| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Miał być spokój, a jest niepokój. Rewolucja kadrowa przeprowadzona przez Śląsk Wrocław na razie nie zdaje egzaminu. Klub, który miał oscylować wokół miejsc w środku tabeli PKO Ekstraklasy, z każdą kolejną kolejką aspiruje do miana drużyny walczącej o utrzymanie. Zapowiadana przez władze szeroka kadra robi się coraz węższa, poważnej kontuzji doznał kluczowy piłkarz WKS-u, a wzmocnień na horyzoncie nie widać. Powodów do optymizmu w stolicy Dolnego Śląska próżno szukać.
Nie tak wyobrażali sobie wszyscy start rundy wiosennej we Wrocławiu. Porażka w derbach Dolnego Śląska z Zagłębiem Lubin boli, ale ten ból potęguje jej rozmiar (0:3), a do tego kiepski styl. Choć trener Ivan Djurdjević i skrzydłowy Dennis Jastrzembski zarzekają się, że Śląsk miał mecz pod kontrolą i zabrakło właściwie tylko szczęścia, realia są zupełnie inne.
W spotkaniu z Miedziowymi zobaczyliśmy zespół z cechami charakterystycznymi dla spadkowicza. Traci bramki po kuriozalnych błędach obrony, ma problem z wykańczaniem dogodnych sytuacji i nie ma lidera, który gwarantowałby liczby. Najwięcej bramek – po trzy – mają Erik Exposito i Patrick Olsen, z czego obaj mają po jednej zdobytej po rzucie karnym. Na ten moment Trójkolorowi zdobyli 17 bramek, tylko o jedną mniej ma na swoim koncie najgorsze w tym aspekcie Zagłębie. Pod względem goli oczekiwanych, wrocławianie są na piątym miejscu od końca (wskaźnik 1.33 na mecz).
Nastroje piłkarzy po meczu derbowym były minorowe. Porażka z regionalnym rywalem w takich okolicznościach nie wchodziła w rachubę. Piłkarze mieli nadzieję, że po udanym spotkaniu uda się przyciągnąć większą rzeszę kibiców na mecze, ale po takim "widowisku", wydaje się ona płonna. Niska frekwencja jest jednak na szarym końcu problemów Śląska.
SZPITAL PRZY OPOROWSKIEJ
Trójkolorowi po 18 kolejkach zajmują 11. miejsce. Patrząc tylko na lokatę, niby są ligowym średniakiem, ale tabela w tym sezonie jest mocno spłaszczona. WKS ma tylko cztery punkty przewagi nad znajdującym się w strefie spadkowej, Piastem. Dodajmy, że rok temu klub z Wrocławia był w minimalnie lepszej sytuacji, bo był dziesiąty i miał pięć "oczek" nad zagrożonymi spadkiem zespołami. Teraz krajobraz rysuje się gorzej, nie tylko z uwagi na terminarz, ale też ze względu na problemy kadrowe i finansowe Śląska.
Już po pierwszym meczu we wrocławskim klubie zrobił się szpital. Jeszcze przed spotkaniem na co najmniej dwa tygodnie wypadł Daniel Gretarsson. Po starciu z Miedziowymi, na listę kontuzjowanych dołączył do niego inny ze stoperów, Diogo Verdasca. Najboleśniejszą stratą będzie jednak absencja Petra Schwarza. Czech był jednym z najrówniej grających piłkarzy Śląska i najważniejszą postacią środka pola. W całym sezonie zdobył dwie bramki i zanotował asystę. W 71. minucie opuścił boisko z powodu naderwania mięśnia brzuchatego łydki. Klub poinformował, że 31-latek będzie wracał do zdrowia przez ok. 8 tygodni, a to oznacza, że straci połowę rundy wiosennej. Kołderka Śląska jest krótka i trudno będzie zastąpić Czecha. Na pewno w meczu z Pogonią nie zobaczymy największej perły wrocławskiej akademii, Karola Borysa, który wyjedzie na zgrupowanie juniorskiej reprezentacji. Jedynymi dostępnymi alternatywami za Schwarza będą więc grający ogony – 19-letni Adrian Bukowski i dziesięć lat starszy Michał Rzuchowski. Łącznie w tym sezonie rozegrali... 213 minut.
CO DALEJ Z EXPOSITO?
