| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Zanim 30. kolejka Ekstraklasy się skończyła, w aż trzech weekendowych meczach decyzje sędziów miały kluczowy wpływ na wynik. Arbitrzy mieli trochę szczęścia w tych nieszczęściach, ponieważ wypaczyli przebieg i wyniki bramkowe, ale na szczęście nie wypaczyli wyników punktowych.
W 20. minucie w czasie dośrodkowania z rzutu rożnego Zoran Arsenić pomógł Arielowi Mosórowi uwolnić się spod opieki rywali. Arsenić objął jedną ręką Piotra Samca-Talara i drugą ręką Tommaso Guercio, przytrzymując obu ich zablokował i uniemożliwił im pilnowanie Mosóra. Guercio próbował uwolnić się z objęcia Arsenicia, ale poślizgnął się i przewrócił.
Gdy piłka lądowała w polu bramkowym, Mosór bez żadnego problemu podbiegł do piłki i niepilnowany już strzelił gola na 1:0. Sędzia Bartosz Frankowski nie odgwizdał faulu, a sędziowie VAR mu w tej sytuacji nie pomogli.
Ten gol wypaczył przebieg i wynik meczu. Bramkowy, nie punktowy, ponieważ Raków wygrał 3:0.
W meczu GKS Katowice – Legia Warszawa w 32. minucie goście powinni już prowadzić 3:0, ale sędzia Karol Arys tej bramki nie uznał.
Według sędziego ze Szczecina Claude Goncalves sfaulował Borję Galana. Arbiter był tak bardzo tego pewien, że gwizdnął od razu, w czasie gry, nie czekając na to, co może zdarzyć się za chwilę. To oznacza, że de facto przerwał grę, a to zamknęło możliwość ewentualnej zmiany decyzji i przywrócenia sytuacji bramkowej. Dlatego sędzia VAR Tomasz Musiał nie mógł interweniować.
Chwilę po gwizdku piłka zagrana przez Goncalvesa trafiła do Konrada Gruszkowskiego, który podał do Steve’a Kapuadiego, a ten następnie skierował ją do bramki.
Powtórki telewizyjne dowodzą, że do kontaktu Borjy z Goncalvesem doszło z inicjatywy zawodnika GKS Katowice. Piłkarz Legii użył swojej ręki tylko jako zderzaka – chroniącego go i powstrzymującego rywala przed zderzeniem z zawodnikiem gości lub wejściem mu na nogę. Żaden z zawodników Legii nie zrobił w tej sytuacji nic, co byłoby naruszeniem "Przepisów gry", więc ten gol powinien zostać uznany.
Nieuznanie gola sprawiło, że wynik meczu został wypaczony. Bramkowy, nie punktowy, ponieważ Legia wygrała 3:1.
Czytaj też: Dekalog dla Kolegium Sędziów PZPN. Decyzje, które trzeba podjąć, są proste, jasne i oczywiste
Aż trzy trudne sytuacje do oceny miał sędzia Tomasz Kwiatkowski w meczu Korona Kielce – Jagiellonia Białystok. Nie ma podstaw do zakwestionowania rzutu karnego dla Jagiellonii, z którego goście objęli prowadzenie – ta decyzja była wręcz znakomita. W kolejnych dwóch ważnych sytuacjach było już inaczej.
W 45. minucie w czasie dośrodkowania z rzutu rożnego Jewgienij Szykawka zaryzykował i wyskoczył do górnej piłki, ale minął się z nią. Następnie zahaczył o ciało albo ciała innych zawodników i próbując zachować równowagę, opadając już na murawę, odchylił rękę, którą uderzył w twarz Norberta Wojtuszka. Obrońca Jagiellonii złapał się za twarz i padł na murawę, a Szykawka po chwili strzelił gola na 1:1.
Ten gol wypaczył wynik meczu, ale również w tym przypadku jest to wypaczenie bramkowe, nie punktowe, ponieważ Korona wygrała 3:1.
Drugi gol dla gospodarzy był jednak kontrowersyjny, pozostawia wiele wątpliwości. Zanim Pau Resta go strzelił, w czasie dośrodkowania z rzutu wolnego został delikatnie pchnięty przez Joao Moutinho. Tuż po tym, w naturalnym tempie, delikatnie pchnięty Resta popchnął Tarasa Romanczuka mocniej. Romanczuk przewrócił się, a Resta bez żadnych przeszkód strzelił gola na 2:1.
Kontrowersja w tej sytuacji polega na tym, że trzeba tu zważyć znaczenie pracy rąk Moutinho i Resty oraz ocenić skutek, czyli wpływ na postępowanie chwilę później – odpowiednio – Resty i Romanczuka.
O ile pchnięcie Resty przez Moutinho z łatwością można uznać za nieistotne, było to tylko – nazwijmy to tak – zderzakowanie, o tyle znacznie trudniej zważyć pracę rąk Resty. Mogło być tak, że doświadczony zawodnik poczuł dotknięcie w plecy i zdał sobie sprawę, że może to wykorzystać jako pretekst do zrobienia "domina", czyli popchnięcia zawodnika będącego przed nim, żeby "wyczyścić przedpole". Tak mogło być, ale nie ma na to dowodów. Mogło być też tak – to raczej dużo mniej prawdopodobne – że Romanczuk też poczuł dotyk na plecach i dlatego się przewrócił, co byłoby jednak wybitnie nierozsądne i jest mało prawdopodobne. Pozostaje jeszcze trzecia opcja: uznać kontakt Resty z Romanczukiem za normalny – to jest jednak dosyć kontrowersyjne.
Przewinienie nie kasuje przewinienia, a to oznacza, że jeśli uznajemy pchnięcie Romanczuka przez Restę za faul, to gola nie można uznać nawet wtedy, gdybyśmy uznali pchnięcie przez Moutinho także za faul. W takim przypadku należałoby gola anulować i podyktować rzut karny, ponieważ decydująca powinna być kolejność zdarzeń.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
18:15
Pogoń Szczecin
16:00
Bruk-Bet Termalica