W sobotę 23 kwietnia Tyson Fury (31-0-1, 22 KO) wreszcie spotka się w ringu z kimś innym niż Deontay Wilder (42-2-1, 41 KO). Po brutalnej trylogii mistrz świata wagi ciężkiej zmierzy się na Wembley w obecności blisko 100 tysięcy widzów z Dillianem Whytem (28-2, 19 KO). Starcie z rodakiem nie musi być spacerkiem, bo w najbliższym otoczeniu samozwańczego "Króla Cyganów" nie brakuje ostatnio problemów.
– To moje pożegnanie z boksem. Następnej walki nie będzie – zapowiada Fury z kamienną twarzą. Kłopot w tym, że zdążył nas tyle razy okłamać, że nikt nie traktuje tych słów w kategoriach wiążących deklaracji. Jego zdanie podważa nawet... własny trener. – Obowiązuje to, co Tyson mówi w danej chwili. Każdy ma prawo zmienić zdanie. Nikt i tak mu nie wierzy, więc jakie to ma znaczenie? – tak SugarHill Steward skomentował pogłoski o zbliżającej się emeryturze.
W sobotę zamiast pożegnania na pewno będzie huczne powitanie. 33-letni Fury będzie pierwszy raz bronił mistrzowskiego tytułu w ojczyźnie. Ostatnią walkę przed własną publicznością stoczył w sierpniu 2018 roku – jeszcze zanim zainaugurował trylogię z Wilderem, w której zdobył tytuł mistrza federacji WBC oraz prestiżowe trofeum magazynu "The Ring".
Wcześniej ani razu nie obronił tytułów wyrwanych z rąk Władimira Kliczki (64-3) w 2015 roku, bo z dnia na dzień na ponad 2 lata wycofał się z boksu. Oficjalnie z powodu walki z depresją, ale przy okazji udało się również zamieść pod dywan najdroższą sprawę dopingową w historii Brytyjskiej Agencji Antydopingowej (UKAD).
Na tle historii
Walka z Whytem to dopiero trzecia w historii i pierwsza od ponad dekady brytyjska rywalizacja na szczycie wagi ciężkiej. W marcu 1993 roku – na dużo mniejszym od Wembley stadionie w Cardiff – Lennox Lewis (23-0), mimo pewnych problemów, znokautował Franka Bruno (36-3) w siódmej rundzie. – Nie doceniłem jego siły i lewego prostego – zdradził Lewis stacji BT Sport, która pokaże walkę Fury'ego z Whytem w systemie Pay-Per-View.
Kilka rekordów już padło. Oficjalnie sprzedano 94 tysiące biletów – najwięcej w brytyjskiej historii. Prestiżowy rekord należał do Anthony'ego Joshuy (16-0) – w kwietniu 2017 roku jego pojedynek z Władimirem Kliczką (64-4) obejrzało na Wembley nieco ponad 90 tysięcy widzów. Promotor Frank Warren mówi przy okazji również o "rekordzie Europy", ale tu sprawa jest bardziej skomplikowana i trudniejsza do zweryfikowania.
W sierpniu 1934 roku doszło na stadionie w Hamburgu do walki Maxa Schmelinga (45-7-4) – pierwszego mistrza świata wagi ciężkiej z Europy – z Walterem Neuselem (41-2-4). Starcie Niemców notowanych w TOP 10 królewskiej kategorii wzbudziło ogromne zainteresowanie. Według różnych szacunków pojedynek z bliska mogło obejrzeć nawet ponad 100 tysięcy widzów! Korespondent UP (United Press) informował o 75 tysiącach sprzedanych biletów, ale wielu śledziło przebieg wydarzeń z bliska w mniej legalny sposób.
Światowy rekord będzie trudniejszy do pobicia. W lutym 1993 roku niepokonany wówczas Julio Cesar Chavez (84-0) znokautował Grega Haugena (32-4) przy ponad 132 tysiącach widzów, którzy szczelnie wypełnili Estadio Azteca w Meksyku. Poprawić ten wynik będzie można chyba tylko w Korei Północnej, ale obiekt o pojemności 150 tysięcy widzów jest wykorzystywany przez Kim Dzong-Una głównie do propagandy.
Jednoosobowa orkiestra
Tym razem uwaga pięściarskiego świata jest skupiona na Furym. To on wziął na siebie ciężar promowania pojedynku w ostatnich tygodniach. Whyte wciąż podkreśla niezadowolenie z wynegocjowanej stawki. Kwota została określona przez federację WBC, której tytuł jest w stawce pojedynku. Pulę finansową podzielono w stosunku 80/20 na korzyść Tysona. Rodak – z tytułem tymczasowym – liczył na dwukrotnie więcej.
Jego roszczenia nie zostały uwzględnione, więc Whyte postanowił obrazić się na wszystkich. Przy promowaniu pojedynku robi minimum tego, do czego zobowiązuje go kontrakt. Brytyjczyk nie ma motywacji, by przyczyniać się do komercyjnego sukcesu przedsięwzięcia, ponieważ jego wypłata nie zależy od liczby sprzedanych pakietów Pay-Per-View. Wiadomo, że przypadnie mu 1/5 z nieco ponad 41 milionów dolarów, które Frank Warren zaoferował w przetargu. Dzięki temu pobity został kolejny rekord – nigdy w takiej formule nie zaoferowano więcej.
