| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Mogłem wybrać Raków Częstochowa, ale postawiłem na Legię Warszawa i nie żałuję. Wykupiono mnie za duże pieniądze, a teraz znalazłem się w szerokiej kadrze reprezentacji na mundial – opowiada Maik Nawrocki w rozmowie z TVPSPORT.PL. Obrońca Legii w sobotę zagra przeciwko Jagiellonii Białystok. Mecz PKO Ekstraklasy na antenie TVP!
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Zaskoczyło cię, gdy zobaczyłeś swoje nazwisko na szerokiej liście zawodników powołanych na mistrzostwa świata w Katarze?
Maik Nawrocki: – Tak, nie mogło być inaczej. Nigdy wcześniej nie byłem powołany do seniorskiej reprezentacji Polski, choć na przeszkodzie stanęły kontuzje. Sam selekcjoner przyznał, że doczekałbym się takiego zaszczytu wcześniej, ale musiałbym być zdrowy. Teraz jestem w gronie zawodników, którzy teoretycznie mogą polecieć na mistrzostwa świata. Czesław Michniewicz dobrze mnie zna, ale nadal nie spodziewałem się, że znajdę się w gronie 47 zawodników.
– Powołanie do szerokiej kadry uskrzydla?
– Zdecydowanie dodaje pewności siebie. Ale to tylko jeden aspekt. Kluczowa jest regularna gra, która pozwala na budowanie wysokiej formy.
– Widzisz szansę, by znaleźć się w ścisłej kadrze na mundial?
– To będzie bardzo trudne. W kadrze znalazło się wielu środkowych obrońców, którzy mają za sobą reprezentacyjny debiut i większe doświadczenie. Nie szukam szans, nie przeglądam codziennie tego składu. Mogę po prostu jak najlepiej pracować na treningach i dobrze prezentować się w trakcie meczów.
– Jesteś jednym z nielicznych graczy, którzy przeszli pełen cykl kadrowy, od U15 do zainteresowania seniorskiej reprezentacji.
– Faktycznie, nie ma wielu takich zawodników. Cieszę się, że kroczę od rozgrywek juniorskich, aż po krąg zainteresowania selekcjonera w seniorskiej kadrze. Jestem coraz bliżej kadry i wierzę, że uda mi się w niej zadebiutować. Przede mną najtrudniejszy przeskok. Sądzę, że z ekipy do lat 21 przestrzeń do seniorów jest największa, ale chcę pokonać ten dystans.
– Pamiętasz jeszcze pierwsze zgrupowanie w kadrze U15, gdy debiutowałeś z orzełkiem na piersi?
– Zaczęło się od konsultacji szkoleniowej pod okiem trenera Zalewskiego. Pamiętam sparingi, jak i pierwszy ważny mecz, w którym rywalem była Walia na wyjeździe. Pewność zdobywałem w trakcie treningów w Werderze Brema, ale trzeba było przestawić się na to, że nie mierzy się już z klubem, a z najlepszymi graczami danego rocznika z innego kraju. To był inny poziom, ale też ważne doświadczenie.
– Nie budziłeś zainteresowania Niemców?
– Szybko trafiłem na radar skautów Polskiego Związku Piłki Nożnej. Wielką robotę wykonuje tam Tomasz Rybicki, który przyjeżdżał na moje mecze, obserwował i rozmawiał ze mną. Utrzymywaliśmy regularny kontakt. Nigdy nie miałem też wątpliwości, co do wyboru kadry. W przekonaniu utwierdziło mnie pierwsze zgrupowanie w juniorskiej reprezentacji. Koledzy miło mnie powitali i pomagali. Wiedzieli, że jestem z Niemiec, nie mówię idealnie po polsku, ale nikt nie robił z tego problemów. Otrzymałem pełną akceptację.
– Temat pierwszej reprezentacji krąży od roku. Paulo Sousa interesował się tobą już dwanaście miesięcy temu.
– Obijały mi się o uszy takie doniesienia. Całkiem dobrze szło nam wtedy w europejskich pucharach, ale czy byłem blisko albo daleko reprezentacji? Nie umiem tego stwierdzić. W tej chwili mam poczucie, że jestem dobrym zawodnikiem, ale musi mi dopisywać zdrowie. Miałem trochę pecha przez ostatni rok.
– Choćby początek sezonu, kiedy Bartosz Śpiączka trafił cię w głowę w Kielcach.
