Po rozmowach z kandydatami Leo wskazał na Dariusza Dziekanowskiego jako swojego asystenta w kadrze. Następnego dnia zadzwonił prezes PZPN Michał Listkiewicz i zapytał, czy to jednak nie może być Stefan Majewski. Był pod presją Zbigniewa Bońka, który chciał wcisnąć do sztabu kolegę z Bydgoszczy. Kiedy powiedziałem o tym Leo, stwierdził krótko: "Dzwoń po taksówkę, jedziemy na lotnisko". Listkiewicz ostatecznie zaakceptował Dziekanowskiego. I tak to się zaczęło – Jan de Zeeuw, były dyrektor reprezentacji Polski, wspomina zmarłego w czwartek Leo Beenhakkera, którego był przyjacielem.
Robert Błoński, TVPSPORT.PL: – Był pan jedną z pierwszych osób, która dowiedziała się, że zmarł Leo Beenhakker. Ile czasu się znaliście?
Jan de Zeeuw (w latach 2006-09 dyrektor reprezentacji Polski): – Od 1977 roku, kiedy Leo został trenerem młodzieży w Feyenoordzie Rotterdam. Niedługo później odszedł do Ajaksu Amsterdam, co było ogromnym krokiem w jego karierze i na dłuższy czas straciliśmy kontakt. W 1997 roku został pierwszym trenerem Feyenoordu, w którym grał Jurek Dudek, i wtedy nasze kontakty się nasiliły. Byłem blisko zespołu, jeździłem na niektóre mecze pucharowe, często piliśmy razem cappuccino. Kiedy odszedł z Feyenoordu, kontakt się nie urwał i, gdy w 2005 roku awansował z Trynidadem i Tobago na mistrzostwa świata, zaproponował mi rolę team menedżera. Dwa dni po odpadnięciu z turnieju pomyślałem, że fajnie gdyby Leo poprowadził Polskę.
– To pan wpadł na ten pomysł?
– Byłem wtedy wściekły na zachowanie selekcjonera Pawła Janasa, który w nocy przed powołaniami na mundial w Niemczech skreślił czterech piłkarzy: Jurka Dudka, Tomka Rząsę, Tomka Frankowskiego i Tomka Kłosa. Dwóch pierwszych reprezentowałem. Mecze Polaków oglądałem w holenderskiej albo niemieckiej telewizji. Johann Cruyff mówił, że to wstyd, że tak słaba drużyna gra w turnieju. Podobne słowa padły z ust Guenthera Netzera. Zadzwoniłem do prezesa PZPN Michała Listkiewicza i powiedziałem, że mam w Holandii znajomego, którego mógłbym spróbować namówić do poprowadzenia naszej kadry. Ten znajomy nazywa się Leo Beenhakker i właśnie skończył pracę na Karaibach z Trynidadem i Tobago, który wywarł dobre wrażenie w MŚ w Niemczech. Listkiewicz dał zielone światło. Zaprosiłem Leo na kawę i, nim cokolwiek powiedział, usłyszałem: "Tiger Woods już się denerwuje, bo od dwóch dni gram w golfa". Zapytałem, czy nie chciałby pomóc Polsce? Ostrzegłem, że Polska jest dość biednym krajem i nie ma pieniędzy na takiego fachowca. Odpowiedział, że nie one są najważniejsze. I obiecał, że się dogadamy. Umówiłem spotkanie z Michałem w Hamburgu. Wysiedliśmy z samolotu i na lotnisku Leo mówi: "Najpierw cygaretka i cappuccino, potem rozmowy". A Listkiewicz, którego Leo nie znał, stał za naszymi plecami. Powiedziałem: "Michał też lubi cygara, dogadacie się". Podczas rozmów Leo miał dwa pytania. Pierwsze dotyczyło, przed kim będzie odpowiadał, kto go rozliczy za wyniki. Usłyszał, że bezpośrednio prezes. I drugie: Leo chciał swobody w wyborze asystentów. Prezes się zgodził, ale upierał się przy polskich szkoleniowcach. Leo uparł się tylko przy Fransie Hoeku, najlepszym na świecie specjaliście od pracy z bramkarzami. Asystentem miał zostać Polak. Prezes Listkiewicz i Henryk Apostel wskazali jako kandydatów Dariusza Kubickiego i Stefana Majewskiego. Na rozmowy przyjechał też Dariusz Dziekanowski, którego znałem i do którego dzwoniłem. Po rozmowach Leo wskazał na "Dziekana". Następnego dnia zadzwonił prezes i zapytał, czy to jednak nie może być Majewski. Był pod presją Zbigniewa Bońka, który chciał wcisnąć do sztabu kolegę z Bydgoszczy. Kiedy powiedziałem o tym Leo, ten stwierdził krótko: "Dzwoń po taksówkę, jedziemy na lotnisko". Listkiewicz zgodził się na Dziekanowskiego. I tak to się zaczęło.
