We wtorkowy wieczór Lech Poznań rozpocznie walkę o Ligę Mistrzów. Już w pierwszej rundzie eliminacji Kolejorza czeka niełatwe zadanie. Karabach Agdam jest obyty w europejskich pucharach, a jego stabilność będzie ogromnym atutem w rywalizacji z mistrzem Polski, o czym przekonuje Łukasz Bobruk. Ekspert futbolu z krajów byłego ZSRR w rozmowie z TVPSPORT.PL scharakteryzował najlepszy azerski zespół. Transmisja z meczu Lecha z Karbachem 5 lipca w TVP Sport oraz online w TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej oraz Smart TV. Rewanż 12 lipca również na naszych antenach.
Michał Kruczkowski, TVPSPORT.PL: – Rywalizacja Lecha z Karabachem jest zderzeniem przeciwności. Z jednej strony trener Gurbanow, będący legendą azerskiej piłki, a z drugiej John Van den Brom, zaczynający pracę w klubie. Jaki wpływ na końcowy rezultat dwumeczu może mieć różnica w doświadczeniu?
Łukasz Bobruk, Piłką w okno na Wschód i Azjagola.com: – Na pewno może mieć to wpływ na zgranie zespołu. Gurbanow już od czternastu lat pracuje w Karabachu. Jako trener eliminował Wisłę, Piasta i Legię, więc polskie kluby dobrze mu się kojarzą. Trener Lecha dopiero uczy się drużyny, a Azerbejdżanin wie, na co stać jego piłkarzy. To może mieć ogromne znaczenie.
– Ostatnią polską "ofiarą" Karabachu była Legia w 2020 roku. Jak bardzo zmieniła się azerska drużyna od tego czasu?
– Nie doszło do jakichś ogromnych zmian, odeszło tylko kilku piłkarzy. Skład wcale nie jest słabszy niż tamten. Jest kilku ciekawych zawodników, jak Brazylijczyk Kady, który potrafi skutecznie przymierzyć z różnych odległości. Był królem strzelców ligi azerskiej w ubiegłym sezonie. Mówiąc o Legii, warto wspomnieć oczywiście o Marko Vesoviciu, który też nieźle sobie radzi. Trzon zawodników sprzed dwóch lat pozostał. Filip Ozobić, Abdellah Zoubir czy kapitan, Maksim Medvedev – wszyscy nadal grają w Karabachu. Zespół na pewno się nie osłabił. Momentami wygląda nawet lepiej niż drużyna, która eliminowała Legię. Z nowszych nazwisk warto zwrócić uwagę na napastnika reprezentacji Azerbejdżanu, Ramila Szejdajewa. Urodził się w Rosji, więc występował w tamtejszych drużynach, grał też w Turcji. W Karabachu jest od zeszłego sezonu. Trzeba brać pod uwagę to, że rywale Lecha nabrali nowej wiary w siebie po odzyskaniu mistrzostwa kraju, które rok temu stracili na rzecz Neftci Baku. Co więcej, jako pierwszy azerski klub wyszli z grupy w europejskich pucharach. W Lidze Konferencji odpadli w fazie pucharowej po dwumeczu z Olympique Marsylia. Dzięki tym doświadczeniom czują się mocniejsi. Wskazywałbym Karabach jako faworyta rywalizacji z Lechem, w proporcjach 65 do 35.
– Biorąc pod lupę styl gry, czy nadal można nazywać ich Barceloną Kaukazu?
– Gurbanow stawia na szanowanie piłki i krótkie wymiany podań na małej przestrzeni. Istotną rolę odgrywają dynamiczni zawodnicy, którzy potrafią rozruszać ofensywę. Jak na azerskie warunki, Karabach gra bardzo ładną, kombinacyjną piłkę. W pucharach też próbują to robić. Nie zawsze to wychodzi przeciwko silniejszym rywalom, ale mimo wszystko starają się trzymać swojego stylu. Oglądanie ich meczów czy skrótów z rozgrywek ligowych naprawdę może być przyjemne, nie jest to męczarnia dla oka. Obrońcy Lecha będą musieli się wykazać. Jeśli w pierwszym meczu Kolejorz nie przegra, to szanse na awans będą większe, ale łatwo o to nie będzie.
