Jak tylko dowiedziałem się o niezwykłej i złej sytuacji dzieci z Józefosławia i Julianowa, od razu zdecydowałem, że przyjadę z nimi się spotkać – powiedział Szymon Marciniak. Przed wylotem do Stambułu, gdzie w sobotę będzie prowadzić finał Ligi Mistrzów, słynny arbiter dotrzymał słowa. Spotkał się z dziećmi uczącymi się w Szkole Podstawowej im. Janusza Korczaka w Józefosławiu, a nawet sędziował im dwa krótkie mecze pokazowe. – Jak się sędziuje? – Czy trudno było sędziować finał mistrzostw świata? – pytali 9-10-latkowie.
CZYTAJ TEŻ: Rafał Rostkowski o boiskach, których nie ma. "Dzieci grają zawsze na wyjeździe" [REPORTAŻ]
Specjalnie dla dzieci z Józefosławia i Julianowa, dwóch wsi w gminie Piaseczno, Szymon Marciniak zrobił wyjątek i zgodził się sędziować na twardym szkolnym boisku betonowym, pokrytym cienką warstwą wykładziny. To boisko jest całkowicie niezgodne z "Przepisami gry", zarówno ze względu na wymiary, jak i nawierzchnię stwarzającą znacznie większe ryzyko odniesienia kontuzji niż boiska trawiaste lub ze sztuczną trawą. Ale Marciniak i dzieci nie mieli wyboru, bo normalnych boisk do piłki nożnej władze gminy Piaseczno dotychczas nie zbudowały ani w Józefosławiu ani w Julianowie, mimo iż w obu wsiach jest w sumie blisko 30 tysięcy mieszkańców, czyli więcej niż w kilkuset polskich miastach. Nie ma tu ani jednego boiska pełnowymiarowego, ani żadnego boiska typu "Orlik", na którym mogłyby grać drużyny 7-osobowe lub 9-osobowe.
– Rozumiem, że ktoś może nie lubić piłki nożnej, ale przecież boiska dla dzieci można zrobić – powiedział Szymon Marciniak jak tylko zobaczył boisko przy Kameralnej 11 w Józefosławiu, na którym za chwilę miał sędziować. – Czasem sędziuję mecze na boiskach mniejszych niż pełnowymiarowe, okazjonalnie na orlikach, ale nie na takim boisku jak to – dodał sędzia finału mistrzostw świata w Katarze i sobotniego finału Ligi Mistrzów.
CZYTAJ TEŻ: Rafał Rostkowski. Z tym się zderza piłka nożna – rozmowa z burmistrzem miasta i gminy Piaseczno
Szymon Marciniak przyjechał do Szkoły Podstawowej im. Janusza Korczaka w reakcji na sytuację dzieci opisaną w reportażu "Dzieci grają zawsze na wyjeździe" opublikowanym na TVPSPORT.PL. Aby pograć w piłkę nożną w normalnych warunkach, dzieci z Józefosławia i Julianowa muszą jeździć do Warszawy, Piaseczna albo Konstancina. Gdy przekazałem Marciniakowi pytanie od dzieci, czy mogę go zaprosić do szkoły, odpisał z Kataru po 20 minutach: "Hejka, do dzieciaków zawsze". Ale to było 11 listopada 2022 roku, czyli jeszcze przed rozpoczęciem mundialu, więc Marciniak nie wiedział, że będzie sędziował finał Argentyna – Francja (3:3, w rzutach karnych 4:2), ani nie wiedział, jak bardzo to zmieni jego życie i plany na następne miesiące.
– Mam wiele zaproszeń z Polski i ze świata, po finale mistrzostw świata tych zaproszeń są już tysiące i nawet nie jestem w stanie zapoznać się ze wszystkimi, ale przykra sytuacja dzieci z Józefosławia i Julianowa tak mnie ujęła, że postanowiłem spotkać się z nimi i posędziować im choćby nawet na betonie – powiedział Szymon Marciniak.
CZYTAJ TEŻ: Nadzieja małych piłkarzy jest przy Nadziei. Były sołtys oddaje ziemię pod boisko dla dzieci
SP im. Janusza Korczaka jest najludniejsza w województwie mazowieckim i jest też jedną z paru największych w Polsce. Chodzi do niej blisko dwa tysiące uczniów – chętnych do gry w meczach sędziowanych przez Szymona Marciniaka było wielu, ale na małym boisku mogły zagrać tylko drużyny 4-5-osobowe. Pierwszeństwo mieli więc ci, którzy trenują piłkę nożną i reprezentowali szkołę w rozgrywkach "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku".
