| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W piątkowy wieczór Radomiak Radom zmierzy się na własnym stadionie z Legią Warszawa. Z tej okazji porozmawialiśmy z człowiekiem, który w obu klubach spędził łącznie 17 lat. Mowa o Dariuszu Banasiku, który opowiedział nam o swojej wyprawie do Anglii, stażu w Watford, zaproszeniu z Chelsea, rozwoju, poszukiwaniach pracy i rzecz jasna o piątkowym spotkaniu.
Maciej Ławrynowicz, TVPSPORT.PL: – Widzę, że nieustannie się pan rozwija, szuka nowej wiedzy. Ostatnio staż w angielskim Watford. Proszę powiedzieć, czego dowiedział się pan w Anglii i jak to generalnie wyglądało?
Dariusz Banasik, trener: – Wyjazd nie był krótki. Poleciałem do Londynu na zaproszenie akademii, w której mam wielu znajomych. Po pierwsze była nauka języka. Brałem udział w treningach, szkoleniach, miałem możliwość podszlifować taką piłkarską część języka angielskiego. To była pierwsza myśl. Przy okazji oglądałem mecze Premier League, Championship. Byłem na spotkaniach Chelsea – Fulham, Tottenham – Manchester City. Byłem też na meczach na drugim szczeblu rozgrywkowym w Anglii, ale też jest to bardzo wysoki poziom. Oglądałem Luton – Cardiff.
– Przede wszystkim byłem na stażu w Watfordzie. Oglądałem wiele treningów, rozmawiałem. Zostałem dopuszczony do takiego zebrania trenerów. Rozmawialiśmy właśnie na temat fachu trenera, podejścia, wprowadzania młodych zawodników. Miałem też kilka spotkań na temat przygotowania fizycznego. Sam też prowadziłem taki wykład dla trenerów. Powiem tak szczerze, że tam trenerzy raczej na staże nie jeżdżą, bo nie jest tak łatwo się dostać. Na początku chodziłem, kręciłem się, trochę porozmawiałem, ale gdy mój znajomy, który jest w tym klubie, opowiedział, że jestem z Ekstraklasy polskiej i awansowałem z II ligi do Ekstraklasy, to w ogóle zaczęli mnie traktować całkowicie inaczej. Zmiana o 180 stopni. Każdy robił sobie ze mną zdjęcia, podchodził.
– Wydaje mi się, że tam trener jest bardziej szanowany. Jak usłyszeli, że trener, który wprowadził zespół do Ekstraklasy, który miał sukcesy, to oni w ogóle wszyscy podchodzili do mnie bardzo sympatycznie. Byli mili, podchodzili, chcieli o coś podpytać, porozmawiać. A na początku nie wiedzieli, kim ja jestem. Tam w ogóle menedżer z Premier League to jest człowiek-instytucja. Ci trenerzy są inaczej postrzegani, szanowani. Gdy oni się dowiedzieli, że ja pracowałem na takim poziomie, to ich super podejście dało się odczuć.
– Po tym szkoleniu trenerskim, gdzie zrobiłem wykład i zaprezentowałem kilka rzeczy, które miałem do pokazania, zostałem zaproszony do Chelsea. Byłem tam jeden dzień i to był szok. Wszystko mi się tam spodobało. Zostałem zaproszony, żeby zwiedzić szkółkę, popatrzeć na treningi pierwszej drużyny, na zaplecze, bazę, która liczy 27 boisk. Porozmawiałem też z trenerami, scoutami. Rewelacyjny wyjazd. Nawet udało mi się zrobić zdjęcia z Petrem Cechem i Thiago Silvą, bo akurat byli. Niesamowite przeżycie. Pojechałem tam, żeby się szkolić, żeby coś zobaczyć. Powiem szczerze, że tam wszyscy grają, non-stop grają i mało co trenują, bo cały czas grają.
– To trochę nas różni. W Londynie wyborem praktycznie każdego chłopca jest piłka nożna. Tylko piłka nożna i piłka nożna. Widać, że cała Anglia tą piłką żyje, a Premier League to w ogóle top. Tu nawet nie ma o czym dyskutować. Bardzo interesowało mnie przygotowanie fizyczne. To, jak oni wytrzymują ten rytm grania sobota-środa. Do tego reprezentacje, puchary krajowe. W Polsce jest z tym problem. Gdy ktoś u nas gra w jakichś europejskich pucharach, to okazuje się, że nie daje rady łączyć rozgrywek na dwóch frontach. Podsumowując: dużo wiedzy, dużo nowych znajomości. Nawet mnie namawiali, żebym został w Anglii, żebym pracował tam na jakimś poziomie, ale wydaje mi się, że teraz jeszcze za wcześnie, ale takim moim cichym marzeniem na pewno byłaby praca za granicą. To kolejne doświadczenie w trenerskiej karierze.
– Trzeba to dobrze przemyśleć, trenerze. Dziś jeden funt ponad pięć złotych kosztuje!
– (śmiech) Wiem, bo przywiozłem trochę tych funtów. Wymieniłem, więc można powiedzieć, że najmocniejsza waluta i najmocniejsza liga!
– Oczywiście życzę panu, żeby kiedyś pan poprowadził solidny angielski zespół, ale tak patrząc na najbliższą przyszłość, to pewnie wciąż interesuje pana powrót do Ekstraklasy. Kibice mogą się spodziewać, że już niedługo zobaczą trenera na ławce trenerskiej?
– Już długo siedzę w domu. Wydaje mi się, że ochłonąłem. Zresetowałem głowę. Był na to czas i ja też zrobiłem sobie taką analizę tego, co w pracy było złe, a co dobre. Zobaczyłem, gdzie popełniłem błędy. Był też czas na doskonalenie w obszarach, które wciąż można było poprawić. Wydaje mi się też, że jestem akurat w takim wieku, że nie powinienem za długo w tym domu siedzieć, tylko pracować, bo ani nie jestem za starym trenerem, ani za młodym. Jestem w optymalnym wieku do pracy i chcę do niej wrócić.
– Widzimy też, co się dzieje w Polsce i jak to wygląda. Trzeba zawsze rozważać pewne możliwości. Czasami ktoś chce coś za szybko, czasami szuka do klubu ratownika. Nie wszystkim to pasuje. Czasami klub patrzy krótkoterminowo. W innym z kolei jest się którymś tam z kolei kandydatem. Ja zawsze podchodzę do tego, że jak ktoś jest zainteresowany, to jadę i rozmawiam. Jestem na to otwarty i prędzej czy później tę pracę podejmę.
– Nie ukrywajmy też tego, wszyscy wiedzą, że mam kontrakt do końca sezonu. Nie muszą się spieszyć. Mimo tego, ja już teraz mógłbym podjąć pracę. Chciałbym w Ekstraklasie, ale jak się nie uda, to oczywiście na pierwszą ligę też się nie zamykam. Uważam, że tam też jest sporo fajnych zespołów, które walczą o to, by w tej Ekstraklasie być. Dla mnie ważne jest, żeby pracować, rozwijać się, łapać kolejne doświadczenia i już trochę się palę, żeby do tej pracy pójść.
– Wspomniał pan o tej autorskiej analizie swoich błędów i sukcesów. Uchylimy rąbka tajemnicy i zdradzimy, co było złe, a co dobre?
– Nie, nie możemy tego zrobić. To są takie moje wewnętrzne, ważne spostrzeżenia, ale jeśli chodzi o końcówkę tej pracy w Radomiaku, to z doświadczenia już dostrzegam, że brakowało tej cierpliwości, tego spokoju. Czasami ulegałem emocjom i patrząc z perspektywy czasu, to może to wszystko by się inaczej ułożyło, ale człowiek też łapie pewne spostrzeżenia po czasie, po przemyśleniach, innych doświadczeniach.
– To klucz, ale nie wchodźmy w szczegóły, jeśli chodzi o takie zagadnienia. Myślę, że do tych wszystkich tematów podszedłbym spokojniej. Nie tak emocjonalnie. Czasami trzeba odstawić emocje na bok i myśleć spokojnie, realistycznie. Szukać rozwiązania problemu, a nie się w nim pogrążać.
– Nawiązując jeszcze do tego rozwoju, do którego dążył pan przez ostatni rok, to trener Marek Papszun powiedział kiedyś takie słowa, że jeżeli trener się nie rozwija, to jego koniec już nadszedł albo nadejdzie w najbliższym czasie. Zgadza się pan z takim stwierdzeniem?
– Pewnie, że się zgodzę. Mogę nawet dodać więcej. Im więcej się uczę, tym większe pokłady dostrzegam w innych rzeczach. Wszyscy mówimy o taktyce, wszyscy mówimy o przygotowaniu motorycznym, o różnych aspektach sportowych. Tymczasem ja dostrzegam sporo marginesu, który można wykorzystać, w psychologii, w relacjach międzyludzkich, w podejściu do zawodnika. Uważam, że świat idzie tak do przodu, że to jest klucz.
– Ostatnio spodobało mi się stwierdzenie Marcelo Bielsy, który powiedział, że on zamiast AWF-u chętnie skończyłby studia psychologiczne, bo uważał, że to w pracy przydałoby mu się bardziej. Ja też uważam, że zarządzanie grupą, wychodzenie z kryzysów, łagodzenie konfliktów, to jest podstawa. Trener może otoczyć się bardzo dobrym sztabem, ludźmi, którzy sprawią, że nie będzie musiał umieć wszystkiego. Musi umieć przede wszystkim zarządzać i być dobrym psychologiem. Powiem szczerze, że ja też przez ten rok bardzo mocno skupiłem się na zajęciach psychologicznych. Mocno studiuje pewne zagadnienia, które w przyszłości mogą bardzo pomóc.
– Trener wchodzi przecież do szatni, w której jest 30 innych charakterów. Każdy jest inny, ale każdy chce grać, każdy ma swoje cele, ambicje. Tutaj trzeba umieć odpowiednio zarządzać i to jest podstawa tego wszystkiego.
– Pojawiły się informacje, że w piątek pojawi się pan na meczu Radomiaka z Legią. Spodziewa się pan gorącego przywitania ze strony radomskich kibiców?
– Nie chcę rozczarować, ale chyba jednak się nie pojawię. Wydaje mi się, że będę dopiero na następnym meczu, bo cały czas jestem w kontakcie z prezesami i tak ustaliliśmy. Chciałem być na tym meczu z Legią, ale mogą się wydarzyć pewne sytuacje, które sprawią, że nie dotrę. Jeżeli nie przyjadę na mecz z Legią, to obiecuję, że na następnym już będę.
– Trzymamy za słowo! Od pana odejścia z Radomiaka wiele się zmieniło. Są inni piłkarze, drużyna gra całkowicie inaczej, ale pewnie wciąż ogląda pan mecze. Legia w piątek będzie zdecydowanym faworytem. Jakiego spotkania się pan spodziewa?
– Powiem szczerze, że nie wszystkie mecze Radomiaka oglądam, bo obecnie obserwuję te kluby, które mogą szukać trenera. Założyłem sobie, że w każdy weekend pojadę na jeden mecz pierwszej ligi i jeden mecz Ekstraklasy. Obserwuje co tydzień dwa mecze z trybun, bo lubię oglądać mecze na żywo, na stadionach. Lubię spotykać się z ludźmi i rozmawiać. To też jest ważne. Mimo tego parę meczów Radomiaka widziałem. Legii prawie wszystkie. Jak się gra z Legią, to Legia zawsze jest uznawana za faworyta. W jakim miejscu obie drużyny by nie były, to zawsze Legia była faworytem.