– Co Leo wiedział o reprezentacji Polski nim do nas przyjechał?
– Obejrzał sporo spotkań albo obszerne skróty. I doszedł do jednego w wniosku: "Jan, tym chłopakom brakuje wiary we własne umiejętności". Pamiętam, że przed debiutem w Odense przeciwko Danii niektórzy kadrowicze bali się patrzeć mu w oczy. Przedstawił się i powiedział, że ma jeden cel: pierwszy w historii awans do mistrzostw Europy i potrzebuje do tego grupy zawodników, która bezgranicznie mu zaufa. Komu nie pasuje, może iść swoją drogą, on znajdzie innych. Pierwsze dwa mecze pod wodzą Leo Polska przegrała: 0:2 w Danii, 1:3 z Finlandią. Po tym drugim spotkaniu piłkarze przyszli do mnie i zaczęli mówić, że to ich wina. Po północy obudziłem Leo i rozmawialiśmy do rana. On, ja i szóstka zawodników – m.in. Jacek Krzynówek, Jurek Dudek, Arek Radomski, Jacek Bąk. Przekonali się, że Leo to nie jest polski trener, z którym nie masz prawa rozmawiać, nie masz prawa się nie zgadzać albo bać się powiedzieć, co nie pasuje. Tylko musisz słuchać. Leo był inny. Z Serbią w Warszawie jeszcze zremisowaliśmy, ale zagraliśmy w innym systemie i składzie osobowym. Zawodnicy przestali ruszać się po boisku jak roboty, schematy Leo powoli zaczynały działać.
– Aż nadszedł październik 2006 roku: najpierw 1:0 w dalekim Kazachstanie, potem 2:1 z Portugalią w Chorzowie. Dla wielu najlepszy mecz Polski w XXI wieku.
– W dzień meczu w Chorzowie byłem na odprawie z sędziami, omawialiśmy kwestie organizacyjne. Na stadionie w Chorzowie spotkałem polskich trenerów starszego pokolenia, którzy nie podali mi ręki. Wszystko było już przygotowane do zwolnienia Beenhakkera, brakowało tylko zdjęcia, jak samotnie schodzi tunelem na Stadionie Śląskim. Leo ani żaden selekcjoner, nie był w stanie wytrenować zawodników podczas kilkudniowego zgrupowania, ale jak żaden potrafił zmobilizować, podbudować psychologicznie. Jego odprawy były emocjonalne. Przed meczem z Portugalią mówił podniesionym głosem do Grześka Bronowickiego, że Cristiano Ronaldo też, tak jak on, ma tylko jednego ojca i jedną matkę, i tego samego Pana Boga nad sobą, więc czego się boi? I dodał, że ma orła na sercu, więc niech zap… Po spotkaniu szczęśliwy Grzesiek przyleciał do mnie i zapytał: "Panie Janku, widział pan gdzieś tego Ronaldo? On w ogóle był na boisku?”. Wtedy wszystko zagrało, także dlatego, że my i piłkarze zdawaliśmy sobie sprawę, co dzieje się za plecami, co knują działacze i starsi trenerzy. Podczas wspomnianej odprawy z sędziami i delegatem UEFA ktoś ze strony portugalskiej powiedział arbitrowi, żeby uważał na brutalną grę Polaków i ostre faule karał kartkami. Na co ja odpowiedziałem, by działało to w obie strony. Arbiter, Niemiec Wolfgang Stark, odnosił się do Leo z ogromnym szacunkiem, bo to była osobowość w świecie piłkarskim. I sędzia nikogo w tym meczu nie skrzywdził. A wtedy liczył się każdy detal, zadbaliśmy nawet o odpowiednią muzykę. Kiedy piłkarze wybiegali na rozgrzewkę, usłyszeli "Simply the best" Tiny Turner. Każdą przedmeczową odprawę Leo kończył słowami: "Now have fun". No i Polacy oraz tysiące kibiców mieli ogromną frajdę. Po meczu szedłem na konferencję, a przed kamerą stał uśmiechnięty od ucha do ucha Jerzy Engel i… mnie przytulił. Ten sam Engel, który wcześniej nie podał mi ręki.
