| Piłka ręczna / Europejskie puchary
Szwedzcy sędziowie popełnili oczywisty błąd na niekorzyść Industrii Kielce i nie podlega to dyskusji – podkreślają polscy sędziowie piłki ręcznej, z którymi skontaktowało się TVPSPORT.PL. Mimo tego protest, którego złożenie zapowiedział kielecki klub, nie ma ich zdaniem szans powodzenia.
Przypomnijmy: w środowym rewanżowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych między SC Magdeburg a Industrią Kielce doszło do sporej kontrowersji. W decydującej akcji meczu prowadzący zawody sędziowie Mirza Kurtagic i Mattias Wetterwik z niezrozumiałych powodów przerwali atak mistrzów Polski w momencie, gdy piłka trafiła do rąk będącego sam na sam z bramkarzem obrotowego Arcioma Karalioka. Kołowy kielczan mógł trafić na 23:23, dając w ten sposób swojej drużynie awans do turnieju Final4.
Sytuacja wzbudziła ogromną dyskusję i lawinę komentarzy w mediach społecznościowych. Żywiołowo reagowali również sami zawodnicy mistrza Polski i ich trener, Tałant Dujszebajew, który trzymając się za głowę wbiegł na boisko. Mecz zakończył się wynikiem 23:22 dla gospodarzy, co oznaczało remis w dwumeczu (pierwsze spotkanie Industria wygrała 27:26). W serii rzutów karnych górą byli broniący tytułu gracze Magdeburga i to oni awansowali do Final4.
Tuż po spotkaniu szefostwo kieleckiego klubu zapowiedziało złożenie protestu do Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej (EHF) ws. ostatniej akcji. W międzyczasie w mediach społecznościowych trwała gorąca dyskusja na temat decyzji szwedzkich arbitrów. Rasmus Boysen, znany na portalu X ekspert piłki ręcznej, w przeszłości zawodnik, a obecnie pracownik duńskiego klubu Skjern Handbold, analizował, że kielczanie dwukrotnie złamali w trakcie akcji przepisy – najpierw uczynił to Daniel Dujshebaev, popełniając błąd kroków, a następnie Nicolas Tournat, naruszając pole bramkowe. – Rasmus nie ma jednak racji – podkreślają polscy arbitrzy.
Każdy z nich prowadzi mecze na poziomie ORLEN Superligi od lat, a część ma też doświadczenie międzynarodowe. Wszyscy proszą o anonimowość. Sytuację z Dujshebaevem tłumaczą tak: – W przypadku Daniego nie ma mowy o błędzie kroków. Zawodnik łapie piłkę, mając jedną nogę w powietrzu. Gdy ją stawia, robi pierwszy krok. Następnie wybija się i spada na dwie nogi – to trzy. Podrywa piętę prawej stopy, ale wciąż dotyka boiska palcami, więc tu nic nie ma. Na koniec podnosi lewą nogę, przekłada piłkę nad rywalem i puszcza ją do kozła. Gdy stawia nogę, nie ma już piłki w dłoni. Dlatego nie ma tu żadnego błędu.
W tej sytuacji zgodnie zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt: – Jesteśmy w stanie to przeanalizować na podstawie slow motion. Ale w meczu wygląda to zupełnie inaczej. Cała sekwencja ruchów trwa sekundę. Przy tym tempie gry na tego typu sytuacje nie zwraca się takiej uwagi, pozwala się na grę. I to też widać po reakcji sędziego – jasno zasygnalizował: gramy dalej.
W międzyczasie sygnalizujący kontynuację gry arbiter popełnia pierwszy błąd: wkłada gwizdek do ust. – To drugoligowy błąd – podkreślają nasi sędziowie. Na wszelkich kursach uczy się, by gwizdek trzymać w dłoni – po to, by nie przerywać nadgorliwie gry i czekać na rozwój boiskowych wydarzeń. I Szwed najpierw na to pozwala, ale po chwili popełnia kolejny błąd, bo mylnie odczytuje adresata podania Dujshebaeva – tym jest Karaliok, a nie przepychający się z rywalem Tournat. Gdy piłka mija tego drugiego, sędzia używa gwizdka i cofa akcję do momentu faulu na podającym Dujshebaevie. – Zrobił to tylko dlatego, że trzymał gwizdek w ustach. Gdyby trzymał go w dłoni, zanim zdążyłby go użyć, Karaliok oddałby już rzut. Decyzja mogłaby być inna – ocenia jeden z sędziów.
Wszyscy podkreślają też, że nie ma mowy o naruszeniu przepisów przez Tournata. Boysen sugerował, że Francuz naruszył pole bramkowe. Kołowy rzeczywiście w nie wpadł, choć trafniej byłoby napisać, że został w nie wciągnięty przez rywala. – To jest jednak bez znaczenia. Zawodnicy wchodzą tu do pola bez wpływu na akcję, poza światłem bramki. Zgodnie z przepisami: naruszenie pola bramkowego nie jest karane, jeśli zawodnik nie odnosi z tego tytułu żadnej korzyści – mówią.
Szwedzcy arbitrzy również nie zwrócili na to zdarzenie uwagi – gwizdek rozbrzmiewa już w momencie, gdy Tournat nie stanął jeszcze w "szóstce". Karaliok łapie wtedy piłkę.
Niezwykle ciekawe rzeczy dzieją się chwilę po tym: sędzia, który przerwał grę, widząc, że piłka dotarła do Karalioka, wznosi ręce i odwraca się w kierunku stolika delegata oraz ławki kieleckiego zespołu. – Jasno pokazuje w ten sposób: popełniłem błąd, przepraszam. Ma świadomość, że zawalił – mówią nasi sędziowie.
Wobec tej decyzji kielecki klub zapowiedział złożenie protestu do EHF, ale jak podkreślają rozmówcy TVPSPORT.PL, mistrzowie Polski nie mają szans na wywalczenie czegokolwiek. – To błąd sędziego, a nie złamanie przepisów gry w piłkę ręczną. Decyzje podjęte na podstawie własnej oceny faktów przez sędziów nie są podstawą do protestów – wyjaśniają.
Dla Industrii środowy mecz był ostatnim występów w Europie w tym sezonie. W dwóch poprzednich kielczanie dotarli do finału Ligi Mistrzów. Teraz zabraknie ich w Final4 po raz pierwszy od 2021 roku.
25 - 35
OTP Bank-Pick Szeged
35 - 29
Dinamo Bukareszt
30 - 31
Paris Saint-Germain HB
26 - 35
Paris Saint-Germain HB
16:45
Veszprem HC
18:45
Sporting CP
16:45
Barca
18:45
Aalborg Haandbold
16:45
Fuechse Berlin
18:45
HBC Nantes
16:45
SC Magdeburg
18:45
OTP Bank-Pick Szeged