Śląsk mierzy się w tym sezonie z problemami finansowymi. Pod koniec roku w budżecie brakowało pięniedzy, a część zawodników nawet przez dwa miesiące nie otrzymywała wypłat. Kłopoty finansowe to w głównej mierze efekt fatalnych wyników w poprzednich rozgrywkach, gdzie Śląsk cudem uniknął spadku, zajmując ostatnią bezpieczną, 15. pozycję w tabeli. Zaległości wobec piłkarzy zostały uregulowane, ale klub nadal jest w finansowym dołku. Prezes Piotr Waśniewski zapowiedział już, że transferów w zimowym oknie nie będzie, jeśli ktoś nie zostanie sprzedany.
Wydawało się, że o krok od odejścia jest Erik Exposito. Hiszpan, który jest w klubie od początku sezonu 2019/2020, w 116 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach zdobył 35 bramek i zanotował 14 asyst. Już rok temu był blisko transferu za 3 miliony euro do chińskiego Changun Yatai, ale transakcja upadła na ostatniej prostej. Dziś taki pokaźny zarobek jest w sferze odległych marzeń, a WKS oczekuje za swojego napastnika co najmniej milion euro. Taką kwotę klub mógł zarobić przy sprzedaży Hiszpana do Rakowa Częstochowa. Kluby osiągnęły porozumienie, ale nieoczekiwane weto postawił piłkarz. Według informacji Piotra Janasa z "Gazety Wrocławskiej", Exposito zażądał przy Jasnej Górze zarobków w wysokości 200 tys. złotych miesięcznie. Dla porównania w Śląsku zarabia prawie dwa razy mniej (120 tys.).
W kuluarach mówi się, że 26-latek chciałby trafić do bardziej atrakcyjnej ligi pod kątem sportowym i finansowym niż PKO Ekstraklasa. Mówiło się o zainteresowaniu włoskiej Modeny czy tureckiego Kayserisporu, ale bez żadnych konkretów. Preferowanym kierunkiem przez obóz zawodnika jest Bliski Wschód, ale oferta z tego regionu jeszcze nie dotarła, a okienka w tych państwach już się zamykają. W dodatku piłkarz nie tryska formą, z powodów prywatnych opuścił zgrupowanie w Turcji i w meczu z Zagłębiem wyglądał na nieco ociężałego. Złośliwi powiedzą, że wypadł i tak lepiej niż Caye Quintana, który na pozycji nr 9 nie potrafi się zupełnie odnaleźć. Wielce prawdopodobne jest, że Exposito zostanie w Śląsku do końca sezonu. Jego kontrakt z klubem wygasa dopiero wraz z końcem czerwca 2024 roku. Oznacza to jednak, że prawdopodobnie nikt wiosną do WKS-u nie dołączy, a wzmocnienia potrzebne są na "cito", jeśli klub chce uniknąć walki o utrzymanie.
WE WROCŁAWIU BEZ ZMIAN?
Śląsk szukał różnych opcji na pozyskanie piłkarzy. Na piłkarskim Tinderze, czyli platformie transferowej dla dyrektorów sportowych i skautów, zaznaczył, że szuka zawodników na każdą pozycję w ramach darmowego wypożyczenia. Na razie nie przyniosło to skutków (okienko w Polsce jest otwarte do 28 lutego). Nie było też do tej pory żadnych chętnych na Adriana Łyszczarza, którego kontrakt kończy się wraz z końcem sezonu, a klub nie wiąże z nim żadnej przyszłości. Na Oporowskiej liczono, że z listy płac zejdzie kontrakt jednego z byłych trenerów, Jacka Magiery bądź Piotra Tworka (oba wygasają z końcem czerwca 2023). W przypadku tego pierwszego, miał być on przymierzany przez PZPN do roli asystenta selekcjonera reprezentacji Polski. Na dziś niewiele wskazuje na to, że 46-latek dołączy do sztabu, a bliżej tej funkcji są Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek.
Wyniki klubu nie satysfakcjonują właściciela klubu, gminy Wrocław. Na razie nie ma mowy o nerwowych ruchach, czy to na stanowisku trenerskim bądź dyrektorskim. W ratuszu po cichu liczą, że uda się sprawić niespodziankę w Pucharze Polski i wygrać pierwsze od wielu lat trofeum. Na ten moment ważniejsza powinna być jednak Ekstraklasa, bo sytuacja nie wygląda za ciekawie. A i terminarz w lutym wydaje się wymagający – walcząca o puchary Pogoń, bijąca się o utrzymanie Korona, będące w ligowej czołówce Widzew i Lech. W trzech z tych spotkań Śląsk będzie musiał liczyć na sprawienie niespodzianki. W przeciwnym razie klub znów czeka nerwowa końcówka.