– Jak Leo Beenhakker mobilizował piłkarzy?
– Powtarzał im "You are fuc***g great". Często z nimi rozmawiał, powtarzał, żeby nie przejmowali się błędami, bo to element futbolu. Skrócił dystans, oni przestali się bać. Nie tylko jego, ale i rywali.
– Sielanka skończyła się podczas EURO 2008 i po turnieju.
– Tam był jeden problem, nie mieliśmy kim straszyć z przodu. Maciek Żurawski był po kontuzji, Ebi Smolarek nie grał w klubie, Radek Matusiak też przepadł, Jacek Krzynówek nie był w najwyższej formie. A Kuba Błaszczykowski wypadł tuż przed początkiem mistrzostw. Bardzo chciał grać, ale od Leo usłyszał, że jego zdrowie jest ważniejsze nawet od meczów na EURO. Potem Michała Listkiewicza zastąpił na stanowisku prezesa PZPN Grzegorz Lato i wszystko zaczęło się rozsypywać, a jednym z głównych architektów był wiceprezes Antoni Piechniczek. Ani razu nie porozmawiał z Leo o futbolu merytorycznie. Zaprosiliśmy go na zgrupowanie do Portugalii, żeby przyjechał i zobaczył, co robimy. Nie miał czasu. Po którymś ze spotkań Lecha w europejskich pucharach Piechniczek był w tym samym hotelu, co my. I jeden, jedyny raz – poprzez tłumacza – porozmawiał z Leo. Krótko. Powiedział, że skończył AWF w 1972 albo 1974 roku i kiedyś reprezentacja Polski osiągała najlepsze wyniki, zdobywała medale imprez mistrzowskich z polskimi szkoleniowcami na ławce. Leo odpowiedział, że to było ponad 30 lat temu i od tamtej pory wiele się zmieniło. Na tym się skończyło. Wzajemna niechęć rosła. Leo podjął decyzję o rezygnacji po porażce 2:3 z Irlandią Północną w Belfaście w marcu 2009 roku. Ale wtedy jeden z bardzo ważnych polityków poprosił, żeby zmienił decyzję. I Leo został, ale już wtedy było wiadomo, że koniec pracy w Polsce jest bliżej niż dalej.
– Jakie zachował wspomnienia z Polski?
– Wyłącznie dobre. Real Madryt to był numer jeden na jego liście, potem Feyenoord, bo w Rotterdamie się urodził, no i Polska. Do dziś zresztą ludzie go pamiętają. Jakiś czas temu od swojego doktora usłyszałem przed wyjściem z gabinetu: "Co tam u Leo? Dalej go pamiętam i wtedy byłem bardzo dumny z reprezentacji Polski". Na boisku Leo wygrywał z piłkarzami, poza nim przegrał i był bezradny w starciu z działaczowsko-trenerskim "betonem".
– Jak wyglądały jego ostatnie dni?
– Cierpiał, był już starszym, schorowanym człowiekiem. Mieszkał kilometr od stadionu Feyenoordu, De Kuip widział z okna, rzadko wychodził. Ale we wrześniu 2022 roku, miesiąc po 80. urodzinach, bardzo chciał pojechać na stadion, żeby – przy okazji meczu w Lidze Narodów – jeszcze raz się spotkać i wyściskać z Robertem Lewandowskim. I tak było. Ale na meczu już nie był. Ostatni raz rozmawiałem z Leo dwa tygodnie temu. Od najbliższych wiem, że w czwartek o godzinie 16.37 wysłał jeszcze krótką wiadomość, a godzinę później usnął na zawsze.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (971 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.