| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Starcie Bartosza Mrozka z Marcelem Pięczkiem to podwójnie nierozważny faul bramkarza Lecha Poznań. Nie ma żadnego przepisu, który pozwalałby sędziemu traktować bramkarza inaczej czy lepiej niż zawodników z pola. Ba, są przepisy, które wprost wskazują na winę Mrozka. Nawet więcej: właśnie po to The IFAB zmieniła sens i treść "Przepisów gry", aby dotknięcie piłki nie usprawiedliwiało fauli nierozważnych czy tym bardziej poważnych rażących z użyciem nieproporcjonalnej siły.
Sędzia Karol Arys podyktował rzut wolny dla Lecha Poznań za rzekomy faul zawodnika Korony Kielce, a sędzia VAR Jarosław Przybył nie uznał za stosowne, aby wezwać go do monitora, pokazać mu powtórki i w ten sposób dać mu szansę rozważenia tej sytuacji pod kątem potencjalnego rzutu karnego i potencjalnej kartki. Trener Korony Jacek Zieliński skomentował to słowami: – Jeśli to prawda, że sędziowie z VAR nie zareagowali na tę sytuację, to jest to kompromitacja tych arbitrów.
Zacznijmy od dokładnego przedstawienia faktów dotyczących głośnej i wzbudzającej duże kontrowersje sytuacji z meczu Lech Poznań – Korona Kielce: Bartosz Mrozek najpierw uderzył korkami i wbił się nimi w ciało Marcela Pięczka w okolicy jego prawego biodra, albo ewentualnie w tym samym czasie trafił rywala korkami i dotknął dłonią piłki wybijając ją w kierunku narożnika pola karnego. Następnie doszło do zderzenia ciał obu zawodników.
Z jednej strony Mrozek wpadł na rywala korkami, uderzył go kolanem i staranował z takim impetem, że zawodnik Korony nagle odwrócił się w powietrzu o 90 stopni i upadł na murawę. Z drugiej strony Pięczek zbliżając się do piłki jednocześnie wszedł czy wbiegł w tor biegu rywala i zderzył się z nim bokiem swojego ciała. Żadna część ciała Pięczka nie była wycelowana w kierunku bramkarza w niebezpieczny dla niego sposób.
Co do dynamiki ruchu obu zawodników: Pięczek poruszał się z umiarkowaną prędkością, Mrozek biegł szybciej, spieszył się, żeby wybić piłkę. Po zderzeniu zawodników, to nie Mrozek nagle zatrzymał się w miejscu, odwrócił w powietrzu i padł na murawę w sposób całkowicie niekontrolowany przez siebie – w taki sposób upadł Pięczek. Po zderzeniu to nie Pięczek "poleciał" dalej, wystawiając ręce w kierunku murawy dla możliwie najlepszej amortyzacji upadku – w taki sposób na ziemi wylądował Mrozek.
Zgodnie z "Przepisami gry" przy ocenie zdarzeń kluczowa jest kolejność zdarzeń, a w przypadku zdarzeń jednoczesnych sędzia "karze za cięższe przewinienie w odniesieniu do sankcji, wznowienia gry, dotkliwości ataku fizycznego oraz taktycznych konsekwencji, gdy dochodzi do więcej niż jednego przewinienia w tym samym czasie" (strona 62 "Przepisów gry" na sezon 2024/25).
Zderzenie Mrozka z Pięczkiem zaczęło się bezsprzecznie od kontaktu korków bramkarza Lecha ze spodenkami zawodnika Korony w okolicy jego biodra. Jeżeli mimo to ktoś uważa, że to były jednoczesne uderzenia zawinione przez obu zawodników, to trzeba przyjrzeć się bliżej powyższemu zapisowi z przepisów.
"Cięższe przewinienie w odniesieniu do sankcji" – trudno zaprzeczyć, że uderzenie czy kopnięcie korkami w biodro i uderzenie kolanem w okolice klatki piersiowej to przewinienia cięższe niż uderzenie bokiem ciała w korki rywala i jego kolano. Ba, każde z nich oddzielnie (albo uderzenie korkami, albo uderzenie kolanem) też jest przewinieniem cięższym niż uderzenie bokiem ciała w korki czy w kolano rywala i powinno powodować surowsze sankcje dyscyplinarne, czyli surowszą karę indywidualną.
