Nowy trener, stare znaki zapytania. Obsada lewego wahadła znów będzie sporą zagwozdką dla selekcjonera polskiej kadry. Przed Czesławem Michniewiczem trudne wyzwanie znalezienia kogoś kto stanie na wysokości zadania w finale barażów ze Szwecją. Mecz towarzyski ze Szkocją nie rozwiał wątpliwości selekcjonera.
Lewa strona defensywy od wielu lat jest największym zmartwieniem polskiej kadry. Od czasu Jakuba Wawrzyniaka nie mieliśmy kogoś kto gwarantuje solidność, choć sam były kadrowicz żartował, że całe życie był zastępcą lewego obrońcy, który nie istnieje.
Przejście na system z trójką obrońców nie wykreowało "pewniaka" na lewym wahadle. Teoretycznie największą nadzieją na tej pozycji powinien być Maciej Rybus. Najbardziej doświadczony, grający regularnie w Rosji, ale też częściej przebywający na L4, niż przyjeżdżający na kadrę. Licząc od 1 czerwca 2016 roku i sparingu z Holandią przed Euro, Rybus wystąpił w 25 meczach. Nie zagrał przez ten czas w aż 36, co oznacza, że tylko w 40 proc. możliwych spotkań pojawił się na boisku. Teraz Rybusa także zabrakło na zgrupowaniu z powodu pozytywnego wyniku testu na koronawirusa.
Pod nieobecność Rybusa, Czesław Michniewicz ma tylko trzech kandydatów na tą pozycję. Są nimi Arkadiusz Reca, Patryk Kun i Tymoteusz Puchacz. Choć w RC Lens na wahadle gra Przemysław Frankowski, selekcjoner polskiej kadry widzi go tylko na skrzydle.
Z przodu Ferrari, z tyłu Fiat
Na ten moment faworytem do pojawienia się od pierwszych minut na mecz ze Szwecją jest Arkadiusz Reca. Zawodnik Spezii Calcio rozegrał 90 minut w spotkaniu ze Szkocją. Było to dla niego pierwsze spotkanie w kadrze od blisko pół roku, ale nie zaliczy go do udanych. Zamiast napędzać akcje Polaków, pomagał... Szkotom. Każde zagranie piłki w jego sektor było zapowiedzią nadchodzących kłopotów. Jeśli miał to być egzamin przed finałem barażów, to Reca go oblał. Niezadowolony po meczu z występu 26-latka był ekspert TVP Sport, Sebastian Mila.
– Mam wrażenie, że Arkadiusz Reca wypadł bardzo słabo. Złe wybory, dużo niedokładności, też dużo zapalnych piłek, przez co Szkoci stworzyli w pierwszej połowie dwie dogodne sytuacje. Mam wrażenie, że oprócz niedokładności, jego największym problemem było ustawienie. Nie do końca przy rozgrywaniu było optymalne, przez co sam zamykał się, żeby zagrać do przodu. Musiał się często zabierać na swoją słabą słabszą nogę, prawą, do środka, co było dla Szkotów dobrym rozwiązaniem, żeby móc wtedy zastosować pressing.
Choć Reca zagrał kiepsko, na boisku wytrzymał 90 minut. Prawdopodobnie zagrałby tylko jedną połówkę, gdyby nie urazy Bartosza Salamona i Arkadiusza Milika, co potwierdził w pomeczowym wywiadzie Czesław Michniewicz. Zawodnik Spezii niewątpliwie jest kapitalny pod względem szybkości, ale po czterech latach gry w Serie A jest wciąż surowy w obronie. Przypomnijmy, że zaczynał swoją karierę jako skrzydłowy/napastnik, dopiero później został przestawiony do defensywy.
W Spezii gra od 13. kolejki Serie A od deski do deski i choć jest solidnym punktem zespołu, nie ucieka od błędów. Warto też podkreślić, że jego klub gra czwórką obrońców, a on sam gra na lewej flance. Na korzyść jego przemawia rytm meczowy i doświadczenie zdobyte w poważnej lidze. Na niekorzyść rażące i banalne błędy w obronie, których wciąż nie potrafi się wystrzec.
Puszka, która nie została otwarta w Niemczech
Gdy przechodził z Lecha Poznań do Unionu Berlin, wydawało się, że to dobry ruch. Pod względem motorycznym i wolicjonalnym, na papierze, pasował do Bundesligi. Rzeczywistość go brutalnie zweryfikowała – tylko 7 spotkań w europejskich pucharach, bez minut w niemieckiej ekstraklasie.
