Czeski futbol mógł w ostatnich miesiącach wpędzić nas w kompleksy. Najpierw ich reprezentacja bezlitośnie obnażyła słabości naszej kadry, a następnie trzy drużyny zza południowej granicy zrobiły furorę w europejskich pucharach. To właśnie w stolicy Czech znajdują się dwa kluby, które mogą służyć za wzór polskim prezesom i dyrektorom. Trudno nie odnieść wrażenia, że Sparta i Slavia uciekają Legii i Lechowi w błyskawicznym tempie.
Polskie kluby w europejskich pucharach 2024/25. Kto i kiedy zagra?
Polskie kluby i europejskie puchary to trudny związek. Awans do fazy grupowej jest już wydarzeniem, a wyjście z niej do wiosennych meczów – wręcz anomalią. W 10 ostatnich sezonach, kluby z Polski wystąpiły w grupie dziewięciokrotnie i tylko w czterech przypadkach nie było to ostatnie słowo. Czesi pod tym względem biją nas na głowę, bowiem w tym okresie do fazy pucharowej tamtejsze drużyny dostały się… 11 razy. Faza grupowa? Aż 26 przypadków.
Trzy drużyny w jesiennych bojach to polskie marzenie, dla naszych południowych sąsiadów wydają się czymś normalnym. Nienormalny okazał się natomiast miniony sezon. Nie dość, że Sparta, Slavia i Viktoria wyszły z grupy, to dokonały tego w nadzwyczajnych okolicznościach.
Sparta wyprzedziła Rangersów i pokonała Betis Sewilla, a później wyeliminowała Galatasaray. Slavia wygrała grupę przed Romą, z kolei Viktoria nie dość, że okazała się najlepsza, to odniosła komplet zwycięstw! Ekipa z Pilzna utrzymała się w Europie aż do kwietnia i grała nawet z Fiorentiną o półfinał Ligi Konferencji. Sensacji nie było, ale bilans sezonu okazał się imponujący. Czesi byli siódmą najlepszą nacją w pucharach, a współczynnik wykręcili do takich rozmiarów, że za rok mistrz Fortuna Ligi na pewno zagra w fazie zasadniczej LM.
Liga czeska to rozgrywki trzech zespołów. Dość powiedzieć, że mistrzowska Sparta na kolejkę przed końcem ma 39 punktów przewagi nad… czwartym zespołem w tabeli. Viktoria nieco odstaje od praskich "S", ale i oni uciekli Mladej Boleslav na 22 "oczka". Drużyna z Pilzna ma dużo mniejsze możliwości finansowe, jednak buduje zespół w sposób bardzo rozsądny i cierpliwy. Nie uświadczymy tu wielkich gwiazd, znajdziemy za to znanych z Ekstraklasy Jana Klimenta, Jana Sykorę czy Erika Jirkę. Mimo to drużyna Miroslava Koubka regularnie wykręca wyniki ponad stan.
To właśnie Viktoria przed dekadą zaczęła wskazywać nową drogę w czeskim futbolu klubowym. – Już kiedyś Pavel Vrba pokazał w Pilźnie, że gdy trener ma zaufanie, potrafi przekonać do siebie zawodników i ma pojęcie o współczesnej piłce, to może powalczyć z niemal każdym zespołem – uważa Verner Licka.
Były reprezentant Czechosłowacji oraz trener polskich i czeskich klubów podkreśla, że kontynuatorem tej drogi jest zwłaszcza szkoleniowiec Slavii, Jindrich Trpisovsky. – Od pierwszego dnia w Slavii dokładnie wskazał cele i sposób, w jaki chce je zrealizować. Postawił na pressing i intensywność gry, czyli kwestie, które są obecnie najważniejsze. Slavia stała się zresztą jednym z najlepszych zespołów w Europie pod tym względem – zaznacza Licka.
Trpisovsky pracuje w Pradze od ponad sześciu lat, dostarczając do gabloty Zszywanych trzy puchary za mistrzostwo Czech. Nie porzucił Slavii nawet dla reprezentacji, gdy w listopadzie zrezygnował Jaroslav Silhavy. Nad Wełtawą żartują zresztą, że to Trpisovsky uratował kadrę. Pojawiały się nawet zarzuty, że selekcjoner kopiuje styl gry Slavii. Faktem jest, że trzon drużyny narodowej opiera się na byłych lub obecnych graczach tego klubu. A trzeba przyznać, że Trpisovsky i jego współpracownicy mają oko do piłkarzy.
–Vladimir Coufal jeszcze w wieku 26 lat nie był nawet solidnym ligowcem. Lukas Provod nie został odrzucony po poważnej kontuzji. Tomas Holes przychodził jako przeciętny prawy obrońca, a po trzech latach stał się czołowym defensywnym pomocnikiem. Ostatnio Slavia grała z Viktorią. Lukas Masopust, który znany jest z gry na skrzydle, wystąpił… na stoperze. I Slavia nie straciła gola! – wylicza Licka.
Trpisovsky i spółka muszą jednak ostatnio uznawać wyższość derbowego rywala. Po latach posuchy, Sparta wygrała drugie mistrzostwo Czech z rzędu, a w środę, pokonując w finale pucharu Viktorię (2:1), skompletowali pierwszy od 10 lat dublet. Przy Letnej chwytano się różnych pomysłów. Kompletnie zawiódł zaciąg zagranicznych gwiazd pod wodzą Andrei Stramaccioniego. Strzałem w dziesiątkę okazało się dopiero sprowadzenie Briana Priske. Duńczyk idealnie wpasował się w klubowe DNA. Sparta gra nie tylko efektywnie, ale również bardzo efektownie.
– Byłem dumny z tego, jak Sparta zagrała w pierwszym meczu fazy grupowej z Betisem. Pojechali do Hiszpanii, czyli piłkarskiego wzoru dla wszystkich fachowców. Na trybunach 60 tysięcy widzów, a oni od początku wyszli z nastawieniem na zwycięstwo. Wtedy się nie udało (skończyło się 1:2), ale ich podejście może być wzorem także dla polskich klubów. W rewanżu zresztą to Sparta była górą – przyznaje Verner Licka.
– Budowanie zespołu to ciągły proces. Kilka lat temu wprowadziliśmy w Sparcie konkretny system i jego efekty widać na boisku. Skład zbudowany jest zarówno z Czechów, jak i obcokrajowców. Ważne, aby zachować w tym wszystkim balans, a to nam się udało. Zawodnicy nie tylko wnieśli jakość, ale też stworzyli zgrany zespół. Trener Priske świetnie to poukładał. Czuć, że jest chemia – opowiada Vitezslav Lavicka.
Były trener Śląska Wrocław pełni obecnie funkcję szefa akademii Sparty. Nie kryje, że klub ma ogromne ambicje. – Mistrzostwo to nasz obowiązek, a Liga Mistrzów to kolejny cel. Przed nami długa droga, choć dzięki wcześniejszym wynikom będzie ona łatwiejsza. Sparta nie grała tam już od 19 lat, ale nasze wyniki i jakość wskazują, że idziemy w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że awansujemy do Ligi Mistrzów – dodaje.
Potencjał Sparty i Slavii jest kilkukrotnie wyższy od pozostałych ligowych rywali. Nie chodzi tu tylko o walory czysto piłkarskie, ale przede wszystkim o finanse. W oba kluby inwestują ludzie z listy najbogatszych Czechów. Za sznurki w Sparcie pociąga Daniel Kretinsky, który niedawno wykupił również udziały w West Hamie. Slavia po latach niedoli znalazła się w rękach chińskiego holdingu, a u schyłku roku wykupił ją jej kibic, Pavel Tykac. Łączna wartość majątków obu energetycznych potentatów sięga 16 miliardów euro.