– W poprzednim sezonie borykałem się ze stawem skokowym, a potem przytrafiła mi się kontuzja mięśnia. Zdarza się, gdy dochodzi do natłoku meczu. Obecne rozgrywki rozpocząłem od pauzy po kontakcie ze Śpiączką. Początkowo trudno było nie być zirytowanym, choć gdy minęło trochę czasu, to emocje opadły. Bliżej było mi do myśli, że mogło skończyć się gorzej.
– Śpiączka odezwał się do ciebie po meczu w Kielcach, gdy doznałeś urazu?
– Tak, mieliśmy kontakt. Wymieniliśmy kilka wiadomości, wszystko jest jasne. Takie rzeczy zdarzają się na boisku i nie sądzę, że gracz Korony zrobił to umyślnie. Stanęło na złamanym nosie, choć mogło być gorzej i to przykład dla nas wszystkich, że musimy wzajemnie uważać i dbać o zdrowie. Nie zmienia to faktu, że nie mam pretensji do Śpiączki.
– Kontuzje mocno wytrącają z rytmu?
– Tak, choć nie mogę wiele zrobić. Nie da się uniknąć wszystkich urazów. Jednocześnie nie myślę o kontuzjach. Mogę rozważać, co by było gdyby, pewnie rozegrałbym więcej meczów, ale to już bez znaczenia. Patrzę do przodu. Przyszłość da się zmieniać, a najbardziej cieszę się, że obecnie zdrowie dopisuje.
– Mecz z Pogonią mógł zirytować. Do przerwy przeważaliście, powinniście prowadzić wyżej, a w drugiej połowie szczecinianie prezentowali się lepiej i stanęło na remisie 1:1.
– Rozgrywaliśmy dobrą pierwszą połowę. Kluczowym momentem zdaje się rzut karny. Gdyby było 2:0, to łatwiej kroczyłoby się w kierunku wygranej. Trudno powiedzieć, co się stało… Paradoksem jest, że czasami nie wiedzieliśmy jak, ale zwyciężaliśmy. Teraz dobrze gramy, a jednak nie kompletujemy trzech punktów.
– Da się jakoś wytłumaczyć tę zmianę?
– Każdy chce jak najszybciej zobaczyć Legię na szczycie. Nie możemy przy tym zapominać, że mamy za sobą trudny poprzedni sezon. Latem doszło do wielu zmian, pojawił się nowy trener i potrzeba nieco czasu na pełne odzyskanie stabilności. Gra się poprawiła, lepiej to wygląda i wydaje mi się, że znamy drogę do tego, by notować progres. Wierzę, że dobre wyniki także za tym pójdą.
– Czujesz, że Legia rozwinęła się od początku sezonu?
– Tak. To objawia się też tym, że zawodnicy zaczynają prezentować się z coraz lepszej strony. Łatwiej przez to budować i idziemy dzięki temu w dobrym kierunku.
– Założenia dla środkowych obrońców zmieniły się od momentu pojawiania się Kosty Runjaica?
– Chcemy budować atak także z użyciem środkowych obrońców. Pierwszy krok należy wtedy do bramkarza i defensorów. Trenujemy nad tym, by rozegranie piłki wyglądało odpowiednio. A temat bronienia dostępu do własnej bramki? Trzeba po prostu zatrzymać przeciwników. Stosujemy także różne ustawienie. Chyba lepiej odpowiada mi formacja z trzema stoperami, ale gdy ma się często piłkę przy nodze, to czasem trzeba to rozszerzyć. Jednocześnie to trener, który przywiązuje uwagę do detali. To nawet taka kwestia, by wisiało nowe zdjęcie drużyny. Właśnie ostatnio weszliśmy do odnowionej szatni. Na zgrupowaniu w Austrii zadbano także o to, by nie brakowało nawiązań do naszego zespołu.
– W Legii szybko, w poprzednim sezonie, powiedziano, że klub zdecyduje się na twoje wykupienie. To dawało spokój?
– Cieszyły mnie te słowa, bo dostałem jasną informację, że będę wykupiony przez Legię. Potem długo potrwały kwestie formalne, ale miałem spokój w kontekście myśli o kolejnych rozgrywkach. Byłem zadowolony, że zostanę przy Łazienkowskiej.
– W Lidze+Extra właściciel Rakowa Częstochowa stwierdził, że najbardziej żałuje, że nie udało mu się pozyskać Maika Nawrockiego.
