Chodziłam na treningi bardziej z przymusy, nie przyjemności. Traktowałam ćwiczenia na zaliczenie. Robiłam to, co musiałam i miałam zaplanowane, ale nie sprawiało mi to frajdy. Gdy przychodził czas wyjazdu na zgrupowanie, nie była to łatwa sytuacja – mówiła Justyna Święty-Ersetic o początku przygotowań w 2022 roku, w rozmowie z TVPSPORT.PL.
W ostatnich latach przyzwyczaiła kibiców, że z najważniejszych imprez wraca do kraju z medalami. Podobnie było na początku 2022 roku, a to dopiero początek emocji. Mimo kontuzji, nie zamierza opuszczać głowy. Choć gwarantem sukcesu są starty w sztafecie, chce po raz kolejny posmakować indywidualnego sukcesu. Starty w Eugene i Monachium będą weryfikacją przygotowań, podczas których nie brakowało trudnych momentów.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Nadal masz motywację do startowania?
Justyna Święty-Ersetic: – Na początku przygotowań miałam kłopot, bo 2022 rok był trudny dla każdej z nas. Z biegiem czasu motywacja wróciła. Chcę więcej! Mam ochotę na kolejne sukcesy. Z niecierpliwością czekam na sezon.
– Jakie były objawy chwilowego braku chęci do startów?
– Chodziłam na treningi bardziej z przymusy, nie przyjemności. Traktowałam ćwiczenia na zaliczenie. Robiłam to, co musiałam i miałam zaplanowane, ale nie sprawiało mi to frajdy. Gdy przychodził czas wyjazdu na zgrupowanie, nie była to łatwa sytuacja.
– Jak wyglądało ostatnie zgrupowanie w Turcji?
– Dwa i pół tygodnia ciężkiej pracy, ale jestem bardzo zadowolona. Jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się, by tak mocno pracować na wyjeździe. Jestem ciekawa, co przyniosą pierwsze starty.
– Nie kryłaś zmęczenia. Wrzuciłaś jednoznaczne zdjęcie na Instagrama.
– Kibice nie zdają sobie sprawy z obciążeń, które mamy. Na większości zdjęć, które wrzucam, pojawia się uśmiech. Mało kiedy wyglądam właśnie tak po treningu. Chcę uświadamiać kibiców. Coraz więcej osób wie, jak pracujemy na co dzień. Nie jest tak, że mamy wysiłek 2-3 razy w tygodniu, a potem wolne.
– Trener Aleksander Matusiński dał taryfę ulgową?
– Gdy wchodziłam w sezon nie cisnął mnie bardzo mocno. Teraz sytuacja się zmieniła. Podkręcamy śrubę. Prowadzi mnie mądrze, z głową, by nic złego mi się nie przytrafiło.
– Wspominasz jeszcze występy podczas igrzysk w Tokio?
– Było, minęło. Za mną magiczny czas, ale trzeba zasuwać na kolejne sukcesy. Chcę tworzyć nowe wspomnienia. Przywozić następne medale. Jeszcze jest miejsce na półce.
– Co chcesz jeszcze sobie udowodnić?
– Poprzedni sezon był piekielnie trudny. Walczyłam, by w ogóle pojawić się w Japonii. Chcę się sprawdzić indywidualnie. Pobić rekord życiowy. Zejść poniżej 50 sekund. Nie wiem, czy to się uda, ale zrobię wszystko, żeby to osiągnąć. Gdy skończę ze sportem, powiem sobie, że starałam się najbardziej jak mogłam.
– Na treningach już biegasz tak szybko?
– Nie biegam 400 metrów. Jednak wszystko, co robię, wskazuje na to, że stać mnie na tak szybkie bieganie. Musi się idealnie zgrać podczas startu. W 2022 roku będzie co robić.
– W głosie słychać, że jesteś bardzo pewna siebie!
– Oj, nie powiedziałabym, że tak jest. Sport nauczył mnie pokory. Nie można być niczego pewnym. Wystarczy chwila i czar pryska. Wiem, w którym miejscu się znajduję. Treningi mnie podbudowują. Mimo wszystko nie należę do osób, mówiących, że są pewne siebie.
