| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Stal w dwóch pierwszych kolejkach rundy wiosennej PKO Ekstraklasy zdobyła punkt. Zespół z Podkarpacia wciąż jest jednak na dobrej drodze do tego, by zakończyć sezon w górnej ósemce tabeli, chociaż z ostatnich sześciu spotkań wygrał tylko jedno. – Rywale już postrzegają nas inaczej, a my po prostu zaczęliśmy grać na miarę naszych możliwości – tłumaczył w rozmowie z TVPSPORT.PL trener Adam Majewski.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Nastawia się pan na to, że wiosna będzie dla Stali trudniejsza niż jesień?
Adam Majewski: – Zazwyczaj tak jest. Powodem tego jest większa presja, drużyny wiedzą już, w jakim miejscu są i o co grają. Niektórzy zimą jeszcze się wzmacniają. Zaskoczyliśmy ligę i zdaję sobie sprawę z tego, że przeciwnicy też postrzegają nas już w inny sposób. Do wszystkiego podchodzimy jednak spokojnie. Wiemy, co jest naszym celem i do niego zmierzamy.
– Najpierw zremisowaliście z Lechem, a następnie przegraliście z Radomiakiem. Jak ocenia pan grę drużyny w tych spotkaniach?
– Zdobyliśmy punkt z bardzo mocnym zespołem, ale i tak jest lekki niedosyt. Szkoda porażki w Radomiu. Do momentu straconego gola również mieliśmy swoje okazje. Gdybyśmy trafili, być może mecz potoczyłby się korzystnie dla nas. Cieszy jednak to, że powoli osiągamy stabilizację do której zmierzamy. Zimą było już mało zmian personalnych.
– Doszło jednak do jednej, bardzo istotnej. Odszedł od was Said Hamulić, który był kluczową postacią ataku w rundzie jesiennej. Nie obawia się pan, że jego absencja odbije się na jakości gry w ofensywie?
– Wierzę, że nie będzie to duży cios. To najwyższy transfer w historii klubu, który pozwoli zdecydowanie poprawić stan finansów. Fajnie, że udało się go odnaleźć, sprowadzić i wypromować. Trzeba spojrzeć na to z drugiej strony – nie ma gwarancji, że Said równie dobrze radziłby sobie wiosną. Rywale już się go "nauczyli", nie wiadomo czy nie przytrafiłaby się jakaś kontuzja... W jego miejsce pojawił się Rauno Sappinen. Na razie stwarzamy sytuacje, ale ich nie wykorzystujemy. Większym problemem byłby brak podbramkowych okazji.
– Dlaczego zdecydowaliście się właśnie na Sappinena? Jego pobyt w Piaście Gliwice nie był udany.
– Na zakontraktowanie Rauno wpłynęło kilka czynników. Po pierwsze, było mało czasu, bo sprawa z Hamuliciem się przeciągała. Po drugie, Sappinen już zna realia Ekstraklasy, a na tym nam zależało. Rauno strzelał mnóstwo goli w Estonii, był w tym regularny, dlatego nie ma mowy o przypadku. W Piaście była duża konkurencja, rywalizował chociażby z Kamilem Wilczkiem, do tego jego drużyna też nie jest w formie. Wierzę, że jego doświadczenie nam pomoże. Nie oczekuję, że nagle zdobędzie na wiosnę 15-20 bramek, chociaż oczywiście byłoby wspaniale. Teraz odpowiedzialność za gole rozłoży się po prostu na większą liczbę graczy.
– Czy jeszcze należy spodziewać się jakichś ruchów transferowych w Stali?
– Myślę, że nie. Kadra jest zamknięta, budżet wykorzystany i dopięty. Mogłaby to zmienić jedynie jakaś niespodziewana sytuacja z kontuzją któregoś zawodnika. Obyśmy jednak tego uniknęli.
– Co chciał pan poprawić w drużynie zimą?
– Kładłem nacisk na stabilizację, chciałem, żebyśmy wreszcie przepracowali okres przygotowawczy mniej więcej w tej samej grupie. Oczywiście, ruchów nie udało się uniknąć. Odszedł Hamulić, a doszli Koki Hinokio, Rauno Sappinen i Alex Vallejo. Nie była to jednak taka rewolucja, jak w poprzednich okienkach. Co do samej pracy, to nasz styl się nie zmienia, ciągle chcemy go ulepszać.