"Cięższe przewinienie w odniesieniu do (…) wznowienia gry" – trudno zaprzeczyć, że rzut karny jest cięższą karą niż rzut wolny.
"Cięższe przewinienie w odniesieniu do (…) dotkliwości ataku fizycznego" – to widać choćby po skutkach: bramkarz Lecha zamortyzował swój upadek dwiema rękami, upadł na murawę w sposób kontrolowany i grał dalej; zawodnik Korony upadł w sposób całkowicie niekontrolowany, doznał kontuzji i został wymieniony (trafił do szpitala).
"Cięższe przewinienie w odniesieniu do (…) taktycznych konsekwencji" – to w tej sytuacji szerszy temat, ale najbardziej oczywista taktyczna konsekwencja tego zdarzenia była taka, że drużyna Korony musiała dokonać wymiany kontuzjowanego zawodnika, którego ciało nie wytrzymało dynamiki i siły uderzenia przez ciało rywala.
Właściwie już powyższy opis sytuacji powinien pozwolić stwierdzić, że Koronie należał się rzut karny, a Mrozek powinien zostać ukarany żółtą kartką za popełnienie faulu nierozważnego. Jeżeli jednak w oparciu o "Przepisy gry" możliwe jest kwestionowanie żółtej kartki, to tylko w kierunku ewentualnej czerwonej.
Co do nierozważności, o niej w tym przypadku świadczą dwa zdarzenia: dynamiczne uderzenie rywala korkami w biodro i podobnie dynamiczne uderzenie kolanem w okolice klatki piersiowej, przy czym każde z nich osobno również należy interpretować jako przewinienie nierozważne. Natomiast to, co stało się z ciałem Pięczka po zderzeniu z Mrozkiem (zatrzymanie, zmiana pozycji o 90 stopni i nagły upadek na murawie) może świadczyć o tym, że bramkarz użył w tej sytuacji dużej dynamiki i spowodowanej nią nieproporcjonalnej siły.
Tak się składa, że w artykule 12 "Przepisów gry" pod tytułem "Gra niedozwolona i niewłaściwe postępowanie" jest następująca definicja: "Użycie nieproporcjonalnej siły ma miejsce wtedy, gdy atak zawodnika przekracza granicę użycia akceptowalnej siły i/lub zagraża bezpieczeństwu przeciwnika. Zawodnik tak grający musi być wykluczony z gry".
Czy ta definicja pasuje do incydentu z Mrozkiem i Pięczkiem? Pasuje o tyle, że atak bramkarza bezsprzecznie przekroczył granice akceptowalnej siły i zagroził bezpieczeństwu przeciwnika, ba, spowodował jego poważną kontuzję. Nie pasuje w tej części, że współwinnym był też Pięczek, który wszedł na drogę bramkarza. To oznacza, że oceniając winę jednego czy drugiego zawodnika można i należy zejść o poziom w dół. W przypadku bramkarza Lecha – z poważnego rażącego faulu na poziom faulu nierozważnego (żółta kartka). W przypadku zawodnika Korony – z rzekomego faulu co najwyżej nierozważnego na poziom rzekomego faulu nieostrożnego (bez kartki).
Czy fakt, że Mrozek przed główną częścią zderzenia z Pięczkiem zagrał piłkę (dotknął ją nie wcześniej niż w momencie uderzenia korkami w biodro rywala) może być okolicznością łagodzącą? Nie – z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że zagrał piłkę w sposób niedozwolony, czyli narażąjąc zdrowie rywala. Po drugie: w świetle "Przepisów gry" dotknięcie piłki nie ma żadnego znaczenia dla oceny, czy ten incydent był faulem i ewentualnie jakim był faulem.
