Za dużo się wydarzyło, za wiele było rzeczy, które zostały w głowie. Nie było zaufania zarówno ze strony trenera, jak i zawodniczek. Troszeczkę się to rozeszło − mówi Paulina Maj-Erwardt o zmianie trenera w reprezentacji Polski siatkarek. Libero ŁKS Łódź nie mówi "nie" powrotowi do kadry.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: − Stęskniłaś się za reprezentacyjną grą?
Paulina Maj-Erwardt: − Nie było mnie w reprezentacji przez rok. Mam wysokie cele klubowe, więc nie skupiałam się na tym aspekcie gry. Koncentruję się na realizacji ambicji w Łodzi.
− Jako doświadczona zawodniczka cenisz sobie więcej spokoju, czy nadal ci mało siatkarskich wrażeń?
− Mam rodzinę, dziecko, swój klub, więc mam też inne rzeczy do robienia. Grafik jest wypełniony i nie narzekam na zbyt wiele wolnego czasu. Nauczyłam się skupiać na tym, co teraz i co trzeba wykonać w danym momencie.
Wilfredo Leon o Nikoli Grbiciu: jest bardzo otwarty, ale czasami staje się delikatnie surowy
− W ostatnim czasie poznaliśmy nowego trenera reprezentacji Polski siatkarek. Stefano Lavarini to był twój faworyt, czy miałaś innego?
− Jeżeli chodzi o kandydatów, którzy się zgłosili, to była to mocna ekipa, szczególnie zagraniczna. Z Ferhatem Akbasem pracowałam i bardzo sobie ceniłam ten czas. Nawet mogę powiedzieć, że tęsknię za tym, co było. Jeżeli chodzi o Alessandro Chiappiniego, to również jakiś czas temu miałam okazję z nim współpracować. Byłam zadowolona z tego, że mnie trenował.
Co do Lavarniego i Daniele Santarellego to są nazwiska, które obserwowałam. Wygląda na to, że są ciekawymi osobami i szkoleniowcami. Który by nie został wybrany, to wniósłby duże doświadczenie. To były dobre wybory. I jeden i drugi dałby wiele polskiej siatkówce.
− Jeśli chodzi o Lavariniego, to który z jego sukcesów zrobił na tobie największe wrażenie?
− Podobało mi się to, co zrobil z reprezentacją Korei. Zajął z nią czwarte miejsce na igrzyskach. To pokazało, że bardzo dobrze poukładał zespół, a dokonał tego z azjatyckim teamem, co nie jest takie oczywiste. Wiadomo, że drużyna miała swoje minusy, ale on uwydatnił jej plusy. Poskładał ją tak, że zespół był mocny. Jako szkoleniowiec Igor Gorgonzola Novara stworzył bardzo dobry team. Nie miał nie wiadomo jakich gwiazd. Patrząc na zawodniczki było jednak widać pewność siebie i to, że nie bały się podejmować ryzyka. Zespół był pozytywnie naładowany, a jego mental mocny. To cenię w jego drużynach.
Nikola Grbić trenerem siatkarzy. Fabian Drzyzga: nie można mówić o jednym celu, bo to by było trochę śmieszne
− Jak dużą zaletą jest to, że pracował w Club Italia? Niezależnie od tego, czy ktoś cenił metody Jacka Nawrockiego, to zbudował on podstawy z bardzo młodymi reprezentantkami.
− Mamy ogromny potencjał w młodych dziewczynach. Dla mnie jest ważne, by poukładać je mentalnie i pokazać im dobre wartości, w które powinny wierzyć i za nimi iść. Wiadomo, że różnica pokoleń nie zniknie i z ich generacją pracuje się inaczej niż z moją, ale wydaje mi się, że można być elastycznym i wprowadzać istotne aspekty do zespołu niezależnie od wieku siatkarek. A o co mi chodzi? O profesjonalizm i wytrwałość w pracy, zaangażowanie i walkę. Dzięki nim można stworzyć zawodniczki na naprawdę światowym poziomie.
− Po sześciu latach zmiana w kadrze była potrzebna?
− Uważam, że tak. Za dużo się wydarzyło, za wiele było rzeczy, które zostały w głowie. Nie było zaufania zarówno ze strony trenera, jak i zawodniczek. Troszeczkę się to rozeszło. Jako zespół przystępujący do turnieju jesteśmy jednością, sztab i zawodniczki nie są osobno. Drużyna ma jeden cel, musi sobie pomagać i iść na kompromis w relacjach, żeby razem zrealizować ambicje. Poukładanie tego nie jest łatwe. Są pewne reguły, których trzeba się trzymać i konsekwencja. Tego niestety zabrakło.
− Dlaczego nie było cię w kadrze w zeszłym roku?
− Trener zadecydował, że nie jestem potrzebna zespołowi. To był jego wybór.
− Dlatego zamieniłaś Chemika Police na ŁKS Łódź?
− (śmiech) W politykę się nie bawię (śmiech). Dostałam ofertę z Łodzi i ją przyjęłam. Nie spodziewałam się, że będę tak dobrze przyjęta i spotka mnie takie zrozumienie i ciepło. Nie przewidziałam tej zmiany w życiu. Na początku było trudno, ale ludzie sprawili pomocą, że jest o wiele lepiej.
− Jakby Stefano Lavarini zadzwonił i zaprosił cię na zgrupowanie, to czy przyjęłabyś tę propozycję?
− Jestem ciekawa jego pracy. Lubię obserwować szkoleniowców, a szczególnie takich. To z jednej strony mój plus, a z drugiej minus. Jestem dobrym obserwatorem. Chciałabym w jakiś sposób być przy tej kadrze i zobaczyć jej system pracy. Czy trener do mnie zadzwoni? Będzie mi bardzo miło. To by oznaczało, że jestem w kręgu jego zainteresowań. Byłoby to wielkie wyróżnienie, bo nie da się ukryć, że mam swoje lata.
− Powiedział, że nie ma dla niego znaczenia wiek zawodniczki.
− Dla mnie tak właśnie powinno być. Nie ma znaczenia to, że pięć lat wcześniej zawodniczka miała sezon życia, a teraz jest trochę inaczej. Chodzi o to, jakimi umiejętnościami fizycznymi i mentalnymi dysponuje. Jeśli ma odpowiednie dla zespołu, a trener potrafi doprowadzić ją do formy, to nic nie stoi na przeszkodzie, by razem współpracować. W zależności od tego, jak szkoleniowiec charakterologicznie dobiera zespół, tak będzie wyglądać jego układanka. Czasami potrzebna jest osoba, która tylko robi klimat w teamie.
− Czyli nie mówisz nie?
− Nie mówię "nie". To dla mnie "aż" reprezentacja, a nie "tylko" kadra. Od 2006 roku kiedy po raz pierwszy tam trafiłam, gra w biało-czerwonych barwach była dla mnie wyróżnieniem. To coś nadrzędnego względem występów w barwach klubowych.
Czytaj również:
– Vital Heynen wyjaśnia, dlaczego nie jest gotowy zająć się reprezentacją Polski siatkarek
– Daniele Santarelli od długim procesie wyborów w reprezentacji Polski siatkarek: trudno zachować nadzieję
– Nikola Grbić o reprezentacji Polski siatkarzy, Gino Sircim, pracy w Sir Safety Perugia i roli Michała Kubiaka
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna