Choć jeszcze kilka dni temu wydawało się to niemożliwe, to właśnie stało się faktem. Wojciech Szczęsny wznowił karierę, by zostać bramkarzem FC Barcelona. Do końca sezonu będzie zastępował między słupkami Marca-Andre ter Stegena. By robić to dobrze, będzie musiał się jednak zmienić. Zresztą nie po raz pierwszy...
Nikt nie ma wątpliwości, że gdyby pierwszy bramkarz Barcelony doznał kontuzji w trakcie trwania okna transferowego, to Szczęsny dalej wylegiwałby się w swoim domu w Marbelli, ani myśląc o powrocie na murawę. Splot nieoczekiwanych zdarzeń doprowadził jednak do tego, że musiał podnieść się z kanapy i – po niespełna miesiącu emerytury – wrócić do pracy.
Ograniczone pole manewru zmusiło Barcelonę do tego, by to właśnie jemu zaproponować rolę zastępcy Ter Stegena. Poza nim w grze pozostawał bowiem tylko bezrobotny Keylor Navas, który profilem bramkarza różnił się od Niemca jeszcze bardziej niż Polak.
Ter Stegen, podobnie jak jego rodak – Manuel Neuer – od lat uchodzi za wzór nowoczesnego golkipera. Takiego, który z piłką przy nodze czuje się równie dobrze, co między słupkami. Aktywnie uczestniczy w budowaniu ataków, nie poddaje się presji przeciwnika i rozpoczyna większość akcji swojej drużyny...
Wymienienie pierwszego rozgrywającego zespołu, jakim bezsprzecznie jest Ter Stegen, na świetnego bramkarza, niegrającego tak dobrze nogami, nie wchodziło w grę. Temat Navasa zapewne upadł więc równie szybko, co się pojawił.
Jedyną opcją dostępną na rynku pozostał Szczęsny, który – w przeciwieństwie do Kostarykanina – jakkolwiek rokował. W przeszłości pokazywał bowiem, że może odnaleźć się w roli "ofensywnego bramkarza".
No właśnie... w przeszłości. Ostatnimi czasy Szczęsnemu daleko było do Ter Stegena. Prowadzony przez Massimiliano Allegriego Juventus grał inaczej od Barcelony, a to – co oczywiste – odbijało się na postawie samego bramkarza.
W zeszłym sezonie turyńczycy wymieniali średnio 476 podań na mecz, a barcelończycy – 652. Gdy ci pierwsi utrzymywali się przy piłce przez 48 procent czasu gry – ci drudzy przez 64. Nic więc dziwnego, że statystyki Szczęsnego i Ter Stegena różniły się dość znacząco.
Polak podawał średnio 29 razy w ciągu meczu, aż dziesięciokrotnie decydując się na długie zagrania. Te stanowiły ponad dwadzieścia procent wszystkich zagranych w ten sposób piłek przez graczy Juventusu.
Niemiec na długie podania decydował się rzadziej – sześciokrotnie w trakcie spotkania. Za mniejszą liczbą szła większa jakość. Aż 55 procent z nich docierało do celu – w przypadku Szczęsnego było to 43 procent.
Ter Stegen celniej podawał nie tylko na dalszą odległość, ale i na tę bliższą. Średnio 90 procent zagrywanych przez niego piłek docierało do odbiorców. Szczęsny nie mógł pochwalić się taką statystyką – celnie podawał w 78 procent przypadków.
Z racji innego stylu gry zespołu rzadziej miał też piłkę przy nodze (31 do 39 kontaktów) i z mniejszą częstotliwością brał udział w akcjach ofensywnych. Gdy Ter Stegen w każdym meczu uwikłany był średnio w 0,29 akcji zakończonej strzałem, to Szczęsny w zaledwie 0,06.
Różnice w ich "grze nogami" dostrzec można na załączonych niżej radarach. Szczęsny zaznaczony został na nich kolorem zielonym, a Ter Stegen – czerwonym.
A jak wyglądało to w statystykach najważniejszych dla bramkarza? Na pierwszy rzut oka wydawać się mogło, że to Szczęsny był w nich górą...
W minionym sezonie wpuścił 30 bramek w 35 ligowych potyczkach, co dawało średnio 0,86 gola straconego na mecz. Ter Stegen, w 28 meczach, dał się za to pokonać 27 razy, co dawało 0,96 gola na mecz. Był więc wyraźnie gorszy.
Gdyby zakończyć to porównanie w tym momencie, Szczęsny wyszedłby z niego zwycięsko. Przeglądając nieco bardziej zaawansowane statystyki, można było dojść jednak do wniosku, że i w tym starciu to Niemiec był górą. I to pomimo większej liczby straconych bramek na mecz.
Przez opieszałość obrońców Barcelony to on miał bowiem więcej pracy w każdym spotkaniu. Rywale oddawali na jego bramkę więcej strzałów celnych (3,64 przy 3,09 lecących w stronę Szczęsnego), częściej zmuszając go do interwencji. Średnio bronił 2,68 raza na mecz (Szczęsny 2,26), co dawało mu blisko 76-procentową skuteczność (Szczęsny 74 procent).
