Nikola Grbić w niedzielę podał skład reprezentacji Polski siatkarzy na igrzyska olimpijskie w Paryżu. W zespole zabrakło między innymi Bartosza Bednorza i Jakuba Popiwczaka. Co stało za decyzją szkoleniowca? Dlaczego wybrał Łukasza Kaczmarka, a nie Bartłomieja Bołądzia? Czemu trzynastym zawodnikiem, czyli "jokerem", jest atakujący, a nie przyjmujący? To wszystko tłumaczy w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Ile bezsennych nocy miał pan przed wyborem składu olimpijskiego reprezentacji Polski siatkarzy?
Nikola Grbić: – Nie spałem co najmniej dwa tygodnie.
– Czy to był najtrudniejszy wybór w pana karierze?
– To była najtrudniejsza decyzja, którą musiałem podjąć jako trener w swojej karierze. Nie mówię jednak tylko o sposobie, w którym trzeba powiedzieć komuś, że nie jedzie na igrzyska. Moi zawodnicy byli tak bliscy sobie względem prezentowanej jakości i są tak dobrzy na każdej boiskowej pozycji, że było mi ekstremalnie trudno wybrać pomiędzy poszczególnymi siatkarzami.
Chcę podkreślić, że gdybym wybrał Jakuba Popiwczaka, Bartosza Bednorza czy Bartłomieja Bołądzia, nie bylibyśmy przez to słabsi. Zasługują na to, by być w składzie na igrzyska, mają potrzebną jakość, niesamowicie trenowali, zachowywali się jak profesjonaliści, a także byli dla mnie dostępni bez względu na okoliczności.
Z ludzkiego punktu widzenia była to dla mnie ekstremalnie trudna decyzja. Na koniec jednak to moja praca, by wybrać. Musiałem to zrobić. Starałem się rozważyć absolutnie wszystko. Porównywałem moje doświadczenia z wszystkimi zawodnikami na przestrzeni ostatnich trzech lat współpracy, starałem się zapamiętać wszystkie trudne i ważne momenty, które ze sobą przeżyliśmy. Patrzyłem na to, jak się prezentowali, jak reagowali, grali, odnaleźli się zarówno w sytuacjach, gdy wchodzili z ławki czy też byli w szóstce. Przypominałem sobie, jak reagowali, kiedy "skreślałem" ich z listy.
Później starałem się wyobrazić sobie wszystkie scenariusze, które mogą mieć miejsce w Paryżu, wiedząc, co może nas tam czekać i jak trudne to będzie. Doświadczenie w takich chwilach pełniło więc u mnie dużą rolę przy podejmowaniu decyzji.
– Która personalna decyzja była najtrudniejsza?
– Ta dotycząca wszystkich trzech zawodników, o których wspomniałem wcześniej. Byli bardzo, bardzo blisko. Gdybym wybrał "Piwko", "Benjiego" czy "Bołiego" nikt nie mógłby powiedzieć: "Wow, jesteśmy super zaskoczeni tą decyzją". Mają jakość, pokazali też podczas Ligi Narodów, że mogą grać na najwyższym poziomie. Wrócę jednak do tego, co mówiłem wcześniej. Starałem się zrozumieć, co będzie dobre szczególnie w przypadku roli atakującego. Zarówno Łukasz Kaczmarek, jak i Bartłomiej Bołądź mają inne charakterystyki.
"Zwierzu" jest silny w bloku, obronie, a nawet zagrywce. W tym momencie "zmaga się" jednak ze swoim atakiem. "Bołi" jest z kolei świetnym atakującym, możliwe, że najlepszym w naszej grupie, ale nieco brakuje mu w innych elementach. Dodatkowo, nawet jeśli są w podobnym wieku, to Bartek Bołądź jest trochę jak "30-letni debiutant". Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale dopiero teraz miałby miejsce jego debiut w igrzyskach olimpijskich, czyli turnieju, który jest dla nas niezwykle ważny. Niestety, nie dostał wcześniej wielu szans u innych trenerów kadry, by grać w najważniejszych meczach. Moją obawą był więc brak doświadczenia przy takich okazjach.