– Faktycznie był to temat, który się toczył i istniał. To działo się po moim wypożyczeniu do Warty. Można powiedzieć, że byłem blisko Rakowa. Trzeba było zdecydować, czy wybiorę Częstochowę czy Legię. Trener Papszun jest jednym z najlepszych w Polsce, to była ciekawa propozycja, ale ostatecznie wolałem wybrać stołeczny klub, który był wówczas mistrzem kraju. Nie sądzę, że to była zła decyzja.
Nie zmieniłbym tej decyzji. Uważam, że transfer do Legii pozwolił mi się rozwijać. Zagrałem w europejskich pucharach, jak i przeżyłem trudniejsze momenty naszego zespołu. To z pewnością dało mi wiele doświadczenia. Całość zaprowadziła mnie do szerokiej kadry Polski na mundial. Sądzę, że czynię regularny postęp i jestem lepszym zawodnikiem z każdą rundą.
– Początkowo wydawało się, że będziesz musiał walczyć o miejsce w kadrze Legii. Wszystko potoczyło się tak, że zadebiutowałeś w pierwszej kolejce, a wielki sprawdzian przyszedł w Zagrzebiu.
– Pamiętam ten mecz. Postawienie na mnie w teorii było trudną decyzją dla trenera. Jednak dostałem szansę, zaufanie i chciałem się jak najmocniej odpłacić. Chyba opłacało się mnie wystawić w pierwszym składzie. Sądzę, że grałem na dobrym poziomie, a to sprawiło, że Czesław Michniewicz nadal na mnie stawiał.
– Jak po dłuższym czasie oceniasz Ekstraklasę? Mając w pamięci rozwijanie swojej kariery w Niemczech.
– To trudna liga. Jest mocna motorycznie, choć ładnie opakowana medialnie oraz przez kibiców. Nie brakuje w niej fizycznie, a czasami dochodzi do tego aspekt gorzej przygotowanych boisk. Jeśli nie da się z siebie stu procent, to trudno myśleć o wygranych. Do tego dochodzi kwestia tego, że przeciwnicy grają z Legią na maksimum swoich możliwości, a nawet dokładają do tego coś więcej. Nasz klub motywuje przeciwników. Będąc w innej drużynie, sam chciałbym ograć warszawian.
– Jesteś w stanie porównać intensywność w trakcie treningów w Polsce oraz w Niemczech?
– Na pewno jest nieco inaczej. W Niemczech, w klubach Bundesligi, gra jest bardzo intensywna i szybka. Jednocześnie, jeśli chodzi o Legię, to też wygląda to na dobrym poziomie.
– Legia stała się już domem?
– Chyba mogę tak powiedzieć. Bardzo dobrze się tutaj czuję.
– Jednocześnie to przystanek? Trudno sobie wyobrazić, że będziesz chciał spędzić cała karierę przy Łazienkowskiej.
– Przez kilkanaście lat wychowywałem się w Werderze Brema, więc trudno byłoby zaprzeczyć marzeniom dotyczącym zagrania w przyszłości w seniorskiej drużynie. Do dziś mam kontakt z byłymi trenerami, fizjoterapeutami czy piłkarzami. Ale Legia ma to do siebie, że trudno przewidzieć, który kierunek w przyszłości wybiorę. Skupiam się jednak na tym, żeby regularnie grać na wysokim poziomie, bo tylko to może sprawić, że kiedyś zapracuję na transfer do czołowej ligi.
– Miło było usłyszeć, że jakiś klub zapłacił za ciebie milion euro?
– Chyba nie zwracałem na to szczególnej uwagi. Kwoty zostały ustalone już wcześniej. Potem po prostu zrealizowany transakcję. Inna sprawa, że mogłem trafić do Legii już pół roku wcześniej, ale brakowało wówczas zgody Werderu na transfer definitywny lub wypożyczenia z opcją wykupu. Potem liczyłem się też z opcją, że pieniądze zostaną zapłacone i od razu trafię do kolejnego klubu, ale tak się nie stało.
– Na razie masz kontrakt do 30 czerwca 2025 roku.
– To kontrakt, który został ustalony przy okazji wypożyczenia. Jeśli będę czuł się gotowy, to będę mógł myśleć o kolejnych krokach.
– Czyli warunki kontraktu są z czasów, w których miałeś na koncie trzy mecze w Ekstraklasie.