Skoro są pieniądze, praskie kluby inwestują sporo w piłkarzy. Bariera miliona euro za zawodnika, budząca wciąż respekt w Polsce, w Czechach nie robi już większego wrażenia. Jeśli zestawimy najdroższe transakcje w obu ligach, do TOP 20 załapałoby się tylko sprowadzenie Aliego Gholizadeha do Lecha Poznań, i to też w końcówce zestawienia. Aż 15 transferów do ligi czeskiej portal Transfermarkt wycenia na minimum 2 miliony euro.
Rekord należy do Davida Zimy, którego Slavia wyciągnęła – nomen omen – zimą tego roku z Torino za 4 miliony. – Może i zapłacili 4 miliony, ale wcześniej sami znaleźli go w Sigmie Ołomuniec, a później dużo zarobili na transferze do Włoch. Z innej strony, parę lat temu za obrońcę Alexandra Baha z ligi duńskiej zapłacili ponad milion euro. Minął rok i sprzedali go do Benfiki kilkukrotnie drożej. Sparta i Slavia dużo płacą, ale jeśli wyjdą im trzy takie transfery w roku, to jest to poezja – zaznacza Licka.
Transfer Zimy doskonale pokazuje, jak działa wewnętrzny rynek w Czechach. W przeciwieństwie do Polski, mniejsze kluby często sprzedają swoich najlepszych graczy do praskich "S", zamiast szukać kontrahentów zagranicznych. Aby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na kadry obu zespołów. Dla przykładu Sparta sprowadziła Filipa Panaka bezpośrednio z Karwiny, Jaroslava Zelenego – z Jablonca, Lukasa Sadilka – ze Slovacka, Victora Olatunjiego – ze Slovana Liberec, a Ladislava Krejciego jeszcze za młodu wyciągnęła ze Zbrojovki Brno.
– Trzeba ze sobą rozmawiać i współpracować. Taki transfer może przynieść słabszemu zespołowi dużo korzyści. Dla przykładu, gdy zawodnik Jablonca podpisze kontrakt ze Spartą, Jablonec otrzyma także dodatkowe pieniądze za dobre wyniki w Europie. Jak już taki piłkarz pokaże się w pucharach, może zostać sprzedany dalej, a to daje kolejne pieniądze dla Jablonca – wyjaśnia ten mechanizm Lavicka.
Siła czeskich potentatów to nie tylko skauting, ale i praca z młodzieżą. Zawsze słynęła z niej Sparta, ale i Slavia nadrabia stracony czas, choć sprzedażowy rekord należy do ich "odchowańca", Tomasa Soucka (ponad 16 milionów euro). Verner Licka zapewnia, że niebawem Europa usłyszy o wychowanku Zszywanych, pomocniku Mateju Jurasku. Sparta za to już pewnie liczy miliony za przyszłą sprzedaż obrońcy, Martina Vitika. Kwota transferowa nie powinna jednak przekroczyć tej, którą w 2000 roku wyłożyła Borussia Dortmund za obecnego dyrektora sportowego klubu, Tomasa Rosickiego (14,5 miliona).
Sparta może zresztą służyć za wzór organizacji klubu i jego symbiozy z systemem szkolenia młodzieży. 38-krotny mistrz Czech wykupił niszczejący Strahov – niegdyś największy stadion świata – i urządził na nim wielkie centrum treningowe z siedmioma pełnowymiarowymi boiskami. Jeszcze kilka lat temu był to dom klubowej akademii, ale po rozbudowie ośrodka przebywa w nim na co dzień także pierwszy zespół.
– Trener Priske regularnie jest w kontakcie z trenerem rezerw, zespołu U19 oraz ludźmi z akademii. Co tydzień wszyscy się spotykamy i rozmawiamy o naszej strategii, grze i innych detalach – tłumaczy Lavicka. Efektem takich rozmów jest choćby włączenie do drużyny Priskego Patrika Vydry. 20-letni obrońca zdobył bramkę w ostatnim meczu ligowym z Sigmą, przesądzającym o tytule dla Sparty.