Zimą został wypożyczony do lidera ligi tureckiej, Trabzonsporu, gdzie szybko wywalczył miejsce w podstawowym składzie. Podobnie jak Reca, w klubie nie gra na wahadle, bo zespół z Trabzonu gra czwórką z tyłu.
Na tym podobieństwa między Puchaczem a Recą się nie kończą, ponieważ "Puszka" także zaczynał swoją karierę na skrzydle. Jego umiejętności w ofensywie zawsze stały na wyższym poziomie niż te w defensywie. Poprzednie Euro pokazało, że Puchacz ma problemy z utrzymaniem koncentracji. Może niczym huragan siać spustoszenie z przodu, ale z tyłu zostawia zbyt wiele miejsca rywalom.
Na razie 23-latek przegrywa rywalizację o miejsce w składzie biało-czerwonych na starcie ze Szwecją. Zresztą, wymowny był jego brak podczas ostatniego meczu towarzyskiego ze Szkocją. Zawodnik Trabzonsporu usiadł na trybunach. Powód? Czysto sportowy. Selekcjoner sam stwierdził na konferencji, że "doskonale wie, czego się spodziewa się po piłkarzu".
"Kuń", czyli największa niespodzianka
Patryk Kun to zawodnik, którego mało kto spodziewał się w seniorskiej kadrze. Z całej grupy potencjalnych lewych wahadłowych ma największe obycie na tej pozycji. Od czterech lat jest jednym z kluczowych elementów układanki Marka Papszuna. Jest jednym z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji w ekstraklasie. Pokazują to chociażby statystyki – 4 asysty, pośrednio za jego sprawą 12 bramek Rakowa z lewej flanki, top 5 w liczbie podjętych dryblingów.
Świetnie odnajduje się w fazie ataku, najlepiej gra z kontry. Nieźle pracuje w obronie – lepiej niż Reca czy Puchacz. Ale właśnie, tylko nieźle. Grając bardzo ofensywnie zostawiał za sobą dużo miejsca, co generowało kłopoty dla Rakowa. Częstochowski zespół stracił w tym sezonie 24 goli, z czego 14 po akcjach rywali przeprowadzonych na stronie Kuna. Choć jak mówi Michniewicz, to "Kuń " do biegania, który potrafi wrócić w porę do obrony, nie jest nieomylny. Pamiętajmy też w jakich rozgrywkach występuje – PKO Ekstraklasie, czyli 28. lidze Europy.
Na jego niekorzyść przemawia brak doświadczenia na arenie międzynarodowej. Sam Michniewicz na konferencji prasowej przed meczem chciał sprawdzić go na tle poważnego rywala: –Chciałbym zobaczyć Kuna w jakimś wymiarze czasowym ze Szkocją. Zobaczymy też jak będzie wyglądał mentalnie.
Kun ostatecznie nie dostał szansy do pokazania swoich umiejętności. W obliczu kontuzji Milika i Salamona nie podniósł się z ławki, a szkoda. Przekonalibyśmy się jak radzi sobie w starciu z bardziej wymagającym przeciwnikiem niż polscy przeciętni ligowcy.
Równanie z trzema niewiadomymi
Czesława Michniewicza czeka ogromny ból głowy na temat kogo wystawić na jednej z najbardziej newralgicznych pozycji w kadrze. Co do każdego z tych zawodników można się przyczepić. Najbardziej solidny w obronie jest Patryk Kun. Najbliżej pasuje do prototypu Michniewicza, a więc wahadłowego pracującego rzetelnie po obu stronach boiska. Sam selekcjoner stwierdził dla "Piłki Nożnej", że spośród czterech powołanych piłkarzy na lewe wahadło, Kun jest najlepszy w fazie obronnej.
Postawienie na absolutnego debiutanta w meczu o awans na mundial byłoby jednak ogromnym ryzykiem. Nie wiemy jak Kun sprawdziłby się w meczu o stawkę, z mocnym przeciwnikiem.
Z drugiej strony sporym ryzykiem byłoby postawienie na chaotycznego Puchacza, czy wciąż słabego w obronie Recę. To sytuacja bez dobrego wyjścia i nie do pozazdroszczenia dla nowego selekcjonera kadry.
Mecz Polska-Szwecja o bilet na mundial w Katarze zostanie rozegrany na Stadionie Śląskim w Chorzowie, we wtorek 29 marca o 20:45. Transmisja w Telewizji Polskiej.