Leeds United po szesnastu latach wraca do Premier League. Wraz z nim do angielskiej elity wejdzie Mateusz Klich, który przez ostatnie dwa sezony był kluczową postacią zespołu. By to osiągnąć musiał przejść długą drogę – od "hobby playera" do "żołnierza Marcelo Bielsy". Katorżnicza praca przyniosła jednak efekty. Reprezentant Polski stał się ulubieńcem kibiców z Elland Road. Nie tylko dzięki świetnej postawie na boisku, ale i w Internecie.
Czytaj też: Szesnaście lat posuchy Leeds. Bielsa jak Sinatra
Cięty język i internetowe prowokacje nie miałyby jednak racji bytu, gdyby nie stał za nimi poziom sportowy. Sprawę z tego zdają sobie zarówno fani Leeds, jak i sam Klich. Maskotka drużyny to nie rola, którą chciałby odgrywać reprezentant Polski.
Ten w swojej karierze przeszedł już wiele. Wyjeżdżając z Cracovii do Wolfsburga miał podbić Bundesligę. Rzadko który polski piłkarz z taką łatwością operował bowiem na pozycji ofensywnego pomocnika. Klich grał dostojnie i z gracją. Charakteryzowała go świetna technika i przegląd pola. Był zawodnikiem, po którym w Polsce spodziewano się naprawdę wiele.
Życie zweryfikowało jednak oczekiwania. Klich nie zadebiutował nawet w pierwszej drużynie klubu z Volkswagen Arena, dodatkowo podpadając pierwszemu trenerowi. O relacjach pomocnika z Feliksem Magathem krążyły w polskich mediach legendy. Ten miał wysłać Klicha na blisko stukilometrową trasę rowerową tylko po to, by udowodnić, że Polak nie jest kontuzjowany.
Już wówczas dało się usłyszeć, że jego podejście do zawodu nie jest do końca profesjonalne. Kłam tej teorii zadało jednak wypożyczenie do PEC Zwolle, w którym Klich zaczął odgrywać kluczową rolę. Zdobył z klubem nawet Puchar Holandii, stając się jednym z bohaterów tego sukcesu.
Dobre występy w kraju tulipanów zaowocowały ponowną próbą podbicia Niemiec. Tym razem Klich dołączył do drugoligowego FC Kaiserslautern... I znów się sparzył. Na ratunek ponownie przyszła Holandia, a konkretnie FC Twente. Ponowny renesans formy w mniej wymagającej fizycznie lidze przysporzył Klichowi łatkę "hobby playera".
Potwierdziły ją także pierwsze miesiące w Leeds United, kiedy to Polak nie mógł przebić się do pierwszej drużyny. Z pomocą, po raz kolejny, przyszedł więc klub Eredivisie. Anglicy w 2017 roku wypożyczyli Klicha do FC Utrecht, nie widząc dla niego miejsca w składzie.
Powrót po sezonie z pewnością nie był przyjemny. Klich, wracając z Holandii, nie mógł być pewny miejsca w Leeds. Tym bardziej, że klub przechodził właśnie poważne zmiany. Nowym szkoleniowcem został Marcelo Bielsa...
Z tygodnia na tydzień Polak coraz bardziej zbliżał się do pierwszego składu. Do współpracy z "El Loco" musiał jednak przywyknąć... – Nie da się go porównać do innych szkoleniowców. Treningi są zupełnie inne niż miałem gdzie indziej. Bo jednak w każdym klubie masz gierki, masz "dziadka", masz ćwiczenia strzeleckie, możesz sobie zostać po treningu. Tu nie ma czasu na nic. Musimy robić to wszystko, co chce nam pokazać trener Bielsa pod przeciwników. Jest całkiem inaczej. Nie porównałbym tego do nikogo innego – mówił.
– Dla niego drużyna ma funkcjonować jak najlepiej, ma wygrywać mecze i tak samo trenujemy – nie ma żadnej zabawy, żadnych gierek. Wszystkie treningi mają nas przygotować do następnego meczu, trenujemy pod najbliższego rywala. Każdy tydzień jest inny. Na samym początku powiedział, że nie ma czasu na zabawę, tylko to jest nasza praca i mamy osiągać rezultaty – dodał. – Cała drużyna musi się przesuwać w tym samym momencie, trenujemy pod różne formacje przeciwnika, sami mamy parę ustawień. Dużo taktyki, bardzo dużo treningu i strasznie intensywne zajęcia – podsumował.
Katorżnicze treningi nie były jednak nowością dla Klicha – przeżył je już u Magatha. Bielsa do przygotowania fizycznego dokładał jednak mnóstwo taktyki, opartej o analizę przeciwnika. Leeds United miało grać pięknie i dominować w każdym meczu. By to robić musiało wykorzystywać błędy i luki w ustawieniu rywali.