"Zwierzu", nawet jeśli obecnie nie prezentuje swojego najwyższego poziomie, podobnie jak Aleksander Śliwka, to ma za sobą siedem-osiem lat grania w najtrudniejszych spotkaniach i to zarówno w klubie, jak i reprezentacji. Dodatkowo, okazał się być gotowy przejąć ciężar gry z barków Bartosza Kurka w zeszłym sezonie, który był dla nas niesamowity. Tego typu chwile i elementy są dla mnie niezwykle istotne. Nawet jeśli ktoś nie prezentuje się idealnie, to jeśli jest skupiony i obecny w grze robiąc inne rzeczy, staje się ważny. To był dla mnie kluczowy element przy wyborze Łukasza zamiast Bartka.
– Poruszę jeszcze temat Bartosza Bednorza. W mojej głowie przewidywałam, że nie zrezygnuje pan z Aleksandra Śliwki czy Kamila Semeniuka ze względu na to, że wie pan do jakiej formy mogą dojść, ile powtórzeń wykonali w ciągu ostatnich lat z całym zespołem i ile z nim zdobyli. To pana "żołnierze". Bartosz Bednorz na tym polu miał nieco mniejsze doświadczenie. Spodziewałam się jednak, że mimo to będzie on trzynastym zawodnikiem, czyli jokerem. Dlaczego zdecydował się pan w tej roli postawić na atakującego, a nie na przyjmującego?
– To również był dla mnie jeden ze znaków zapytania. Muszę przyznać, że "Benji" jest tym zawodnikiem, którego wzięłaby do siebie absolutnie każda reprezentacja i to z wielką wdzięcznością. Ma niesamowitą jakość. Był w tym sezonie wspaniały i od początku "dostępny". Powiedział mi, że niezależnie od tego, kiedy będę go potrzebować, to rzuci wszystko i się stawi. To sprawiło, że wykreślenie go z listy było dla mnie niezwykle trudne. Zagrał wiele świetnych meczów.
Jednoczenie jednak Kamil i Olek spędzili więcej czasu na boisku "ze mną". Byli niesamowici w naprawdę wielu najważniejszych momentach i to zarówno w klubach, jak i kadrze. To było dla mnie ważne w kontekście podejmowania decyzji.
Co do wyboru trzynastego zawodnika, to "trzymałem" Bartka do samego końca VNL, ponieważ na to zasługiwał. Zagrał świetny sezon. Jego mecz z Serbią był praktycznie idealny. Do stanu 2:1 grał bardzo dobrze w ataku w starciu z Francją. Ma wielką jakość, choć inną charakterystykę niż Łukasz Kaczmarek.
Trzynasty gracz jest ważny, ale jeśli wszystko będzie dobrze, na co liczę, nie wykorzystamy go. Wiele czasu zajęło mi zastanowienie się więc, jak zarządzić tą sytuacją i jak przewidzieć, kto dozna kontuzji. Co zrobić, kiedy urazu nabawi się rozgrywający, libero czy środkowy? Na samym końcu bardzo trudno było mi zdecydować, komu powierzyć tę rolę. Wiedząc, że Bartosz Kurek miał pewne problemy w poprzednie lato, pomyślałem, że dobrze byłoby mieć plan zapasowy na wypadek, gdyby coś się wydarzyło.
Jeśli coś zdarzy się libero, jeden z przyjmujących może przejąć jego rolę. Jeżeli coś wydarzy się z przyjmującym, mam jeszcze trzech. W tych okolicznościach uznałem więc, że Bartek Bołądź będzie dobrym wyborem.
– Czy już pożegnał pan Karola Kłosa, Bartosza Bednorza i Jakuba Popiwczaka?
– Nadal trenujemy wspólnie. Karol i Kuba będą z nami praktycznie do końca. Będę ich potrzebować, by mieć czterech środkowych i dwóch libero, by grać w szóstkach. Zaakceptowali tę rolę i powiedzieli, że będą z drużyną tak długo, jak to będzie potrzebne.