Zgodnie z tymi przepisami: "jeżeli zawodnik popełnia na przeciwniku jedno z następujących przewinień, w sposób uznany przez sędziego za nieostrożny, nierozważny lub przy użyciu nieproporcjonalnej siły:
• atakuje przeciwnika ciałem,
• skacze na przeciwnika,
• kopie lub usiłuje kopnąć przeciwnika,
• popycha przeciwnika,
• uderza lub próbuje uderzyć przeciwnika (także przy użyciu głowy),
• atakuje przeciwnika nogami,
• podstawia bądź próbuje podstawić przeciwnikowi nogę lub inną część ciała"
należy podyktować rzut wolny względnie karny, jeżeli przewinienie zostało popełnione na polu karnym. Jak widać, dotknięcie piłki czy chęć dotknięcia piłki nie jest tu brana pod uwagę – liczy się to, czy doszło do zdarzenia wymienionego w którymś z punktów.
Kiedyś dotknięcie piłki absolutnie usprawiedliwiało jego następstwa, czyli również ewentualne faule. Skoro do 1994 roku "Przepisy gry" ustalały, że faul miał miejsce wtedy, gdy do zdarzenia doszło w wyniku rozmyślności czyli celowości, to po dotknięciu często dochodziło do różnych zderzeń, które traktowane były jako przypadkowe następstwa zagrania piłki. Łatwo się domyślić, że takie przepisy pozwalały nawet na dosłownie bezkarne łamanie kości. Dlatego zasady zostały zmienione.
Od 1995 roku rozmyślność i przypadkowość zostały w "Przepisach gry" zastąpione takimi pojęciami jak faule: nieostrożny, nierozważny, z nieproporcjonalną siłą czy poważny i rażący. Dotknięcie piłki przestało być skuteczną wymówką, zwłaszcza w przypadku fauli nierozważnych lub poważnych i rażących.
Oczywiście zdarzają się wyjątki, gdy zagranie lub dotknięcie piłki może usprawiedliwić następstwa, ale to jest kwestia odpowiedniego "czytania gry", czyli właściwej interpretacji okoliczności i sekwencji zdarzeń.
Jeżeli na przykład zawodnik gra prawidłowo, ale nie widzi rywala lub nie ma podstaw do przewidzenia jego ruchu, i kopnie piłkę, a następnie stawia korki na murawie i w ostatniej chwili rywal stawia swoją nogę pod "lądującymi" na murawie korkami, to tego zdroworozsądkowo nie należy traktować jako faul tego, który kopnął piłkę. Jeżeli jednak zawodnik z pola albo bramkarz widzi rywala lub może przewidzieć jego ruch, a jednak mimo to podejmuje ryzyko i stara się osiągnąć cel "za wszelką cenę", to musi się liczyć z konsekwencjami.
Co wobec powyższego mają robić bramkarze, aby nie doszło do takiej sytuacji jak z Pięczkiem? Lepiej uważać, pamiętać o bezpieczeństwie i podejmować inne decyzje niż Mrozek w tej sytuacji..
Przy analizie i ocenie starć bramkarzy z zawodnikami z pola należy pamiętać, że zgodnie z "Przepisami gry" bramkarz nie ma żadnych specjalnych praw poza tym jednym, że w polu karnym ma prawo dotykać piłki rękami, ale i to też nie zawsze.
Ambicje, chęci czy potrzeby nie usprawiedliwiają łamania prawa i popełniania przestępstw czy wykroczeń. To dotyczy każdej dziedziny życia, również sportu. Nie można łamać reguł gry tylko z powodu ambicji wygrania meczu, chęci zagrania piłki czy potrzeby uratowania drużyny w trudnej sytuacji. Nie można narażać innych osób, również przeciwników, na ryzyko odniesienia kontuzji, bo "inaczej nie można było tej piłki wybić". Czasem trzeba pomyśleć, powstrzymać się i poszukać innego rozwiązania. Gdy ambicja wygrywa kosztem rozwagi, trzeba liczyć się z konsekwencjami.
Zasada "po trupach do zwycięstwa" czy określenie synonimiczne "za wszelką cenę" mają niewiele wspólnego z wartościami humanistycznymi, które w sporcie powinny być najważniejsze.
Z powodów jak wyżej, decyzję sędziego Karola Arysa i brak odpowiedniego wsparcia ze strony sędziego Jarosława Przybyła należy uznać za niezgodne z "Przepisami gry" i niezgodne z fundamentalną potrzebą ochrony zdrowia zawodników.