Polski futbol spogląda na czeski z nieskrywaną zazdrością. Wszyscy głowimy się, jak to się dzieje, że kraj z dużo mniejszym potencjałem piłkarskim odnosi tak dobre wyniki. Rodzimym klubom nie pomagają posiłki zza południowej granicy. Pracowali tu znani czescy trenerzy – choćby Licka, który otarł się zresztą o prowadzenie reprezentacji Polski. Regularnie do Ekstraklasy przychodzą czescy piłkarze. Parę dni temu Górnik Zabrze ogłosił sprowadzenie Patrika Hellebranda z Dynama Czeskie Budziejowice. Tymczasem ruch w drugą stronę… praktycznie nie istnieje.
– Możliwości zarobkowe dla piłkarzy i trenerów są u was zdecydowanie wyższe. Poza tym Polacy mają ogromny szacunek dla Czechów za to, jakich zawodników wychowali, i jakie sukcesy odnosili w ostatnich latach. Jeszcze wcale nie tak dawno byliśmy w TOP 5 reprezentacji świata. Dużo polskich trenerów jeździło zresztą za mną na staże do Banika Ostrawa – wyjaśnia Licka, który do wspomnianego Banika ściągnął kiedyś Dawida Pietrzkiewicza i Łukasza Zejdlera. To najsilniejsze polskie nazwiska w historii czeskiej ligi, choć dla wielu kibiców kompletnie anonimowe.
W czeskiej lidze nigdy nie było polskiego trenera, ale w przeszłości rozważano w tych kategoriach Marka Papszuna. Trener Rakowa pojawiał się w spekulacjach dotyczących następcy Trpisovskiego w Slavii, ostatnio zaś jeden z dziennikarzy promował jego kandydaturę w kontekście objęcia kadry. Licka widzi w Papszunie szansę na odmianę polskiego losu w europejskich pucharach.
– Gdy pracowałem jeszcze w Polsce w 2017 roku, warunki Rakowa były fatalne. Papszun i jego koncepcja sprawiły jednak, że sześć lat później zostali mistrzami. Doskonale pamiętam też, jak dobrze zagrali w dwumeczu ze Slavią. Myślę, że najlepsze polskie kluby nie chcą Papszuna, bo boją się tego, że będzie zbyt mocny i to on będzie rządził. Prezesi tego nie lubią. Najważniejszą postacią w klubie jest trener. To on musi być liderem i mieć mocną pozycję. Jak to mawiał Aime Jacquet, piłka nożna to produkt, a szkoleniowiec jest szefem produkcji – wyjaśnia Licka.
Czescy szkoleniowcy wierzą, że polski futbol klubowy niebawem pójdzie śladami Czechów. – Legia i Lech mają według mnie niesamowity potencjał, aby odnosić sukcesy. Czy ich działania są na tyle profesjonalne, by go wykorzystać? Śmiem w to wątpić – uważa Licka. – Z mojego punktu widzenia, polska piłka wciąż robi postępy. Mam bardzo dobre doświadczenia z pracy w Śląsku Wrocław i duży respekt dla całej ligi. Widać, że w najlepszych klubach jest dużo jakości, dlatego myślę, że to kwestia czasu, by Polacy również cieszyli się z sukcesów w pucharach. My też musieliśmy długo czekać na taki sezon – zaznacza Lavicka.
Były trener Śląska dodał jeszcze jedną ważną rzecz. – My też musimy wam podziękować. Lech Poznań zdobył punkty, eliminując w zeszłym sezonie Bodo/Glimt. Dzięki temu przeskoczyliśmy Norwegię w rankingu i w eliminacjach do Ligi Mistrzów wystąpi nie tylko Sparta, ale i Slavia – podkreśla. Może zatem potrzebna jest nam czeska pomoc?
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (964 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.