– Dwa lata temu wspominał pan, że do słabszych stron Karabachu można zaliczyć stałe fragmenty gry oraz skrzydłowych, którzy nie nadążają za akcjami. Czy dalej mają problemy z tymi elementami?
– Na skrzydłach wygląda to już nieco lepiej. Odbiło się to zresztą pozytywnie przy odzyskiwaniu mistrzostwa. Stałe fragmenty nadal trochę u nich leżą. Lech mógłby zaskoczyć ich obronę szybką wymianą piłki. Przypomina mi się dwumecz z Marsylią – wejście kombinacyjnymi akcjami w defensywę Karabachu stwarza im problemy.
– Azerska drużyna przygotowywała się do meczu z mistrzem Polski w Austrii. Czy wybranie tego kraju było umotywowane tym, żeby nie trzeba było odbywać długiej podróży bezpośrednio przed meczem w Poznaniu?
– Tak, podczas tego tygodniowego zgrupowania wygrali 4:0 z rumuńskim zespołem Botosani. Potem zremisowali w meczach z Holstein Kiel i Universitatea Krajowa. Warto zauważyć, że Austria jest często wybieranym kierunkiem przy letnich zgrupowaniach. Myślę więc, że znaczenie miała zarówno mała odległość do Polski, jak i baza treningowa na wysokim poziomie.
– Karabach przyzwyczaił swoich kibiców do regularnych występów w europejskich pucharach. Jak daleko sięgają obecnie ambicje tego klubu?
– Celem minimum jest faza grupowa jakichkolwiek pucharów europejskich. W końcu dostają się do tego etapu nieprzerwanie od 2014 roku. W Polsce taki wynik postrzegany by był jako duży sukces. Oczywiście, raz awansowali do grupy Ligi Mistrzów, więc na pewno myślą o powtórzeniu tego wyczynu, ale myślę, że nie byłoby wielkiej tragedii, gdyby im się ta sztuka nie udała. Gra w mniej prestiżowych rozgrywkach nadal byłaby okazją do złapania rankingowych punktów, zarobienia dobrych pieniędzy i zachowania ciągłości, która jest w Karabachu niezwykle istotna. Głównym sponsorem drużyny jest Azersun Holding, który też przyczynia się do tego, że zespół jest hegemonem na krajowym podwórku. Polskie kluby mogą się takiej ciągłości uczyć. Może dla niektórych zabrzmi to dziwne, że mamy inspirować się Azerami, ale naprawdę możemy dużo od nich wynieść pod względem powtarzalności sukcesów.
– Czy kluczem do wspomnianej ciągłości w Polsce byłby schemat na wzór Azerbejdżanu, gdzie jedna drużyna dominuje resztę ligowej stawki?
– I tak, i nie. Gdy jest jeden zespół, a za nim długo nie ma nic, to też nie jest do końca dobre, bo brakuje konkurencji. Owszem, Karabach zdominował rozgrywki ligowe przez ostatnie lata, chociaż jak wspomniałem, w 2021 roku nie zdobył mistrzostwa. Mimo to awansował do Ligi Konferencji i wyszedł z grupy. Najlepiej byłoby znaleźć złoty środek, czyli dwie, trzy mocniejsze drużyny i dopiero potem reszta stawki.
– Jak w Azerbejdżanie postrzegają Lecha?
– Na spokojnie i z szacunkiem. Nie było żadnych kontrowersyjnych wypowiedzi, jak w przypadku Astany, która drwiła z Rakowa Częstochowa. Karabach skupia się na swoim celu. Podchodzą na poważnie do tego spotkania i chcą wygrać. Jednocześnie zdają sobie sprawę, że ten dwumecz nie będzie spacerkiem.