– Ty, zobacz, Szymon Marciniak! – Coś ty, tylko podobny, prawdziwy to nie sędziuje na takich boiskach jak u nas – sprzeczali się chłopcy oglądający mecz. – A jednak, to prawdziwy Szymon Marciniak! – usłyszeli po chwili.
Autorytet arbitra FIFA i UEFA sprawił, że 9-10-letni piłkarze grali bardzo czysto – w dwóch meczach trwających po 10 minut Szymon Marciniak odgwizdał tylko jeden faul. Żadnemu piłkarzowi nie pokazał żadnej kartki, ale zaskoczył nią jednego z chłopców oglądających mecz z trawiastej "trybuny" za siatką ograniczającą boisko. Gdy Marciniak usłyszał jego niezbyt stosowny komentarz, uśmiechnął się i wyjął z kieszeni żółtą kartkę.
CZYTAJ TEŻ: Szymona Marciniaka czekają trudne pytania. W szkole podstawowej
Po meczach sędzia przebrał się i przyszedł do sali gimnastycznej, gdzie stała scena postawiona z okazji szkolnego festiwalu przedstawień teatralnych. Gdy Szymon Marciniak wchodził do wypełnionej dziećmi sali, powitał go hymn Ligi Mistrzów i brawa. Na to spotkanie też chciało przyjść wiele dzieci z różnych klas, ale pierwszeństwo otrzymały klasy sportowe oraz 9-10-letni piłkarze.
Szymon Marciniak mówił do dzieci: – Gdy są zwycięstwa, kiedy wszystko układa się bardzo fajnie, to bardzo łatwo jest dać się troszeczkę ponieść, uwierzyć, pomyśleć, że człowiek jest już najlepszy, największy, najmądrzejszy. I wtedy dla nas wszystkich, dla was, dla nauczycieli, dla nas sportowców, jest taki moment, kiedy człowiek wchodzi w strefę komfortu. Wtedy się myśli: kurczę, wszystko mi się udaje. Pojechałem na Real Madryt – super posędziowałem, pojechałem na Manchester United – super posędziowałem. Wszyscy mnie klepią po plecach. I to jest taki najłatwiejszy moment do tego, żeby pomyśleć, że człowiek jest w bańce mydlanej i już nic złego nie może się wydarzyć. Nie trzeba zbytnio nad sobą pracować, nie trzeba niczego ulepszać, bo przecież wszystko tak dobrze działa, że może być tylko lepiej. I to jest największe niebezpieczeństwo dla największych sportowców. Rozmawiałem na ten temat z wieloma sportowcami. W tej strefie komfortu można się zagubić – przestrzegał dzieci.
Arbiter finału mundialu w Katarze i finału Ligi Mistrzów w Stambule wracał przy dzieciach wspomnieniami także do najtrudniejszych momentów swojej kariery. Opowiadał między innymi o swoim udziale w poprzednich mistrzostwach świata, w roku 2018 w Rosji, i o rozczarowaniach.
– Wszyscy jesteśmy ludźmi. Sędziowie też. Nie jesteśmy robotami, popełniamy czasami błędy, dlatego mamy system VAR, który może nam pomóc. Ale w 2018 roku mój osobisty system VAR nie zadziałał – mówił Marciniak opowiadając o swoim udziale w meczach Argentyna – Islandia (1:1) i nawiązując do głośnego z powodu kontrowersji spotkania meczu Niemcy – Szwecja (2:1).
Mówił też o nieudanym meczu Tottenham Hotspur – Juventus Turyn w Lidze Mistrzów. – Po meczu dowiedziałem się, że zdarzył nam się babol, potężny babol. Ale takie jest życie. Jak w szkole. Nie zawsze dostajecie piątki czy szóstki. Czasem trafiają się jedynki lub dwójki. To się zdarza. I to zdarzyło mi się w tym meczu.
– Trzeba być naprawdę zawsze normalnym i zawsze stąpać po ziemi – mówił Szymon Marciniak do dzieci. – I warto być zawsze przygotowanym tak dobrze, jak to możliwe. Żeby dostrzec to, co można zobaczyć samemu, i wiedzieć to, co trzeba wiedzieć, bez liczenia na czyjąś podpowiedź. Wtedy można samemu decydować, samemu odpowiadać, albo samemu napisać.