– Spodziewałby się pan, że Stal będzie prezentować się aż tak dobrze?
– Wiadomo, że ten wynik jest nieco ponad stan, bo za nami są drużyny z większym budżetem. Biorąc pod uwagę letnie zmiany kadrowe, trudno było się tego spodziewać. Różnice punktowe nie są jednak duże, dlatego trzeba zachować czujność.
– W Stali musiał pan dokonać już kilku rewolucji. Często trafiacie z doborem nowych zawodników, o czym świadczy również ten sezon. Co jest w tej kwestii decydujące?
– Kwestia intuicji, rozumienia tematu. Patrzymy nie tylko na umiejętności, ale chcemy też piłkarzy o odpowiednim charakterze. Często pojawiają się zawodnicy, którzy mają coś do udowodnienia. To, że sam byłem profesjonalnym piłkarzem, w pewnych aspektach pomaga. Sami zawodnicy zaczynają patrzeć na Stal bardziej przychylnie. Słynne powiedzenie o organizacji w Mielcu nie ma już nic wspólnego z rzeczywistością. Piłkarze wiedzą, że mogą się tutaj rozwinąć i wypromować.
– W ostatnich sześciu kolejkach odnieśliście tylko jedno zwycięstwo. Można mówić o lekkiej zadyszce?
– Pamiętajmy, że w spotkaniach z Wisłą Płock i Wartą Poznań traciliśmy gola w doliczonym czasie gry. Gdybyśmy wygrali tamte mecze, skończylibyśmy na podium i to dopiero byłaby euforia... Nie mówiłbym o zadyszce. To po prostu gra na miarę naszych realnych możliwości.
– W klubie pojawiają się rozmowy o tym, by zakończyć sezon w czołówce?
– Być może ktoś o tym rozmawia, bo matematycznie takie szanse są. Ja chcę w pierwszej kolejności zapewnić Stali jak najszybsze utrzymanie. Dopiero potem spojrzę w tabelę i pomyślę o tym, by wyznaczyć sobie cel na dalszą część sezonu.
– Praca w Stali wypromowała również pana. Niedawno w wywiadzie z "Przeglądem Sportowym" mówił pan o tym, że miał jedną konkretną ofertę z klubu Ekstraklasy. Dlaczego została ona odrzucona?
– Mój kontrakt z klubem obowiązuje jeszcze przez kolejny sezon. Dodatkowo, to tutaj dostałem szansę w Ekstraklasie i chcę się odwdzięczyć. Fajnie, że w niezbyt łatwych warunkach udało się przez ten czas rozwinąć sporo zawodników.
– Czuje się pan lepszym trenerem niż na początku pracy w Stali? Ta konieczność dokonywania dużych zmian co okno również rozwija?
– Na pewno tak, to oczywiste, że wtedy trzeba się natrudzić, by znaleźć jakieś rozwiązanie. Docelowo chciałbym, by w przyszłym sezonie większość piłkarzy należała już do nas. Wspominałem już o stabilizacji i bardzo mi na tym zależy. Niektórym latem kończą się wypożyczenia i jest duża szansa, że zostaną z nami na stałe. Z drugiej strony, po paru porażkach, trenera może nie być już w klubie. Jestem tego świadomy i podchodzę do wszystkiego racjonalnie.
– Rozmawiamy przed meczem z Rakowem Częstochowa. Znów spróbujecie napsuć krwi faworytowi. Pana zdaniem losy mistrzostwa są przesądzone?
– Sądzę, że Raków nie wypuści już tej szansy, chociaż świat futbolu widziałem już różne historie. Raków zmierza po tytuł i konsekwentnie gromadzi punkty. Na początku rundy nie zachwyca, ale po dwóch pierwszych kolejkach trudno wskazać drużynę, która by się wyróżniała. Z czasem będzie coraz lepiej, a kluby o szerszych i mocniejszych kadrach będą w uprzywilejowanej sytuacji, ta różnica zapewne stanie się widoczna. Dlatego cieszę się, że to właśnie na początku rundy gramy z najlepszymi.