Gdyby tego było mało, według statystyki PSxG (post shot excpected goal), pokazującej nie tylko prawdopodobieństwo zdobycia bramki z danego miejsca na boisku, ale i uwzględniającej jakość samego strzału, Ter Stegen mierzył się średnio z trudniejszymi uderzeniami rywali. Każde z nich – oczywiście z tych lecących w bramkę – miało 25-procentową szansę na to, by wpaść do siatki.
Zgodnie z PSxG w 28 ligowych meczach Ter Stegen "powinien stracić" 27,7 bramek (0,99/mecz). A skoro wpuścił ich 27, to znaczy, że ustrzegł Barcelonę przed stratą przynajmniej teoretycznego 0,7 gola.
Szczęsny w tej statystyce również nie zawiódł. Jako że dwie z trzydziestu wpuszczonych przez niego bramek były dziełem jego kolegów z zespołu, to rywale strzelili mu łącznie 28 goli. Według wskaźnika PSxG powinni pokonać go 28,3 raza (0,81/mecz), co oznacza, że liczbę po przecinku mógł zapisać na plus.
Choć obaj bramkarze oszukali przeznaczenie, to daleko było im jednak do liderów zestawień. W Hiszpanii najskuteczniejszy między słupkami był późniejszy bohater Euro 2024 – Giorgi Mamardaszwili (+10,2), a we Włoszech utracie największej liczby bramek zapobiegł Michele Di Gregorio (+10,4). Nic więc dziwnego, że to właśnie on zastąpił Szczęsnego w Juventusie...
W minionych rozgrywkach Szczęsny nie był więc lepszym bramkarzem od Ter Stegena. Wyprzedzał go zresztą tylko w dwóch statystykach. Lepiej radził sobie z dośrodkowaniami i częściej bronił rzuty karne. Pozostałe dane wskazywały na wyższość Niemca. Zarówno z piłką przy nodze, jak i bez niej.
Gdyby Barcelona mogła wybrać dowolnego bramkarza na jego zastępcę, z pewnością nie zdecydowałaby się na Szczęsnego. Różnice w grze obu bramkarzy były na tyle wyraźne w poprzednim sezonie, że ryzyko byłoby nieopłacalne.
Nietypowa sytuacja zmusiła ją jednak do tego, by postawić na Polaka. Poza jego dostępnością i znajomością z Robertem Lewandowskim na jego wyborze zaważyć mogło coś jeszcze...
Konkretnie sezon 2020/21, w którym to trenerem Juventusu został Andrea Pirlo. Dzięki jego taktycznej rewolucji Szczęsny zmuszony został do pracy nad wyprowadzeniem piłki. Jak mu poszło? Pisaliśmy o tym po zakończeniu wspomnianych rozgrywek:
"Juventus pod wodzą Andrei Pirlo większość akcji zaczynał krótkimi podaniami. Szczęsny zagrywał piłkę do nisko ustawionych stoperów, rozpoczynając kombinacje pod własną bramką. Obrońcy, wraz z odważnie grającym bramkarzem, starali się w ten sposób sprowokować rywala do wyższego pressingu, po czym – błyskawicznie – przenieść ciężar gry za linię naporu.
Choć na początku sezonu Szczęsny miał problemy z odnalezieniem się w nowej roli, to z każdym kolejnym spotkaniem przyzwyczajał się do tego, że stał się uosobieniem nowoczesnego bramkarza...
Zaledwie czterech innych golkiperów z pięciu najlepszych lig Europy podawało piłkę krócej od niego. W minionych rozgrywkach tylko Alex Meret rzadziej wznawiał grę długimi podaniami z piątego metra, a Manuel Neuer był jedynym, który robił to z większą precyzją. Szczęsny podawał więc lepiej od Marca-Andre ter Stegena czy Keylora Navasa." – pisaliśmy przed trzema laty.
Władze Barcelony liczą dziś na powtórkę z rozrywki. Bo skoro Szczęsny zmienił się już raz, to może zrobić to raz jeszcze. Szersze spojrzenie pozwoliło dostrzec im to, co niewidoczne było na pierwszy rzut oka...
Ponownie zauważyć można to na załączonych radarach. Licząc od sezonu 2018/19, w którym to Szczęsny został podstawowym bramkarzem Juventusu, jego statystyki nie różniły się aż tak bardzo od tych, które notował w tym czasie Ter Stegen...
Choć Niemiec – w trakcie ostatnich sześciu sezonów – podawał częściej i celniej, to jego przewaga nie była aż tak rażąca. W bramce o jakiejkolwiek przewadze nie mogło być za to mowy. Szczęsny spisywał się w niej lepiej, broniąc swój zespół przed utratą "nadprogramowych bramek". Kapitalnie bronił też rzuty karne, ale do tego zdążył już przyzwyczaić...
Najważniejszą różnicą w stosunku do obecnego sezonu nie była jednak ani jego postawa między słupkami, ani nawet gra nogami. W trakcie ostatnich sześciu lat Szczęsny bronił średnio 14,8 metra od własnej bramki (11,6 w tym sezonie), co w ostatecznym rozrachunku może być najważniejszą informacją dla Hansiego Flicka. Odważnie grający bramkarz jest przecież nieodzownym elementem wysokiej obrony.
Historia pokazuje więc, że Szczęsny może z sukcesem zastąpić kontuzjowanego Ter Stegena. By to zrobić, musi wgrać jednak stare oprogramowanie. Najlepiej to z 2021 roku.