Rok temu Andy Ruiz Junior pokonał Anthony'ego Joshuę, sprawiając jedną z największych, jak nie największą, sensacji w historii wagi ciężkiej. Innych równie niespodziewanych rozstrzygnięć jednak w przeszłości nie brakowało.
– Joshua jest mistrzem świata, więc nie mogę powiedzieć o nim nic złego. Jestem duży, świetnie składam kombinację i dlatego wygram. Wiele osób mnie nie docenia ze względu na moją sylwetkę, ale żarty kończą się w momencie, gdy przyjmują moje ciosy. 1 czerwca dwóch potężnych facetów będzie biło się po głowach. Sprawię sensację! – przekonywał Meksykanin na konferencji prasowej kilkanaście dni przed ich pierwszą walką.
Jak powiedział, tak zrobił. Kurs na zwycięstwo Joshuy wynosił u bukmacherów 1.03, na Ruiza – 9.00. Jeszcze więcej można było zarobić stawiając na triumf "Niszczyciela" przed czasem (19.00). Zapewne znaleźli się tacy, którzy zainwestowali w wygraną Meksykanina, ale eksperci byli praktycznie zgodni. Zaznaczali, że być może Ruiz sprawi Joshui problemy w początkowych rundach, ale koniec końców jest bez szans w starciu z Brytyjczykiem.
Gdy w 3. rundzie Ruiz zapoznał się z deskami Madison Square Garden, kibice Joshuy zaczęli świętowanie. Za wcześnie. Meksykanin rzucił się do ataku, w kolejnych minutach cztery razy powalił Brytyjczyka i sensacyjnie odebrał mu cztery pasy mistrza świata.
W rewanżu Joshua nie dał Ruizowi większych szans, ale to co wydarzyło się w Nowym Jorku już na zawsze zostanie w pamięci bokserskich kibiców. Tak samo zresztą jak inne sensacje w królewskiej kategorii.
JAMES DOUGLAS – MIKE TYSON (1990)
Najmłodszy mistrz świata królewskiej kategorii po 37 zwycięstwach wyruszył do Tokio, by w dziesiątej obronie zmierzyć się z Douglasem. "Żelazny Mike" wyszedł do starcia najcięższy w karierze i kompletnie nieprzygotowany, ale w 8. rundzie posłał rywala na deski.
Octavio Meyran – pochodzący z Meksyku sędzia ringowy – źle zrozumiał komunikat przekazywany mu przez sędziego mierzącego czas, który był Japończykiem. Liczenie Douglasa było więc źle skoordynowane i kiedy sędzia mówił "pięć", to bokser leżał na deskach już od ośmiu sekund. W efekcie zdążył wstać – choć powinien zostać wyliczony – i przetrwał to starcie.
Douglas doszedł do siebie, w 10. rundzie znokautował Tysona, sprawiając zdaniem wielu ekspertów największą sensację w historii wagi ciężkiej.
GEORGE FOREMAN – MICHAEL MOORER (1994)
Foreman w 1977 roku po wyrównanym boju przegrał na punkty z Jimmym Youngiem, a po wszystkim w szatni zasłabł. Jak sam przyznał, znalazł się wtedy w stanie śmierci klinicznej i doświadczył... wizji. To wydarzenie na zawsze zmieniło jego życie. W wieku 28 lat – u szczytu możliwości fizycznych – nieoczekiwanie zakończył karierę. Nawrócił się na chrześcijaństwo i zaczął udzielać się jako pastor w kościele w Houston. Otworzył też schronisko dla trudnej młodzieży.
Po dziesięciu latach wrócił jednak między liny, a po siedemnastu został najstarszym mistrzem w historii wagi ciężkiej. W 10. rundzie sygnalizowanym prawym ściął Moorera z nóg. Sędzia wyliczył do dziesięciu, a Foreman zaczął się modlić w narożniku.
HASIM RAHMAN – LENNOX LEWIS (2001)
Nie brakowało głosów, że Lewis jest najlepszym pięściarzem wagi ciężkiej od czasów legendarnego Muhammada Alego. Rahman dysponował silnym ciosem, ale zdaniem ekspertów od 5-6 rundy jago największe atuty zanikały. Fachowcy przekonywali, że styl Rahmana będzie idealnie pasować Lewisowi, ale mylili się.
Pretendent zastopował mistrza w 5. rundzie, odbierając mu pasy federacji IBF, IBO oraz WBC. Lewis po porażce przekonywał, że to wypadek przy pracy i siedem miesięcy później zrewanżował się Amerykaninowi. Potem pokonał jeszcze Mike'a Tysona oraz Witalija Kliczkę i zakończył karierę.
CORRIE SANDERS – WŁADIMIR KLICZKO (2003)
Kliczko sięgnął po tytuł w 2000 roku, wygrywając z Chrisem Byrdem. Pierwszych pięć obron mistrzowskiego pasa zakończył przed czasem i z Sandersem miało być podobnie.
Pięściarz z RPA pod koniec pierwszej rundy posłał Ukraińca dwa razy na deski. Przerwa między 1. i 2. starciem niewiele pomogła – po kilku sekundach Kliczko ponownie był liczony, a gdy upadł czwarty raz, sędzia przerwał pojedynek.
– Na pewno wrócę, na pewno będę jeszcze mistrzem. Wszyscy wielcy czempioni przegrywali, ale wracali. To spotkało Alego, to spotkało także Lewisa – przyznał Ukrainiec. Słowa dotrzymał i trzy lata później ponownie był na szczycie. I ponownie po pokonaniu Byrda.
TYSON FURY – WŁADIMIR KLICZKO (2015)
Jak już wspomnieliśmy Kliczko wrócił na tron wagi ciężkiej w 2006 roku i zasiadał na nim przez dziewięć lat. Pasa bronił z powodzeniem aż osiemnaście razy! W Duesseldorfie miał dorzucić kolejny skalp.
Co prawda Fury zapowiadał, że Kliczko nie zrobi mu żadnej krzywdy i cztery mistrzowskie pasy zmienią 28 listopada właściciela, to niewielu wierzyło w taki scenariusz. Brytyjczyk dotrzymał jednak słowa, zdominował czempiona i w pełni zasłużenie wygrał jednogłośnie na punkty.