– Olimpijski sezon był lekcją pokory?
– Jak najbardziej. Potrzebne było dużo, dużo cierpliwości. Walczyłam o marzenia do samego końca. Okazało się, że warto. Trudno jest czekać na sukcesy. Sportowcy są typami zdobywców. Chcielibyśmy mieć medale wyłożone na tacy. Niestety, czasami drobna kontuzja psuje wszystko i trzeba zmieniać plany.
Będzie rewolucja? Korzeniowski ma nową propozycję dla chodu
– Masz dosyć czwartych miejsc w indywidualnych rywalizacjach podczas najważniejszych imprez świata?
– Po starcie w Serbii chwilę było mi szkoda. Wiem, że zrobiłam wszystko, co mogłam. Będę walczyć dalej o to, by przełamać passę. Kiedyś było marzeniem być czwartą podczas mistrzostw świata. Teraz chciałabym cieszyć się z medalu tak wielkiej imprezy.
– Zerkasz na Holenderki?
– Nie interesowałam się ich przygotowaniami. W sezonie letnim znowu powalczymy, by je pokonać.
– W sztafecie był chwilowy "szpital". Jak reagowałaś na ostatnie wydarzenia?
– Takie wydarzenia są wpisane w życie sportowca. Balansujemy na granicy. Chwila moment i zdarza się przeciążenie, kontuzja. Wydaje mi się, że nie dzieje się nic takie, z czym dziewczyny sobie nie poradzą. Wierzę, że podobnie jak w 2021 roku, w tym również wszystkie staniemy na linii startu i będziemy indywidualnie walczyć ze sobą, a w sztafecie biec razem po medal.
– Dla was im trudniej tym lepiej?
– Coś w tym jest. Miałyśmy twardy orzech do zgryzienia w poprzednich miesiącach, a wszyscy wiemy, jak dobrze się wszystko skończyło. Bardzo ważne będą dla nas mistrzostwa Polski w Suwałkach. Są bardzo wcześnie. Poziom 400 metrów w kraju wzrósł. Trzeba dobiegać w top 3, żeby myśleć o wyjeździe na mistrzostwa świata i Europy.
– Start w Suwałkach to "mini mistrzostwa świata"?
– Powoli robi się u nas sytuacja jak w USA. "Mistrzostwa śmierci". Jeden-dwa biegi decydują o tym, co będzie się działo dalej.
Tomala po raz pierwszy o problemach zdrowotnych: ból nie do wytrzymania
1
3:24.34
2
3:24.89
3
3:25.31
4
3:25.68
5
3:25.80
6
3:32.72
1
7.01
2
7.02
3
7.06
7.07
5
7.10
6
7.10
7
7.12
8
7.14
1
4922
2
4826
3
4781
4
4751
4569
6
4487
7
4455
8
4413
9
4400
10
4362
11
4357
12
4277
13
4181
-
1
20.69
2
19.56
3
19.26
4
19.11
5
18.91
6
18.89
7
18.67
8
18.41
1
8:52.86
2
8:52.92
3
8:53.42
4
8:53.67
5
8:53.96
6
8:54.60
7
8:55.62
8
8:57.00
9
9:04.90
9:06.84
11
9:07.20
-
1
1.99
2
1.95
3
1.92
4
1.92
5
1.92
6
1.89
6
1.89
8
1.85
9
1.80
1
3:04.95
2
3:05.18
3
3:05.18
4
3:05.49
5
3:05.83
6
3:08.28
1
1:44.88
2
1:44.92
3
1:45.46
4
1:45.57
5
1:45.88
6
1:46.47
1
7:48.37
2
7:49.41
3
7:50.48
4
7:50.66
5
7:51.46
6
7:51.77
7
7:55.83
8
7:55.83
9
7:56.41
10
7:56.98
11
7:57.18
12
7:59.81
1
2:11.42
2
2:12.20
2:12.59
4
2:12.65
5
2:14.24
6
2:14.53
7
2:14.58
8
2:15.91
9
2:16.10
10
2:17.83
11
2:19.29
12
2:22.28
13
2:23.00
-