Igrzyska olimpijskie w Paryżu ruszą dokładnie za rok. Po ostatnich – w Tokio – najwięcej mówiło się o spektakularnych żniwach medalowych kadry lekkoatletów. Przed kolejną edycją nastroje w drużynie biało-czerwonych nie są już tak znakomite, zresztą oczekiwanie powtórki z Japonii byłoby szaleństwem. Wtedy Polakom wyszło niemal wszystko. Francuska olimpiada może być zresztą metą dla kilku gwiazd drużyny PZLA. Nigdy nie ma gwarancji, że zaświecą następne.
>> MOCNE WYZNANIE MARII ANDREJCZYK. "MYŚLAŁAM O ZAKOŃCZENIU KARIERY"
W World Athletics dopiero zaczął się formalny okres zdobywania minimów na tę imprezę, ale siedmioro reprezentantów Polski może być już spokojna o wyjazd. Od 1 lipca bilety zdążyli sobie wywalczyć Ewa Swoboda w sprincie, Natalia Kaczmarek na 400 m, płotkarka Pia Skrzyszowska, Adrianna Sułek w siedmioboju i młociarze Wojciech Nowicki oraz Anita Włodarczyk – obrońcy tytułów. Wcześniej dokonała tego Aleksandra Lisowska w maratonie. Chociaż czasu na wykonanie zadania jest jeszcze dużo, tak krótka lista pewniaków budzi niepokój. Dla porównania, Amerykanie mają już łącznie 66 przepustek olimpijskich. Brytyjscy lekkoatleci – blisko 30, a to przecież drużyna, która tylko trochę przebija poziomem tę naszą.
A może dziś – dwa lata po spektakularnych medalowych żniwach w Tokio – tylko tak nam się nadal wydaje?
Paryż 2024 i lekkoatletyka wymyślana na nowo. Panowie w garniturach zdecydowali
Nie ma sensu wymieniać nazwisk tych, którzy w drużynie PZLA muszą dopiero rozprawić się z zadaniem wywalczenia minimum. Bo dotyczy to prawie wszystkich. Kadra na Paryż powinna być spora, bo zakładając regularne, niezłe występy naszych reprezentantów w prestiżowych mityngach, drugą furtką pozostanie ew. dobra pozycja w rankingu. Trzeba też zaznaczyć, że po wprowadzeniu takiej równoległej metody nominacji na duże imprezy World Athletics znów wyśrubowała wartość twardych minimów. Pułap w wielu konkurencjach poszedł w górę nawet względem Tokio. Dla przykładu, w męskim rzucie dyskiem trzeba uzyskać już nie 66 metrów, ale 67,20 m. Celem reformy jest wybranie na igrzyska ok. 50 procent lekkoatletów, którzy spełnią twarde warunki wynikowe i mniej więcej tyle samo takich, którym pozwoli w tym ranking.
System skomplikowano kibicom i zawodnikom, ale dla organizatorów to ułatwienie. Reformy pozwalają kontrolować, żeby na igrzyska w żadnym wypadku nie pojechało więcej sportowców niż założył MKOl. W lekkoatletyce ma być to maksymalnie 1810 osób, po 905 dla każdej płci. Przy niższych minimach zawsze było ryzyko, że wypełni je więcej chętnych niż ujęto w planie.
Ostateczną listę uczestników IO 2024 w lekkoatletyce poznamy jak zwykle last minute – po uporaniu się przez MKOl z zawiłymi relokacjami kwot startowych, niewykorzystywanych np. przez kontuzjowanych. Do tego jednak jesteśmy przyzwyczajeni, gorzej, że do niedawna majstrowano jeszcze przy wykazie konkurencji. W wyniku dziwnych kuluarowych rozmów w Lozannie dopiero wiosną zatwierdzono, jak będzie po nowemu wyglądać rywalizacja chodziarzy. Mimo że plan odświeżenia dystansów 20 i 50 km był już dawno znany, panowie w garniturach nieoczekiwanie go podarli i uznali, że dla uatrakcyjnienia widowiska najlepsza będzie sztafeta o łącznej długości równej maratonu. Mikstowe duety z państw będą w niej szły dwukrotnie – po 2x10 km każdy. To istotne z polskiej perspektywy, bo jedną z naszych nadziei na Paryż może być Katarzyna Zdziebło.
Kolejną abstrakcyjną nowinką mają być repasaże. Na dystansach od 200 do 1500 m dodatkowe biegi zastąpią awanse z czasem (czyli z tzw. małym "q"). Jak można się domyślać, biegacze, którym grozi o jeden wyścig więcej od rywali po drodze do finału, są tą nowinką "zachwyceni".
Sztafeta 4x400 metrów się rozleciała. Tak wygląda upływ czasu w sporcie
Niestety głos sportowców (przy World Athletics funkcjonuje przecież rada zawodnicza) dawno przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. To norma, że dobro zawodnika przegrywa z motywami, jakie przyświecają przy podobnych ruchach wysoko postawionym sternikom poszczególnych dyscyplin.
