| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Bartosz Salamon za swoje postępowanie wobec Josue powinien zobaczyć czerwoną kartkę. Dla przewinienia, które popełnił, nie ma okoliczności łagodzących. Sędzia Szymon Marciniak sam mógł nie dostrzec faulu, ale sędziowie VAR powinni mu w tej sytuacji pomóc.
Sędzia wideo Piotr Lasyk najwyraźniej zbytnio się pospieszył i być może nie dostrzegł szczegółów zdarzenia. Na ujęciach wideo widać je wyraźnie. Powtórki z dwóch kamer pozwalają przypuszczać, że w postępowaniu Bartosza Salamona wobec Josue znacznie bardziej prawdopodobna jest premedytacja niż przypadek.
Salamon zaatakował Josue tuż przy linii środkowej boiska. Kiedy zawodnik Legii przyjął piłkę, piłkarz Lecha podbiegł do niego i najpierw prawą dłonią uderzył go w klatkę piersiową w okolicy mostka, a lewą pchnął w plecy. Josue zaczął się przewracać, ale trudno stwierdzić, czy z powodu bólu w klatce piersiowej, z powodu pchnięcia czy może z obu powodów jednocześnie.
Gdy Josue był już w parterze w pozycji poziomej, przodem ciała przylegając do murawy, piłka leżała na jego nogach w okolicy tylnej części kolan.
Na kadrach zamieszczonych poniżej widać wyraźnie, że Salamon stał tuż obok, pochylony, z twarzą skierowaną w stronę ciała Josue. Mimo że piłka nie była zablokowana, nie była niczym przez nikogo zasłonięta, zawodnik Lecha nie wykonał próby zagrania piłki, nie próbował jej trącić, pchnąć czy kopnąć – ani lewą nogą ani prawą.
Gdy piłkarz gospodarzy stanął całym ciężarem ciała na swojej lewej nodze, zaczął robić krok prawą nogą w kierunku miejsca na murawie, gdzie znajdowała się dłoń Josue.
Kiedy Salamon korkami prawego buta nadepnął na dłoń Josue, nie cofnął tej nogi, nie podniósł jej od razu, lecz wręcz przeciwnie – oparł ciężar ciała właśnie na tej nodze. Jakby nigdy nic, lewą nogę podniósł w celu wykonania kolejnego kroku.
Na trzecim z poniższych kadrów widać, że Josue musiał poczuć korki rywala na swojej ręce od razu, gdyż szybko postarał się ją wyjąć spod buta Salamona. Na tym trzecim kadrze widać też spontaniczny grymas na twarzy zawodnika Legii.
Na ujęciach z kamery ustawionej z drugiej strony boiska widać jeszcze lepiej, że pochylony Salamon miał twarz skierowaną w kierunku ciała Josue. Kolejne trzy kadry dowodzą, że głowa zawodnika Lecha poruszała się bardziej w kierunku ręki Josue niż w kierunku piłki.
Powyższe kadry nie dowodzą jednoznacznie, że Salamon nadepnął na rękę rywala z premedytacją, ale zgodnie z "Przepisami gry” premedytacja, celowość czy zamiar wcale nie są niezbędne do tego, żeby zawodnika ukarać czerwoną kartką.
Argument, że zawodnik Lecha nadepnął na rękę piłkarza Legii przypadkowo czy niechcący, jest niezgodny z "Przepisami gry". Brak czerwonej kartki w tej sytuacji kłóci się nie tylko z regułami gry, ale również kłóci się z czerwonymi kartkami, które:
- Artur Jędrzejczyk zobaczył w jesiennym meczu z Pogonią Szczecin – to przypadek, który szczególnie warto przestudiować w kontekście niewykluczenia Salamona,
- Bartosz Kapustka zobaczył tydzień temu w spotkaniu z Radomiakiem – to przypadek wykluczenia z powodu faulu ewidentnie przypadkowego,
CZYTAJ TEŻ: Bartosz Kapustka zasłużył na czerwoną kartkę w meczu z Radomiakiem Radom
oraz kłóci się z czerwonymi kartkami, które również zostały pokazane bez względu na intencje, ale z uwzględnieniem skutku, a które otrzymali:
- Bartosz Jaroch z Wisły Kraków w meczu z Motorem Lublin
CZYTAJ TEŻ: Wisła Kraków przegrała z Motorem, ale jest poważna kontrowersja…
i Marek Hanousek z Widzewa Łódź w meczu z Rakowem Częstochowa.
Najwyraźniej warto tu przypomnieć, że intencje, celowość czy zamiar albo ewentualnie przypadkowość – w kontekście fauli i potencjalnych fauli – po raz ostatni były zapisane w "Przepisach gry" w wydaniu z 1994 roku. Wkrótce później takie okoliczności przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Od wydania "Przepisów gry" w roku 1995, w kontekście fauli czy potencjalnych fauli liczy się tylko skutek. W zależności od winy jednej albo drugiej strony sędzia dyktuje rzut wolny albo karny dla jednej albo drugiej strony. W przypadku przewinień równoczesnych sędzia odgwizduje przewinienie cięższe.
Właśnie z powyższego powodu pierwsza bramka dla Legii w meczu z Lechem została anulowana. Sędzia Szymon Marciniak pierwotnie zastosował korzyść, gdyż Afonso Sousa atakował Macieja Rosołka w sposób przynajmniej nieostrożny, jednak piłka trafiła do Marka Guala, który podał do Pawła Wszołka, a ten skierował ją do siatki. W ujęciu z kamery głównej wyglądało na to, że była to doskonała decyzja arbitra. Tak też mógł myśleć sędzia widząc piłkę w siatce – do czasu interwencji sędziego wideo.
W tym przypadku VAR interweniował, ponieważ Rosołek niejako przekroczył granice obrony koniecznej i broniąc się przed atakiem Sousy skierował korki swojego buta w stronę rywala. Trafił go, a to było przewinienie cięższe niż to, po którym była zastosowana korzyść. Dlatego konieczna była zmiana decyzji, anulowanie gola i podyktowanie rzutu wolnego dla Lecha.