| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kartka dla Marko Poletanovicia, brak kartki dla Michała Skórasia i anulowany gol Mikaela Ishaka z powodu rzekomego zagrania piłki ręką – to najpoważniejsze kontrowersje w meczu Lecha Poznań z Zagłębiem Lubin. Niektórych z tych akcji nie da się rzetelnie i dokładnie rozstrzygnąć bez analizy materiału udostępnianego w systemie VAR i bez takich możliwości technicznych, jakie daje sędziom ten system. Sytuacje z tego meczu pokazują, jak bardzo potrzebna jest większa transparentność decyzji sędziowskich.
W 87. minucie Mikael Ishak przyjął piłkę i strzelił gola, który dałby Lechowi remis 2:2. Sędzia Łukasz Kuźma z Białegostoku ocenił, że napastnik Lecha przyjął piłkę ręką. Arbiter na wszelki wypadek gwizdnął i anulował gola dopiero wtedy, gdy piłka była już w bramce. W ten sposób pozostawił możliwość zmiany decyzji, gdyby VAR stwierdził, że kontaktu piłki z ręką strzelca jednak nie było.
Zanim jednak sędzia wideo Szymon Marciniak przeanalizował tę sytuację w ujęciach z różnych kamer, czyli zanim zobaczył więcej lub być może znacznie więcej niż kibice mogli zobaczyć w transmisji telewizyjnej, Łukasz Kuźma bardzo wyraźnie zasugerował wszystkim, że jest pewien podjętej przez siebie decyzji.
Powtórka sytuacji poprzedzającej gola pokazana telewidzom sugerowała jednak dosyć mocno, że piłka odbiła się od ciała Ishaka w okolicy jego stawu barkowo-obojczykowego, ewentualnie w okolicy głowy kości ramiennej, ale nie od ręki. Tym bardziej nie odbiła się od tej części ręki, która znajduje się poniżej tak zwanej linii pachy, czyli: nie od tej części ręki, która w tej sytuacji była dalej od korpusu niż tzw. linia pachy.
Zgodnie z aktualnymi "Przepisami gry", których tłumaczenie w wersji PZPN znajduje się na stronie pzpn.pl, barkiem można bezkarnie dotykać piłki, ponieważ: "Dla oceny kontaktu ręki z piłką uznaje się, że górna granica ręki znajduje się na wysokości pachy.".
Wygląda na to, że sędzia Kuźma i sędzia wideo Marciniak popełnili błąd, ale pozory mogą mylić. Złudny może być kąt ustawienia kamery, z której powtórkę zobaczyli telewidzowie. Mogło bowiem być tak, choć to raczej mało prawdopodobne, że po odbiciu się od barku piłka otarła się bądź musnęła rękę Ishaka w jej części "poniżej linii pachy". Niestety nie wiemy czy tak było i nie wiemy, czy ewentualnie właśnie to powstrzymało Szymona Marciniaka od interwencji.
Możliwe też, że Marciniak nie widział przekonujących ujęć z innych kamer, a jedynie uznał, że sytuacja jest tak bardzo wątpliwa, że nie będzie skłaniał sędziego Kuźmy do zweryfikowania tej sytuacji na monitorze ustawionym przy boisku. Moja opinia jest taka, że Ishak nie zagrał piłki ręką i gol powinien zostać uznany – ale to opinia, a nie werdykt.
Kontrowersyjna była też 52. minuta, w której Marko Poletanovic z Zagłębia Lubin został trafiony łokciem w twarz i w tej samej sytuacji zobaczył żółtą kartkę. Klub powinien się od niej odwołać, bo była pokazana niesłusznie. W tej akcji kartki uniknął natomiast Michał Skóraś z Lecha Poznań. Wątpliwości można mieć tylko co do jej koloru.
Dla sędziego Łukasza Kuźmy i sędziego wideo Szymona Marciniaka ta akcja też była bardzo trudna do oceny. Skóraś biegł z piłką lewą stroną boiska i gdy minął linię środkową, blisko dziewięć metrów za nią Poletanovic próbował go zatrzymać. Faktem jest, że lubinianin przewrócił zawodnika Lecha. Z trybuny głównej sytuacja wyglądała podobnie jak ze strony sędziego Kuźmy – w tym ujęciu pokazanie żółtej kartki zawodnikowi gości nie budziło żadnych wątpliwości.
Pojawiły się one w powtórce telewizyjnej z kamery ustawionej za linią końcową. W niej można dostrzec, że zawodnik Lecha widzi zbliżającego się przeciwnika, nienaturalnie podnosi rękę powyżej barku, ustawia ją na wysokości głowy rywala i łokciem robi ruch w kierunku jego twarzy. Widać też, że Skóraś trafił łokciem w twarz Poletanovicia, w okolice jego ust. Niezbyt mocno, ale trafił.
Do tego momentu Poletanović jeszcze nie sfaulował Skórasia – w tej chwili dopiero tylko dotykał go ręką, ale żadnego naruszenia przepisów ze strony zawodnika Zagłębia jeszcze nie było.
W takich sytuacjach zgodnie z "Przepisami gry" istotna jest kolejność zdarzeń, a zatem sędzia powinien odgwizdać rzut wolny dla Zagłębia i pokazać Skórasiowi kartkę. Żółtą – jeśli uznać, że ruch ręką był tylko nierozważny, albo czerwoną – jeżeli uznać, że faul Skórasia należy interpretować poważniej. Mimo iż dotknięcie łokciem w twarz rywala było niezbyt mocne, to jego siła jest w tej sytuacji mało istotna. Zachowanie Skórasia nosiło znamiona czynu kwalifikującego się do pokazania kartki czerwonej. A co chciał w tej sytuacji zrobić, wie tylko on sam.
Sędzia wideo Szymon Marciniak w sytuacji nie mógł pomóc, ponieważ "Protokół VAR" nie pozwala interweniować z powodu niesłusznie pokazanej żółtej kartki. Teoretycznie pretekstem do działania mogłaby być potencjalna czerwona kartka dla Skórasia, ale najwyraźniej powtórki tej sytuacji nie przekonały sędziego VAR do rozpoczęcia procedury umożliwiającej ukaranie zawodnika Lecha w taki sposób.
Rafał Rostkowski