Nie mówiliśmy do tej pory dużo o Karolu, ale czuję, że musimy o nim wspomnieć. Przez te trzy lata był cały czas dostępny, nie miał urazów...
– Ale chyba wszyscy niestety spodziewali się, że może paść "ofiarą" olimpijskiego systemu. Dwunastka w składzie wymaga "cięć", a tych najchętniej się dokonuje właśnie na czwartym środkowym i drugim libero. Pan też stawiał na jego pozycji na Norberta Hubera, Mateusza Bieńka czy Jakuba Kochanowskiego częściej niż na samego Karola.
– Rozmawiałem z Karolem już po pierwszym weekendzie w Antalyi. Widziałem, że był przygnębiony i chyba przewidywał to, co się wydarzy. Powiedziałem mu, że preferuję bycie szczerym, nawet jeśli moja otwartość nie jest czasami najprzyjemniejsza. Przyznałem, że wspomniani przez ciebie trzej środkowi mają coś więcej w ataku, a w szczególności w elemencie zagrywki. Dodałem, że skoro do dyspozycji mam tylko dwunastu siatkarzy, to wybiorę trzech środkowych do składu. Powiedziałem też, że w stu procentach zrozumiem, jeśli nie będzie chciał kontynuować treningów i nie będzie miał głowy do tego wszystkiego, wiedząc, że nie pojedzie na igrzyska chyba że ktoś dozna kontuzji.
Był wdzięczny za szczerość. To świetny gość. Powiedział, że wie wszystko i rozumie, ale mimo to jest mu nieco trudno to "przetrawić". Zapewnił, że zrobi wszystko, by nie być "ciężarem" i jak najbardziej pomóc zespołowi w treningu. W stu procentach rozumiałem jego rozczarowanie, podobnie jak rozumiem emocje Bartka Bednorza czy Kuby Popiwczaka i innych, którzy byli blisko wyjazdu.
Moją pracą jest jednak zorganizowanie jak najmocniejszej drużyny, która będzie reprezentować Polskę. To właśnie staram się zrobić. Jestem dumny z bycia trenerem tak świetnych graczy, którzy nie podkopują nikogo, by samemu wyglądać lepiej i zawsze pomagają jak tylko mogą. Walczyli o te same miejsca w składzie, ale mimo to cały czas się wspierali i robili to w dobrej atmosferze. Dlatego właśnie tym bardziej trudno było mi wybrać.
– Zaśnie pan dziś spokojnie?
– Prawdopodobnie będę potrzebował dnia, może dwóch, by dojść po tym do siebie. Postaram się zrobić to jak najszybciej, "zarchiwizować" tę decyzję i pójść dalej.
Wiem, że niektórych rzeczy nie mogę przewidzieć. Skąd mam wiedzieć, czy wszystko poukłada się tak, jak chcę? Czy będziemy się zmagać bardziej na jednej pozycji, a nie na innej? Nie mogę tego wiedzieć. Jeśli byłbym w stanie coś takiego przewidzieć, pewnie pracowałbym na Wall Street i był już milionerem. Mogę jedynie starać się przeżyć w głowie pewne wyimaginowane sytuacje i przygotować adekwatne rozwiązania, które prawdopodobnie się sprawdzą, jednocześnie licząc, że wszystko będzie dobrze.
Atakujący: Bartosz Kurek, Łukasz Kaczmarek
Rozgrywający: Grzegorz Łomasz, Marcin Janusz
Środkowi: Mateusz Bieniek, Norbert Huber, Jakub Kochanowski
Przyjmujący: Kamil Semeniuk, Aleksander Śliwka, Wilfredo Leon, Tomasz Fornal
Libero: Paweł Zatorski
"Joker medyczny": Bartłomiej Bołądź
Czytaj również:
– Polak w klubie Ronaldo! "Cristiano zadzwonił z pytaniem..."
– Selekcjoner powołał ją na igrzyska bez gry. "To dla mnie nierealne"
– Polak zaczyna od nowa w Japonii. "Nie obraziłem się"
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna