Michał Probierz zaskoczył powołaniami na mecze z Czechami i Łotwą. W reprezentacji Polski nie ma przede wszystkim Arkadiusza Milika. Paweł Kryszałowicz jest zdania, że selekcjoner postąpił słusznie rezygnując z napastnika Juventusu. – Nie dawał żadnych podstaw i argumentów do tego, żeby go powołać – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Adrian Janiuk, TVPSPORT.PL: – Michał Probierz nie powołał Arkadiusza Milika na najbliższe zgrupowanie reprezentacji Polski. To dobra decyzja?
Paweł Kryszałowicz (33-krotny reprezentant Polski): – To słuszna decyzja. Milik ostatnio słabo grał w reprezentacji. Nie dawał żadnych podstaw i argumentów do tego, żeby go powołać. W życiu piłkarza tak bywa, że czasami jest się w słabszej formie. Trener Probierz spojrzał na kwestie sportowe, a nie na to, kto w jakim klubie gra.
– Już wcześniej należało podjąć decyzję o odsunięciu Milika?
– Fakty są takie, że od dawna Arek zawodził w kadrze. Nie chodzi o to, żeby się teraz nad nim znęcać i mówić, że się nie nadaje. Oczywiście, że się nadaje, bo ma duże umiejętności, ale od kilku lat jest w słabszej dyspozycji, jeśli chodzi o reprezentację. Nie daje drużynie narodowej tego czego od niego wszyscy oczekujemy. I dobrze, że ktoś to w końcu dostrzegł.
– Sądzi pan, że to jednorazowa sytuacja czy Milik wypadł z reprezentacji na dłużej?
– Musi skupić się na powrocie do formy. Fakt, że pozostanie w klubie podczas przerwy reprezentacyjnej sprawi, że będzie mógł na spokojnie szlifować swoją dyspozycję. Paradoksalnie przerwa od kadry może mu w tym pomóc. Nie skreślałbym go definitywnie, bo w przeszłości Arek dużo dawał kadrze. W lutym skończy 30 lat, a więc wciąż jest w dobrym wieku dla piłkarza.
– Napastnikowi Juventusu od dłuższego czasu w reprezentacji nie idzie, więc może – jak doradzał Radosław Kałużny – już wystarczy?
– Czasami tak jest. W przeszłości wielu dobrym piłkarzom nie szło w reprezentacji. Przychodzą mi na myśl Jan Furtok, który był gwiazdą Bundesligi i Krzysztof Warzycha, legenda Panathinaikosu. Z Milikiem jest tak samo. Grał w kilku wielkich klubach, a obecnie występuje w Juventusie, ale w kadrze podzielił los Furtoka czy Warzychy.
– Jednak dość dziwny jest fakt, że powołanie dostał zawodnik z Serie B, a nawet z Serie C, podczas, gdy napastnik wicelidera Serie A został pominięty.
– Milik w klubie, a Milik w kadrze to dwaj różni piłkarze. Dobrze się stało, że tym razem nie będzie go w reprezentacji. Zimny prysznic mu się przyda. Co do powołań z drugiej i trzeciej ligi włoskiej, to widzę pewien brak konsekwencji. Patryk Peda odkąd wrócił do klubu z ostatniego zgrupowania rozegrał raptem jeden mecz. Później miał kontuzję, a ostatnio siedział na ławce w SPAL. Z kolei Bartosz Bereszyński, który wcześniej nie grał w Empoli na kadrę dostał zaproszenie, a gdy już wrócił do składu, to nie otrzymał powołania. W tych dwóch przypadkach dostrzegam pewną niezgodność, ale trzeba zaufać trenerowi. Natomiast dobrze się stało, że Adrian Benedyczak pojawi się w zespole narodowym. Liczyłem, że on albo Szymon Włodarczyk znajdą się w kadrze. Może Benedyczak zaskoczy na treningu i selekcjoner będzie miał przyjemny ból głowy.
– Jak pańskim zdaniem będzie wyglądał atak bez Milika?
– Numerem jeden jest Robert Lewandowski i on na pewno będzie grał. Karol Świderski i Adam Buksa, którzy znacznie lepiej wyglądali w ostatnich latach w kadrze od Milika, zapewne też dostaną swoje minuty. Być może Świderski zagra razem z "Lewym" od początku przeciwko Czechom.
– Kiedyś Paulo Sousa na swoje pierwsze zgrupowanie nie powołał Kamila Glika. Z kolei Michał Probierz odstawił Jana Bednarka, ale również szybko do niego powrócił. Ten ruch jest bardziej podyktowany kontuzjami Pawła Dawidowicza i Sebastiana Walukiewicza, czy potrzebą wzmocnienia tej pozycji?
– Każdy zawodnik, który jest w formie, jest potrzebny reprezentacji. Bednarek gra regularnie, a jego Southampton ostatnio dobrze sobie radzi. Powołano zawodnika grającego w klubie, który na dodatek ma olbrzymie doświadczenie w reprezentacji. Janek rozegrał przecież ponad 50 meczów w kadrze. Selekcjoner nie może pozwolić sobie na to, żeby powołać samych nowicjuszy, bo nie tędy droga.
– Nowicjuszem jest za to Paweł Bochniewicz.
– Tak, ale na poziomie klubowym jest doświadczony, a kiedyś już otarł się o kadrę. Poza tym po tych fatalnych eliminacjach trzeba przebudowywać zespół. Trener Probierz, co zrozumiałe, próbuje to robić. Oczywiście może się to odbić na wynikach, bo rzadko się zdarza, że wszystko zatrybi od razu. Jest potrzeba zmian i trener to widzi.
– Karol Linetty w ostatnich tygodniach zbierał dobre recenzje we Włoszech, ale powołania nie otrzymał. Warto dać temu zawodnikowi szansę?
– Karol już tyle razy dostawał szanse…, a niewiele wnosił do kadry. W klubie ma swoje zadania taktyczne i często dobrze się z nich wywiązuje, ale reprezentacji nie dawał zbyt wiele. Dla biało-czerwonych grał przez kilka ładnych lat, ale nie rozegrał zbyt wielu dobrych meczów. Nie mówię, że to słaby piłkarz, bo gdyby tak było to nie utrzymałby się przez tyle lat we Włoszech na poziomie Serie A. Co prawda, Santos do niego wrócił, ale Probierz ma najwidoczniej inną wizję. W mojej ocenie słusznie postąpił pomijając pomocnika Torino.
– Powołanie dostał Kamil Grosicki. To bardziej dla atmosfery czy trener Probierz na niego liczy?
– Kamil jest w zadziwiająco dobrej formie jak na swój wiek. W Pogoni jest wiodącą postacią i na pewno przyda się reprezentacji. Jego doświadczenie i charakter mogą okazać się w pewnym momencie meczu kluczowe. Nadal ma "gaz" i trener Probierz zdaje sobie z tego sprawę. "Atmosfericiem" w kadrze kiedyś był ktoś inny. Podobno tak jak "Grosik" grał na skrzydle. Miał jedną wielką zaletę – był dobrym kolegą ważnego piłkarza. Jednak Grosicki to pełnoprawny reprezentant nawet na tym etapie swojej kariery.
– I trener Adam Nawałka również przepadał za Sławomirem Peszką.
– Tak, ale każdy trener ma przecież swoich ulubieńców. Dla wielu powoływanie mnie do kadry także nie było oczywiste, ale ja byłem człowiekiem trenera Jerzego Engela. Wszyscy szkoleniowcy mają swoich ludzi, to normalne.