Gdzie ta zdolna młodzież? – pyta się Robert Lewandowski. – Nie ma – odpowiada Michał Probierz. Tak można spłycić ostatnie rozważania na temat młodych zawodników, których nie ma w reprezentacji Polski. Selekcjoner nie ma z czego wybierać, a to może być problem, który na dłuższą metę może mieć bolesne skutki dla przyszłości polskiego futbolu.
Polska wygrała pierwsze dwa spotkania w eliminacjach mistrzostw świata. Ktoś powie "hura!", ale najlepiej zacytować Zbigniewa Bońka i jego słynne "spokojnie". Styl zwycięstw z Litwą (1:0) i Maltą (2:0) nie porwał, a kadra momentami dostosowała się do słabego poziomu przeciwnika. Niektórzy gracze nie byli zadowoleni z występu reprezentacji, a oliwy do ognia dolał kapitan Robert Lewandowski. W rozmowie z Jackiem Kurowskim z TVP Sport stwierdził, że kadrę czeka sporo pracy, a także ubolewał nad brakiem młodych zawodników w kadrze .
– Ostatnio rozmawiałem z chłopakami, że na meczach z Litwą i Maltą powinno być dostępnych pięciu osiemnastolatków, dziewiętnastolatków lub dwudziestolatków, a poza Kacprem Urbańskim, nie było żadnego. Musimy z tego materiału wycisnąć nawet 110 procent.
Kapitanowi kadry szybko odpowiedział w podcaście "Ofensywni" w "Przeglądzie Sportowym Onet" selekcjoner Michał Probierz.
– Rozmawialiśmy z Robertem na temat tego, że młodzieży brakuje i chcielibyśmy, żeby było z sześciu zawodników w wieku osiemnastu lat, którzy regularnie grają w naszej lidze czy za granicą, ale ich na dziś nie ma. Trzeba grać regularnie i wyróżniać się w Ekstraklasie, żeby dostać szansę.
Z selekcjonerem w wielu kwestiach można się nie zgadzać, polemizować, ale akurat tu ma rację. Regularnie grających młodych zawodników, a szczególnie tych wyróżniających brakuje, a z czasem może okazać się to największą bolączką polskiej piłki.
Na ten moment dziewięciu zawodników do 20. roku życia (2005 lub młodsi) rozegrało w tym sezonie 1000 minut. Ktoś powie, że to i tak dużo. Nawet Włosi (trzech) czy Niemcy (czterech) mają mniej takich piłkarzy, choć zaznaczmy, że potencjał piłkarski w tych państwach jest o wiele wyższy, a i liga jest zdecydowanie bardziej wymagająca.
Barierę tysiąca minut przekroczyli: Michał Gurgul z Lecha Poznań, Igor Orlikowski z Zagłębia Lubin, Filip Luberecki z Motoru Lublin, Filip Rózga z Cracovii, Adrian Przyborek z Pogoni Szczecin, Dominik Szala z Górnika Zabrze, Tommaso Guercio ze Śląska Wrocław, Jan Ziółkowski z Legii Warszawa i Kamil Cybulski z Widzewa Łódź. Żaden z tych zawodników nie pełni kluczowej roli w swoim klubie, a zwykle są rotacyjnymi postaciami. Przyborek i Luberecki do dziś mają pierwszy plac, ale żaden z nich nie jest na razie materiałem na powołanie do seniorskiej kadry. Z drugiej strony, Michał Probierz już na zachętę powołał w listopadzie Gurgula, kiedy był podstawowym piłkarzem Lecha, ale w marcu pokazał, że czas eksperymentów się skończył.
Najwyraźniej selekcjoner uznał, że woli doświadczonych zawodników, skoro młodzi nie spełniają jego oczekiwań. Począwszy do października 2023, Probierz na zgrupowania zabrał siedmiu piłkarzy, którzy w momencie powołania mieli maksymalnie 20 lat. Tylko Kacper Urbański stał się ważnym elementem jego układanki. Wspomniany wcześniej Gurgul, a także Mateusz Kowalczyk, Kacper Kozłowski czy Oliwier Zych nie dostali z różnych względów nawet minuty. Antoni Kozubal zagrał tylko dziewięć minut, a Maxi Oyedele został brutalnie zweryfikowany w spotkaniach z Portugalią i Chorwacją, choć trzeba przyznać, że został za szybko wrzucony na głęboką wodę (kilka meczów w Legii przed debiutem w kadrze – przyp. red.).
Na gali tygodnika "Piłka Nożna" porozmawialiśmy z Michałem Probierzem na temat największej bolączki polskiego futbolu. Selekcjoner wprost przyznał, że sporym problemem jest przeskakiwanie z wieku juniora do seniora. Najlepszym przykładem są drużyny, które w latach 2022-2024 reprezentowały nas na mistrzostwach Europy U17 i U19.
Prawdziwą pustynią jest kadra U17 z 2023 roku. Jako jedyny regularnie gra Tommaso Guercio ze Śląska Wrocław, a uznawany za gwiazdę rocznika 2005 – Oliwier Sławiński – wylądował w rezerwach ŁKS-u Łódź.