Niezależnie od tego, to w końcu igrzyska. Każdy niezadowolony w imię sukcesu ostatecznie zagryzie zęby. Wszystkich ciekawi, jak donośny ten sukces może się zdarzyć reprezentantom Polski. Fakt, że w środku sezonu przedolimpijskiego w pół miesiąca udało się wypełnić tylko siedem minimów, jeszcze niewiele znaczy. Część zawodników schowała się w ostatnim czasie na zgrupowaniach, gdzie budują formę na MŚ w Budapeszcie. Gorzej, jeżeli podobny stan utrzyma się po nadchodzących mistrzostwach Polski w Gorzowie (27-29.07). Bo tego, że w sierpniu kadra wróci na tarczy z Węgier, nie wypada nawet brać pod uwagę. Tak czy inaczej, od Tokio nasz zespół narodowy wyraźnie ewoluował. Jeszcze dwa lata temu Skrzyszowska czy Sułek były tylko obiecującą młodzieżą, a dziś mają medale ważnych imprez. Ze stadionów zniknęli za to m.in. Piotr Małachowski, Adam Kszczot, Joanna Jóźwik czy Marcin Lewandowski, a cała lista następnych jest u schyłku karier.
– Ja od zawsze myślałam, że Tokio będzie moim pożegnaniem – wspominała zresztą na łamach TVPSPORT.PL Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka, a wraz z nią podobne myśli na pewno miały też m.in. Justyna Święty-Ersetic, Iga Baumgart-Witan czy Małgorzata Hołub-Kowalik. Choć ich losy są różne, wszystkie oficjalnie pozostały dotąd aktywnymi sporstmenkami. Tyle tylko, że ta ostatnia obecnie spodziewa się dziecka, Justyna i Iga są kontuzjowane, a Patrycja przeszła na 800 m. Anna Kiełbasińska otwarcie mówi o zadyszce. Tak dziś wygląda skład sztafety 4x400 m, która jeszcze w 2019 roku na MŚ w Dosze ustanawiała rekord Polski i sięgała po srebro. Nawet jeśli wymienione wrócą do ekipy Aleksandra Matusińskiego – czego im życzymy – jest to najbardziej jaskrawy przykład upływu czasu w sporcie.
– Kontuzje zawsze były, tylko ciało i mental w pewnym momencie się wypalają i nie ma siły już z nimi walczyć. Zeszły rok był bogaty, poolimpijski. Każdy cisnął, zaleczał urazy i leciał dalej. Kiedyś to musi znaleźć ujście – otwarcie mówi dziś Kiełbasińska.
Tokio było jak sen, a teraz w kadrze szpital. Byłoby głupotą wymagać w Paryżu powtórki
Sukces szkolenia można odtrąbić wtedy, gdy w miejsce weteranów przychodzą następcy. Kariera Kaczmarek rozwija się zdumiewająco, ale na Kiełbasińską czy Marikę Popowicz-Drapałę z racji doświadczenia pewnie już niedługo nie będziemy mogli więcej liczyć na bieżni. Zaczną nową drogę. Owszem, ławka rezerwowych pozostaje szeroka, ale siedzą na niej dziewczyny wyraźnie wolniejsze od żelaznej ekipy z minionych lat. To w rok może się zmienić. Może, ale nie musi.
Chmurami zasnuło się też trochę niebo nad rzutem młotem. Wojciech Nowicki – jedyny w tej chwili polski lider list światowych – nie będzie wieczny. Paweł Fajdek przeżywa ostatnio dołek, Anita Włodarczyk próbuje zakrzywić czas i chwała jej za to, ale poza pojedynczymi symptomami jakoś nie widać silnego wsparcia od nowego pokolenia. Malwinie Kopron – brązowej w Tokio – czołówka ostatnio uciekła już bardzo daleko. Organizm srebrnej na ME w Monachium Ewy Różańskiej też zaczął chwilowo odmawiać posłuszeństwa. Rok to sporo, żeby znów zaczął. Ale w ten rok – chcąc myśleć o zawojowaniu Paryża – trzeba też mocno pójść sportowo w górę. Sami lekarze medali nie dadzą i wie to też m.in. Maria Andrejczyk, której kariera to stałe igranie z ogniem. Niestety, los nie oszczędza też m.in. złotego w Japonii chodziarza Dawida Tomali, Angeliki Cichockiej, Martyny Galant, Konrada Bukowieckiego, Adrianny Topolnickiej itd.
– Mam w sobie mnóstwo żalu i złości. Pocieszam się tym, że igrzyska są dopiero kolejnego lata – gorzko komentuje Galant, która na mityngu na Węgrzech złamała w trakcie biegu stopę.
Oczywiście, rok w sporcie to mnóstwo czasu. Wypada wierzyć, że biało-czerwoni – nie tylko wymienieni w tekście – wyliżą się na Paryż ze wszystkich kłopotów, nawet jeśli dziś sytuacja w wielu przypadkach nie wygląda cukierkowo. Każdy z nich ma własną historię, a mówimy o ekipie, która może liczyć pewnie nawet ok. 50 osób. Możliwe też, że do startu zawodów we Francji wykreują się nowe wartościowe postacie, tak jak przed Tokio urósł nagle Patryk Dobek jako 800-metrowiec. W Polsce bowiem nie brakuje talentów. Niemniej, na tę chwilę trudno byłoby przypuszczać, że za rok będzie możliwe powtórzenie medalowych żniw z 2021 roku. Dziewięć medali, które wtedy do worka PKOl dorzuciła ekipa PZLA, było jak sen – taki, w którym naszym asom wychodziło niemal wszystko. Powtórka takiego wyczynu byłaby cudem, na który nie warto się zanadto nastawiać. Z drugiej strony, w coś w życiu trzeba wierzyć. W końcu dwa lata temu też mało kto przewidziałby tak piękny obrót spraw.
PRZEWIDYWANIE MEDALOWE – LEKKOATLETYKA PARYŻ 2024: 1-5 medali
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1019 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (93 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.