Niemcy najchętniej wymazaliby z pamięci trzy ostatnie turnieje mistrzowskie. Na mundialach w Rosji i Katarze nie wyszli nawet z grupy, a Euro 2020 zakończyli na 1/8 finału. Tak słabe wyniki położyły kres rządom Joachima Loewa i jego dawnego asystenta – Hansiego Flicka. Odbudowę reprezentacji powierzono Julianowi Nagelsmannowi, stawiając mu przy tym tylko jedno zadanie...
Po blisko trzydziestoletniej przerwie Niemcy znów mają stać się najlepszą drużyną Starego Kontynentu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują bowiem, że są w stanie to zrobić. Poza świetnymi zawodnikami i nowym selekcjonerem-wizjonerem, turniej rozegrają przed własną publicznością.
Warunki do osiągnięcia sukcesu wydają się więc wymarzone. Przeszłość pokazuje jednak, że są takie tylko w teorii. W 1988 roku piłkarze Republiki Federalnej Niemiec przystępowali do Euro w znacznie lepszych nastrojach. Dwa lata wcześniej sięgnęli po srebrne medale w Meksyku, a na własnych boiskach mieli potwierdzić supremację w Europie. Ich plany pokrzyżowali jednak Holendrzy, wyrzucając ich z turnieju tuż przed finałem...
Na półfinale Niemcy zakończyli też ostatnie mistrzostwa świata rozgrywane na własnej ziemi. W 2006 roku musieli uznać wyższość Włochów, którzy – podobnie jak Oranje osiemnaście lat wcześniej – zakończyli turniej sukcesem.
W 2024 roku cykl powtarzający się co osiemnaście lat ma zostać przerwany. Bo choć Niemcy znów wystartują w wielkiej imprezie jako gospodarze, to mają dotrzeć w niej dalej niż do półfinału. Zadbać o to ma Nagelsmann, który na kilka miesięcy przed turniejem zastąpił na stanowisku selekcjonera Flicka.
Nowy szkoleniowiec zmiany wprowadził już od pierwszych meczów. I choć w starciach z Austrią czy Turcją nie przyniosły one oczekiwanych efektów, to w spotkaniach z Francją czy Holandią i owszem.
Nagelsmann odsunął od drużyny Serge'a Gnabry'ego i Leroya Sane, zastępując ich młodymi Jamalem Musialą i Florianem Wirtzem. Jak pokazały mecze towarzyskie, podjął słuszną decyzję – to oni napędzali większość akcji ofensywnych zespołu.
Pod wodzą nowego selekcjonera Musiala notował średnio najwięcej kontaktów z piłką w polu karnym rywala, z największą częstotliwością podejmował się dryblingów i najczęściej zdobywał przestrzeń prowadzeniem piłki. Poza tym dogrywał najwięcej podań kluczowych w zespole, wyprzedzając w tej statystyce nie tylko Wirtza, ale i Joshuę Kimmicha. A to mogło robić wrażenie...
Prawy wahadłowy reprezentacji Niemiec był bowiem jej głównym kreatorem. To on posyłał najwięcej podań przeszywających i najczęściej otwierał partnerom drogę do bramki. Żaden z niemieckich graczy nie podejmował też tylu prób zagrań w okolice pola karnego.
Z Kimmichem równać mógł się tylko wracający do kadry Toni Kroos. W meczach z Francją i Holandią to on rozpoczynał wszystkie niemieckie ataki, ściągając ten ciężar z barków Antonio Ruedigera.
Kroos wymieniał najwięcej podań w zespole, nie ograniczając się przy tym tylko do krótkich wymian. Nierzadko decydował się na podania krzyżowe czy piłki zagrywane w ostatnią tercję boiska.
Powrót Kroosa do drużyny narodowej wywarł natychmiastowy efekt. Odkąd tylko pojawił się w podstawowej "jedenastce", wszystkie ataki zaczęły przechodzić przez jego nogi. Działał niczym metronom, regulując tempo gry.