– Pamiętam, gdy w tamtym roku jechaliśmy na Legię, gdy ona była w okolicach strefy spadkowej. My byliśmy w czołówce, a i tak każdy wskazywał Legię jako faworyta. Trener Legii wykonał dobrą robotę. Legia punktuje, Legia wygrywa, goni Raków i kto wie, co tam się jeszcze wydarzy. To zespół poukładany, ale ja też bym Radomiaka nie skreślał, bo jak obserwuję, to Radomiak po kilku takich słabszych występach ma często taki "wystrzał". Nie łapie długich serii porażek i czasami wygrywa te mecze niespodziewane. Kibicuje Radomiakowi, bo byłem tam tyle lat i szkoda byłoby zaprzepaścić pracę wszystkich, którzy sprawili, że klub jest w tym miejscu. Trzymam kciuki i wierzę, że będzie dobry mecz. Radomiak wcale nie jest na straconej pozycji. Tym bardziej że jest po dwóch porażkach, a teraz gra przed własną publicznością, więc nie ma lepszej okazji, żeby się odbudować.
– Obecnie Legia ma dziewięć punktów straty do pierwszego Rakowa. Marzenia o zdobyciu mistrza Polski są uzasadnione?
– Myślę, że tak, bo dziesięć meczów, to jest trzydzieści punktów do zdobycia. Do tego bezpośredni mecz między obiema drużynami przy Łazienkowskiej. Dopóki są matematyczne szanse, trzeba wierzyć. Ze swojego doświadczenia wiem, że różne rzeczy mogą się wydarzyć. Pamiętam, gdy w II lidze, jak pracowałem w Radomiaku, Widzew z nami wygrał i miał 11 punktów przewagi. Wszyscy mówili, że my nie mamy szans tego Widzewa dogonić. Potem okazało się, że ten Widzew złapał kryzys, miał kilka potknięć. My wygraliśmy wszystko i na koniec jeszcze wyprzedziliśmy Widzewa i awansowaliśmy. Raków też w pewnym czasie będzie miał słabszy moment i Legia po prostu musi to wykorzystać. Szkoda, że Legia nie wygrała dwóch ważnych meczów u siebie, które zremisowała. Z Cracovią i właśnie z Widzewem. Dwa remisy, które powinny być zwycięstwami. Wtedy byłoby cztery punkty więcej.
– Liga będzie atrakcyjna. Mają jeszcze mecz między sobą i to przy Łazienkowskiej. Jak przed tym meczem zmniejszą przewagę do 6 punktów i wygrają ten bezpośredni mecz, to może się okazać, że będą tylko 3 punkty różnicy, a to już nie przewaga. Pamiętamy też, że w poprzednim sezonie Raków był liderem, a w końcówce przeskoczył go Lech, także wszystko jeszcze może się zdarzyć.
– Pan widziałby siebie w Legii w roli np. szefa skautingu, doradcy pionu sportowego, dyrektora sportowego czy skupia się pan tylko i wyłącznie na byciu trenerem?
– Myślę o tego rodzaju pracy, ale nie w tej chwili. Wydaje mi się, że za długo pracowałem na to, żeby dojść do takiego poziomu, bo przeszedłem w zasadzie wszystkie szczeble. Od dzieci przez III ligę, II ligę, Młodą Ekstraklasę, I ligę aż do Ekstraklasy. Dużo pracowałem, żeby być w tej Ekstraklasie. Myślę, że na pewno to duże doświadczenie, dużo przeżyć i w tym momencie nie warto byłoby z tego rezygnować. Planuję, że za kilkanaście lat nie będzie mi się już chciało przy tych ławkach stać, skakać i przeżywać. Wtedy będę chciał pójść w inną stronę. Może scouting, może koordynator jakiegoś działu. Może w takim zasłużonym klubie jak Legia, ale w piłce nie można niczego być pewien. Dużo się jeszcze może wydarzyć i zmienić.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.