Dariusz Dziekanowski obchodzi w piątek 60. urodziny. Kibice Celtiku do dzisiaj pamiętają jedno z jego spotkań w europejskich pucharach.
Wszystko miało miejsce w Pucharze Zdobywców Pucharów. Rundy przedwstępne nie były potrzebne, więc w wyniku losowania Borussii Dortmund przydzielono Besiktas, Legii – Barcelonę, a Celtikowi – Partizan Belgrad.
Pierwszy mecz nie został rozegrany w Belgradzie, ale w Mostarze. Powód? W poprzednim sezonie kibice trafili zapalniczką w głowę Giuseppe Gianniniego z AS Roma (4:2). Partizan wygrał 2:1, ale to raczej goście byli bardziej zadowoleni. Oprócz "Jackiego", bo tak ochrzcili Dziekanowskiego w Glasgow, nie mogąc wymówić jego nazwiska. Po jego błędzie padł pierwszy gol dla gospodarzy i w 62. minucie zmienił go Andy Walker.
Przed rewanżem Partizan zmienił trenera. Pracę stracił Moca Vukotić, a nowym trenerem został Ivan Golac, były świetny piłkarz, który zaliczył prawie 150 spotkań ligowych w Southampton.
W Belgradzie nie mieli wielkich nadziei przed rewanżem. Poprzednia wizyta na Wyspach skończyła się klęską 2:6 z QPR, choć to Partizan był lepszy w dwumeczu, wygrywając 4:0 w rewanżu. Nie zdecydowano się nawet przeprowadzać transmisji telewizyjnej, a jedynie radiową. Odwrotnie w Glasgow – mecz był transmitowany przez BBC. Angielskie kluby, po tragedii na Heysel, w latach 1985-90 miały zakaz gry w europejskich pucharach, więc pokazywano szkockie.
Radiowiec Jordan Ivanović dawał z siebie wszystko i do dziś wielu kibiców Partizana ma zapis transmisji z tego legendarnego meczu.
Pierwszego gola strzelił głową stoper Budimir Vujačić, ale w dalszej częsci meczu był tylko tłem dla “Jackiego". Dziekanowski wyrównał i zaraz na początku drugiej połowy dał Celtom prowadzenie 2:1. W dwumeczu był remis. Partizan był mocny w grze z kontry, wkrótce Đorđević wyrównał na 2:2. Wydawało się, że jest po wszystkim – Celtic potrzebował do awansu dwóch goli.
W pierwszym meczu bośniacki bramkarz Partizana Fahrudin Omerović (rezerwowy podczas MŚ’90) doznał kontuzji, a jego zmiennik Goran Pandurović nie wytrzymał presji. Po kolejnych dwóch golach Dziekanowskiego, jednym Walkera i Milko Đurovskiego (który do Partizana przeszedł z Crvenej Zvezdy) dla gości, na dziewięć minut przed końcem było 5:3 dla Celticu.
Chwilę później Polak ryszył na bramkę z Walkerem. Niestety, kolega – zamiast podać do "Jackiego" – wybrał rozwiązanie indywidualne, a Pandurović miał jedną z nielicznych udanych interwencji.
To nie koniec nieszczęść. Lewy obrońca, Anton Rogan, był przekonany, że do awansu potrzebny jest jeszcze gol, dlatego heroicznie ścigał piłkę, która wychodziła poza linię boczną. Poza boiskiem przebywało dwóch graczy gości, pokonanych przez skurcze i kontuzje. Mimo to piłkę przejął Predrag Spasić (później gracz m.in. Realu Madryt), Đurovski podał ją na środek pola karnego i Sladjan Scepović (jego syn Stefan ćwierć wieku później zagrał w... Celtiku) trafił do bramki. Było 5:4 i nawet Dziekanowski nic nie mógł już poradzić. Marnym pocieszeniem był fakt, że nikt nie powtórzył jego wyczynu w meczu przeciwko Partizanowi.
W sierpniu 2014 roku Dziekanowski był delegatem UEFA w meczu U-21 między Macedonią i Izraelem w Skopje. Był bardzo zdziwiony, gdy przedstawiono mu trenera drużyny macedońskiej Vujadina Stanojkovicia. W 28 lat temu w Glasgow zagrał na prawej obronie Partizana. – Na szczęście wślizgu nie było, a serdeczny "niedźwiedź" – wspomina Dziekanowski. – Tak jakbyśmy znali się od wielu lat, co zresztą było prawdą. Połączył nas tamten magiczny wieczór na Parkhead – dodał.