Anthony Taylor i Danny Makkelie do niedawna byli wymieniani jako najwięksi konkurenci Szymona Marciniaka. Taylor zasłużenie, Makkelie był mocno promowany, ale zdecydowanie przereklamowany. Od kilku miesięcy Anglik i Holender są w dołku, w jakim jeszcze nigdy nie byli.
👉 Błędy sędziowskie: na Wyspach Owczych zabrakło rzutów karnych
Anthony Taylor prowadził w czwartek spotkanie Chorwacja – Turcja w Osijeku. W 90. minucie, przy wyniku 0:1, podyktował rzut karny dla Chorwacji, z którego gospodarze mogliby strzelić gola na 1:1. To był poważny błąd Anglika. I to z trzech powodów.
Po pierwsze dlatego, że piłka trafiła Hakana Calhanoglu po odbiciu z bliskiej odległości głową przez jego współpartnera Sameta Akaydina. Po drugie dlatego, że Akaydin miał rękę w całkowicie naturalnej pozycji, zwisającej wzdłuż tułowia. Wreszcie i przede wszystkim dlatego, że piłka wcale nie trafiła go w rękę, lecz w bark. Gdy sędzia myli się w aż trzech aspektach w jednej sytuacji, można mówić o bardzo dużym i wstydliwym błędzie.
Na szczęście ani wynik ani przebieg meczu nie zostały wypaczone, ponieważ odpowiednio zareagował sędzia wideo Stuart Atwell. Dzięki sygnałowi od niego Taylor pobiegł do monitora i już po obejrzeniu powtórki jednego ujęcia zdecydował się wrócić na boisko, by odwołać rzut karny. Chorwacja przegrała z Turcją 0:1.
Dużo szczęścia miał też Danny Makkelie, który w Tiranie prowadził spotkanie Albania – Czechy. W 38. minucie, przy wyniku 1:0, Mojmir Chytil strzelił gola na 1:1, ale Holender go nie zaliczył. Uznał, że Czech oszukał go, zdobył tego gola ręką, więc pokazał mu żółtą kartkę, a ponieważ to była druga żółta, zatem Chytil zobaczył też czerwoną.
Problem w tym, że Makkelie nie mógł widzieć, czy Chytil strzelił gola ręką czy barkiem, ponieważ w momencie odbicia piłki przez Czecha był zasłonięty. Zagranie piłki zasłaniał mu sam Chytil i jeden z jego współpartnerów. Nie mając pewności, powinien uznać gola zamiast odgwizdywać rzekome zagranie piłki ręką "na nosa". Gdyby bramka rzeczywiście została strzelona w sposób nieprawidłowy, powinien zareagować VAR umożliwiając sędziemu głównemu zmianę decyzji i anulowanie gola.
Inna sprawa, że w tej sytuacji nawet analizując powtórki trudno jednoznacznie stwierdzić, czy Chytil odbił piłkę barkiem, ręką powyżej linii pachy czy już ręką poniżej linii pachy, czyli częścią kończyny bliższą łokcia. W dwóch pierwszych przypadkach gol powinien zostać uznany, a tylko w trzecim decyzja arbitra byłaby prawidłowa. Niestety tego rozstrzygnięcia sędziowskiego nie da się zweryfikować na 100 procent, ponieważ uniemożliwiają to: kąt ułożenia ręki, kąty, z jakich sytuację zarejestrowały kamery, a także fakt, że rękawek koszulki zasłaniał rękę w miejscu wyznaczającym linię pachy.
Dodatkowa kontrowersja w tej sytuacji związana jest z tym, czy ewentualne zagranie piłki ręką powinno zostać ukarane żółtą kartką. Gdyby była to celowa próba oszukania sędziego i zdobycia gola ręka, to zawodnik oczywiście zasłużyłby na napomnienie. Jeśli jednak usiłował zagrać piłkę barkiem lub częścią "powyżej linii pachy", a ewentualnie poniżej "linii pachy" dotknął piłki tylko przypadkowo, to w takim przypadku nie ma próby oszustwa, jest tylko przypadek, a więc – oczywiście tylko w kontekście kontaktu piłki z ręką – przypadkowe przewinienie nie powinno być karane, tym bardziej kartką. Z tego może płynąć logiczny wniosek, że tak czy siak druga żółta kartka i czerwona dla Chytila mogły zostać pokazane niesłusznie.
Błędy Taylora i Makkeliego są szczególnie poważne, ale nie dlatego, że miały czy mogły mieć wpływ na wynik lub przebieg meczu, bo to zdarza się czasem wszystkim sędziom, lecz dlatego, że obaj odgwizdali coś, czego nie było lub czego nie można było zobaczyć gołym okiem.
Od wielu lat na szkoleniach na całym świecie instruktorzy powtarzają sędziom: – Czasem możesz nie widzieć, możesz czegoś nie dostrzec, ale nie możesz wymyślać zdarzeń, nie możesz widzieć czegoś, czego nie było. W takiej formie Anglika czy tym bardziej Holendra, który zawodzi od dawna, trudno zaliczać do ścisłej europejskiej czołówki. A jeszcze niedawno niektórzy członkowie Komisji Sędziowskiej UEFA wśród kandydatów do prowadzenia finału Ligi Mistrzów najpierw wymieniali Taylora i Makkeliego, a dopiero potem Szymona Marciniaka.
Następne