Ataki rozpoczynał jako nominalny defensywny pomocnik, ale z biegiem akcji przeistaczał się w środkowego obrońcę. Schodził niżej, dołączając do Ruedigera i Jonathana Taha, a jego ruch wpływał na kształt całego zespołu.
Pod własną bramką Niemcy budowali akcje w bazowym 4-2-3-1, a bliżej połowy przeciwnika przechodzili w formację z trójką stoperów – 3-3-4 lub 3-2-5. Ośmiu graczy ustawiało się w centrum boiska, a dwóch zapewniało szerokość niemieckim atakom.
Pierwszy z nich – Kimmich grał blisko prawej linii bocznej, a drugi – Maximilian Mittelstaedt rozciągał grę po drugiej stronie. Ich partnerzy robili wszystko, by zapewnić im jak największą swobodę. Krótko i szybko wymieniali piłkę w środku pola, zmuszając rywali do zagęszczenia tej strefy.
Choć taki manewr otwierał Niemcom możliwość ataku skrzydłami, to ci nie korzystali z niego zbyt często. W strategii Nagelsmanna ważniejsze od przestrzeni przy liniach bocznych były bowiem "półprzestrzenie" – miejsca pomiędzy flanką a środkiem boiska.
To w nich urzędowali najczęściej wspomniani już Musiala i Wirtz. Pierwszy z nich ustawiał się bliżej prawej flanki, a drugi grał po lewej stronie. Obaj byli głównymi odbiorcami podań od któregoś ze stoperów.
Występujący po prawej Ruediger szukał zagrań do Musiali, a ustawiony bliżej lewego skrzydła Kroos zagrywał wprost do Wirtza. Obaj nominalni skrzydłowi schodzili po piłkę dość nisko, raz jeszcze tworząc wyrwę w obronie przeciwnika.
Jako że Niemcy starali się za wszelką cenę wyprowadzić rywali w pole, to schemat ich ataków – w dużym skrócie – wyglądał zwykle tak: Kroos dogrywał do schodzącego nisko Wirtza, a Mittelstaedt błyskawicznie włączał się do ataku. Piłka nie trafiała jednak pod jego nogi...
Zazwyczaj wracała bowiem do Kroosa, który wybierał krótką wymianę z drugim z defensywnych pomocników – Robertem Andrichem. Po szybkiej "klepce" piłka lądowała pod nogami Ruedigera, który jeszcze szybciej oddawał ją grającemu bliżej prawej flanki Kimmichowi.
Ten – wbrew pozorom – nie atakował jednak rozpościerającą się przed nim przestrzenią. Zamiast tego "łamał" akcję do środka, spychając na bok Musialę. Po jeszcze jednej krótkiej kombinacji na skrzydle dochodziło do kolejnej rotacji...
Tym razem do linii zbiegał środkowy napastnik, Kai Havertz, a Musiala – pełnym sprintem – wbiegał "półprzestrzenią" w pole karne. Tam, oprócz niego, czekał już nominalny ofensywny pomocnik – Ilkay Guendogan – pełniący wówczas funkcję snajpera.
Pomimo komplikacji, Kimmich odnajdował się w tych schematach doskonale. Widząc wpadającego w "szesnastkę" Musialę, od razu zagrywał do niego piłkę – czy to płasko pomiędzy obrońcami, czy – po prostu – tuż nad ich plecami.
Niemcy starali się rozgrywać w ten sposób większość ataków. Gdy jednak rywale skutecznie bronili swojej lewej flanki, wtedy piłkarze Nagelsmanna decydowali się na kolejny ruch. Przerzucali piłkę do Mittelstaedta, który, jak można się już domyślać, wcale nie atakował skrzydłem...
Po otrzymaniu piłki nierzadko schodził z nią do środka, wprawiając rywali w osłupienie. Takim ruchem zyskiwał jednak więcej dla zespołu. Zamiast szarżować wzdłuż linii, raz jeszcze przegrywał piłkę na prawą flankę.