Odmienne podejście do treningu szybko zaczęło przynosić efekty. Leeds od pierwszych meczów sezonu 2018/19 świetnie wyglądało jako drużyna, a każdy z piłkarzy grał na maksimum swoich możliwości. Także Klich, który na stałe wywalczył miejsce w pierwszym składzie.
– Byłem w Zwolle i myślałem, że gram na sto procent. Potem byłem w Twente i też myślałem, że już gram na sto procent. A potem przyszedłem do Leeds i nagle trener Bielsa wyciągnął ze mnie następne sto procent. Na ten moment wydaje mi się, że gram najlepszą piłkę jaką grałem w karierze. Czy to jest sto procent? Na tę chwilę mogę powiedzieć, że raczej tak. Messim nie będę – podsumował współpracę z "El Loco".
Choć nie był Leo Messim, to nie był też dawnym Klichem. Z dostojnego playmakera przemienił się w niezmordowanego pomocnika. W Championship biegał od pola karnego do pola karnego, wyglądając tak, jakby nigdy nie miał przestać.
Wydawało się, że po zakończeniu meczu przebiegnie jeszcze kilka kółek dookoła stadionu. Jeśli Magath, całkiem przypadkiem, trafił w telewizji na mecz Leeds, mógł się nieźle zdziwić. Klich w niczym nie przypominał już dawnego "hobby playera".
Stawał się za to żołnierzem Bielsy. W pierwszym sezonie rozegrał wszystkie mecze w lidze, będąc nie tylko płucami, ale i mózgiem zespołu. W 46 spotkaniach strzelił dziesięć goli i dziewięciokrotnie asystował.
Genialnego sezonu nie udało się jednak spuentować. Leeds, po serii słabszych meczów w końcówce rozgrywek, spadło do strefy barażowej. W niej musiało uznać wyższość Derby County i marzenia o Premier League odłożyć na kolejny rok.
Klich tegoroczne rozgrywki rozpoczął więc z wysokimi oczekiwaniami. Wiele spodziewali się po nim także fani Leeds. Ci liczyli na to, że ponownie odegra kluczową rolę w kampanii i wprowadzi ich zespół do elity.
Polak sprostał zadaniu. Choć nie był tak skuteczny jak przed rokiem – zdobył siedem bramek i miał sześć asyst – był równie niezbędny w układance Bielsy. Do świetnej ofensywy z poprzednich rozgrywek dołożył bowiem trudną pracę w obronie.
Idealnie wypełniał obowiązki kompletnego środkowego pomocnika. Był trzecim najczęściej strzelającym piłkarzem Leeds, mając przy tym drugą najwyższą liczbę odbiorów. Zanotował najwięcej fauli w zespole, będąc jego trzecim najlepszym kreatorem. Wraz z całą ekipą przeszedł metamorfozę.
Leeds, mając na uwadze poprzednie rozgrywki, znacznie popracowało nad obroną. Treningi przyniosły efekty. Zespół Bielsy stracił najmniej goli w lidze, potwierdzając powiedzenie, że mistrzostwa wygrywa się szczelną defensywą. Swoją cegiełkę do tego osiągnięcia dołożył także Klich, który po każdym odbiorze ruszał do szaleńczego ataku. Gdy przekraczał połowę boiska i znajdował się na części rywala zaczynał robić to, z czego znany był jeszcze w Holandii – rozgrywał piłkę.
? @Cli5hy has completed the most successful passes in the opposition's half out of any #LUFC player in the league this season.
— Leeds United StatZone (@lufcsz) May 26, 2020
Here are the rest of the top five. ? #EFL #MOT pic.twitter.com/BLAwlXp92U
? Featured in most #EFL victories fr. 2018/19 (inc. P/Os):
— playmakerstats (@playmaker_EN) July 6, 2020
4⃣9⃣: ?KLICH*?
4⃣5⃣: Johnstone
4⃣4⃣: Hernandez, Phillips
4⃣2⃣: Alioski, Harrison, Pinnock
4⃣1⃣: Adams
4⃣0⃣: Livermore, Naylor
* 89 games (49W, 17D, 23L). Involved in 29 goals (15G, 14A).#LUFC @LUFC @Cli5hy pic.twitter.com/lbsOR0FO87
#ilovethisgame #fairplay ?゚マᄐ pic.twitter.com/gjlh1k2apQ
— Mateusz Klich (@Cli5hy) June 17, 2020
Alioski & Klich ?゚リツ? pic.twitter.com/cyhWQ4Q2IT
— Harry ? (@harry_676) July 19, 2020
The scene outside Mateusz Klich’s home in Tarnow, Poland. Banner was sent to the family by Polish Leeds fans last year. Worth the wait. pic.twitter.com/6NBYsC5jaD
— Phil Hay (@PhilHay_) July 17, 2020