Whyte przemówił dopiero na tydzień przed walką. W środę pojawił się na pierwszym spotkaniu twarzą w twarz z Furym. Jak przyznał, nie widzieli się z tak bliska od wielu lat. – Gęba Tysona jest jak kibel. Nie dbam o to, co mówi. To nie ma żadnego znaczenia. Bez względu na to co powie będziemy musieli wejść do ringu i tam wszystko sobie wyjaśnimy. Nie obchodzi mnie, że uważają go za króla gierek – tłumaczył Whyte.
Są spekulacje, że ostentacyjnym brakiem zaangażowania w promocję pretendent chciał "zrobić Fury'emu Fury'ego" i wygrać podjazdową wojnę psychologiczną. Czarne chmury zebrały się nad mistrzem z innego powodu. Kilkanaście dni przed walką ambasador USA w Irlandii ogłosił w towarzystwie miejscowych organów ścigania pakiet sankcji na "kartel Kinahana". Organizację porównano do włoskiej Kamorry i japońskiej Yakuzy.
Boks i mafia
Na czele grupy stoi Daniel Kinahan – bliski współpracownik Fury'ego. W czerwcu 2020 roku pięściarz dziękował w mediach społecznościowych temu, którego poszukuje amerykański wymiar sprawiedliwości. Ciepłe słowa odnosiły się do działań, które miały doprowadzić do uzgodnienia warunków pojedynku z Anthonym Joshuą.
Hitowa walka nie doszła do skutku, ale pozostał trwały ślad łączący "Króla Cyganów" z domniemanym szefem grupy przestępczej. Obaj mają zresztą wiele wspólnych zdjęć – część została zrobiona w Dubaju, gdzie Kinahan od lat skutecznie ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. – To nie moja sprawa – powtarzał w ostatnich dniach Fury pytany o Kinahana.
Imperium, które mogło zostać stworzone za pieniądze pochodzące z nielegalnej działalności, zaczęło się jednak walić. W 2012 roku powstała grupa menedżerska MTK. Pięć lat później Kinahan ją odsprzedał, ale relacje wielu pięściarzy zdają się potwierdzać, że nadal pociągał za sznurki. W środę ogłoszono, że największy tego typu projekt na świecie – który nadzorował kariery ponad 150 pięściarzy – z dnia na dzień przestał istnieć.
A działalność Kinahana w boksie chwalili prawie wszyscy – pięściarze, trenerzy i organizatorzy gal. Dzięki jego wsparciu kanał iFL TV został najbardziej znaną platformą, która dawała głos pięściarzom. Na początku kwietnia świętował miliard odsłon wszystkich materiałów wideo w portalu YouTube. Te mówiące o prawdziwym obliczu Irlandczyka do tej pory były marginalizowane – podobnie wyciszane są dziś komentarze dotyczące najnowszych zarzutów. Ściśle związani z podejrzanym byli także najbliżsi doradcy Fury'ego - w tym legendarni promotorzy Bob Arum i Frank Warren.
Co z tym dzikiem?
Nie tylko pozaringowe zachowanie mistrza można podważać. Cieniem na zawodowej karierze kładzie się także zamieciona pod dywan sprawa dopingowa. Informacja o wpadce pojawiła się w czerwcu 2016 roku – gdy rewanż z Kliczką wciąż wydawał się realny. Fury niedługo potem zniknął ze sportu, tłumacząc to walką z depresją i załamaniem nerwowym. Mało kto już pamięta, że na ostatniej prostej testy wykryły w jego organizmie także kokainę.
Brytyjska Agencja Antydopingowa (UKAD) z czasem potwierdziła, że w lutym 2015 roku u Tysona i jego kuzyna Hughiego stwierdzono podwyższony poziom nandrolonu. Obaj zaprzeczali, a wynik testu tłumaczyli spożyciem mięsa pochodzącego od... niewykastrowanego dzika. Sprawa ciągnęła się latami i była najdroższą w historii UKAD – kosztowała ponad pół miliona funtów. Ostatecznie duet Furych zaakceptował karę z wsteczną datą, która w przypadku Tysona minęła... gdy nie było go w boksie.
Pewne zmiany było zauważalne. Wyraźnie zmienił się zwłaszcza głos, co odnotował nawet zainteresowany. Tę osobliwą przemianę tłumaczył jednak sparingowym incydentem – miał zostać trafiony w gardło, co doprowadziło do skrzepu i potem zabiegu. Tej wersji również nie potwierdzono. Wiadomo jednak, że tego typu zmiany głosu często są jednym z efektów ubocznych sięgania po nandrolon.
Bez względu na czarne chmury, które gromadzą się nad głową mistrza, sobotnia walka może być dla niego sporym wyzwaniem. W ostatnim pojedynku z Wilderem dwukrotnie lądował na deskach i przyjął być może najpotężniejsze pojedyncze uderzenie w całej zawodowej karierze. Przed walką z Dillianem Whytem magazyn „The Ring” przepytał 20 osób z pięściarskiego środowiska – wszyscy spodziewają się kolejnej wygranej „Króla Cyganów”.
Mimo wszystko legenda Tysona Fury'ego opiera się jednak na niestabilnych fundamentach. Nie sposób odmówić mu naturalnego uroku i charyzmy – w ringu i poza nim. Te atuty pozwoliły mu stać się rzecznikiem w walce z problemami psychicznymi i realnie pomóc wielu potrzebującym. Jego inspirująca historia jest jednak pełna luk, półprawd i uników. Może to dzięki temu mistrz wagi ciężkiej wydaje się jeszcze bardziej... ludzki?