– Tak, zostały uzgodnione przed poprzednim sezonem. Uruchomienie opcji sprawiało, że kontrakt wchodził w życie. Klub musiał to zabezpieczyć, bo czysto teoretycznie mógłby zdecydować się na wykup, a nagle ja mógłbym krzyknąć, że chcę dostać milion złotych? Wiedziałem, co podpisuję.
– Ktoś latem mocniej się tobą interesował? Pojawiła się jakaś oferta?
– Oferta? Chyba takiej konkretnej nie było. Wiem, że pojawiały się kluby, które mnie obserwowały. Jednocześnie nie czułem ciśnienia na wyjazd. Sądzę, że rok regularnej gry w Legii może być dla mnie bardzo przydatny.
– Kto obserwował? Bayer Leverkusen?
– Nawet nie wiem. Media mogą napisać każdą nazwę klubu.
– To jaka liga kusi cię najmocniej w kontekście przyszłości?
– Mogę mówić, że Bundesliga, Serie A czy inny kraj, a może pojawi się oferta z zupełnie innego kierunku? Zobaczymy. Jeśli już przyjdzie do poważnych rozmów transferowych, to mam nadzieję, że będzie to propozycja, która zadowoli mnie, ale też klub.
– Często w tej rozmowie przewijają się słowa dotycząca doświadczenia. Na rozwój wpływała też gra z Arturem Jędrzejczykiem?
– To legenda Legii. Mam przekonanie, że wiele można nauczyć się od Artura pod względem sportowym, ale nie tylko. To też kwestia mentalności, bo ma świetny charakter w trakcie meczów i spotkań. Miło było wspólnie znaleźć się w szerokiej kadrze na mundial.
– Kto jest najlepszym środkowym obrońcą w Legii?
– Trudno ocenić! Zostawiam to innym. Dla mnie naprawdę najważniejsza jest systematyczna praca i czynienie progresu. Sądzę, że widać to po mojej większej pewności siebie. Czasami tylko żałuję, że nie dokładam dodatkowych cegiełek w ofensywie. Strzeliłem w poprzednim sezonie gola z Radomiakiem i liczyłem, że potem tych goli będzie łatwiej. Chciałbym się odblokować, bo w juniorskich czasach w Werderze często trafiałem do siatki.
– Zwiększona pewność siebie przekłada się też na twoje życie poza boiskiem?
– Myślę, że to temat, o którym można dyskutować w ogólnym kontekście. Wyjazd z Niemiec sprawił, że musiałem zamieszkać sam i zdecydowanie bardziej postawić na samodzielność. To wszystko sprawia, że nie można już być chłopcem, a trzeba stawać się mężczyzną. Na pewno pobyt w Polsce sprawił, że jeszcze pewniej poczułem się w kwestii mówienia w tym języku. Inna sprawa, że są ludzie, którzy potrzebują ciut więcej czasu, by się otworzyć.
– Legia traci do Rakowa siedem punktów. To na ten moment pewne ograniczenie w kontekście walki o mistrzostwo Polski?
– To spora różnica, ale wciąż nie będąca ostatecznym rozstrzygnięciem. Raków dobrze prezentuje się od początku rozgrywek, regularnie wygrywa. Nie stracili też gola od momentu spotkania z Legią. Zobaczymy czy utrzymają formę. Jestem optymistą, bo idziemy w dobrym kierunku.
– W sobotę Legia zagra na wyjeździe z Jagiellonią…
– Mają dobrych napastników, grają ciekawy futbol, ale ostateczna analiza jest jeszcze przed nami. Na pewno nie zmieni się nasze nastawienie, bo pojedziemy do Białegostoku po to, by wygrać. Liczę na to, że zwyciężymy we wszystkich spotkaniach do końca rundy jesiennej.
– To kolejny mecz na trudnym i gorącym terenie.
– Lubię takie spotkania. Nie inaczej było w Poznaniu, gdzie była ciekawa atmosfera do toczenia rywalizacji. Mecze z żywiołowymi kibicami dają zawodnikom wiele doświadczenia.
W sobotę (29.10) stołeczny klub zmierzy się na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. Spotkanie o wysokim natężeniu emocji rozpocznie się o godzinie 17:30. Transmisja w TVP Sport, a także na TVPSPORT.PL, w aplikacji mobilnej oraz poprzez Smart TV.