Po wygranych meczach z Litwą oraz Maltą na początku eliminacji do mistrzostw świata w 2026 roku, pojawiło się wiele sceptycznych głosów. Komentujący to spotkanie w TVP Sport Marcin Żewłakow stwierdził w rozmowie z naszą redakcją, że w tym momencie reprezentacja Polski nie daje powodów, aby się długo i regularnie cieszyć. Były napastnik uważa, że obecnie drużynie narodowej brakuje stabilizacji.
Radosław Laudański (TVP SPORT): – Czy po wczorajszym meczu z Maltą jest pan bardziej usatysfakcjonowany z występu reprezentacji Polski niż po piątkowym występie z Litwą?
Marcin Żewłakow: – Minimalnie jestem. Ten mecz oglądałem na spokojnie i nie miałem tej dozy irytacji, która załączała mi się podczas spotkania z Litwą. Mam też wrażenie, że graliśmy ze słabszym rywalem. Dziś rano pewnie głównym aktorom tego widowiska nieco przyjemniej sięga się po gazety, jednak niczego nowego to nie wnosi. Nie widzimy podstaw, na których można coś zbudować i dalej mam wrażenie, że jesteśmy w tym samym miejscu, w którym byliśmy przed tym dwumeczem. Radość jest statystyczna, ponieważ dopisaliśmy sześć punktów w tabeli i nie stworzyliśmy sobie wielkich problemów przed wyjazdowym meczem z Finlandią.
– Wydaje się, że największym wygranym tego zgrupowania jest Jakub Kamiński. Jaką pan widzi dla niego rolę po powrocie Zalewskiego? Chyba powinien zmienić klub.
– Często używamy stwierdzenia, że dany zawodnik posiada potencjał i możliwości. Akurat Kuba Kamiński jest przykładem piłkarza, który to ma. Szkoda mi tego chłopaka na siedzenie i czekanie na swoją szansę w Wolfsburgu. Nie przeskoczy tego jednak i musi to jakoś wytrzymać. Dla niego najważniejsze jest to, jak ten czas do czerwca spożytkuje i czy pojawi się więcej minut. Według mnie musi zmienić klub. Nie może tkwić w obecnej rzeczywistości, nawet gdyby miała to być liga holenderska czy belgijska. Musi iść grać. Widać, że ma w sobie jakość, wyobraźnię i chęci. Potrafi również przełożyć to na boisko. Aby jednak ubrać to w jakąś serię i zbudować formę na dłużej, to bez regularnej gry po prostu się nie da. To jednak niewątpliwie największy wygrany tego dwumeczu.
– Główną kontrowersją po meczach z Litwą oraz Maltą był brak wprowadzenia na boisku Kacpra Urbańskiego, który w przeszłości pokazywał w kadrze wiele przebojowości. Michał Probierz podjął dobrą decyzję?
– Myślę, że trochę ta decyzja była determinowana przez wynik. To, co stało się w pierwszej połowie w meczu z Maltą bardziej zmusiło trenera Probierza do tego, aby pomyśleć o zabezpieczeniu sektora obrony. Dlatego wprowadzono Slisza zamiast urozmaicić i dodać nieco kreatywności z przodu. Wydaję mi się, że Kacper Urbański stał się nieco ofiarą tego przebiegu zdarzeń. W transmisji upominałem się jednak o jego wejście na boisko. Dla niego nie ma trudnych sytuacji. Dla tego piłkarza stanowią one pewne wyzwanie. Posiada w swoim charakterze coś takiego, że próbuje przekuć swój nienajlepszy czas na coś dobrego. Wielokrotnie pokazywał, że potrafi odnaleźć się w trudnych sytuacjach. Trochę mi go brakowało i nie spodziewałem się tego, że w tym dwumeczu nie obejrzymy go przez chociaż parę minut.
– Polacy mają to do siebie, że często lubią na wszystko narzekać. W ostatnich meczach przeszkadzała wielu ludziom cieszynka Karola Świderskiego czy radość komentatora po bramce zdobytej w spotkaniu z Litwą. Czy piłkarzy może uwierać fakt, że w przypadku gry z takimi rywalami cokolwiek zrobią, to i tak będą odbierani źle?
– Nie chciałbym tego wartościować. Nie potrafię się za bardzo odnieść do tego tematu. Idealizując, byłoby dobrze, jakby tego nie było. Jednak widz ma prawo oglądać ten mecz po swojemu. Dla piłkarzy jest to sztuka dystansowania się od pewnych rzeczy. Zawodnicy często powtarzają, że nie czytają pewnych treści. Takie historie często żyją dzień lub dwa i nie mają żadnego znaczenia. Podnosi się pewne mniej istotne sprawy i robi z nich ważny temat, jednak żywotność tego jest liczona w godzinach lub co najwyżej kilku dniach. Gdyby piłkarsko wyglądałoby to lepiej, więcej rozmawiałoby się o tych rzeczach. Ostatnio nie dzieje się wiele dobrego, więc pojawia się wiele dywagacji i skupiania się na takich drobiazgach.
– Do naszej grupy trafiła Holandia, która bardzo dobrze potrafi przyspieszać akcje i w ofensywie posiada wielu jakościowych zawodników. Czy myśli pan, że stać nas na to, aby powalczyć z nimi o jakiekolwiek punkty?
– Szczerze mówiąc dziś nie widzę tego. W naszej grupie Holandia będzie występować w roli tego, kto może dać nam lekcję futbolu. Aby rywalizować z tą reprezentacją musi nam się trafić wyjątkowo szczególny dzień oraz dyspozycja wszystkich naszych zawodników. Tylko wtedy będziemy mogli podjąć rywalizację z Holandią. Jesteśmy drużyną z drugiego koszyka i ostatnia Liga Narodów pokazała, że do tych najlepszych, czyli do pierwszego koszyka, w tym momencie trochę nie pasujemy. Trzeba myśleć o tym, aby cokolwiek wywalczyć, jednak dla mnie każdy punkt zdobyty w dwumeczu z Holandią byłby miłą niespodzianką.
– Czy komentowanie meczów reprezentacji Polski jest obecnie dla pana ulubioną rzeczą w obecnym życiu zawodowym, czy jest to taka rzecz, której wyczekuje się miesiącami?
– Mecz reprezentacji jest dziś takim challengem. Skupiam się na tym jak się do tego przygotować, jak ująć pewne rzeczy, aby nie tylko krytykować, ale starać się być w miarę obiektywnym. Chodzi też o uwzględnianie rzeczy, które można na boisku zrobić lepiej, jest to żonglerka słowem oraz nastawieniem. Reprezentacja Polski obecnie nie daje nam powodów, aby się długo i regularnie cieszyć. Żyjemy od momentu do momentu i mam wrażenie, że czasami trochę dorabiamy teorię do pewnych rzeczy, które powinny stanowić normalność. Czekamy na lepsze czasy i być może będzie nim ten czerwiec. Kto wie, może mecz z Finlandią coś rozbudzi, bo na razie jesteśmy cały czas w tym samym miejscu. Zastanawiam się czy dziś znaleźlibyśmy założenia Michała Probierza, które rozwinęły się od Euro 2024. Mamy Łukasza Skorupskiego, czyli bramkarza numer jeden i później się zastanawiamy. Brakuje pewnej stabilizacji poziomu oraz personaliów.