Jeszcze inaczej potoczyły się losy zawodników z kadry, która w 2023 roku wywalczyła brązowy medal mistrzostw Europy juniorów. Jedynym piłkarzem regularnie grającym w zagranicznej lidze do czasu kontuzji był Karol Borys, wypożyczony z Westerlo do Mariboru. Poza tym wielu z tych zdolnych, młodych chłopców albo stoi w miejscu, albo zrobiło wyraźny krok do tyłu. Filip Rejczyk zamienił ławkę w Legii Warszawa na rezerwy w Śląsku Wrocław. Mateusz Skoczylas, który był najlepszym strzelcem Polski na Euro, wyjechał za milion euro z Zagłębia Lubin do AC Milan, ale kompletnie przepadł w juniorach tego słynnego klubu i nie ma szans na seniorskie granie. Maksymilian Sznaucner nadal gra w rezerwach PAOK-u Saloniki i w wieku 19 lat wciąż czeka na debiut w pierwszej drużynie. Wyróżniający się golami w juniorach Mike Huras przepadł w Ruchu Chorzów i wylądował w… piątej lidze niemieckiej, w SG Sonnenhof Grossaspach.
Wiadomo, że nie każdy z graczy, który błyszczał w juniorskiej piłce, zaistnieje na poważnie w seniorskiej piłce, ale nikt nie myślał, że po dwóch latach sytuacja tych zawodników zmieni się aż tak negatywnie. Wielu z tych piłkarzy jest późno dojrzewających i odstaje fizycznie od reszty rówieśników, ale mieliśmy prawo oczekiwać więcej. To miało być zdolne pokolenie, które wywróci stolik. Tymczasem nastąpiło rozczarowanie, tym bardziej, że zdolny rocznik 2006, w nieco zmienionym składzie, nie awansował na tegoroczne mistrzostwa Europy do lat 19. Po raz pierwszy od 2019 roku żadna z kadr narodowych juniorskich nie zagra na czempionacie Starego Kontynentu.
Szerokim echem odbiły się słowa Marka Wasiluka, który był jednym z komentatorów spotkania Polska–Czechy U20. W mocnych słowach skomentował podejście do gry polskich młodzieżowców, którzy weszli na plac gry w drugiej połowie, szczególnie po drugiej straconej bramce.
– Po tych zmianach obraz gry jest żenujący i trzeba to sobie głośno powiedzieć. Bo my też musimy zacząć od tych chłopców wymagać, żeby wskakiwali na wyższy poziom (...) Robert Lewandowski dał sygnał. Powiedział, że w dorosłej kadrze powinno być pięciu-sześciu chłopców osiemnasto- i dziewiętnastoletnich. No to widzimy obraz naszych osiemnasto- i dziewiętnastoletnich chłopców, którzy sami nie chcą się rozwijać – mam czasem takie wrażenie. (...) Czy trenerzy, czy starsi koledzy nie wystarczą, jeżeli oni sami nie będą chcieli wygrywać i się dobrze bawić na boisku – podsumował gorzko Wasiluk.
I to niestety święta prawda o młodych, polskich zawodnikach. Wielu młodzieżowców dostaje szansę w Ekstraklasie bądź w 1. lidze na zachętę lub na siłę, z powodu istniejącego przepisu. Kluby nie chcą dostać kary finansowej, więc z konieczności stawiają na młodego, niegotowego gracza. Później ten piłkarz z racji regularnej gry łapie się do kadr młodzieżowych. Oczywiście, nie wszystkie przypadki są negatywne, ale martwi to, że coraz mniej jest w Ekstraklasie graczy U21, którzy rokowaliby znacząco na przyszłość. Brakuje "piłkarzy podwórkowych", którzy bawiliby nas grą, z "bajerką", "pokrętłem", z umiejętnościami, które wyróżniałyby ich na tle rówieśników. Większość z nich po przejściu z juniora na seniora traci blask i staje się prawie takim samym wyrobem piłkarsko-podobnym.
Rozmawiając z wieloma przedstawicielami polskiej piłki w ostatnim czasie na temat, dlaczego młody Polak nie może rozwinąć skrzydeł, wniosek jest jeden – młodzieżowcy za szybko poczuli się zbyt ważnymi jednostkami w składzie pierwszego zespołu, przez obowiązkowy przepis są przepłacani, a to negatywnie wpływa na ich rozwój, zarówno pod względem mentalnym, jak i sportowym. Życzenia trenerów i władz klubu wkrótce staną się rzeczywistością. Po aktualnym sezonie przepis odejdzie do lamusa. Młody Polak będzie musiał wyszarpać miejsce w składzie, pokazać maksimum swoich umiejętności w rywalizacji ze starszym polskim lub zagranicznym piłkarzem, żeby nie tyle przetrwać, co powalczyć o lepsze dla siebie jutro. Być może w tak sprawiedliwych warunkach odsiejemy ziarno od plew i sprawimy, że więcej młodych polskich talentów wypłynie na szersze wody.
Następne