Kimmich – dzięki przesunięciu rywali – miał przed sobą sporo miejsca. Szukał więc dośrodkowań w pole karne lub – po prostu – oddawał piłkę Musiali. Ten, bez zbędnego respektu, ruszał na przeciwnika. Większość swoich dryblingów kończył sukcesem.
Gdy jednak tracił piłkę, Niemcy błyskawicznie starali się ją odzyskać. Stosowali intensywny pressing, w którym ważną rolę odgrywał Havertz. To on rozpoczynał obronę na połowie przeciwnika, dając kolegom sygnał do ataku.
Niemcy ogłosili kadrę na tegoroczny turniej z wielką pompą. W akcję zaangażowali aktorów, muzyków, a nawet... właścicieli budek z kebabami. Pomysł był prosty – o powołaniach dowiedzieć mieli się wszyscy obywatele. Nawet ci niezainteresowani piłką nożną.
Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania, a lista wybrańców Nagelsmanna błyskawicznie rozeszła się nie tylko po Niemczech, ale i po całej Europie. Brak powołania dla kontuzjowanego Serge'a Gnabry'ego był zrozumiały, ale niewybranie do składu pozostającego w świetnej formie Matsa Hummelsa czy doświadczonego Leona Goretzki spolaryzowało opinię publiczną.
Selekcjoner postawił bowiem na swoim, nie powołując nikogo za zasługi. Do kadry wybrał tylko takich graczy, którzy pasowali mu do koncepcji.
Manuel Neuer – Joshua Kimmich, Jonathan Tah, Antonio Ruediger, Maximilian Mittelstaedt – Toni Kroos, Robert Andrich – Jamal Musiala, Ilkay Guendogan, Florian Wirtz – Kai Havertz
Bramkarze: Manuel Neuer (Bayern), Marc-Andre Ter Stegen (Barcelona), Oliver Baumann (Hoffenheim)
Obrońcy: Waldemar Anton (Stuttgart), Benjamin Henrichs (RB Lipsk), Robin Koch (Eintracht Frankfurt), Maximilian Mittelstaedt (Stuttgart), David Raum (RB Lipsk), Antonio Ruediger (Real Madryt), Nico Schlotterbeck (Borussia Dortmund), Jonathan Tah (Bayer Leverkusen)
Pomocnicy: Robert Andrich (Bayer Leverkusen), Pascal Gross (Brighton), Ilkay Gundogan (Barcelona), Joshua Kimmich (Bayern), Toni Kroos (Real Madryt), Jamal Musiala (Bayern), Emre Can (Borussia Dortmund), Leroy Sane (Bayern), Florian Wirtz (Bayer Leverkusen)
Napastnicy: Maximilian Beier (Hoffenheim), Niclas Fuellkrug (Borussia Dortmund), Kai Havertz (Arsenal), Thomas Mueller (Bayern), Deniz Undav (Stuttgart)
14 czerwca 2024 21:00 Niemcy – Szkocja (Monachium)
19 czerwca 2024 18:00 Niemcy – Węgry (Stuttgart)
23 czerwca 2024 21:00 Szwajcaria – Niemcy (Frankfurt nad Menem)
Euro w telewizji. Takie imprezy mają przed sobą przyszłość
Szokujące kulisy finału Euro. Policja udaremniła atak ISIS
Trener uczestnika Euro 2024 podał się do dymisji!
Bohater Hiszpanii dotrzymał słowa. Wygląda jak... "Mała Syrenka"
Anglicy niemal pewni. To on zastąpi w kadrze Southgate'a!
Lewandowski łamie przepisy? "Absolutnie jest do zmiany"
Anglicy dziękują Southgate'owi. Piękne słowa Beckhama
17-latek z najładniejszym golem na Euro! UEFA zadecydowała [WIDEO]
Hiszpanie w opałach. Skargę do UEFA złożył na nich... Gibraltar
niedziela, 14.07, 21:00
środa, 10.07, 21:00
wtorek, 09.07, 21:00
sobota, 06.07, 21:00