowych zawodach były ostrzeżeniem. Twierdzi jednak, że nie powinny wywoływać paniki.

– Toruń niczego nie zmienił, bo z pandemią mierzymy się od roku. O wiele trudniej było organizować wszelkie mityngi przed rokiem. Wtedy procedury dopiero powstawały. Panowała niepewność. Było choćby ryzyko kwarantanny, część zawodników w ogóle nie mogło podróżować, musieli odwoływać udział. Dziś wiemy, jak się z tym mierzyć, w 2020 każdy organizator zebrał doświadczenie. My także. Po zakażeniach w Toruniu po prostu do świadomości ludzi doszło, jak wielkim wyzwaniem logistycznym jest teraz organizacja sportu – zaznacza Rosengarten.

25 dni pozostało do MŚ Sztafet @WorldAthletics Relays Silesia21����z tej okazji @zespolslask przygotował piosenkę ”Laury” muzyka Jan Stoklosa tekst Miuosh��@PrasoweSlaskie @StadionSlaski @PKOL_pl @sport_tvppl @kat_gw_sport @Sportowy_Kanal @spm_pl @JakubChe @PZLANews @SPORT_GOV_PL pic.twitter.com/ks4PNwAl1m

— World Athletics Relays Silesia21 (@WASilesia21) April 6, 2021

Znajomość protokołów to jedno, a ich wprowadzenie to drugie. Słowo "covid" przewija się na każdej naradzie dotyczącej imprezy sztafet. Na Śląsku z góry trzeba było zaplanować kanały przepływu ludzi, liczbę testów czy miejsce, gdzie te będą przeprowadzane.

– Powstanie specjalne "centrum covidowe", czyli miejsce do pobierania wymazów. Na świeżym powietrzu, w Parku Śląskim. Tylko do naszej dyspozycji. Każdy, kto przyjedzie, musi mieć ważny wynik testu PCR, a potem co 48 godzin przyjść na test LAMP. Kolejny PCR zaplanowano przed wylotem – wylicza Rosengarten.

W trakcie epidemii można by się po prostu poddać. Ale w ten sposób sport nie odżyje

Cała organizacja bezpieczeństwa uczestników World Athletics Relays spoczywa na organizatorach. Dokładnej kwoty, jaką trzeba na to wydać, nie zdradzają, ale dają do zrozumienia, że to "kilka zer".

– Ma to gigantyczny wpływ na budżet imprezy, ale jasno ustaliliśmy priorytety: bezpieczeństwo jest ostatnią rzeczą, na której należy oszczędzać – zaznacza dyrektor zawodów.

Organizatorzy po drodze musieli zmierzyć się także m.in. z dostosowaniem do realiów epidemii liczby osób biorących udział przy obsłudze wydarzenia.

– Wiemy, w jakich warunkach pracujemy. Nie może na tym jednak ucierpieć jakość, a to trudno wypośrodkować. Tylko co innego zrobić? Najłatwiej byłoby się poddać, ale nie w tym rzecz. Sport musi żyć, społeczeństwo tego potrzebuje. Ile można słuchać o nieszczęściach? Liczba chętnych ekip do startu najlepiej pokazuje, jak duży jest już głód rywalizacji. Mamy szczęście, móc na swoim stadionie inaugurować sezon. A tym bardziej tak ważny, olimpijski – podsumowuje Rosengarten.